"Wojownicy burzy" - Bernard Cornwell



Data wydania: 02.09.2019
Tytuł oryginału: Warriors of the Storm
Tłumacz: Jakub Jedliński
ISBN: 978-83-7515-565-5
Wymiary: 135 x 210 mm
Strony: 424
Cena: 54,90
Cykl: Wojny wikingów #9



Moja miłość do wszystkiego, co ma związek z Wikingami, wciąż nie słabnie. Właściwie nawet nie przewiduję sytuacji, w której moja fascynacja mogłaby ulec osłabieniu. Fakt, nie każda treść przemawia do mnie w taki sam sposób – jedne urzekają mnie bardziej, drugie nieco mniej, ale z pewnością twórczość Bernarda Cornwella, a dokładniej jego saga o Uhtredzie z Bebbanburga, należy do tej pierwszej grupy – o czym już niejednokrotnie pisałam.

Nie mam nawet pojęcia, jak to możliwe, że mam już za sobą dziewiąty tom tej sagi. Do tej pory pamiętam chwile spędzone z pierwszym tomem, a tutaj minęło już dziewięć miesięcy, a z każdą kolejną częścią tak wiele wydarzyło się w życiu Uhtreda! A dla mnie śledzenie jego losów było czystą przyjemnością, bo wierzcie mi, przepadam za tym bohaterem! Wspaniale obserwuje się jego rozwój, przemiany, postępowanie. Kocham go za spryt i inteligencję, za odwagę i honor, za to, że jest wiernym swoim przekonaniom, że ma cele w życiu, że wie, do czego dąży i potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji, nawet tej najgorszej.



Trzeba przyznać, że Cornwell nie zaoferował swojemu bohaterowi łatwego życia. Uhtred wciąż ma pod górkę, wciąż mierzy się z nowymi wrogami i problemami. Czy on w końcu zasłuży na chwilę odpoczynku? Chyba dopiero w Walhalii… Bo jestem przekonana, że jako wielki wojownik właśnie tam trafi, gdy nadejdą jego ostatnie chwile. Z pewnością będzie mu dane zasiąść u boku Odyna i Thora. Tym razem przychodzi mu się zmierzyć z potężnym wikingiem, siejącym ogromnym postrach. Ragnall Ivarson pragnie zostać królem całej Brytanii, jest okrutny i bezwzględny (o czym niejednokrotnie możemy się przekonać na kartach tej powieści), nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. A dodatkowo pała wyjątkową nienawiścią do Uhtreda…

W tej części zdecydowanie nie brakuje akcji. To istne pole bitwy, w którym pojawiają się pojedynki, intrygi, próby porozumienia, ale też bezduszny rozlew krwi. Oko za oko, ząb za ząb – ty zabijasz moich ludzi, ja na twoich oczach wykrwawię twoich – tak oto można zdefiniować to, co się tutaj dzieje. Mimo że Uhtred wie, że znajduje się w nieco kiepskim położeniu – Ragnall ma sporą przewagę i znacznie więcej ludzi do walki – to wciąż przejawia się w nim jego spryt i innowacyjne myślenie. Zawsze potrafi czymś zaskoczyć swoich kompanów, a też nie brakuje mu humoru i sarkazmu. Naprawdę uwielbiam kreację tego bohatera!



W tej części wydarzyło się coś, czego całkowicie bym się nie spodziewała! Właściwie to były dwie takie sytuacje, ale jedna całkowicie mnie zbiła z pantałyku. Właściwie ciężko mi było uwierzyć w taki obrót spraw, ale Bernard Cornwell już niejednokrotnie mnie zaskoczył, więc nie powinno mnie to było zdziwić… A jednak, pewne wydarzenia wywołały we mnie nutkę niedowierzania. Właściwie smutno mi było uwierzyć w to, że stało się tak, a nie inaczej. Świadczy to też o tym, że jestem dosyć mocno związana z tą sagą, nawet pod względem emocjonalnym. Pomijam fakt, że mocno kibicuję głównemu bohaterowi, to jest bowiem oczywiste, ale naprawdę w jakiś sposób przeżywam wszystko to, co się w tym świecie dzieje.

Myślę, że zachwalanie tej sagi po raz kolejny troszeczkę mija się z celem, ale chyba nie mogę zrobić nic innego. Ten cykl jest naprawdę niesamowicie wciągający, posiada wspaniałą atmosferę i znakomicie wykreowanych bohaterów. Uhtred to urzekająca postać, a fabuła nie ma sobie równych – jest tutaj miejsce na wewnętrzne rozterki, podboje, walkę, miłość i zdradę. To znakomita saga historyczna, dopracowana praktycznie pod każdym względem. Żaden tom mnie nie zawiódł, każdy po prostu pochłaniałam w mgnieniu oka. I jestem przekonana, że dalej będzie tak samo.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawcy.

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...