80. "Żywność dla mózgu" - dr Neal D. Barnard
79. "Zostań medium" - Rose Vanden Eynden
Zdrowe odżywianie i styl życia to nie tylko sposób na
długowieczność ciała, ale również na zapewnienie sobie wyjątkowo sprawnego
mózgu. Nie da się ukryć, że bez tego organu bylibyśmy niczym. Pozbawieni jego
zdolności stalibyśmy się pustką i nicością. Dlatego tak ważne jest to, aby
zapewnić mu jak najlepszy byt. A w jaki sposób to zrobić? W bardzo prosty – wystarczy zapewnić mu
odpowiednią dietę.
Dr Neal Barnard posiada wykształcenie w dziedzinie medycyny
i nauki o zdrowiu, jest również prezesem Komisji Lekarzy dla Odpowiedzialnej
Medycyny. Jego zainteresowania krążą wokół wpływu diety, czyli sposobu
odżywiania, na stan i funkcjonowanie naszego organizmu, w tym również mózgu i
pozostałych części układu nerwowego. „Żywność dla mózgu” to trzyetapowy program,
który ma na celu pomóc nam wzmocnić barierę ochronną naszego mózgu. Dzięki
ogromnej wiedzy i zaangażowaniu autora w pisanie tej pozycji, jest to rzeczą
nie tylko prostą, ale również przyjemną.
Pierwszym krokiem jest zapoznanie się z substancjami, które
wywierają na nas szkodliwy wpływ. Autor skupia się przede wszystkim na metalach
ciężkich, szkodliwych tłuszczach i nadmiernym cholesterolu. Prezentuje również
listę pokarmów, które posiadają zdolność chronienia nas przed nimi. Krok drugi
obejmuje ćwiczenia – zarówno mentalne, jak i fizyczne - wzmacniające tarczę
ochronną naszego mózgu. Krok trzeci to zniwelowanie zagrożeń dla naszej
pamięci, co wiąże się z zadbaniem o odpowiednią ilość snu oraz wykluczenie
stanów chorobowych. Na sam koniec otrzymujemy pokaźny spis przepisów, gdzie
dania zostały odpowiednio zbilansowane i dobrane tak, aby wspomagać nasz
organizm.
Bardzo spodobało mi się naukowe podejście do tematu,
wplecenie elementów z dziedziny genetyki
i zastosowanie naukowego języka, jednak w odpowiednim stopniu połączonym z mową
potoczną, dzięki czemu każdy będzie w stanie zrozumieć przesłanie autora.
Znaleźć tutaj można informacje o chorobie Alzheimera, która ostatnimi czasy
jest jednym z najczęściej poruszanych problemów, które zagrażają mózgowi. Zmiana
stylu życia i diety zgodnie z poradami i informacjami, jakie dr Barnard nam
tutaj przekazuje, z pewnością pozytywnie wpłynie na każdego – poprawi się Wasza
koncentracja, podniesie się poziom energii i jakość snu. Zła informacja dla
mięsożerców – autor zaleca dietę wegańską.
„Żywność dla mózgu” to pozycja, która mnie naprawdę mile
zaskoczyła. Bardzo konkretna i rzetelna, w której można znaleźć całe mnóstwo
istotnych informacji. Umieszczenie całego menu jest również czymś, na co należy
zwrócić uwagę, bowiem wiem z doświadczenia, że przygotowanie odpowiednio
zbilansowanego posiłku wegańskiego nie jest taką prostą rzeczą. To jedna z tych
książek, które mimo podejścia od strony naukowej, czyta się z ogromną
przyjemnością i zaangażowaniem. Autor stawia na konkrety i dokładnie opisuje
poruszane zagadnienia. To naprawdę znakomita pozycja, którą polecam każdemu,
kto ma ochotę zmienić swoją dietę na coś lepszego, co pomoże nie tylko wzmocnić
barierę ochronną mózgu, ale również całego organizmu.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
79. "Zostań medium" - Rose Vanden Eynden
Czy chcieliście kiedykolwiek zostać medium? No pewnie, kto
nie chciał! Nawet osoby lekko sceptyczne gdzieś tam głęboko w podświadomości
marzą o tym, aby mieć kontakt z drugą stroną. Podobno każdy człowiek ma w sobie
zdolności parapsychiczne, ale nie każdy je rozumie, odczuwa i wykorzystuje.
Trzeba się po prostu rozbudzić i poświęcić trochę czasu na naukę korzystania z
nich – jednym przychodzi to łatwiej, innym gorzej, ale potencjał ma każdy z
nas!
Rose Vanden Eynden w swojej książce „Zostań medium” prowadzi
nas krok po kroku i przedstawia różne ciekawe ćwiczenia, które mają na celu
zwiększenie naszej percepcji parapsychicznej. Oczywiście skupia się w dużej
mierze na teorii, bowiem, aby iść dalej, trzeba poznać pewne istotne podstawy,
bez których sobie nie poradzimy. Nie owija w bawełnę, skupia się raczej na
faktach i najistotniejszej wiedzy. Popiera to różnymi przykładami ze swojego
życia, co daje nam możliwość poznania jej lepiej i w pewnym sensie stanowi
„rzeczowe” potwierdzenie teorii, którą nam prezentuje.
Tak na dobrą sprawę, autorka skupia się głównie na kontakcie
z przewodnikami duchowymi różnego rodzaju, ale osobiście uważam, że złapanie
kontaktu z drugą stroną jest z tym
bardzo powiązane. Chodzi głównie o dostrojenie się do odpowiedniej częstotliwości
wibracji, a jeżeli nauczymy się słuchać naszych przewodników duchowych, to
duchy, a nawet odczyty niefizycznych ciał otaczających nas ludzi staną się dla
nas czymś naturalnym. Nie spotkałam się do tej pory z podziałem przewodników,
jaki przedstawia pani Eynden, ale przyznaję, że mnie zaciekawił. Było to dla
mnie bardzo miłe zaskoczenie, że mogłam jednak dowiedzieć się czegoś nowego o
drugiej stronie, bowiem sama osobiście znam zaledwie dwóch swoich przewodników
i teraz ciągle zastanawiam się, do której kategorii mogę ich przypasować.
Świetną rzeczą są ćwiczenia, która autorka zaprezentowała w
tej książce. Przykładowo opisuje nam jakąś sytuację pełną symboli i faktów, na
które zazwyczaj nie zwracamy uwagi, a następnie podaje kilka możliwych
odpowiedzi, co one oznaczają – łatwo w ten sposób się sprawdzić i jest to
niezwykle przyjemna zabawa. Co więcej, nawet kontaktowanie się z przewodnikami
autorka przedstawia jako zabawę – jednym słowem zafundowała nam kurs wiedzy
połączony z zabawą, a powszechnie wiadomo, że w taki sposób najlepiej przyswoić
informacje! Na pewno wypróbuję kilka praktyk i postaram się wynotować wiedzę,
którą chciałabym przyswoić (chociaż przyznaję, że większość tematów poruszanych
przez panią Eynden jest mi już dobrze znana).
Książka jest napisana w przystępny i przyjemny sposób,
autorka nie zapomina o tym, aby zaznaczyć
w tekście najważniejsze rzeczy, na które powinniśmy zwrócić uwagę. Ta
pozycja jest dobra zarówno pod względem teoretycznym, jak i praktycznym,
chociaż myślę, że skierowana jest bardziej dla osób początkujących. Osoba,
która siedzi w tej tematyce nieco dłużej może nie znaleźć tutaj zbyt wiele
informacji, których by jeszcze nie znała. Jednak jeżeli ktoś faktycznie chce
się zaznajomić z tematem mediumizmu i pobudzić swoje zdolności, to ta pozycja
będzie dla niego idealna!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
78. "Kosmiczna spirala" - Jeremy Narby
Jako osoba uwielbiająca genetykę i wszystko, co z nią
związane, zawsze z ogromną przyjemnością sięgam po książki, które zawierają w
swoim tytule coś genetycznego. „Kosmiczna spirala. Przekazywanie wiedzy za
pośrednictwem DNA” przyciągnęła mnie do siebie nie tylko samym słowem „DNA”,
ale całością. Połączenie nauki i szamanizmu jest rzeczą niezwykle intrygującą,
a to właśnie zrobił Jeremy Narby w swojej książce.
Często mówi się o „powrocie do korzeni”, ale nikt nigdy nie
przystanie, aby zastanowić się dłużej nad tymi słowami. Co tak naprawdę
oznaczają? Jakie przesłanie się w nich kryje? Jeremy Narby byłby w stanie na
pewno to wyjaśnić od podstaw, natomiast w swojej książce postanowił udowodnić
czytelnikom, że wiedza naszych przodków przekazana została współczesnym ludziom
za pomocą kodu genetycznego. Właściwie nic nadzwyczajnego – rzecz oczywista, a
jednak przedstawiona została w zaskakujący sposób. Czy pokusilibyście się
kiedykolwiek na to, aby porównywać spiralę DNA do dwóch splecionych ze sobą
węży?
