"Umysł zabójcy" - Mike Omer


Data wydania: 15.01.2019
Tytuł oryginału: A Killer's Mind
Tłumacz: Tomasz Wyżyński
ISBN: 978-83-813-9225-9
Wymiary: 135 x 215 mm
Strony: 456
Cena: 39,90
Cykl: Sprawa Zoe Bentley #1



„Dopóki śmierć nas nie rozłączy to niezbyt ambitny plan. Prawdziwa miłość powinna przekraczać granicę śmierci”

Gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach wydawniczych książkę Mike’a Omera, Umysł zabójcy, to wiedziałam, że prędzej czy później ta nowość trafi w moje ręce. Uwielbiam powieści o psychopatycznych mordercach, zwłaszcza gdy są one naprawdę porządnie napisane i prezentują perspektywę oprawcy. Zanim jeszcze zabrałam się za lekturę, to gdzieś po drodze natrafiłam na wstępne opinię na jej temat – że jest naprawdę świetna, znakomita, a to jeszcze bardziej zachęciło mnie do lektury! Jednak co za tym idzie, wzrosły też moje oczekiwania. Zatem czy Omer im sprostał?

Trochę tak, trochę nie. Z jednej strony jest to naprawdę przyjemny kryminał, w którym znalazło się wszystko to, co znaleźć się powinno. Mamy psychopatycznego mordercę i wnikanie w jego umysł – nie tylko dzięki rozdziałom napisanym z jego perspektywy, ale też profilowaniu prowadzonemu przez główną bohaterkę. Mamy nieźle zaprezentowaną pracę policji i kolejne ofiary. Mamy odpowiednie podłoże i tajemnicę z przeszłości, która nie daje o sobie zapomnieć. Mamy stopniowe podsycanie atmosfery i nutkę tajemnicy. I całkiem obiecujące zakończenie, które wzbudza niepokój. Z drugiej jednak strony pojawia się pewien problem. Wiecie jaki? To wszystko wypada po prostu poprawnie. Nie ma tutaj nic nowego. Jest po prostu… w porządku.



W Chicaco policja odnajduje zwłoki uduszonych i zabalsamowanych kobiet. Ktoś zdecydowanie robił wszystko, aby ciała wyglądały nie nieuszkodzone i żywe – nawet pozostawia je w miejscach publicznych w sugestywnych pozach, które nie wskazują na to, że ma się do czynienia z trupem. Analiza patologa ukazuje, że morderca się uczy – nie jest fachowcem, ale uczy się na błędach, głównie jeżeli chodzi o balsamowanie ciała. Jakby dążył do perfekcji, jakby próbował zachować swoje ofiary wiecznie żywe… Do sprawy zostaje przydzielona psycholog śledcza Zoe Bentley oraz jej nowy partner, agent specjalny FBI, Tatum Gray. Niestety, z początku ich praca nie układa się zbyt dobrze.

Tatum to człowiek, który kieruje się zawsze zdrowym rozsądkiem, musi mieć solidne fakty i twardo stąpa po ziemi. Ma wyuczone pewne zachowania i zagrywki, których stara się trzymać. A Zoe jest jak myśliwy – podejmuje ryzyko, wkracza na terytorium ofiary, stawia hipotezy, analizuje. Oboje mają nieco odmienny sposób bycia i pracy, ale jednak w końcu znajdują jakieś porozumienie. Nie da się ukryć, że Zoe to równa i silna babka, aczkolwiek sprawa mordercy z Chicago to nie jedyna rzecz, która nie daje jej spać po nocach. Autor zaoferował nam zapoznanie się z jej nastoletnią przeszłością, a już wtedy można było u niej dostrzec smykałkę do prowadzenia dochodzeń śledczych! Niestety, ta okrutna przeszłość ciągnie się za nią do dnia dzisiejszego. Oprawca z dawnych lat zagraża nie tylko jej, ale również jej bliskim…


Mike Omer dobrze zaprezentował sylwetkę psychopatycznego mordercy, chociaż cała prawda na jego temat wychodzi dopiero na jaw na sam koniec – to właśnie wtedy odkrywamy, dlaczego miał takie modus operandi i co było jego przyczyną. Jednak przez cały czas mamy okazję poznać jego obecne myśli i być świadkami tego, co wyczynia ze swoimi ofiarami. Nie ma tutaj w moim odczuciu jakiejś specjalnej makabry, chociaż sam motyw balsamowania zwłok i próby zatrzymania ich przy sobie jest… no nie okłamujmy się, dziwaczny. Mimo wszystko podobało mi się, że autor ujął i jego perspektywę w tym wszystkim. Odpowiednio połączył ze sobą poszczególne punkty widzenia i całkiem nieźle dodał do tego dodatkowy wątek kryminalny związany z przeszłością głównej bohaterki.

Umysł zabójcy to kryminał o naprawdę dobrej konstrukcji, przemyślany i wciągający. Czyta się go wyjątkowo szybko i z przyjemnością, fabuła wciąga, a bohaterowie nie irytują. Jednak wciąż mam pewien problem z tym, że w ogólnym rozrachunku odebrałam go jako coś tylko poprawnego, bezpiecznego, nie przekraczającego pewnych granic. Jakby to wszystko już kiedyś było, jakby zabrakło powiewu świeżości. Taki typowy, dobry kryminał na jeden czy dwa wieczory, a ja czasami chciałabym jednak przeczytać coś, co po prostu wbije mnie w fotel.


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...