"Pustynny książę" - Peter V. Brett

 


Data wydania: 29.09.2021
Tytuł oryginału: The Desert Prince
Tłumacz: Marcin Mortka
ISBN: 978-83-796-4676-0
Wymiary: 145 x 205 mm
Strony: 600
Cena: 69,90
Cykl: Cykl Zmroku 1.1


„Świat zawsze będzie próbował umieścić cię w jednym z dwóch pudełek, mam jednak nadzieję, że wyrośniesz ponad te ograniczenia”

Peter V. Brett to nazwisko, które w moim czytelniczym życiu przewijało się wielokrotnie, choć sama nie miałam z jego twórczością zbytnio po drodze. Czytałam chyba ze dwa tomy Cyklu Demonicznego, a ponieważ były one wyrwane ze środka (dawne czasy, wiecie, byłam młoda i głupia, tak sobie na wyrywki fantastykę czytałam), to nie potrafiłam się zbytnio odnaleźć w całej historii. Jednak a to jakiś znajomy zapytał, czy nie mam może odsprzedać któregoś tam tomu, bo ciężko dostępne, a to czy może czytałam lub mam w planie, a czy może słyszałam coś o wznowieniu… Dlatego gdy nadarzyła się okazja zapoznania się z jego najnowszą powieścią, postanowiłam się skusić i w końcu podejść do tego odpowiednio – czyli zacząć od początku. Jednak czy aby na pewno było to możliwe?

Może i nie czytałam Cyklu Demonicznego, ale wiecie, lubię sobie w takich chwilach robić rozeznanie. Dlatego sięgając po Pustynnego Księcia wiedziałam, że akcja rozgrywać się będzie w tym samym uniwersum co poprzednia seria. Zastanawiałam się jednak, czy fabuła w jakikolwiek sposób będzie mocno nawiązywała do tamtych wydarzeń, czy może jednak będę potrafiła się w niej odnaleźć bez ich znajomości. Odnalazłam się. I to całkiem nieźle. Fakt, na pewno lepiej by mi poszło, gdybym czytała w pełni poprzednią serię Bretta, ale na szczęście mam całkiem ogarnięty mózg i wielu rzeczy po prostu się gdzieś po drodze domyśliłam.

Oto do walki stają potomkowie bohaterów Cyklu Demonicznego, dzieci tych, którzy wygrali wojnę z demonami – a przynajmniej tak by się mogło wydawać. Poznajemy Olive, czyli córkę Leshy i Ahmanna oraz Darina, syna Renny i Arlena. Oboje żyją ze świadomością tego, że będą porównywani do swoich rodziców, do tego, co udało im się osiągnąć. Z drugiej jednak strony są traktowani przez swoje matki jak jajko, które w każdej chwili może się stłuc. Trzymani pod szklanym kloszem, w złotej klatce, z dala od jakichkolwiek niebezpieczeństw… A wiadomo jak to jest z nastolatkami – żaden długo tak nie wytrzyma. Dlatego wkrótce każde z nich zaczyna żyć własnym życiem, choć nie byli do końca przygotowani na to, co ich czeka. Trzeba jednak mierzyć się z konsekwencjami podejmowanych przez siebie decyzji… Bolesne dorastanie, ot co. Ale sami tego chcieli!

Mamy okazję obserwować ich poczynania, próbę odnalezienia się w nowych sytuacjach, gdzie stopniowo uświadamiają sobie sprawę z dwóch rzeczy: po pierwsze z tego, że ich pochodzenie, to, czyimi są dziedzicami ma ogromne znaczenie i potencjalni wrogowie mogą sobie wiele rzeczy na ich temat dopowiedzieć, nawet jeżeli będzie to niezgodne z ich życiowymi celami. Po drugie z tego, że sytuacja, jaka obecnie panuje w na pozór spokojnym świecie, wcale nie jest taka ułożona, jak wszystkim się wydawało. Kolejna wojna wisi w powietrzu, atmosfera robi się gęsta, a chcąc czy nie chcąc, dzieci Ahmanna i Arlena będą musiały unieść na swoich barkach to ogromne dziedzictwo i sprostać oczekiwaniom wielu ludzi…

Autor sporo czasu poświęcił na wprowadzenie nowych bohaterów, na opisanie tego, jak obecnie wygląda świat, w którym rozgrywa się akcja, na pokazanie nam, jak młodzi i naiwni są jeszcze Olive i Darin. Zmienia się to mniej więcej w połowie książki, gdzie dostajemy nagły zwrot akcji, tempo przyspiesza i mierzymy się już z czymś zupełnie innym. Bohaterowie dojrzewają, a my wiemy, że to dopiero wstęp do czegoś większego, że jeszcze tak wiele trudów ich czeka. Wierzę, że ta dwójka rozwinie się w ciekawy sposób, ale póki co pozostaję fanką kreacji ich matek – choć były tutaj bohaterkami drugoplanowymi, to po prostu emanowała z nich pewność siebie, duma, gracja i siła.

Jestem przekonana, że teraz, po lekturze Pustynnego Księcia, będę miała wielką ochotę nadrobić poprzedni cykl, a z tym obecnym zapoznawać się dalej. Na szczęście Fabryka Słów postanowiła zrobić wznowienie w tych niesamowitych okładkach, dlatego na pewno będę polować na całą twórczość Bretta, jaka się pojawi. To kawał porządnej fantastyki.

 

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...