Podejście autora nieco mnie zaskoczyło, ale było to
zaskoczenie pozytywne – coś, z czym się jeszcze nie spotkałam, a teraz z
pewnością zachowam to w pamięci. Można tutaj znaleźć sporo informacji o
szamanizmie i ayahuasce, ale również wiedzę naukową z dziedziny genetyki – bądź
co bądź, tę najbardziej podstawową, ale i tak poczułam się miło, gdy
zobaczyłam, jak wiele pracy autor włożył w napisanie tej książki. Widać to już
chociażby po samych przypisach, które zajmują jej sporą część i uwaga! Jest to
chyba pierwsza pozycja, w której naprawdę zerkałam do przypisów i przeczytałam
je całe. Tam również można znaleźć sporo ważnych elementów, a dodatkowo
odniesienia do źródeł, co wraz ze spojrzeniem do bibliografii daje nam szeroki
zakres możliwości znajdowania dodatkowych informacji i pogłębiania wiedzy z
danej dziedziny.
Styl autora jest przejrzysty i klarowny, posługuje się on
językiem łatwym w odbiorze. Dzięki temu nikt nie będzie miał problemu ze
zrozumieniem tego, co chce on nam przekazać. Mam tylko jeden zarzut – nie byłam
w stanie znaleźć „punktu kulminacyjnego” tej książki, a może bardziej
konkretnego przesłania. Wszystko utrzymane jest na jednym i tym samym poziomie.
Niby doskonale wiem o co autorowi chodziło, wiem, co chciał nam przekazać, a
jednak czegoś mi zabrakło. Chociaż nie ukrywam, że zaangażowanie autora w tę
pracę jest godne uznania. Poza tym połączenie nauki z wiedzą szamańską i tym
podobnymi rzeczami zawsze było dla mnie czymś niesamowitym, co potrafi
człowieka zaskoczyć. Tutaj całości jeszcze dopełniają ilustracje, bez których
pewne opisy ciężko byłoby sobie wizualizować.
Jeremy Narby na pewno stworzył coś niepowtarzalnego i jego książka zasługuje na uwagę. To kolejna
pozycja o odkrywaniu prawdy, dzięki której sami zaczynami otwierać nasz umysł
na nowe doświadczenia i uruchamia się w nas umiejętność kojarzenia faktów.
Pojawia się ta myśl „No tak, to faktycznie ma sens i związek”, widzimy
powiązanie ze sobą rzeczy, na które normalnie zapewne nie zwrócilibyśmy uwagi.
„Kosmiczna spirala” to pozycja ciekawa, którą czyta się bardzo przyjemnie i bez
najmniejszych problemów. Polecam!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
77. "Fizyka wiary. Kwantowa magia" - Witalij i Tatiana Tichopław
Religia wyklucza naukę, nauka wyklucza religię – niestety,
tak to już trwa od jakiegoś czasu i w przypadku większości ludzi nie zapowiada
się na zmianę. Są jednak pojedyncze jednostki, które zauważają powiązania
pomiędzy wiarą i nauką. Nie da się ukryć, że bardzo często powiązane jest to z
fizyką kwantową, dzięki której tłumaczyć można wiele zależności i zjawisk
zachodzących w przyrodzie. Jednak fizyka to takie „przerażające” słowo, a co
dopiero, gdy się do niej doda hasło „kwantowa”… I błędne koło się zamyka.
Książka ta faktycznie porusza sprawę religii jako wiary w
istnienie istoty wyższej, która odpowiedzialna jest za to, co się dzieje na
świecie. Kwestia tego, czy nazwiemy ją Bogiem, Buddą czy Allachem przestaje
mieć znaczenie. Tego dotyczy właśnie rozdział pierwszy tej pozycji i podczas
skupienia się na tych pierwszych stronach byłam przekonana, że będzie to
pozycja łatwa w zrozumieniu i nie pojawi się nic skomplikowanego. Po czym
pojawił się rozdział drugi… i tutaj mamy już do czynienia z czystą fizyką.
Autorzy krok po kroku opisują różne eksperymenty prowadzone przez osobistości
takie jak Einstein, Szypow czy Newton – ale także wielu innych sławnych
naukowców – które doprowadziły do ostatecznego uformowania się fizyki
kwantowej.
Nie zaprzeczę, że rozdział drugi był czymś, co zrozumiałam
od razu i ot tak. Wydaje mi się, że trzeba choć na podstawowym poziomie znać
prawa fizyczne i zależności, aby wejść głębiej w tematykę, którą poruszają
autorzy. Skupienie na lekturze to jedno, ale zrozumienie wszystkiego w
odpowiedni sposób to drugie. Przychodzi nam tutaj z pomocą cisza, spokój,
zaangażowanie i czytanie ze zrozumieniem. Trzeci i ostatni rozdział (tak, są
długie J)
skupia się na powiązaniu człowieka z tym, z czym zapoznać się należy w
rozdziale poprzednim. Ale nadal polecam porzucenie myśli o niebieskich
migdałach, przy tej książce odpada to całkowicie, niezależnie od rozdziału. I
nie mogę obejść się bez napisania o tym, że autorzy urzekli mnie wzmianką o
Atlantydzie – to po prostu moja pasja, więc gdy tylko pojawia się o niej
chociażby kilka stron, jestem w niebo wzięta.
Język autorów wydaje się być przyjemny i zrozumiały, ale nie
okłamujmy się – fizyka naprawdę nie jest łatwą rzeczą, a i nie da się jej
czasami opisać słowami innymi niż naukowe. Jednak uważam, że ta książka ma w
sobie coś naprawdę godnego uwagi – już pomijam fakt, że możemy zwiększyć swoją
wiedzę teoretyczną z zakresu dziedziny
nauki, jakiej dotyczy, ale płynie z niej niesamowite przesłanie, które każdy
powinien sobie przyswoić. Czy to między wierszami, czy też bezpośrednio,
docierają do nas informacje, że wszystko jest ze sobą połączone, że każda
cząsteczka działa na inną cząsteczkę, że to my sami jesteśmy odpowiedzialni za
to, jak wygląda nasz świat i życie. Gdyby do każdego dotarła ta jedna, ale
jakże znacząca informacja, i gdyby każdy faktycznie ją odpowiednio zrozumiał,
ten świat byłby lepszy.
„Fizyka wiary” to bardzo dopracowana książka, która będzie
idealna dla osób mających ochotę na coś „cięższego”, przy czym można nieco
poćwiczyć mózg i trochę go wysilić. To niepowtarzalne połączenie nauki z
ezoteryką i wiarą, czego nie spotyka się za często. Autorzy spełnili w niej
dwie istotne funkcje – zebrali ciekawą i intrygującą wiedzę, której być może
nie da się przyswoić od razu, ale coś w głowie zostanie na pewno, a dodatkowo
umieścili w niej poruszające przesłanie, o którym wspomniałam wyżej. Naprawdę
warto tej książce poświęcić trochę czasu i uwagi, a na pewno wywrze ona na was
pozytywny wpływ. Polecam!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
76. "Strzeżone sekrety alchemii" - Mark Stavish
„Strzeżone sekrety alchemii” to książka, na którą miałam
ochotę już od pierwszej chwili, gdy ją ujrzałam. Tak, to była miłość od
pierwszego wejrzenia – bez żadnych rozczarowań, bez niemiłych niespodzianek.
Mimo że Mark Stavish jest nieznanym mi autorem i postacią, to po przeczytaniu
tej pozycji mam do niego ogromny szacunek i podziw. Dzięki niemu nabrałam
ochoty na głębsze zapoznanie się z tematyką alchemii i spagiryki.
Oczywiście chciałabym uświadomić wszystkich, którzy mają chrapkę
na tę pozycję, że nie nauczą się tutaj przemieniać rzeczy w szczere złoto.
Alchemia, czy właściwie spagiryka, skupia się na leczeniu oraz wzmacnianiu
ciała i umysłu za pomocą nalewek roślinnych. I teraz pojawia się pytanie – co
trudnego jest w zrobieniu nalewki? Otóż okazuje się, że wszystko. Może „trudne”
to nie jest odpowiednie słowo, ale odpowiednie sporządzenie nalewki
spagirycznej jest naprawdę nie lada sztuką. Dzięki tej książce łatwo dostrzec,
że to cierpliwość jest kluczem do sukcesu, ale również wiara, wiedza i
zaangażowanie. Nie jest to dziedzina odpowiednia dla osób niecierpliwych i
porywczych.
Początkowo autor wprowadza nas do alchemicznego świata,
tłumaczy wiele pojęć, wyjaśnia wiele istotnych rzeczy, bez których nie można
ruszyć dalej. Było to dla mnie bardzo ważne, gdyż w sumie nie miałam wcześniej
w rękach żadnej książce o alchemii – nie są one w naszym kraju
rozpowszechnione, dlatego cieszę się, że wydawnictwo Studio Astropsychologii
skusiło się na wydanie tej pozycji. Autor stara się przedstawić wszystko w
sposób jasny i klarowny, pisząc w miarę prostym językiem, ale nie ukrywajmy –
nie jest to tematyka lekka i swobodna. Czytanie tej książki wymaga od nas
poświęcenia całej uwagi i skupieniu się tylko i wyłącznie na lekturze – pominięcie
chociażby jednego zdania może nam znacznie utrudnić zrozumienie całości.
Mark Stavish zadbał o dopracowanie swojej pozycji i każdy
proces, który należy przeprowadzić opisuje w sposób dokładny i wyczerpujący.
Zwraca uwagę na najistotniejsze rzeczy w każdej instrukcji, a dodatkowo na
końcu każdego rozdziału podaje kluczowe zagadnienia, ogólne zadania do
wykonania i opisuje odpowiednio dobrane praktyki medytacyjne. Ta książka to nie
tylko czysta praktyka, ale również teoria, która zwiększa naszą wiedzę i to w
bardzo znaczący sposób. Pojawia się tutaj sporo elementów związanych z
astrologią i ziołolecznictwem, a nawet z Tarotem. Jest to bardzo rzetelna
pozycja, której nie można przeczytać raz i odłożyć na półkę – ja już planuję
ponowną lekturę z zeszytem obok, aby móc stworzyć własne notatki i
usystematyzować, a także utrwalić wiedzę.
