"Przestrzeni! Przestrzeni!" - Harry Harrison

Data wydania: 17.09.2019
Tytuł oryginału: Make Room! Make Room!
Tłumacz: Radosław Kot
ISBN: 978-83-8062-608-9
Wymiary: 135 x 215 mm
Strony: 288
Cena: 39,90
Cykl: Wehikuł Czasu



„Mam nadzieję, dzieci, że – na wasze szczęście – wszystko to okaże się tylko fikcją literacką” – tak brzmi dedykacja Harry’ego Harrisona znajdująca się w książce Przestrzeni! Przestrzeni! Oto słynny, amerykański pisarz science-fiction, którego powieści zyskały już miano klasyków, a w których być może przewidział przyszłość ludzkości. Nie da się ukryć, że to, co dawniej uchodziło za science-fiction, w dobie lat zaczęło stawać się faktem. Rozwój nauk i technologii bywa piękny, ale niestety w tego typy historiach nigdy też nie brakowało czarnej wizji dla ludzkiej rasy. I właśnie ta opowieść jest tego świetnym przykładem.

Tyle się ostatnio mówi o masowym wymieraniu gatunków, o zmianach klimatu, o niebezpieczeństwie tego, co nasze działania ze sobą niosą. Jeżeli nie zmienimy kierunku, to istnieje spora szansa na to, że skończymy w takim świecie, jaki Harrison opisuje w swojej książce. W świecie, gdzie każda choroba może się okazać śmiertelna, gdzie trzeba walczyć o wodę i racje żywnościowe, gdzie śmierć, brud i ubóstwo są na porządku dziennym. Nie będzie to już dotyczyły tylko i wyłącznie krajów trzeciego świata, ale wszystkich. Akcja tej książki rozgrywa się w Ameryce, dokładniej w Nowym Jorku i wierzcie mi, nie ma w niej nic przyjemnego.



Ludzie żyją z dnia na dzień, ziemia jest całkowicie zdegradowana, a wojna to coś wspaniałego – w końcu im więcej ludzi zginie, tym mniej będzie gęb do wykarmienia. Harrison w naprawdę dosadny sposób opisał realia tego świata i nie są one zbyt urokliwie. To całkowita anarchia, każdy dba o własną skórę i nawet policja nie pracuje tak, jak powinna. A to właśnie ten zwód wykonuje główny bohater, Andy Rusch. Niby prowadzi dochodzenie w sprawie morderstwa, ale do tej pory mam w głowie słowa, które tam padały… Że w większości przypadków policja ma to gdzieś, że ktoś umarł. Nie opłaca się nawet rozwiązywać danej sprawy. Prawo buszu, nie?

Chociaż bohaterowie doskonale wiedzą, w jakim świecie przyszło im żyć, to Rusch wciąż dostrzega nowe zależności, nową, przerażającą prawdę. Przestępcy, demonstranci, mordercy. Chociaż teoretycznie wszystko toczy się swoim rytmem, dzień za dniem, godzina za godziną, to da się tutaj odczuć takie uczucie zawieszenia, całkowitej beznadziei, braku wiary w to, że będzie lepiej, że przyjdą lepsze dni. Mroczny i ponury klimat pogłębia to wrażenie, a mimo tego książka niesamowicie wciąga i intryguje. Ciekawość dotycząca tego, jak potoczą się losy Ruscha oraz jak rozwiną się jego relacje z Solem (współlokatorem) czy też z nowo poznaną kobietą, sprawiają, że chce się czytać dalej.



Nie wiem, czy jest to typowa opowieść o przetrwaniu. Nawet nie wiem, czy jest to kwestia tego, jak ludzie próbują przystosować się do złych czasów – odnoszę wrażenie, że bohaterowie Harrisona już dawno to zrobili i po prostu opuścił ich jakikolwiek głębszy sens. Są jak duchy, które po prostu egzystują w jakimś zawieszeniu, chociaż chcieliby się z niego wyrwać, chcieliby coś zmienić. Tak jak w dzisiejszych czasach istnieją pojedyncze jednostki, które próbują walczyć ze zmianami klimatu, jednak wciąż są to tylko jednostki… A niestety, w takich kwestiach liczy się wola większości. Samemu świata się nie zbawi.

Autor znakomicie zaprezentował brutalne realia zdegradowanej ziemi. Świetnie wprowadził w nie swoich bohaterów i dał nam opowieść, która naprawdę skłania do pewnych przemyśleń. To kawał dobrego science-fiction, któremu warto poświęcić swój czas i zastanowić się, jak to możliwe, że już lata temu w ludzkich umysłach siedziały tak przerażające wizje dotyczące naszej przyszłości. I szkoda, że nie do końca zostają one w obszarze fikcji…

Za egzemplarz dziękuję wydawcy. 

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...