"Serca twego chłód" - Przemek Corso

 



Data wydania: 09.03.2021
ISBN: 978-83-8188-220-0
Wymiary: 128 x 197 mm
Strony: 456
Cena: 39,90



„Ludzie mają tysiące masek, a potwory tysiące twarzy”

Zazwyczaj w powieściach kryminalnych bywa tak, że narratorem opowieści bywa policjant, detektyw, czasami ofiara. Ale ile powstało kryminałów, w których pierwsze skrzypce grałby seryjny morderca? Niewiele. Czasami zdarza się, że różni autorzy próbują wpleść w fabułę punkt widzenia oprawcy, ale zazwyczaj jest tego tyle, co kot napłakał – choć nie da się ukryć, że chwilami taka perspektywa bywa naprawdę pobudzająca. A wiecie, co postanowił zrobić Przemek Corso? On z seryjnego mordercy zrobił głównego bohatera swojej książki. A może antybohatera? Kto wie…

Kuba to bezwzględny seryjny morderca. Nie potrzebuje motywu, po prostu doskonale bawi się odbierając innym życie. Traktuje to jak sport. I już samo to sprawia, że w czytelniku budzi się ciekawość. Bo wiecie, zazwyczaj morderca ma jakieś konkretne pobudki… A to trudne dzieciństwo, a to poszukiwanie zemsty, a to niechęć do blondynek, bo kiedyś jedna z nich dała mu kosza. Mają konkretne modus operandi. A Kuba? Kuba nie ma. Fakt, bardzo uważanie dobiera swoje ofiary i ma wszystko idealnie zaplanowane, ale ciężko tak naprawdę stworzyć typowy portret psychologiczny takiego zabójcy.

Niestety, w pewnym momencie kosa trafia na kamień. Ktoś zaczyna polować na niego i jego rodzinę… Wpada w konflikty z gangsterami, użera się ze szwagrem, ma problemy rodzinne. Zaczyna tracić kontrolę nad tym, co się dzieje w jego życiu, a zdecydowanie tego nie lubi – widzicie jednak, że historia Kuby jest wręcz naszpikowana akcją. Mocną, konkretną akcją. Morderstwa, pozbywanie się zwłok, unikanie policji, porachunki z gangsterami – a ci tutaj się nie cackają z tymi, którzy mogą im w jakikolwiek sposób zaszkodzić. Tak więc nie ma tutaj żadnego idealizowania głównego bohatera – raz jest na górze, raz na dole. Raz jest drapieżnikiem, raz staje się ofiarą – samo życie.

Do gustu przypadła mi nie tylko sama fabuła tej powieści, ale również styl autora. Przez tę historię po prostu się płynęło. Świetnie napisana, idealnie wyważone opisy i dialogi, wprowadzanie mocniejszych słów wtedy, kiedy jest to potrzebne, ale bez nadmiernej przesady, jak to czasami w tego typu mocnych kryminałach bywa. Tutaj panuje idealna równowaga. Kiedy emocje mają wziąć górę nad bohaterami to tak się właśnie dzieje, kiedy mają zachować pokerową twarz to to robią, a kiedy pojawia się brutalność i strach, to są naprawdę odpowiednio zaprezentowane. Przemek Corso zrobił naprawdę dobrą robotę, niesamowicie urzekającą i klimatyczną.

Nie można też niczego złego napisać w odniesieniu do kreacji bohaterów. Kuba jest doskonale skrojoną postacią i choć tego, że jest w nim mrok i okrucieństwo, ciężko faceta nie polubić. Czy to dziwne, że trzyma się kciuki za seryjnego mordercę? Że w chwilach, gdy był ofiarą, w mojej głowie momentalnie pojawiała się myśl: „Dajcie mu czas, Kuba Was jeszcze wykończy i się zemści”? Nawet bohaterowie drugoplanowi są porządnie przedstawieni, co nie zawsze jest w książkach widoczne. No i pojawia się jeszcze motyw psychopaty, który zaczyna polować na rodzinę Kuby – ten to ma dopiero nierówno pod sufitem! Widać to już po samych jego wypowiedziach i zagrywkach.

Co ciekawe, chociaż jest to typowa powieść kryminalna i to właśnie zbrodnie i gangsterskie porachunki są tutaj motywem wiodącym, to jednak autor skrzętnie wplótł w to wszystko kilka dodatkowych wątków. Pojawia się kwestia związku i rodziny, pozornie szczęśliwego i w pełni ułożonego życia, które jednak często bywa czymś bardzo złudnym. Pojawia się ogrom emocji, pragnienie zemsty, problemy z alkoholem czy narkotykami, a także zagrożenia, jakie może nieść ze sobą zbytnia aktywność w mediach społecznościowych. A wszystko to naprawdę idealnie ze sobą współgra.

Serca twego chłód to książka, która ogromnie przypadła mi do gustu – sama się chyba nawet nie spodziewałam, że odbiorę ją aż tak pozytywnie. To chyba pierwsze aż tak wielkie zaskoczenie czytelnicze w tym roku. Wierzcie mi, uwielbiam te chwile, w których kończę książkę, odkładam ją na bok i mówię sama do siebie: „Kurde, ale to było dobre”.

Za egzemplarz dziękuję wydawcy.

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...