„Strzeżone sekrety alchemii” to pozycja rzetelna, która
całkowicie mnie pochłonęła. W mojej głowie już układa się plan stworzenia w
domu własnego laboratorium alchemicznego, a ta książka z pewnością będzie moim
„mentorem” podczas tego procesu. Całości dopełniają dodatki na końcu książki,
dzięki którym dużo łatwiej będzie nam tworzyć spagiryczne nalewki czy też
kamienie. Dla zainteresowanych pojawia się tam również formuła długowieczności
hrabiego St. Germain (chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, kim był/jest ten pan)
oraz co nieco o kamieniu filozoficznym. Również słowniczek stanowi podsumowanie
zebranej wiedzy teoretycznej, choć osobiście uważam, że jeżeli ktoś faktycznie
chce wejść na ścieżkę alchemii to powinien sięgnąć po jeszcze wiele innych
książek czy artykułów. Co ciekawe – z pomocą przychodzi nawet sam pan Stavish,
gdyż na końcu książki można znaleźć dane kontaktowe, gdyby ktoś miał jakieś
wątpliwości i pytania.
Cóż więcej mogę napisać, ta książka naprawdę mnie porwała i
zdobyła moje serce. Uwielbiam konkretne i rzetelne książki, a dzięki tej mogłam
zdobyć nową wiedzę i być może odnalazłam kolejną dziedzinę naukowo-ezoteryczną,
w której się odnajdę. Czas zacząć tworzyć laboratorium, ale zanim to nastąpi - Ora, Lege, Lege, Lege, Relege, Labora et Invenie.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
75. "Magia natury" - Scott Cunningham
Scott Cunningham to
autor, który całkowicie zdobył moje serce swoimi trzema poprzednimi książkami,
jakie miałam okazję przeczytać. Były to trzy encyklopedie wprowadzające
czytelnika z tajniki magii kamieni, aromaterapii i roślin. Dlatego jak tylko ujrzałam
zapowiedź książki „Magia natury”, wiedziałam, że muszę ją mieć. W końcu tak
znakomity autor na pewno przygotował po raz kolejny coś wspaniałego.
„Magia natury” nie
przypomina Encykopedii Cunninghama, ale mnie nie zawiodła. Jest to krótka, acz
treściwa i konkretna książka, w której przedstawione zostały różne rytuały wraz
ze sposobem ich wykonania. Co najważniejsze – jest to magia pozytywna, nikomu
nieszkodząca. Przedstawione przez autora rytuały mają na celu przyciągać
zdrowie, szczęście i pomyślność. Są wybitnie proste do wykonania i nie
potrzebujemy do ich wypełnienia skomplikowanych przedmiotów – w dużej mierze
chodzi tutaj o sam kontakt z naturą i żywiołami, jak sam tytuł książki na to
wskazuje. Nawet na okładce możemy zauważyć 4 główne żywioły, wraz z naszą
planetą Ziemią, która symbolizuje całą otaczającą nas przyrodę i to, co żyje.
Początkowo autor
krótko pisze o tym, czym jest magia, jakie są jej narzędzia i w jaki sposób
podchodzić do wykonywania rytuałów. Następnie otrzymujemy dawkę informacji o
żywiołach oraz wykorzystanie ich do poszczególnych celów. Rytuały te są
przyjemne i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie, a jeżeli nie tutaj, to w
dalszej części książki, gdzie autor porusza tematykę magii naturalnej. Przyznam
szczerze, że z częścią metod się jeszcze nie spotkałam. Okazuje się, że
istnieje magia lodu, magia śniegu, czy też magia morza. Właściwie nie powinno
to nikogo zdziwić, bowiem wszystko ma w sobie moc, jest energią i potęgą, ale
do tej pory nie spotkałam się z rytuałami gwiazd, morza i wcześniej
wspomnianych elementów w żadnej książce o magii. Panie Scott, dziękuję za to!
Ostatnia rzecz, na
której skupia się autor to tworzenie własnych rytuałów. Krok po kroku wyjaśnia,
na co czarownica czy mag powinni zwrócić uwagę. Problemem może być dobranie
odpowiedniego żywiołu do tego, co chcemy osiągnąć, ale spokojnie – z panem
Cunninghamem nie zginiemy. Przedstawia on całą listę najważniejszych pragnień i
przyporządkowanych do nich żywiołów. Co więcej, dalej przedstawia problemy,
których chcielibyśmy się pozbyć, ale
tutaj idzie o kilka kroków dalej – podaje również symbole magiczne, kamienie,
zioła, kolory oraz formy rytuału. Tak więc połączenie tych informacji wraz z
chęciami i inwencją twórczą osoby przeprowadzającej rytuał z pewnością dadzą
oczekiwane rezultaty.
„Magia natury” jest
bardzo dobrą pozycją, treściwą i na temat. Autor nie zbacza z tematu i jasno
trzyma się swojego planu. Rytuałów jest naprawdę ogromna ilość i każdy z nich
dotyczy takich codziennych rzeczy czy problemów, z którymi się borykamy. Problemów,
które wcale nie są takie ciężkie do rozwiązania. Oczywiście serdecznie polecam
zapoznanie się z tą pozycją, zwłaszcza osobom, które lubują się w magii
naturalnej i lubią poczuć w sobie moc żywiołów i przyrody. Doznania potrafią
być naprawdę niesamowite. Bardziej zainteresowanych zachęcam również do
sięgnięcia po trzy Encyklopedie tego autora, które w bardzo znaczny sposób
powiększą Waszą wiedzę!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
74. "Równowaga Twoich hormonów. Równowaga Twojego życia" - dr Claudia Welch
Claudia Welch jest
lekarzem, jednak nie stroni od praktykowania medycyny naturalnej, co nie zdarza
się dzisiaj już zbyt często. Jej książka jest przeznaczona głównie dla kobiet i
ma za zadanie pomóc w zrozumieniu sposobów działania naszych hormonów, jakimi one
są energiami oraz w jaki sposób je ułaskawić. Dzięki medycznemu wykształceniu
autorki, treść tej książki jest konkretna i dojrzała. Cieszy mnie fakt, że
można jeszcze spotkać lekarzy, którzy wierzą w medycynę chińską czy Ajurwedę,
bo to głównie na tych dwóch rodzajach uzdrawiania skupia się pani Welch.
Książka jest
podzielona na trzy zasadnicze części. W pierwszej z nich znajdujemy całe
mnóstwo informacji o kobiecych hormonach oraz przypasowaniu ich do energii yin
bądź yang. Na pierwszy plan wychodzą hormony płciowe, czyli estrogen i
progesteron. Okazuje się jednak, że równą z nimi rolę odgrywają hormony stresu
takie jak np. kortyzol. Druga część dotyczy problemów zdrowotnych, które są
typowo kobiece: menstruacja, płodność, zdrowie piersi, serca czy też menopauza.
Autorka w bardzo wyczerpujący sposób opisuje każdy z nich oraz tradycyjne
sposoby z Ajurwedy czy medycyny chińskiej na złagodzenie tych problemów, a nawet
całkowite pozbycie się ich. Część trzecia i ostatnia to ogólne wskazówki, które
pomagają w powrocie do prawidłowego trybu życia i przywrócenia równowagi w
naszym ciele, a co za tym idzie – w życiu.
Mimo tego, że Claudia
Welch jest doktorem, jej język jest bardzo przystępny i nikt nie będzie miał
problemu ze zrozumieniem, o co jej chodziło. Spotkaliście się z porównywaniem
hormonów do Freda Flinstone’a i Willmy? Domyślam się, że nie, a tutaj autorka
nam to zaserwowała. Nie da się ukryć, że było to bardzo trafna metafora.
Wskazówki, które podaje Claudia Welch są proste i konkretne, więc nawet ciężko
będzie znaleźć wymówkę, aby ich unikać. Poza tym są one naprawdę pomocne, co
widzę bo sobie, gdyż do niektórych z nich stosuję się sama już od jakiegoś
czasu – widocznie kobieca intuicja działa :). Spotkałam się tutaj z ogromną
negacją terapii hormonalnej – czy to w celu uregulowania gospodarki hormonalnej
czy w celach zapobiegania ciąży, co mnie nieco zbiło z pantałyku, bowiem wydaje
mi się, że dzisiejsze leki nie są już tak inwazyjne jak kiedyś, a czasami
naprawdę ciężko się bez nich obejść, chociaż sama jestem zwolenniczką
naturalnych metod leczenia. Myślę, że wszystko zależy od naszego organizmu,
bowiem on sam wie, co dla niego dobre.
Książka dr Claudii
Welch jest naprawdę dobrą i konkretną pozycją, przeznaczoną typowo dla kobiet.
