Któż z nas nie chciałby się przenieść do dawnych czasów?
Chyba nie ma takiej osoby. Każdy ma zapewne swoją ulubioną epokę w dziejach
ludzkości, w której chciałby żyć. Ja osobiście przeniosłabym się do
Starożytnego Egiptu. Ale sam fakt jak wielkie możliwości dawałyby podróże w
czasie jest imponujący! Poznalibyśmy lepiej historię(i to na własne oczy!),
poznalibyśmy znacznie lepiej dawniejsze zwyczaje i społeczeństwa… a wiadomo, że
wszystko lepiej wchodzi do głowy, gdy tego doświadczamy.
„Czerwień rubinu” to pierwsza część Trylogii Czasu
autorstwa Kerstin Gier. Trzeba przyznać, że już na pierwszy rzut oka książka
zwraca na siebie uwagę przepiękną okładką. Myślę także, że nawet sama nazwa
jest inspirująca i zachęcająca, bo kto z nas czytając ten tytuł nie ma przed
oczami cudownego, lśniącego, ogromnego rubinu? Tak więc okładka jest
zdecydowanie dużym plusem, który na pewno zachęcił nie jedną osobę do
przeczytania tej historii.
A no właśnie.. odnośnie historii. Książka opowiada o prawie
17-letniej dziewczynie – Gwendolyn. Pochodzi ona z rodziny, która posiada gen
podróży w czasie. Jednakże wszyscy są przekonani, że to nie ona go
odziedziczyła, lecz jej kuzynka Charlotta. Wszyscy są o tym tak bardzo
przekonani, że nawet sama Gwen nie jest w stanie uwierzyć, kiedy pewnego dnia
ląduje nagle w innych czasach. Problem polega na tym, że Charlotta od małego
była przygotowywana do cofania się w czasie, a nie Gwen nie. Jednak z pomocą
Strażników i przystojnego podróżnika – Gideona – Gwen zaczyna powoli poznawać nowy
dla siebie świat.
Prawda jest taka, że po tylu bardzo pozytywnych i
zachwalających recenzjach nie mogłam nie przeczytać tej książki. Chyba bym
sobie nie darowała. Tak więc sięgnęłam po nią nastawiając się na coś naprawdę
niezwykłego. I niestety troszeczkę się rozczarowałam. A dlaczego? A dlatego, że
czegoś mi w tej książce brakowało. Pomysł autorka miała naprawdę świetny,
przypadł mi do gustu. Jednakże myślę, że trochę za słabo opisane były sytuacje,
podczas których nastolatkowie przenosili się do innego epoki. Nie chodzi mi
tylko o to, że sama epoka była według mnie słabo opisana, ale nawet sam stan
przeniesienia się tam. Liczyłam na to, że chociaż raz będą opisane głębsze
emocje i odczucia, które temu towarzyszą, a tego nie było. Mojej sympatii nie
zdobyła także główna bohaterka, po prostu nie przepadam za zagubionymi
dziewczynkami.
Jednak teraz czas na plusy i miłe zaskoczenia. Jednym z nich
było wplecenie do historii Hrabiego Saint Germain. Jest to bardzo interesująca
postać historyczna, którą znałam już od jakiegoś czasu i zawsze mnie
intrygowała. Dlatego właśnie, gdy zobaczyłam jego nazwisko na jednej stronie
bardzo się ucieszyłam. Został idealnie przedstawiony, jako inteligentny, a
zarazem tajemniczy człowiek. Plusem jest także to, że autorka dość dobrze
opisała hierarchię Strażników i Podróżników.
Proroctwa, drzewa genealogiczne, nazwy kamieni szlachetnych - to wszystko sprawiło, że książka zyskała w
moich oczach. No i muszę się przyznać, że wpłynął na to także Gideon. Nie moja
wina, że mam słabość do długowłosych, aroganckich przystojniaków, prawda?
Oczywiście nie chcę, żebyście pomyśleli, że uważam tą
książkę za złą. Po prostu nie zachwyciła mnie ona aż tak jakbym się
spodziewała. Ma swoje plusy i minusy, które teoretycznie się zrównoważyły i sprawiły,
że całość oceniam jako pozycję dobrą. Po kolejne części sięgnę na pewno, mam
nadzieję, że tam akcja rozkręci się jeszcze bardziej i będzie więcej emocji!
________________________________________________________________________________
Wakaaacje. To jest piękne po prostu. Zaliczyłam egzamin z chemii organicznej, mimo że jak dostałam go do ręki na sali to byłam przerażona. Chciałam po prostu zdać i na szczęście się udało, a zdały tylko 3 osoby... Ogólnie dziwny motyw, że 3 miesiące bez nauki.. i tak nie wyrobię i będę na pewno coś mądrego czytać i robić z tego notatki, albo sobie powtórzę pierwszy semestr.
Jednakże cudowne jest to, że w końcu mam czas na czytanie, bo mam niesamowite zaległości...
Aaa.. i serdecznie zapraszam tutaj: Klik
Mam od pewnego czasu wielką ochotę na tę trylogię. Czytałam już wiele pozytywnych recenzji, a i koleżanka polecała mi tę serię. Muszę się więc niedługo za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńPS Okładki są piękne!
Na książkę usilnie poluję. Mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytac w nie długim czasie ;)
OdpowiedzUsuńPS.Masz malutki błędzik: to 1 część
Trylogii Czasu, a nie kamieni.
Ooo dzięki :D Nie wiem o czym myślałam :D
UsuńO tak, trylogia świetna, chociaż jeszcze 3 część mi została;)
OdpowiedzUsuńA co do okładek - wszystkie piękne prócz oryginału:D
Jak dla mnie jedna z najlepszych powieści ostatnich lat.
OdpowiedzUsuńTrylogia cały czas przede mną :)
OdpowiedzUsuńdajcie mi tylko okazję... tak od razu czytam :P
Ja jestem pod urokiem całej Trylogii Czasu *_*
OdpowiedzUsuńŚwietna seria :)
OdpowiedzUsuńKocham całą trylogię! Jest wspaniała, jej okładki i zawartość :)
OdpowiedzUsuńBardzo cenię sobie całą trylogię. Tom pierwszy czytałam w całości ponad trzy razy i w najbliższym czasie chętnie zabiorę się za nią po raz czwarty - bardzo dobrze poprawia mi ona humor ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale spodziewam się, że miałabym podobne odczucia do Twoich. Zawsze jak coś jest bardzo zachwalane, to w pewnym stopniu rozczarowuje- dlatego średnio mam ochotę na tę książkę, ale nie wykluczam, że ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńTrylogię Czasu przeczytałam jeszcze przed tym największym "bumem" na nią, więc mnie się bardzo podobało ;)
OdpowiedzUsuńMam niemiłe wrażenie, że jeszcze tylko ja nie czytałam tego cudeńka ;)
OdpowiedzUsuńA mnie Trylogia Czasu kompletnie zauroczyła. Może następne tomy bardziej Ci się spodobają ;)
OdpowiedzUsuńMnie "Czerwień..." bardzo przypadła do gustu. Możliwe, że kolejne tomy lepiej do Ciebie przemówią. :)
OdpowiedzUsuńKażdy tak bardzo poleca tę serię, że chyba muszę sięgnąć! :)
OdpowiedzUsuńPomysł na fabułę całkiem ciekawy, ale jakoś do końca nie jestem przekonana. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jeszcze przede mną, ale mam w planach ;)
OdpowiedzUsuń