Data wydania: 22.10.2019
Tytuł oryginału: Hothouse
Tłumacz: Marek Marszał
ISBN: 978-83-8062-599-0
Wymiary: 135 x 215 mm
Wymiary: 135 x 215 mm
Strony: 312
Cena: 39,90
Cykl: Wehikuł Czasu
Październik był u mnie zdecydowanie miesiącem obfitującym
nie tylko w dobre thrillery, ale też w klasykę science-fiction. Miałam okazję
zapoznać się z twórczością Briana Aldissa, który ma na swoim koncie blisko 80
książek i ponad 300 opowiadań. Powieść Non
stop naprawdę przypadła mi do gustu, dlatego z ogromną radością sięgnęłam
po kolejne dzieło, które wyszło spod jego pióra. Padło na Cieplarnię, która okazałą się być czymś zupełnie innym, ale wciąż
niepowtarzalnym i urzekającym!
Czytanie tej książki to jakby wkroczenie do Krainy Czarów –
ale takiej w wydaniu science-fiction. Dziwnej, ponurej, gdzie w każdej chwili
coś może wyskoczyć znikąd i cię zjeść. Teoretycznie jest to wizja przyszłości
naszej planety – palące Słońce zaczyna umierać, temperatura na ziemi wzrasta, a
nieprzebyta dżungla to jedyne realia ludzi, którzy jeszcze pozostali przy
życiu. W tym przypadku ewolucja ma się dosyć dziwnie, bowiem zmutowane rośliny
całkowicie przejęły kontrolę nad resztą gatunków. Nieliczne zwierzęta to
rzadkość, a człowiek? Zdecydowanie jest tutaj gatunkiem zagrożonym wyginięciem.
Przyznam szczerze, że momentami w ogóle nie czułam się tak,
jakby akcja rozgrywała się na Ziemi. Niby miałam tę informację cały czas w
głowie, że to jakaś tam alternatywna wizja przyszłości, ale ta książka była tak
dziwacznie hipnotyzująca, psychodeliczna i nieprzewidywalna, że naprawdę miałam
wrażenie, że wylądowałam w innym wymiarze. To naprawdę niesamowite –
przeczytałam zaledwie dwie książki Aldissa, a już widzę, że ten człowiek miał głowę
pełną nieziemskich pomysłów. Tak różnych, tak barwnych, tak poruszających
wyobraźnię. Non-stop było czymś
bardziej normalnym, tutaj mamy coś totalnie szalonego i hipnotyzującego
zarazem.
O ile faktycznie w przypadku obu tych historii Aldissa, z
którymi miałam okazję się zapoznać, można dostrzec pewne podobieństwa, tak mimo
wszystko wywarły na mnie zupełnie inne wrażenie. Tym, co rzeczywiście jest
tutaj powtarzającym się motywem, jest mała grupa ludzi przemierzająca obcy,
nieznany i niebezpieczny świat. Jednak każdy z nich jest dla mnie czymś nowym i
zaskakującym, każdy odebrałam inaczej. Cieplarnia
jest w moim odczuciu bardziej eteryczna, momentami miałam wrażenie, że to
czyste hipnagogi i omamy, a jednak to całe rozległe miejsce akcji miało swój
niepowtarzalny urok. W Non stop
czułam się bardziej stabilna, mocniej zakorzeniona w Ziemi, w tym przypadku
czułam cały czas taką specyficzną niepewność, taki totalny odlot.
Nie da się ukryć, że wizja Aldissa jest na swój sposób
przerażająca. To niesamowicie ciekawe, że już około roku 1950 ktoś myślał o
potencjalnej wizji globalnego ocieplenia. Wizji, która dzisiaj staje się
rzeczywistością. To kolejny przykład klasyki science-fiction, który na naszych
oczach przestaje być typową fikcją i skłania do zastanowienia się nad
kierunkiem, w jakim zmierza człowiek. Bo wiecie – chociaż Cieplarnia ma naprawdę nieziemską atmosferę i jest w niej coś
urzekającego, to chyba mimo wszystko nie chcielibyśmy zostać zdegradowani przez
dziką roślinność i każdego dnia walczyć o przetrwanie. To naprawdę niesamowite,
że ten tytuł jest tak bardzo na czasie.
Aldiss ponownie zaprezentował kilka ciekawych postaci, które
z jednej strony są świadome sytuacji, w jakiej się znajdują, a jednak momentami
dają się ponieść dziwnym uniesieniom i harcom. Mimo wszystko ciekawie
obserwowało się ich poczynania, ich różnorodność i zwiedzanie dziwacznego
świata. W jakiś niecodzienny i niepokojący sposób ta książka pobudziła
absurdalne obszary mojej wyobraźni, które rzadko kiedy dochodzą do głosu. I to
było naprawdę dobre doznanie.
Za egzemplarz dziękuję wydawcy.