Chwilami podchodziłam do niej z przymrużeniem oka, bo wyznaję zasadę, że co za
dużo to niezdrowo i czasami trzeba dać ciału „coś złego”, żeby się nie
rozleniwiło i miało siłę do walki. Rady podawane przez autorkę są proste, temu
zaprzeczyć nie można, ale odczułam wrażenie, że chwilami pani Welch
przesadzała, dlatego polecam czytać tę pozycję z otwartym umysłem i wynieść z
niej tyle, ile potrzebujemy – odpowiednio dostosować to do siebie i się tego
trzymać. Książka z pewnością pomaga w zrozumieniu gospodarki hormonalnej i jej
wpływu na całe ciało, a co za tym idzie życie. Metody zaczerpnięte z TMC
(Tradycyjna Medycyna Chińska) i Ajurwedy z pewnością okażą się pomocne w
równoważeniu burzy hormonów i uważam, że każda z pań znajdzie tutaj coś dla
siebie –nie trzeba przecież całkowicie zmieniać swojego stylu życia, kierowanie
się krok po kroczku radami, które uznamy za słuszne też przyniesie efekty.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
Czakry to punkty
energetyczne w ciele, które mają znaczący wpływ na nasze życie. Gdy krążąca w
nich energia ulegnie zaburzeniu i panująca nierównowaga zacznie się pogłębiać,
z pewnością zacznie to skutkować chorobami, bólami i złym samopoczuciem.
Jednakże praca z tymi punktami jest zaskakująco łatwa i każdy może sobie z nimi
poradzić. Do tej pory pojawiło się na rynku wiele książek o tej tematyce, a
jedną nich jest „Terapia czakr” autorstwa Margaret Ann Lembo – duchowej
uzdrowicielki i terapeutki.
Książka składa się z
9 rozdziałów, mimo że czakr jest tylko 7 (a przynajmniej tych głównych).
Jednakże każdy wie, że nie można od razu przejść do sedna sprawy, bowiem zawsze
potrzebny jest wstęp, który nakreśliłby wizję autorki i nieco pomógł osobom
początkującym. Samo wprowadzenie jest dosyć obszerne, ale nie nużące. Autorka
przedstawia sposoby oczyszczania i uzdrawiania energii w naszym ciele,
przedstawiając różne metody i przedmioty, których możemy w tych celach używać.
Porusza także na pozór banalną rzecz, o której jednak wielu z nas zapomina –
samoobserwacja.
W następnej
kolejności pani Lembo poświęciła na każdą czakrę jeden rozdział. W dużej mierze
praktyka, która płynie z tej pozycji skupia się na użyciu kamieni szlachetnych
i minerałów, a także aromaterapii. O ile używanie tych pierwszych jest mi znane
i zawsze z chęcią sięgam po te dary natury, tak do tej pory nigdy nie skupiałam
się na aromaterapii w kontrolowaniu energii w czakramach. Była to nowa wiedza,
za którą serdecznie autorce dziękuję, bowiem olejki eteryczne są mi znane od
dziecka, ale teraz być może poszerzy się u mnie zakres ich stosowania. Na pewno
są to dwie rzeczy, które przemówią do każdego. Kamienie szlachetne są barwne,
pełne pozytywnej energii i piękna, a olejki eteryczne to cudowne zapachy, która
potrafią nas całkowicie otulić – a kto z nas nie lubi piękna i cudownego
zapachu? Terapia autorki to połączenie przyjemnego z pożytecznym.
Opisy czakr są
dokładne i wyczerpujące. Podstawowe informacje to kolor danej czakry, kamienie,
położenie czy też elementy naszego ciała do niej przyporządkowane. Dalsza
charakterystyka jest dużo bardziej rozbudowana. Autorka przedstawia
poszczególne problemy związane z każdą czakrą, co pozwala nam na rozeznanie
się, gdzie i w czym tkwi nasz problem. Oczywiście dowiadujemy się też, w jaki
sposób sobie z nim poradzić. Autorka do każdej czakry dopasowała kamienie i
olejki eteryczne – i to nie jeden, a kilka, aby każdy miał prawdo wyboru i nie
miał problemu ze znalezieniem odpowiedniego narzędzia. Każdy, kto choć trochę
zdążył się zorientować w aromaterapii i leczeniu kamieniami wie, że jedne z
nich są łatwiej dostępne, inne nieco mniej.
„Terapia czakr” to
bardzo dobra pozycja, która w wyczerpujący i dopracowany sposób porusza
tematykę głównych punktów energetycznych w ludzkim ciele i pomaga je
zrównoważyć. Jestem pewna, że zastosowanie się do rad autorki pomoże każdemu,
bowiem praca z energią naprawdę czyni cuda. Techniki pani Lembo pozwalają na
spojrzenie w głąb siebie, zrozumienie swojego ciała oraz zapanowanie nad przepływem
energii. Kontrola stanu naszych czakr potrafi w dużym stopniu odmienić nasze
samopoczucie i zdrowie. Bardzo dobra pozycja, którą polecam całym sercem!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
72. "Magiczna Pani Domu" - Dorothy Morrison
Każda kobieta powinna wiedzieć, jak dbać o swój dom. Natomiast każda kobieta-czarownica powinna wiedzieć coś jeszcze – jak proste przedmioty codziennego użytku wykorzystać w magicznych celach. Tutaj z pomocą przychodzi Doroty Morrison i jej książka „Magiczna Pani Domu”, która jest zbiorem ogromnej ilości zaklęć i rytuałów – prostych, ale skutecznych. Dzięki tej książce nauczycie się znajdować chwilę dla siebie i tak ulepszyć swoje życie, aby wszystko szło po waszej myśli.
Oczywiście zacząć zawsze należy od zapoznania się co nieco z teorią i tak właśnie autorka postanowiła zrobić. Stopniowo wprowadza nas w dalszą część książki, ale nie liczcie tutaj na długie opisy zasad działania magii czy jej praw. Pani Morrison wyznaje zasadę „krótko i na temat”, co nie do końca może sprzyjać osobom początkującym, ale z pewnością stanowi zbiór dobrych rytuałów magicznych. Porusza związek magii z fazami księżyca i słońca, z kolorami, ziołami, drzewami czy kamieniami. Co ciekawe i z czym spotkałam się po raz pierwszy – opisuje zastosowanie przedmiotów codziennego użytku, chociażby ekspresu do kawy – do celów magicznych.
Ciężko zliczyć wszystkie zaklęcia, która autorka tutaj przytoczyła, ale jedno jest pewne – każdy znajdzie tutaj to, czego szuka. Chcesz znaleźć miejsce parkingowe? Nie ma problemu! Przyciągnąć do siebie ukochaną osobę? Już się robi! Naprawić sprzęt domowy? Nie no… za pomocą magii? Niemożliwe? A jednak! Przyznaję, że po raz pierwszy spotkałam się z niektórymi zastosowaniami rytuałów. Jakoś nigdy nie wpadło mi do głowy, żeby za pomocą magii sprawiać, żeby mój napęd CD-ROM działał poprawnie, ale wiadomo – różni są ludzie. Przynajmniej autorka nie pozostaje w tyle i idzie z duchem czasu, a jej innowacyjność na pewno spodoba się wielu praktykującym magię osobom.
Tytuł wybitnie kieruje tę książkę do pań, ale przecież płeć przeciwna również może po nią sięgnąć! Kto powiedział, że tylko kobiety mogą się zajmować takimi praktykami? Największym plusem tej pozycji jest szeroki zakres zastosowań magii i przedstawienie ogromnej ilości praktycznych zaklęć. Bez zbędnego owijania w bawełnę, które po prostu jest zawsze rzeczą zbędną. Ta książka powinna znaleźć się na półce każdej czarownicy czy maga, bowiem gdy będziemy szukać prostej i szybkiej metody na dany problem, z pewnością znajdziemy odpowiedź właśnie tutaj. Polecam!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
71. "Idź zawsze do przodu" - Joseph M. Marshall III
Indianie zawsze mieli w sobie coś, co mnie intrygowało.
Atmosfera panująca w ich plemionach, wiedza i mądrość życiowa, spokój ducha i
opanowanie – to cechy, które zawsze przychodzą mi na myśl, gdy przed moimi
oczami pojawi się obraz Indianina. Jest jeszcze jedna cecha – odwaga, być może
niewidoczna na pierwszy rzut oka, ale nie da się ukryć, że Ci ludzie zawsze
mieli w sobie wewnętrzną siłę, której każdy mógłby im pozazdrościć.
Joseph Marshall pochodzi z Południowej Dakoty – to tam
przyszedł na świat w Różowym Rezerwacie Indian Siuks. Pracuje jako mówca
motywacyjny, a swoje seminaria prowadzi w wielu krajach. Jego książka ma na
celu uświadomienie nam tego, czym jest życie i dlaczego nie zawsze układa się
ono po naszej myśli. Ukazuje dualizm zarówno nas samych, jak i naszego życia i
otaczającego nas świata. Jeżeli istnieje dobro, musi istnieć też zło. Jeżeli
mamy do czynienia ze światłem, musimy liczyć się z tym, że pojawi się również
ciemność.
„W życiu występuje smutek, tak samo jak istnieje w nim
radość. Przegrywanie jest równie obecne, jak wygrywanie, upadanie – jak stanie,
głód – jak obfitość, zło – jak dobro. Nie mówię tego, żeby Cię zmartwić, ale by
ukazać ci rzeczywistość.”
Wyobraźcie sobie, że znajdujecie się na łonie natury, wokół
Was roztaczają się piękne widoki, lekko szumi wiatr, gdzieś w oddali słychać
szum wodospadu i śpiew ptaków. Pod wielkim drzewem, które znajduje się
nieopodal siedzi dwóch mężczyzn – dziadek i wnuk. Podchodzicie bliżej, ale
jesteście tylko biernymi obserwatorami. Przysiadacie się do nich i zaczynacie
słuchać mądrości, które płyną z ich ust, a głównie z ust starego Indianina,
bowiem to on tłumaczy swojemu wnukowi trud życia. Pojawia się tutaj wiele
przykładów i historii, z których płynie wiele mądrości – trzeba jedynie je odpowiednio
zrozumieć.
