"Malowany człowiek" - Peter V. Brett

 


Data wydania: 05.11.2021
Tytuł oryginału: The Painted Man
Tłumacz: Marcin Mortka
ISBN: 978-83-7964-679-1
Wymiary: 145 x 205 mm
Strony: 813
Cena: 69,90
Cykl: Cykl Demoniczny #1



Moja przygoda z twórczością Petera V. Bretta to dosyć dziwna historia… Lata temu przeczytałam chyba wyrywkowo dwa tomy Cyklu demonicznego, co skutkowało tym, że w ogóle nie rozumiałam, o co tam chodzi. Nie miałam pojęcia, kim są zaprezentowani tam bohaterowie, wiedziałam, że są jakieś straszne demony, ale totalnie nie odnalazłam się w tym wszystkim. Nie wzbudziło to we mnie specjalnego zniechęcenia, a raczej zrozumiałam po prostu, że to nie jest jedna z tych serii, które można czytać na wyrywki. Właściwie w fantastyce rzadko mamy do czynienia z czymś takim, prędzej w przypadku kryminałów. Obiecałam sobie, że kiedyś jednak do tych demonów powrócę… No i dosyć długo zwlekałam, ale w momencie gdy pojawiło się przepiękne jubileuszowe wydanie Malowanego człowieka, nie miałam już wymówki.

I tak oto w końcu zrozumiałam, z kim mamy do czynienia. Młodzi ludzie o wielkich marzeniach, żyjący w świecie pełnym demonów, z którymi nikt nie potrafi sobie poradzić. Pełen werwy i pogody ducha Arlen, który ucieka z rodzinnym stron, podążając za wielkimi celami… Chłopak pełen odwagi i charyzmy, który chyba przechodzi na kartach tej powieści największą przemianę. Z początku nieco zagubiony, naiwny, ale i pełny wiary oraz chęci do działania, po latach nieco zamknięty w sobie, tajemniczy i wycofany. Z ogromną przyjemnością śledziłam jego losy…

Mamy również młodą kobietę, Leeshę, która zdecydowanie ma nieco pod górkę z rodzicami, a zwłaszcza z własną matką. Przyznam szczerze, że właściwie ta kobieta nie zasługiwała na miano matki, bo która kobieta jest w stanie tak bardzo nie liczyć się ze zdaniem własnego dziecka? Która kobieta jest w stanie stale je linczować i wmawiać mu, że jest nic nie warte? Leesha w końcu jednak natrafiła na kogoś, kto dostrzegł w niej potencjał. Kto dał jej wiarę i zaczął ją uczyć na zielarkę… Dziewczyna nie musiała się zbyt długo zastanawiać nad opuszczeniem domu rodzinnego… postanowiła zawalczyć o siebie, co było piękne!

Najmniej do gustu przypadła mi postać Rojera oraz jego podróż, choć nie mówię, że był to zły element tej książki. Po prostu bliżej mi jakoś było do dwóch poprzednich postaci, ale wiem, że i ta odgrywa tutaj znaczącą rolę. Brett znakomicie wykreował swoich bohaterów, stworzył niesamowity świat, w którym największym problemem są okrutne demony pojawiające się o zmierzchu i panujące w każdym zakątku aż do świtu. Okrutne, kierujące się instynktem, zabijające każdego, kto stanie na ich drodze… Zadbał jednak o ich różnorodność, co było znakomitą rzeczą! Demony ognia, demony drzewne i wiele, wiele innych.


Genialnie wypada również motyw run, które są tutaj jakby główną magią i bronią przeciwko potworom nocy. W ogóle cały ten świat, w którym rozgrywa się akcja jest znakomicie przedstawiony, w trakcie lektury staje się wręcz namacalny, a my wędrujemy po nim wraz z bohaterami. Fakt, że akcja tutaj nie pędzi na łeb, na szyję, raczej rozwija się stopniowo i powoli, ale właściwie nie wyobrażam sobie tutaj innego tempa. To daje nam czas na odpowiednią eksplorację tego uniwersum, na bycie dokładnym obserwatorem, na zrozumienie tego, co kieruje bohaterami. A mimo wszystko i tak czyta się tę historię bardzo szybko!

Cieszę się, że w końcu miałam okazję nadrobić te wieloletnie straty związane z twórczością Petera V. Bretta i świadomość, że mam przed sobą kolejne tomy, jest naprawdę bardzo przyjemna. Malowany człowiek to wstęp do niesamowitej serii i jestem przekonana, że mój zapał do niej nie ostygnie! Jestem przygotowana na ogrom fascynujących przygód i jestem pewna, że właśnie to mnie czeka w następnych częściach!

 

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...