PATRONAT: "Magia łączy" - Ilona Andrews

 

Data wydania: 14.09.2020
Tytuł oryginału: Magic Binds
Tłumacz: Kaja Makowska
ISBN: 978-83-796-4611-1
Wymiary: 125 x 205 mm
Strony: 424
Cena: 44,90
Seria: Kate Daniels #9



Na temat serii o Kate Daniels mogłabym mówić i pisać godzinami. Od lat ta seria zajmuje specjalne miejsce w moim sercu i naprawdę nic się w tej kwestii nie zmienia. Z każdym kolejnym tomem moja miłość się umacnia, a ja jestem całkowicie przekonana, że to najlepsza w moim odczuciu saga urban fantasy. Niejednokrotnie korciło mnie, żeby nie czekać na kolejne tomy w polskim wydaniu, a jak najszybciej dobrnąć do końca całego cyklu w wersji oryginalnej, ale za każdym razem się powstrzymywałam. Wiecie dlaczego? Bo chciałam sobie to dawkować. Z jednej strony ciągnęło mnie do końca, a z drugiej w ogóle nie miałam ochoty do niego docierać. Jednak koniec zbliża się nieubłagalnie, bowiem Magia łączy to przedostatni tom…

Życie Kate nigdy nie było łatwe, a skomplikowało się jeszcze bardziej, kiedy Roland, jej wszechpotężny ojciec, postanowił wziąć sobie do serca rolę tatusia. Stacjonuje na granicach Atlanty i choć obiecał, że nie wypowie swojej córce wojny, to mimo wszystko Kate widzi podstęp w każdym jego uczynku. Co gorsza, Wyrocznia Wiedźm przepowiedziała, że jeżeli Kate poślubi mężczyznę, którego kocha, jej wspaniała Atlanta spłonie. Każda wizja związana z jej przyszłością jest całkowicie beznadziejna i bolesna. W każdej z nich Kate traci to, co najcenniejsze. Ale chwila! Przecież mówimy o Kate Daniels! A ta kobieta nigdy nie daje za wygraną!

Niesamowicie podoba mi się to, jak rozwijają się zdolności głównej bohaterki. Ja od początku wiedziałam, że ona jest kozakiem, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w jej żyłach krąży starożytna i królewska krew, to naprawdę dostrzeżemy w niej jeszcze większy potencjał. Potencjał, który Kate zawsze próbowała tłumić, bo nie chciała stać się taka, jak jej ojciec. Ale to właśnie ta krew, te geny, dają jej moc, siłę i niepowtarzalne umiejętności. To właśnie dzięki nim zawsze wychodziła cało z każdej opresji i unikała śmierci. Wiecie, ta laska jest naprawdę niesamowita. Pewna siebie i nieco arogancka, jej drugie imię to sarkazm, trzecie to ironia, ale nie zapominajmy o wielkim sercu, które bije w jej klatce piersiowej. Dla swoich bliskich zrobi wszystko, łącznie z poświęceniem samej siebie.

Niewiele jest bohaterek literackich, które stają się tak bliskie mojemu sercu. Z Kate łączy mnie niesamowita więź – jest moim alter ego (jak się okazuje mamy nawet taką samą wizję jeśli chodzi o planowanie ślubu! Czyli właściwie żadną i najlepiej żeby po prostu rzucić sobie szybkie „tak” i po sprawie, jeżeli już faktycznie tak trzeba), moją siostrą, moją przyjaciółką. Dlatego tak mocno przeżywam wszystkie wydarzenia, które rozgrywają się w jej życiu. A w tym tomie naprawdę działo się sporo, było ciężko, pojawiało się mnóstwo komplikacji i na pierwszy rzut oka sytuacji całkowicie beznadziejnych, pozbawionych jakiekolwiek dobrego rozwiązania. Nie wyglądało to kolorowo, ale zdecydowanie mnóstwo się tutaj działo. W przypadku tego cyklu nigdy nie można narzekać na brak akcji, słabe tempo czy emocjonalny chłód.

Niesamowite jest to, jak wiele się zmieniło w tej serii. Do tej pory pamiętam te pierwsze spotkania z Władcą Bestii, to przekomarzanie się, ten rozwój wszelkich relacji z pozostałymi bohaterami. A teraz? Teraz mamy już w pełni dojrzałe i konkretne plany, choć sarkazm dalej przewija się w każdej możliwej sytuacji, nawet tej najbardziej beznadziejnej. Typowy urok urban fantasy. Uwielbiam Currana i jego relację oraz oddanie względem Kate. Przepadam za kreacją bohaterów w tym cyklu, bowiem każdy ma tutaj do odegrania ważną rolę. Każdy jest wyrazisty, a i nie można zarzucić państwu Andrews braku oryginalności czy tego, że nie dbają o różnorodność.

A nawiązując jeszcze do tego rozwoju wydarzeń, jaki miał miejsce przez te dziewięć tomów… Pojawienie się Rolanda zdecydowanie jeszcze bardziej podsyciło atmosferę. I wciąż jest on dla mnie zagadką. Z jednej strony zabijał każde swoje dziecko, miał zapewne podobne plany związane z Kate, a jednak na swój chory i pokręcony sposób kocha ją i jest z niej dumny. Łaknę scen z udziałem tych dwójki, bowiem ich relacja jest iście skomplikowana i trudna do wyjaśnienia. Nigdy nie wiadomo, jak zakończy się spotkanie dwóch tak silnych charakterów, nigdy nie wiadomo, co tym razem wymyśli Roland.

Ta lektura była cudowna, wspaniała, niezapomniana. Seria o Kate Daniels to po prostu majstersztyk. Ogrom emocji, humoru, akcji. Magia łączy to naprawdę wielowątkowa powieść, która ma w sobie wszystko to, co powinna. To także cisza przed burzą – bo wierzcie mi, po tym zakończeniu Roland powróci. Wkurzony. Mocno. Więc jestem przekonana, że finał sagi zapewni mi wręcz istną burzę emocji. I z jednej strony nie mogę się tego doczekać, a z drugiej łezka w oku się kręci, że koniec już tak blisko…

Za egzemplarz dziękuję wydawcy.

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...