„Bycie silnym oznacza uczepienie się nadziei na jeszcze
jedno uderzenie serca i jeszcze jeden wschód słońca…”
Ta pozycja została napisana bardzo prostym i przyjemnym
językiem. Przyznaję, że nieco inaczej ją sobie wyobrażałam – a dokładniej
wiedzę z niej płynącą. Liczyłam na coś, co bardziej poruszy moje serce i ducha,
ale wynika to zapewne z tego, że to, co Starzy Jastrząb stara się przekazać
swojemu wnukowi jest mi już w znacznym stopniu znane. Jednak wiem, że są na
świecie osoby, które wciąż poszukują swojej ścieżki i kogoś, kto wskaże im
drogę. Chwytają się wielu rzeczy, aby w końcu znaleźć tę odpowiednią, a takie
książki dają im do myślenia, motywują i pobudzają. Z tego właśnie powodu
polecam tę pozycję, bo porusza wyobraźnię i każdy może z niej wynieść coś
istotnego dla siebie.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
70. "Holograficzny wszechświat" - Michael Talbot
Czy fani Gwiezdnych wojen pamiętają hologram wyświetlony
przez R2D2, w którym to księżniczka Leia prosiła Obi-Wana Kenobiego o pomoc?
Scena ta idealnie oddaje to, czym jest hologram. Jednakże Michael Talbot
postanowił pójść nieco dalej i w swojej książce opisuje holograficzne
postrzeganie całego świata, ludzi i naszego życia. Sięgnęłam po tę książkę,
ponieważ lubię czytać o naukowych badaniach dotyczących zjawisk, które są
postrzegane jako paranormalne. A gdy zobaczyłam, że przedmowę stworzyła Lynne
McTaggart, to wiedziałam, że ta pozycja musi być świetna. Nie pomyliłam się.
Pierwsze rozdziały mogą wydawać się nieco ciężkie i trudne,
bowiem autor przytacza różne badania związane z fizyką kwantową oraz ludzkim
umysłem. Przede wszystkim skupia się ona na dokonaniach dwóch naukowców. W
przypadku fizyki jest to protegowany samego Einsteina – David Bohm, natomiast
neurofizjologiem, który twierdzi, że wszechświat to jedynie gigantyczny
hologram wytwarzany przez nasz umysł, jest Karl Pribram. Zazwyczaj takie
przytoczenia bywają nudne i ciężkie w odbiorze, ale nie w tym przypadku.
Autorowi faktycznie udało się zyskać całą moją uwagę, a każde zdanie przez
niego napisane chłonęłam z ogromną przyjemnością.
Gdy już przejdziemy przez te „cięższe” rozdziały otrzymujemy
cały ogrom przykładów dotyczących uzdrowień, psychokinezy i innych cudów,
których normalna nauka nie jest w stanie wyjaśnić. Znaleźć tutaj można także
kilka słów o doświadczeniach poza ciałem, doświadczeniach z pogranicza śmierci,
czakr, aury, pól energetycznych i zdolności naszego mózgu, z których na co
dzień nie zdajemy sobie sprawy. Moim zdaniem jest to typowa książka popularno-naukowa,
ale napisana bardzo przystępnym językiem. W łatwy i całkowicie zrozumiały
sposób autor porusza wszelakie tematy, które jednak są ze sobą połączone.
Oczywiście nie oznacza to, że możemy sobie pozwolić na myślenie o niebieskich
migdałach, bowiem to też nie o to chodzi, aby czytać i nic z tego nie wynieść.
Warto pozostać skupionym i czytać wtedy, kiedy mamy pewność, że nic nas nie
będzie rozpraszać.
„Holograficzny wszechświat” to znakomita książka, która
przedstawia nam nową teorię spojrzenia na świat. Przedstawiane tezy, nawet te,
które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe i absurdalne, zostały poparte
naukowymi badaniami, a wyniki okazują się być zaskakujące. Michael Talbot
wykonał kawał dobrej roboty tworząc tę publikację – szukanie informacji,
dogranie ich ze sobą, przytoczenie wielu przykładów z różnych dziedzin – to
wszystko naprawdę nie jest takie proste, a napisanie tego w sposób jasny i
zrozumiały dla każdego też jest nie lada wyczynem. Zdecydowanie polecam, jest
to jedna z ciekawszych i wciągających pozycji, z którą naprawdę warto się
zapoznać. Ta książka dowodzi, że nie należy obawiać się słów „fizyka kwantowa”,
że nasz umysł posiada nieograniczone możliwości, a my powinniśmy zacząć to
dostrzegać. Gorąco polecam!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
69. "Rewolucja w postrzeganiu rzeczywistości" - Penney Peirce
„Rewolucja w postrzeganiu rzeczywistości” to poradnik, który
ma na celu nauczenie czytelnika jak zmienić sposób widzenia i sprawić, aby
zaczął się on koncentrować na tym, co ważne. Autorka przedstawia kilkanaście
różnych ćwiczeń idąc od tych najłatwiejszych, które niosą ze sobą subtelne
zmiany, do tych nieco bardziej rozwiniętych, które już w większym stopniu
wpływają na umysł wykonującego dane ćwiczenie. Osobiście byłam nieco zdziwiona
faktem, że większość z rzeczy przytaczanych przez autorkę robię niemal
automatycznie i to od dawna. Było to bardzo miłe zaskoczenie, które wywołało
uśmiech na mojej twarzy. Teoretycznie mogłabym w takim razie odłożyć tę książkę
na półkę i nie czytać dalej, skoro wiedziałam co i jak, jednakże pani Peirce
zrobiła na mnie miłe wrażenie i chciałam zapoznać się z całością lektury.
Autorka porusza wiele tematów, ale wszystkie wiążą się w
jakiś sposób z koncentracją i erą intuicyjną. Przedstawia sporo faktów,
przytacza słynnych naukowców, pisze o synchroniczności, zbiorowej tożsamości,
holograficznej rzeczywistości i Przepływie. Książka jest napisana językiem
prostym, ale nadal trzeba pozostać skupionym, aby ją zrozumieć. Słowa, które
mogłyby sprawiać kłopot z pewnością czytelnik znajdzie w słowniczku
umieszczonym na końcu książki. Ciekawym rozdziałem jest jeden z ostatnich,
dotyczących „umierania na niby” – z tym się do tej pory nie spotkałam. Wiele
ludzi podchodzi sceptycznie do tego, co
przedstawia autorka, ale myślę, że po głębszym zastanowieniu się i zapoznaniu z
tą lekturą będą miały podobne zdanie co dr Martha Beck, która pisała przedmowę
do tej publikacji.
„Mogę nie wierzyć w ani jedno słowo napisane przez Penney –
tyle, że praktycznie wszystko co opisała, przydarza się również mnie.”
„Rewolucja w postrzeganiu rzeczywistości” to ciekawa lektura
poruszająca problematykę dzisiejszych czasów. Aby być zadowolonym z życia i
samemu wejść w erę intuicyjną, należy zmienić swój światopogląd, należy nauczyć
się koncentrować i słuchać swojej intuicji. Takie książki jak ta są potrzebne,
ponieważ wiele osób nie potrafi sobie poradzić z przestawieniem się na nowe
życie, a poradniki z tej tematyki mogą to znacznie ułatwić. Jest to przyjemna i
godna uwagi publikacja, z którą warto się zapoznać, bowiem autorka w bardzo
przystępny sposób opisuje każdą rzecz – wszystko staje się możliwe do
zrobienia, nie ma trudności w zrozumieniu przekazu, każdy element tej książki
wydaje się być czymś na porządku dziennym, co każdy musi po prostu dopiero
odkryć.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
68. "Leksykon symboli Tarota" - Tomasz Suma
Tarot to sztuka.
Jednak przez wiele osób po dziś dzień uważa go za księgę szatana. Ja jednak
nadal pozostaje przy tym, że jest to rzecz niesamowita. Nawet nie wiem czy
nazwałabym to tylko i wyłącznie techniką wróżenia, bowiem jest to coś znacznie
więcej. Sztuka to nie tylko odczytanie odpowiednie przesłania, które płynie z
danego rozkładu, ale również same ilustracje zawarte na każdej talii.
Indywidualizm autora, realizacja jego pomysłów i całe mnóstwo symboli, które
jednak idealnie oddają znaczenie danej karty. Powiedzcie, czyż nie jest to coś
cudownego?
Tomasz Suma to
nieznany mi autor. Nie wiem nawet, czy poza „Leksykonem symboli Tarota” napisał
jakąś inną książkę. Jednakże muszę przyznać, że ta pozycja to po prostu
mistrzostwo! Autor zebrał alfabetycznie wszelkie możliwe symbole pojawiające
się na kartach Arkanów Małych i Arkanów Wielkich. Informacji na temat każdego z
symboli jest cały ogrom. Na pewno nie można tej książki przeczytać raz i
przyswoić sobie całej wiedzy, gdyż jest to po prostu wykonalne. Dodatkowo
znajdziemy tutaj opis każdej karty z całej talii Tarota. Pan Suma skupia się
przede wszystkim na dwóch podstawowych taliach, które każdy taro cista znać
powinien: Tarot Crowleya oraz Tarot Ridera-Waite’a.
