Mitologia w
dzisiejszych czasach stanowi inspirację dla wielu autorów bestsellerów. Nie
ukrywam, że nawiązania do mitów są naprawdę dobrym pomysłem, który niezmiernie
lubię. Od małego lubowałam się w opowieściach o starożytnych bogach, a więc do
tej pory kontynuuję tradycję i sięgam po książki z takowym wątkiem. Tym razem w
moje ręce trafiła powieść „Bogini oceanu” autorstwa P.C. Cast, którą zapewne
wielu z Was zna z cyklu, który tworzy wraz z córką – „Dom Nocy”.
Christine Canady jest
sierżantem amerykańskich sił powietrznych. Kończy 25 lat, ale nie ma ich z kim
świętować – prowadzi raczej życie samotnika. Jednak postanawia cieszyć się
swoimi urodzinami i wypowiada zaklęcie, które ma odmienić jej życie. I owszem
odmienia, bowiem podczas lotu samolotem na nową misję dochodzi do kolizji i samolot
rozbija się nad oceanem. Christine trafia do zupełnie innego świata, pełnego
magii i nieznanych jej zwyczajów. Dodatkowo wcale nie znajduje się we własnym
ciele – jej dusza tkwi w ciele syreniej księżniczki Undine. Bogini Ziemi – Gaja
– postanawia chronić dziewczynę przed niebezpieczeństwem czyhającym na nią w
wodzie i pozwala jej przebywać na lądzie – jednak co trzy dni musi wrócić z
powrotem do wody, gdyż inaczej umrze. Christine jednak to nie przeszkadza,
ponieważ czeka tam na nią tryton, który skradł jej serce…
Właściwie to mogłam
się co nieco już spodziewać, co znajdę wewnątrz książki. Mam za sobą wszystkie
części „Domu Nocy”, które pojawiły się w naszym kraju, dlatego znam doskonale
styl autorki. Tę powieść stworzyła sama, bez pomocy córki, co jest w sumie
nieco widoczne, gdyż język powieści jest nieco inny od serii o Zoey, ale może
ma w tym swój udział również to, że nie jest to typowa książka młodzieżowa.
Pojawiają się tutaj erotyczne i intymne sceny między bohaterami, jednak nie są
one opisane w sposób dokładny, do romansów paranormalnych 18+ im dużo brakuje.
Na pewno sposób pisania jest nieco poważniejszy i dojrzalszy niż w przypadku „Domu
Nocy”, ale i tak nie znajdziemy tutaj skomplikowanego słownictwa czy wyniosłych
wypowiedzi. Momentami nawet miałam wrażenie, że dialogi między bohaterami są
nieco sztuczne i pisane na siłę, ale może to tylko moje wrażenie.
Plusem dla mnie jest
fabuła, ponieważ naprawdę lubię nawiązania do bogów i mitycznych stworzeń, a
dodatkowo do tej pory nie czytałam jeszcze żadnego romansu paranormalnego o
syrenach. Urzekły mnie też delfiny, może jest ich tutaj mało, ale kocham te
ssaki morskie. Wnioskuję, że ta historia miała w tej książce swój początek i
koniec, inne części serii to zupełnie inne opowieści, co dla wielu osób również
może być zaletą, jeżeli nie lubią długich cykli, a wolą jednotomówki. Powieść
ta jest na swój sposób ciekawa i potrafi czytelnika wciągnąć, ale nie jestem
pewna, czy to ten typ historii, który nie pozwala nam spać po nocach. Z
pewnością można spędzić z tą książką przyjemne chwile, czyta się ją szybko i
lekko, idealna pozycja na taki letni dzień poświęcony dla relaksu. Lektura nie
wymaga od czytelnika wielkiego zaangażowania i skupienia.
