"Odzyskanie czasu" - Baoshu


Data wydania: 19.05.2020
Tytuł oryginału: The Redemption of Time
Tłumaczenie: 
Jan Andrzejewski
 ISBN: 978-83-8062-529-7
Wymiary: 132 x 202 mm
Strony: 320
 Cena: 34,90 zł



Książka Odzyskanie czasu autorstwa Baoshu została opublikowana za zgodą słynnego chińskiego pisarza science-fiction, Cixina Liu. Zastanawiacie się dlaczego? A dlatego, że jest ona mocno osadzona w świecie wykreowanym przez Liu, stanowi wręcz poszerzenie i dodatkowe uzupełnienie historii, którą czytelnicy mieli szansę poznać w trylogii Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Nie myślcie sobie jednak, że jakiś nadgorliwy fan chciał się przypodobać autorowi i dlatego też napisał coś, co mocno nawiązuje do jego twórczości. Baoshu ma na swoim koncie już kilka powieści i nagród, a to był jego ukłon w stronę Cixina Liu, którego twórczość niegdyś pokochał.

Prawda jest taka, że raczej nie powinno się sięgać po tę powieść, jeżeli nie zna się trylogii Liu. Zdecydowanie lepiej jest najpierw zapoznać się z Problemem trzech ciał i kolejnymi dwoma tomami, a dopiero później chwycić w swoje ręce książkę od Baoshu. A ja przyznam szczerze, że powrót do tego uniwersum był nie lada przyjemnością! Co ciekawe, autorowi udało się nawet zadbać o podobną atmosferę czy formę. Właściwie chwilami można by śmiało stwierdzić, że sam Cixin Liu maczał w tym palce.



Głównym bohaterem jest Tiamming, który został zahibernowany i umieszczony na statku kosmicznym zmierzającym ku flocie trisolariańskiej. Ten plan nie zapowiadał się dobrze – bo jaka była szansa na to, że obca rasa przebudzi człowieka, pozwoli mu żyć, a potem wrócić do domu? Nikła. I faktycznie nie wszystko poszło zgodnie z planem – fakt, Tiamming powrócił na Ziemię, ale wcześniej zdradził ludzkość. Spędził tysiące lat w odosobnieniu, w formie kary. Teraz jednak pojawia się szansa na odkupienie win, ale nasz bohater nie chce już być tylko pionkiem w czyjejś grze. Sporo się tutaj dzieje, momentami wydawać by się mogło, że wszystko zabrnęło nieco za daleko, ale to już kwestia perspektywy i indywidualnego odbioru czytelnika.

Fakt, niektórzy mogą uznać, że rozwój wydarzeń to absurd goniący absurd, ale czy warto naprawdę zastanawiać się, gdzie autorzy science-fiction powinni stawiać granicę? Czasami chyba lepiej przejść na porządku dziennego do tego, że są wśród nich tacy, którzy lubią lekko przesadzać – ale tak jak napisałam wyżej, to wszystko jest kwestią perspektywy. Jedno jest pewne – mocno widoczny jest fakt, że Baoshu to ogromny fan twórczości Cixina Liu, jakby niemal jego marzeniem było stworzenie fanfika do trylogii tego autora, a skoro powieść ujrzała światło dzienne i została zaakceptowana przez twórcę pierwowzoru, to chyba musi być w tym coś pozytywnego?



Autor zabiera nas w kosmiczną podróż i nie zapomina o tym, żeby odpowiednio zaprezentować wszystko, co napotykamy na swojej drodze. Opisy obcych ras, poszczególne sceny, miejsca akcji – to daje czytelnikowi pewien obraz całości, aczkolwiek nie znajdziecie tutaj raczej tego, co było mocno charakterystyczne dla Problemu trzech ciał. Tam konkretnie uwydatnione zostały aspekty polityczne czy nawet motywy naukowe, ale Baoshu poszedł w nieco inną stronę. Na pewno niejednokrotnie popuścił wodze fantazji, ale jestem przekonana, że miał dobre zamiary i fakt, jak wielkie emocje towarzyszyły mu podczas pisania tego dzieła, może co nieco tłumaczyć.

Osobiście uważam, że to całkiem przyjemny fanfik, będący naprawdę niezłym uzupełnieniem trylogii Cixina Liu. Było tam sporo wątków, którym można było „nadać nowe życie”, a historia Tiamminga zdecydowanie była jednym z nich. Uważam też za niesamowicie miłe to, że Liu wykazał się taką życzliwością i pozwolił na to, aby owa książka została wydana. Co ciekawe, obecnie obaj autorzy się przyjaźnią i niejednokrotnie widują się na różnych wydarzeniach związanych z całym uniwersum Wspomnienia o przeszłości Ziemi!

Za egzemplarz dziękuję wydawcy.

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...