Jestem przekonana, że
Tomasz Suma poświęcił tej publikacji sporo czasu i zaangażowania. Jest to
widoczne już od pierwszych stron. Z pewnością musiał przejrzeć mnóstwo źródeł i
je dokładnie przeanalizować, aby stworzyć tak dobry i szczegółowy leksykon.
Jakby tego było mało, to wszystko opisane jest wyjątkowo przyjemnym i bardzo
przystępnym językiem. Nie ma żadnego problemu w zrozumieniu tego, co autor
chciał nam przekazać. A same opisy są naprawdę w dużej mierze ciekawe i
interesujące. To aż dziwne, że książka w formie leksykonu może czytelnika aż
tak wciągnąć, ale jeżeli jest pisana tak przyjaznym stylem jak ten, którym
posługuje się pan Suma, to nie ma się co dziwić.
Zdecydowanie jest to
lektura obowiązkowa dla każdego Tarocisty. Przyda się również osobom
początkującym, ponieważ będzie to znakomite kompendium wiedzy i idealna pomoc
przy interpretowaniu rozkładów. Każdy, kto interesuje się Tarotem powinien mieć
tę pozycję u siebie i sięgać po nią, gdy tylko będzie miał wątpliwości co do
znaczenia danej karty. Książka za zainteresowała mnie, gdy tylko ją zauważyłam
i jak widać – moja intuicja i tym razem mnie nie zawiodła. Jestem pod ogromnym
wrażeniem tej publikacji i cieszę się, że ona powstała, bo jestem pewna w stu
procentach, że nie raz po nią sięgnę i mi się przyda. Polecam gorąco, bo
naprawdę warto ją mieć i się z nią zapoznać!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
67. "Jak rozwinąć naturalną intuicję" - Sherri Dillard
Intuicja to coś, z czym tak naprawdę spotykamy się na co
dzień. Jest w każdym z nas, często się jej słuchamy, ale nie zawsze zdajemy
sobie sprawę z tego, jak to działa. A podobno nasze ciało i mózg same wiedzą,
co dla nas najlepsze. Dlaczego więc byśmy mieli ich nie słuchać? No dobrze,
tylko w jaki sposób stać się wyczulonym na te nawet najsubtelniejsze sygnały
wysyłane przez naszą podświadomość? I jak odróżnić dane uczucia od innych,
które być może są tylko zakłóceniami w przesłaniu informacji? Takimi małymi
chochlikami, które czasami trzeba wyciszyć… Cóż, myślę, że Sherrie Dillard nam
w tym trochę pomoże.
„Jak rozwinąć naturalną intuicję” to książka, która mnie
zaciekawiła, gdy tylko ją zobaczyłam. Zawsze starałam się kierować intuicją,
ale niekoniecznie zajmowałam się nią na co dzień. Nie wiedziałam także, że
możemy wyróżnić cztery typy intuicji, co uświadomiła mi dopiero autorka.
Książka ta nie do końca jest typowym poradnikiem, ale z pewnością pomoże nam
sobie uzmysłowić pewne istotne fakty dotyczące naszej świadomości. Najbardziej
przydatną rzeczą zawartą w tej publikacji jest test złożony z 52 pytań, który
umożliwi nam sprawdzenie, jakim typem intuicji się charakteryzujemy. I tak mamy
do wyboru intuicję mentalną, fizyczną, duchową i emocjonalną. Bardzo się
cieszę, że autorka go tutaj zamieściła, chociaż osobiście nie otrzymałam
jednego konkretnego wyniku – miałam bardzo zbliżoną ilość punktów w 3 typach,
ale co najważniejsze… po przeczytaniu charakterystyki każdej z nich faktycznie
stwierdziłam, że się to pokrywa z moim charakterem i osobowością.
Każdy, kto sięga po tę książkę powinien poświęcić chwilę i
wykonać owy test, powiem na dalszych stronach otrzymujemy dokładne opisy
każdego typu. Oczywiście nie warto omijać te, które nas nie dotyczą, bowiem ta
wiedza również może nam się przydać w życiu. Kolejną rzeczą, która wybitnie mi
się spodobała były medytacje przedstawione przez autorkę. W większości opierają
się na wizualizacji, ale są naprawdę znakomite. Pani Dillard naprawdę zna się
na rzeczy i w bardzo dokładny i wyczerpujący sposób przedstawia sposoby
rozwijania intuicji, umiejętności, które dany typ powinien w sobie wzmagać, a
także wspomina co nieco o oczyszczaniu duchowym czy kontaktowaniu się z naszym
przewodnikiem.
Książka ta została napisana wybitnie przyjemnym językiem –
czyta się ją bardzo lekko, płynnie i szybko, ale przy tym wszystkim zapamiętuje
się te najważniejsze rzeczy, które są dla nas istotne. Dodatkowo autorka podaje
całe mnóstwo przykładów i historii ludzi, które mają związek z kierowaniem się
intuicją. To takie zobrazowanie całej teorii, którą się z nami podzieliła.
Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś nieco innego po tej książce, ale
i tak jestem w miarę zadowolona. Cieszę się, że udało mi się ją przeczytać, na
pewno skorzystam z kilku zamieszczonych w niej porad. Żałuję tylko, że autorka
nie pokusiła się o więcej praktyki. Skupiła się głównie na teorii, ale również
jest ona pomocna - przede wszystkim w
zrozumieniu tego, czym jest intuicja i jak można z niej skorzystać. A to
obowiązkowa rzecz do dalszego rozwijania jej. Ogółem polecam!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
66. "Amulety, zaklęcia i rytuały Białej Magii" - Ray T. Malbrough
W magię wierzyłam od zawsze. Często jednak powtarzam, że to
nie kwestia wiary, a jedynie wiedzy. Zgodnie z tym co pisał Aleister Crowley,
magia to po prostu wprowadzanie zmian zgodnie z naszą wolą. Osobiście nie
uznaję jej podziału na białą, szarą i czarną, ale niestety – tak to się już
przyjęło. Książka Ray’a T. Malbrough’a dotyczy przysłowiowej białej magii,
która ma nam pomóc w polepszeniu naszego życia – w każdym jego aspekcie.
Bardzo ciężko trafić na dobrą książkę o magii. Tematyka ta
nie jest tak bardzo rozpowszechniona w naszym kraju, znaleźć można jedynie
pojedyncze pozycje. „Amulety, zaklęcia i rytuały Białej Magii. Haitańskie hoodoo”
jest jedną z lepszych, które trafiły w moje ręce. Krótki wstęp daje pojęcie
osobom początkującym, z czym będą miały do czynienia i jak sobie mają z danymi
praktykami poradzić. Natomiast dla osób zaawansowanych, będzie to krótkie
powtórzenie i utrwalenie wiedzy, ale rytuały w niej zawarte z pewnością
przypadną im do gustu.
W rozdziale „Czym jest magia?” znaleźć można przede
wszystkim podstawy, bez których ani rusz dalej. Autor opisuje jak powinien
wyglądać ołtarz, w jakie dni tygodnia i przy jakich fazach księżyca wykonywać
dane czary, a nawet porusza na pozór banalny temat – jak namaszczać świecę do
rytuału. Kolejne rozdziały to przegląd różnych praktyk. Przykładowych rytuałów
jest całe mnóstwo, każdy na pewno znajdzie tu to, czego potrzebuje. Ich
wykonanie jest opisane krok po kroku, więc nie będzie najmniejszego problemu w
połapaniu się, co autor miał na myśli. Pan Malbrough skupia się głównie na
tworzeniu amuletów, laleczek czy też na magii ludowej.
Po przejściu przez rozdziały dotyczące praktyki, dostajemy
spis formuł. Tam dowiemy się, jak wytworzyć kadzidła, oleje, proszki czy
magiczne płyny. Niestety, domyślam się, że pewne składniki ciężko dostać, ale
zawsze można szukać substytutów o podobnym działaniu. Cała książka jest bardzo
rzetelnie napisana. Nie spotkamy się tutaj z przysłowiowym owijaniem w bawełnę.
Autor jest konkretny i nie zbacza z tematu. Powiem szczerze, że poczułam się
niezmiernie przekonana do przedstawianych przez niego technik i z pewnością je
wypróbuję, gdy tylko będę czuła taką potrzebę.
Przyznaję, że
niektóre praktyki nie były mi znane, dlatego z chęcią czytało mi się tę
pozycję, bo dzięki temu poszerzyłam swoją wiedzę. Dlatego ta książka jest
odpowiednia również dla osób lepiej obeznanych z tematem, jednak „świeżaki” też
powinny się z nią zapoznać. Znakomita książka z piękną okładką, od której ciężko
oderwać wzrok. Mnóstwo formuł, mnóstwo rytuałów, a całość opisana w bardzo
przystępny sposób. Czego chcieć więcej w przypadku tej tematyki? Mamy konkrety
i to najważniejsze. Jedna z lepszych książek o tej tematyce, które miałam
okazję czytać. Polecam jak najbardziej!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
65. "Nakładanie rąk. Twój uzdrawiający dotyk" - Anne Hofler
Podobno każdy z nas jest uzdrowicielem. Niektórzy twierdzą, że wszyscy mamy w sobie zdolności, które umożliwiają nam polepszenie naszego stanu zdrowia, pozbycie się bólu, a także niesienie pomocy innym. Nakładanie rąk to jedna z technik, które zmierzają ku wszystkim tym rzeczom. Dzięki niej możemy pozbyć się problemów związanych z kręgosłupem, układem krążenia, bólami głowy czy też wieloma innymi. Anne Höfler w swojej książce opisuje zasadę działania tej metody oraz przedstawia jej zastosowania.
