Wymiary: 143 x 205 mm
Cykl: Sigma Force #14
James Rollins urzekł mnie swoją twórczością już kilka lat
temu, gdy okazało się, że łączy on w swoich powieściach wszystko to, za czym
naprawdę w literaturze przepadam. Intrygi, spiski, tajne organizacje, sensacja
i przygoda. Jego każda książka to istna mieszanka wybuchowa, zawsze dopracowana
i szczegółowa pod każdym względem. Nie inaczej jest tym razem – autor szukał
inspiracji w dwóch, na pozór sprzecznych, motywach. Jednym z nich była słynna
przeklęta księga – Młot na czarownice,
drugim z kolei rozwój sztucznej inteligencji i postęp technologiczny.
Zastanawiacie się nad tym, czy te dwa elementy da się ze sobą odpowiednio
połączyć? Cóż, Rollins dał radę.
Bardzo podoba mi się fakt, że ten autor niejednokrotnie już
na samym początku wyjaśnia czytelnikowi, skąd czerpał inspirację do napisania
danej książki. Stopniowo wprowadza go w odpowiedni klimat, być może nawet
naprowadza na pewne tropy, a w przypadku powieści Tygiel zła, wzbudza w nim nawet lekki niepokój i poczucie
niepewności. Rollins to człowiek, który naprawdę zna się na rzeczy, zawsze robi
dobry research do swoich dzieł, ale nie zapomina przy tym wszystkim o mieszaniu
faktów z fikcją – i to do tego stopnia, że czytelnik chwilami nie wie, czy
czyta coś prawdziwego, czy zaledwie jest to wymysłem autora. Lubię takie
momenty w trakcie lektury, a co lepsze – takie przemycanie faktów w literaturze
sensacyjnej nadaje jej realizmu i jeszcze bardziej trafia do odbiorców.
Tygiel zła to już
kolejna powieść z cyklu Sigma Force, jednak na spokojnie książki te można
czytać pojedynczo. W końcu cała organizacja Sigmy posiada w swoich szeregach
wielu różnych agentów, a za każdym razem mierzą się oni z innym zadaniem. Tym
razem muszą uratować kogoś ze swoich – zwłaszcza, że ten ktoś prawdopodobnie
posiada informacje potrzebne w nowym śledztwie, tylko że… jest w stanie
śpiączki. Jednak desperackie próby pobudzenia mózgu mogą okazać się obiecujące
i pomocne, ale jakim kosztem? Agenci będą musieli odkryć sekrety hiszpańskiej
inkwizycji i tajnych stowarzyszeń, a w trakcie tej podróży odkryją nową wizję
magii czy czarostwa – w takim wydaniu, w jakim nigdy jeszcze nie było ono
rozumiane.
Wartka akcja, mocne rozwinięcie wszystkim wątków, umiejętne
połączenie wielu elementów w spójną całość, świetny klimat – tego książkom
Rollinsa nigdy nie brakuje. Podziwiam go za pomysłowość, za to, że z każdego
motywu potrafi tak wiele wyciągnąć i w tak umiejętny sposób połączyć wszystko
ze sobą, w efekcie czego powstaje porywająca i intrygująca powieść. Nigdy
jednak nie do końca „czuję” jego bohaterów, chociaż muszę przyznać, że tutaj
doskonale zaprezentował umysł osoby, która balansuje na granicy życia i
śmierci. Na pewno nie było to łatwe zadanie, ale moim zdaniem wyszło naprawdę
realistycznie. Nie sposób jednak oceniać tutaj każdy wątek z osobna, bo jest
ich naprawdę sporo, ale wierzcie mi – ten autor jest naprawdę dobry w tym, co
robi. Zna się na rzeczy.
Muszę przyznać, że niezmiernie zainteresował mnie tutaj
motyw nowoczesnych technik wybudzania pacjentów ze śpiączki. Ciekawie też
zaprezentowano motyw czarownic i hiszpańskiej inkwizycji w odniesieniu do
teraźniejszości. To jest właśnie doskonałe w tej książce – że nie tylko porusza
ona wyobraźnię, ale jakby skłania czytelnika do tego, żeby lepiej zgłębił
poruszane w niej kwestie. Czy aby na pewno technologia jest już tak obiecująca,
czy może faktycznie historia wyglądała tak albo podobnie, czy jest w tym
wszystkim więcej prawdy czy fikcji. Rollins po prostu mocno angażuje swoich
czytelników, nie tylko dając im świetną, sensacyjną rozrywkę, ale też zachęcając
ich do poszukiwań i odkrywania.
Zdecydowanie polecam tę powieść, jak i pozostałe dzieła
Jamesa Rollinsa, wszystkim fanom dopracowanych i rozbudowanych historii.
Znajdziecie tutaj mnóstwo ciekawych elementów, które składają się na
niesamowicie interesującą opowieść. Jest się w czym zagłębić!