"Przeklęta" - Tom Wheeler, Frank Miller

 


Data wydania: 01.07.2020
Tytuł oryginału: Cursed
Tłumacz: Karolina Rybicka
ISBN: 978-83-240-5615-6
Wymiary: 155 x 235 mm
Strony: 448
Cena: 59,99



Legendy arturiańskie to coś, o czym słyszał chyba każdy. Król Artur, rycerze Okrągłego Stołu, miecz zaklęty w kamieniu – z pewnością Wam coś świta! Tak się też składa, że niejednokrotnie służą one jako inspiracja do wielu opowieści, mniej lub bardziej powiązanych z tym, co można w nich znaleźć. Jedni traktują to jako inspirację bardzo luźną, inni z kolei próbują trzymać się nieco mocniej pierwowzoru, za to opowiedzieć go nieco inaczej, jakby na nowo. Thomas Wheeler zrobił to właśnie w taki sposób – opowiedział ową legendę na nową, a główną bohaterką uczynił Panią Jeziora. 

Przeklęta szybko zyskała status bestsellera, przy czym przede wszystkim pomogła jej w tym zapowiedź serialu o tym samym tytule, który niedawno debiutował na platformie Netflix. Jednak wszystkie mole książkowe mają jedną zasadę – najpierw książka, potem ekranizacja. Praktycznie zawsze trzymam się właśnie tych słów, choć zdarzyło mi się parę razy tę świętą regułę złamać, ale nie tym razem! Tym razem zaczęłam od tej właściwej dla mnie strony – przeczytałam dzieło Wheelera, znakomicie zilustrowane przez Franka Millera. 


Nie da się ukryć, że ta książka jest po prostu przecudownie wydana. Każdy książkoholik będzie urzeczony nie tylko twardą oprawą i większym formatem, ale także wszelkimi ilustracjami i ozdobnikami znajdującymi się w tekście. Cieszy oko – zdecydowanie! Jednak czy równie mocno cieszy umysł i duszę? Niekoniecznie. Chociaż owa opowieść zapowiadała się naprawdę dobrze, to niesie jednak ze sobą sporo niedociągnięć, które sprawiają niestety, że czyta się ją ciężko. Sam zamysł na fabułę był znakomity – osadzenie w głównej roli silnej bohaterki, wszechpotężnej Pani Jeziora, postaci, która powinna być obdarzona niesamowitą charyzmą i charakterem. I właśnie tutaj pojawia się pierwszy zgrzyt – Nimue wypada w tej roli bardzo blado. Wręcz nijako. 

Kreacja bohaterów zdecydowanie nie należy tutaj do najlepszych. Są słabo zarysowani, mało konkretni i charyzmatyczni. A przecież mamy do czynienia z naprawdę fascynującymi osobowościami – już sama Nimue powinna nas całkowicie oczarować, podobnie jak Merlin. Artur powinien być dzielny i waleczny, Morgana też powinna reprezentować sobą znacznie więcej. Niestety, ich charakterystyka jest znikoma. Każdemu brakuje pazura, co jest chyba jedną z bardziej denerwujących rzeczy w tej książce. Bo widzicie, fabuła sama w sobie jest naprawdę dobra i wciągająca, aczkolwiek większość mankamentów sprawia, że całość odbiera się zupełnie inaczej.



Autor starał się jak najlepiej zaprezentować świat, w którym rozgrywa się akcja, chociaż nie wiem, jakbym go odebrała, gdybym nie miała w głowie samych legend arturiańskich. Wydaje mi się, że częściowo to ich obraz mi towarzyszył w trakcie lektury, a nie to, co chciał nam przekazać autor. Cieszy mnie jednak fakt, że w tym wszystkim nie było miejsca na znużenie, bowiem akcja gna do przodu, rozwój wydarzeń jest jak najbardziej na plus, chwilami nawet pojawia się zaskakujący zwrot akcji i lekka nutka tajemnicy. W końcu to opowieść o przeznaczeniu – takie elementy niepewności i zaskoczenia muszą się tutaj znaleźć.

Niestety, do gustu nie przypadł mi także styl autora. Jest nieco sztywny, przez co książce brakowało swoistej lekkości. Miałam wrażenie, że po prostu odbębniamy po kolei każdą kolejną scenę, ale nie było pomiędzy nimi takich płynnych przejść. Tak, to jest właśnie to – brak płynności. Jest po prostu sztywno, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę dialogi. Naprawdę bardzo żałuję, że nie wszystko mi w tej powieści przypadło do gustu. Chociaż chciałabym napisać, że to była cudowna i wspaniała przygoda, to nie jestem w stanie. Czuję lekkie rozczarowanie, ale mimo wszystko próbuję patrzeć na tę pozycję dosyć przychylnym okiem – w końcu kilka jej aspektów wypadło dosyć przyzwoicie.



Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...