Właściwie zawsze wierzyłam w leczenie dotykiem i nie mam powodów, żeby to zmienić. Nie raz sama stosowałam ten sposób albo prosiłam mamę, żeby mi pomogła. Wierzę i wiem, że to działa, jednak książka pani Höfler nie do końca do mnie przemówiła. Nie twierdzę, że jej sposoby są złe, bowiem zawsze twierdziłam, że każdy ma prawo modyfikować pewne techniki, aby najlepiej mu odpowiadały. Jednakże zawsze czułam dystans do autorów, którzy wydają mi się nadgorliwie chrześcijańscy i łączą to ze swoimi metodami. Nie wszystkim odpowiadają nawiązania do kościelnego przedstawienia Boga i biblii. Jednakże chodzi mi także o coś więcej…
Słowa „nakładanie rąk” są dosyć jasne i niby nikomu nie trzeba tłumaczyć, o co chodzi. Autorka więc nie pokusiła się o dłuższe słowo wstępu, o co chodzi, jak to działa, dlaczego taka działa… Pisze na ten temat sporo, a jednak nie byłam w stanie dostrzec konkretów. Widać, że pani Höfler posiada lekkość pióra, jednak wolałabym otrzymać konkretne informacje i porady. Przedstawione zostały warunki i zasady nakładania rąk, ale nie ma tam również nic wyjątkowego i specjalnego. Plusem jest poruszenie tematyki czakr, po raz kolejny okazuje się, że wszystko sprowadza się właśnie do tych punktów energetycznych naszego ciała, jednak nie dowiedziałam się niczego nowego.
Owszem, opisane zostały schorzenia, z którymi możemy walczyć za pomocą tej techniki, jednak sama nie byłam w stanie wyłapać, w jaki sposób mamy to zrobić. Wiemy, które części ciała powinniśmy przy danej chorobie uzdrowić i którymi narządami mamy się zająć, ale nie otrzymujemy porad w jaki sposób. Może faktycznie w przypadku kołatania serca należy przyłożyć ręce blisko niego i się pomodlić, ale po prostu czuję tutaj braki. Ta książka z pewnością nie jest poradnikiem czy też kursem, który nauczy nas stosowania tej metody w taki sposób, w jaki byśmy oczekiwali.
Niestety, książka „Nakładanie rąk” nie przekonała mnie. Być może dlatego, że trochę już z dziedziny uzdrawiania dotykiem wiem, więc oczekuję czegoś więcej niż powierzchownych informacji. Autorka prowadzi warsztaty, na których być może wygląda to zupełnie inaczej i bardziej rzetelnie, nawet na pewno, bowiem założyła szkołę, o której wspomina na końcu książki, jednak sposób, w który opisała swoją wiedzę i przygody z uzdrawianiem, wydał mi się za mało konkretny i niedopracowany. Po książkę tę mogą sięgnąć osoby, które startują zupełnie od zera, być może pomoże Wam ona w zrozumieniu uzdrawiania za pomocą dotyku, ale nie jestem pewna, czy dzięki niej uruchomicie swoje zdolności.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
64. "Kwantowe uzdrawianie" - Richard Gordon
Muszę zacząć od tego, że jestem naprawdę mile zaskoczona tą książką. Jeżeli chodzi o tę tematykę, to spotkałam się do tej pory z dwoma rodzajami przedstawienia jej: albo tekst był bardzo naukowy i ciężki w odbiorze, albo zbyt prymitywny, żeby cokolwiek pożytecznego z lektury wynieść. Panu Gordonowi udało się znaleźć równowagę i jego książka jest po prostu znakomita! Napisana przystępnym i łatwym w zrozumieniu językiem, pozwalająca nam przyswoić wiedzę na każdym etapie kursu, przez który przechodzimy czytając ją. Autor naprawdę potrafi w świetny sposób przekazać swoją wiedzę.
Książka dzieli się na pięć rozdziałów, a my stopniowo przechodzimy od informacji najprostszych i najłatwiejszych, do tych coraz bardziej skomplikowanych. Uczymy się krok po kroku jak postępować z energią i w jaki sposób stosować dane techniki. Pojawia się tutaj całkiem sporo ćwiczeń, które są naprawdę łatwe do wykonania, a potrafią czynić cuda. Autor pokusił się również na umieszczenie tutaj najczęściej zadawanych pytań przez jego studentów czy czytelników, jednak nie na samym końcu książki, a już w drugim rozdziale. Taki sposób przekazywania wiedzy jest bardzo przyjazny dla czytelnika, a informacje wydają się same wchodzić do głowy. Miłym zaskoczeniem dla mnie było również poruszenie tematyki czakr, ale uwaga – nie tylko tych głównych siedmiu. Autor poszedł o krok dalej i napisał co nieco o czakrach od 8 do 12.
„Kwantowe uzdrawianie” jest wzbogacone w mnóstwo ilustracji. Może nawet nie było to konieczne, ponieważ pan Gordon naprawdę świetnie opisuje wszystko krok po kroku, ale zabieg ten sprawił, że książka staje się jeszcze bogatsza i lepsza w oczach czytelnika. Poza tym wiadomo – zawsze lepiej spojrzeć szybko na ilustrację, aby się upewnić, że wszystko dobrze robimy. Poza samymi ćwiczeniami i zastosowaniami technik, poznajemy historie kilku osób, które miały do czynienia z autorem i kwantowym dotykiem. Cieszę się, że autor napisał również rozdziały, w których porusza tematykę samouzdrawiania, uzdrawiania na odległość i uzdrawiania zwierząt, z czym wcześniej się nie spotkałam.
Jest to bardzo rzetelna i konkretna pozycja dotycząca uzdrawiania kwantowego. Techniki nie są skomplikowane, dlatego każdy może się ich nauczyć i zacząć przesyłać pozytywną energię innym. Może uzdrowić swoich bliskich: rodzinę i przyjaciół, ale jak się okazuje, także siebie samego i swojego ukochanego pupila. Jestem przekonana, że zacznę stosować niektóre metody, które poznałam dzięki tej lekturze, powiem więcej – niektóre ćwiczenia już wykonuję. Jeżeli szukacie dobrej i przystępnej książki dotyczącej tej tematyki, to zdecydowanie powinniście się skusić właśnie na tę!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
63. "Kurs rozwoju zdolności parapsychicznych" - Pete A. Sanders Jr
62. "Duchowe połączenie ze źródłem" - dr Eric Pearl & Frederick Ponzlov
Któż z nas za młodu
nie marzył o tym, żeby posiadać supermoce? Móc latać, strzelać laserami z oczu,
mieć nadludzką siłę… Niestety, zdolności parapsychiczne tego nie obejmują, no
chyba, że przejdziemy do tematu wyżej, który dotyczy świadomego śnienia, gdzie
teoretycznie możemy tego wszystkiego doświadczyć. Jednakże zwiększenie
aktywności mózgu i odpowiednie ćwiczenia mogą sprawić, że zdobędziecie
umiejętności, których normalnie ludzie nie posiadają.
„Kurs rozwoju
zdolności parapsychicznych” skupia się głównie na dziedzinach takich jak
jasnowidzenie, jasnosłyszenie, jasnoczucie, intuicja, samo uzdrawianie, a także
jeszcze kilka innych. Powiem szczerze, że wiązałam z tą książką spore nadzieje,
jednak zawiodłam się na całej linii. Zdecydowanie nie jest to pozycja dla osób
zaawansowanych, bo nic z niej nie wyniosą. Osoby „raczkujące” mogą od niej
zacząć, ale będzie to naprawdę minimalny wstęp do tego co można osiągnąć.
Zdecydowanie za mało ćwiczeń i konkretów. Lubię książki rzetelne jeśli chodzi o
taką tematykę, tej pozycji tego trochę brakuje.
Ogółem widać, że
autor ma wiedzę, jednak nie jestem pewna, czy potrafi ją odpowiednio przekazać.
Odczułam wrażenie, że każda rzecz została zminimalizowana, a i ćwiczenia są
wybitnie proste do wykonania. Może to tylko moje odczucie, bowiem od małego
jestem wychowywana w takich dziedzinach wiedzy, więc mnie wydało się to
wszystko czymś wyjątkowo banalnym i niepomocnym – a to dlatego, że umiem to już
od lat. Język autora też niezbyt mnie przekonał – nie mam na myśli tego, że
jest niepoprawny stylistycznie czy merytorycznie, ale po prostu nie pan Sander
Jr do mnie nie trafił.
Poruszone zostały
chyba najważniejsze tematy, które stanowią podstawę do dalszej przygody z
parapsychicznymi zdolnościami. Plusem książki jest na pewno to, że każdy
poczuje się zachęcony do działania i zrozumie, że ma w sobie to coś, co
wystarczy rozwinąć, aby osiągnąć cel – wzrost możliwości parapsychicznych. Jak
już jednak wspomniałam – osoby, które są z tą tematyką dobrze zaznajomione nie
znajdą w twórczości Pete’a A. Sandersa Jr nic nowego. Nie będzie to żaden krok
naprzód. Przymknęłam oko na błąd w ułożeniu czakr na okładce, bo nie będę
przecież zawartości oceniać po okładce, ale jednak… to nie było to, na co
liczyłam.