Jak tak teraz o niej
myślę, to przypomina mi ona nieco bajki z dzieciństwa – księżniczka poszukująca
miłości, przystojny książę o dobrym sercu, dobra wróżka i zły charakter –
idealne odzwierciedlenie bohaterów „Bogini Oceanu”. Ckliwa, romantyczna i zakazana
miłość, wymagająca wyrzeczeń i poświęcenia. Akcja rozwija się bardzo szybko,
stale coś się dzieje, więc czytelnik teoretycznie się nie nudzi – chociaż to
raczej kwestia gustu. Główna bohaterka nie jest w sumie jakąś irytującą i
denerwująca postacią, więc dzięki temu książka zyskała w moich oczach. Jest to
jednak ten typ powieści, gdzie wiele rzeczy możemy przewidzieć, po prostu
wiemy, że wszystko skończy się happy end’em.
Mimo wszystko
spędziłam czas całkiem przyjemnie zapoznając się z inną historią napisaną przez
panią Cast. Nie jest to lektura wymagająca, ale takie również są potrzebne,
chociażby wtedy, kiedy chcemy odpocząć od wszystkiego – możemy sobie wejść do
świata książkowego i przeżyć całą przygodę wraz z Undine(Christine). Autorka
trochę mnie zaskoczyła zakończeniem, bo okazało się nieco inne niż
przewidywałam, ale i tak nadal wszystko pozostaje piękną bajką z dzieciństwa o
morskich istotach i przesłodkiej miłości. Jest to typowy romans, gdzie nie
znajdziemy żadnego innego wątku, no może jeszcze ten, że „dobro zawsze zwycięża”.
Jeżeli macie ochotę na lekką lekturę, która pozwoli Wam odetchnąć, to możliwe,
że to właśnie dobra dla Was propozycja. No i jeżeli jesteście fanami romansów
paranormalnych to pewnie trafi ona w Wasze gusta.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
Również uważam, że nawiązania do mitologii greckiej są genialne i bardzo lubię wątki o takiej tematyce... Wydaje mi się, że z tego właśnie względu na to siegnę kiedyś po Boginię Oceanu... Czytałam jedną książkę pani Cast - Przepowiednię i faktycznie, są podobieństwa między jej publikacjami, a serią Dom nocy. Mam wrażenie jednak, że te książki pisane bez córki są nieco dojrzalsze.
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mi się spodobała i mam nadzieję, że pozostałe części zostaną wydane w Polsce.
OdpowiedzUsuńTej książki autorki nie czytałąm, a zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Lekka i wciągająca :-)
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo przypadła mi do gustu. Jestem ciekawa, kiedy wyjdą w Polsce kolejne tomy? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudyna
książkę czytałam zaraz po premierze polskiej - nie jest zła, aczkolwiek czegoś mi w niej brakowało. :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemna książka, lecz nie powala na kolana.
OdpowiedzUsuńnie wiem, ale nie mogę się przekonać do autorki, czytałam jej inne książki, i jakoś mnie specjalnie nie zachwyciły (choć nie były tragiczne) ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę jakiś czas temu i dla mnie był to jakiś koszmar, do tej pory nie trafiłam na gorszą książkę.
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie jestem przekonana co do tej autorki... Także jak na razie sobie odpuszczam:)
OdpowiedzUsuńNie lubie paranormalnych romansów, a same autorki/autorka kiedys mi sie juz nie spodobały i powiedziałam sobie, ze zadnej ksiazki juz nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńczytałam jakiś czas temu pierwszy tom Domu Nocy - i strasznie się rozczarowałam. poważnie, to jedna z gorszych książek jakie czytałam... przede wszystkim nie podobał mi się styl pisania autorek. i nie mam zamiaru sięgać po inne książki pani Cast - stworzone z córką czy bez.
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam okazję sięgać raczej po lekkie lektury więc chyba narazie takowych mam nadto; poza tym jakoś irytują mnie takie proste schematy, czyli bajkowa miłość i happy end, ale może to dlatego, że ostatnio bardzo marudna jestem :)
OdpowiedzUsuń