Jeżeli miałabym ją
komuś polecić to tylko i wyłącznie laikom, którzy chcą zacząć, ale nie wiedzą
jak. Dla nich powinien to być dobry start. Na samym końcu książki znajdą
również najczęściej pojawiające się w naszej głowie pytania, gdy wchodzimy na
tę nową drogę…
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
62. "Duchowe połączenie ze źródłem" - dr Eric Pearl & Frederick Ponzlov
Każdy z nas jest istotą boską. Każdy z nas jest istotą
duchową. Jednak wiele ludzi o tym zapomina i zatraca swoje pierwotne połączenie
ze źródłem. Zapominamy o tym, że jesteśmy jednością. I tak właśnie tworzy się
takie błędne koło, w którym wiedziemy naszą egzystencję, a z której nie zawsze
jesteśmy zadowoleni. Czy da się to jakoś zmienić?
„Duchowe połączenie ze źródłem” nie jest zwykłą książką.
Jest czymś więcej – przekazem od duchowej istoty, która zwie się Salomon. No
tak, i w tym momencie wszyscy sceptycy odrzucają tę pozycję na bok. Jak jakaś
nierealna istota może przekazywać nam swoje nauki? Może, za pomocą pośrednika.
W tym przypadku był nim współtwórca – Frederick Ponzlov. Salomon to wyższa
inteligencja, która naprawdę chce dla ludzi jak najlepiej. Dzięki tej książce
stara się rozprzestrzenić swoje nauki tak, aby dotarły do każdej ludzkiej
istoty. A przynajmniej do tych, którzy tego naprawdę potrzebują.
Po raz pierwszy nie jestem w stanie dokładnie określić o
czym jest dana książka. No pięknie… Jednak, gdy postanowicie po nią sięgnąć i
już będziecie chociażby w połowie czytania, myślę, że przyznacie mi rację. Na
pewno ma ona nieść pomoc i nauki, które ludzie mają sobie przyswoić. Jednak czy
dotyczą one czegoś konkretnego? Właściwie tak – życia. A jak każdy wie, to
pojęcie dosyć obszerne. Mogę również napisać, że porusza tematykę uzdrawiania,
oczywiście nie za pomocą chemii. Wiedza zawarta w tekście pozwala człowiekowi
na zrozumienie czegoś, co wcześniej było bardzo odległe.
W pewnym momencie podczas czytania naszło mnie dziwne
uczucie. Miałam wrażenie, jakby Salomon mówił tylko i wyłącznie do mnie. Jego
słowa były skierowane do mojej osoby, a to, co chciał mi przekazać, dotyczyło
tylko mnie. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam, niezależnie od tego jaką
książkę miałabym w rękach. Dlatego właśnie skłaniam się ku przekonaniu, że ta
lektura dopasowuje się do czytelnika. Jakby miała jakiś system rozpoznawania
osoby i dostosowywania treści do jej potrzeb. Jakby doskonale wiedziała, kto
trzyma ją aktualnie w rękach i co musi przeczytać.
Z pewnością jest to lektura ciekawa, chociaż były ciężkie
chwile, gdzie poczułam znużenie. Pewne opisy odebrałam już jako „masło
maślane”, ale ogółem było to ciekawe doświadczenie. Na pewno wiele osób
znajdzie tutaj to, czego potrzebuje. Przeczytanie tej książki da im motywację
do zmian w postrzeganiu własnego życia, własnego ja i swojego otoczenia. Być
może zaczną działać inaczej niż dotychczas. Szkoda tylko, że ten przekaz nie
dotrze do wszystkich, bo dobrze wiemy, że są ludzie, którzy nigdy nie sięgają
po takie książki. A o ile świat mógłby być lepszy, gdyby każdy zrozumiał
niektóre słowa Salomona…
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
61. "Ekologia ciała" - Donna Gates & Linda Schatz
Dieta ta jest skierowana przede wszystkim do osób, które mają problem z drożdżycą. Ja do takich nie należę, jednak uważam, że zdrowe odżywianie jest ważne w każdym przypadku. Ta dieta jest nieco wymagająca i restrykcyjna, ale jestem przekonana, że skuteczna. Faktycznie trzeba się skupić, aby dobrze sobie poukładać informacje przekazywane przez autorki. Zdecydowanie nie wystarczy przeczytać tej książki raz, a co dopiero przelecieć ją wzrokiem. Jeżeli chcemy coś z tej lektury wynieść, to powinniśmy sobie pozaznaczać najważniejsze rzeczy, a może nawet porobić własne notatki, które na pewno dużo by pomogły. Na pewno nie będzie łatwo się przyzwyczaić do nowego sposobu odżywiania, ale czasami warto się chwilę pomęczyć, aby przestawić się na dobre.
Książka ta jest konkretna i na temat. Rzadko trafia się na poradniki dietetyczne, które byłyby tak dokładnie wykonane. Poruszonych jest wiele tematów, które czasami w innych pozycjach bywają pomijane, a ciekawią czytelnika. Autorki zaznaczają wpływ wielu rzeczy na nasze zdrowie, nawiązują nawet do wegetarian (w końcu nie poczułam się dyskryminowana) i poszczególnych grup krwi. Myślę, że wszystko zostało tak dobrze wytłumaczone, że po przeczytaniu ostatniej strony, nikt nie będzie miał żadnych pytań. Bardzo rzetelne podejście do tworzenia takiego poradnika – to mi się podoba.
Znakomitą rzeczą jest również test zamieszczony w początkowych rozdziałach, bowiem dzięki niemu człowiek może zobaczyć, jakie ma dolegliwości i czy mogą one wskazywać na drożdżycę. Oczywiście nie należy zapominać o konsultacji z lekarzem, jeśli faktycznie dzieje się coś poważnego. Gdy przejdziemy przez rozdziały poświęcone zasadom diety i sposobom postępowania, otrzymamy całe mnóstwo przepisów na smaczne i zdrowe dania. Dodatkowo język, którym ta pozycja została napisana jest bardzo przyjemny. Trzeba pozostać w skupieniu, aby wszystko dobrze przyswoić, ale dzięki stylowi pisarskiemu jest to dużo łatwiejsze niż zazwyczaj.
Z pewnością powinny po tę lekturę sięgnąć osoby, które (niestety) zmagają się z drożdżycą. Zmiany, które tutaj zostały przedstawione na pewno okażą się niezwykle pomocne! Jednak każdy, kto interesuje się dietami i zdrowym odżywianiem też nie powinien przejść obok niej obojętnie. Od nadmiaru informacji głowa nie boli, a przydać zawsze się mogą. Jestem zadowolona z tej pozycji, chociaż zawsze podchodzę do tej tematyki nieco z przymrużeniem oka – jeżeli ktoś ma ochotę na kostkę czekolady, to naprawdę nic mu nie będzie jeśli ją zje. W każdym bądź razie polecam!
Książka ta jest konkretna i na temat. Rzadko trafia się na poradniki dietetyczne, które byłyby tak dokładnie wykonane. Poruszonych jest wiele tematów, które czasami w innych pozycjach bywają pomijane, a ciekawią czytelnika. Autorki zaznaczają wpływ wielu rzeczy na nasze zdrowie, nawiązują nawet do wegetarian (w końcu nie poczułam się dyskryminowana) i poszczególnych grup krwi. Myślę, że wszystko zostało tak dobrze wytłumaczone, że po przeczytaniu ostatniej strony, nikt nie będzie miał żadnych pytań. Bardzo rzetelne podejście do tworzenia takiego poradnika – to mi się podoba.
Znakomitą rzeczą jest również test zamieszczony w początkowych rozdziałach, bowiem dzięki niemu człowiek może zobaczyć, jakie ma dolegliwości i czy mogą one wskazywać na drożdżycę. Oczywiście nie należy zapominać o konsultacji z lekarzem, jeśli faktycznie dzieje się coś poważnego. Gdy przejdziemy przez rozdziały poświęcone zasadom diety i sposobom postępowania, otrzymamy całe mnóstwo przepisów na smaczne i zdrowe dania. Dodatkowo język, którym ta pozycja została napisana jest bardzo przyjemny. Trzeba pozostać w skupieniu, aby wszystko dobrze przyswoić, ale dzięki stylowi pisarskiemu jest to dużo łatwiejsze niż zazwyczaj.
Z pewnością powinny po tę lekturę sięgnąć osoby, które (niestety) zmagają się z drożdżycą. Zmiany, które tutaj zostały przedstawione na pewno okażą się niezwykle pomocne! Jednak każdy, kto interesuje się dietami i zdrowym odżywianiem też nie powinien przejść obok niej obojętnie. Od nadmiaru informacji głowa nie boli, a przydać zawsze się mogą. Jestem zadowolona z tej pozycji, chociaż zawsze podchodzę do tej tematyki nieco z przymrużeniem oka – jeżeli ktoś ma ochotę na kostkę czekolady, to naprawdę nic mu nie będzie jeśli ją zje. W każdym bądź razie polecam!
„Ekologia ciała” – trzeba przyznać, że to ciekawie brzmiący tytuł. Kojarzy się z czymś pozytywnym i dobrym dla naszego organizmu, z polepszeniem naszego zdrowia i samopoczucia. Dieta Ekologii Ciała została stworzona przez Donnę Gates, która pomogła już wielu osobom wrócić do prawidłowego stanu funkcjonowania. Książkę natomiast pomogła jej napisać Linda Schatz – autorka kilku poradników z dziedziny zdrowia. Wyszła z tego dosyć gruba pozycja, jednak niezwykle przydatna.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
najbardziej mam ochote przeczytac pierwszą pozycje, intersujący opis.
OdpowiedzUsuń