Data wydania: 01.07.2019
Tytuł oryginału: Stiff: The Curious Lives of Human Cadavers
Tłumacz: Maciek Sekerdej
ISBN: 978-83-240-4851-9
Wymiary: 165 x 205 mm
Wymiary: 165 x 205 mm
Strony: 296
Cena: 39,90
Jako wielka fanka Trupiej
Farmy i innych książek osadzonych w tym nurcie, nie mogłam przejść
obojętnie obok bestsellerowej pozycji Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków. Swoją drogą – co za chwytliwy tytuł! Czy
nieboszczyk może wieść jakieś życie? Okazuje się, że owszem, aczkolwiek jest
jeden problem – nie jest tego świadomy. Ale ma to też swoje zalety… Tak na
dobrą sprawę, na pewno powinniśmy takim nieboszczykom podziękować, ale na pewno
nikt z nas nie chciałby prowadzić ich życia – zwłaszcza, że zazwyczaj i tak
skończyłoby się ono dla nas tak, że sami stalibyśmy się martwi. Ale Wam
pomieszałam w głowie, co?
Mary Roach w swojej książce przytacza naprawdę dziwaczne
historie. Oczywiście nie zabrakło tutaj takich typowych kwestii jak stężenie
pośmiertne, jak ciało zachowuje się po śmierci, co się zmienia i w jakim czasie
– jednak to są rzeczy dosyć znane, oklepane, oczywiste. Praktycznie w każdej
książce o umarlakach spotkacie się z tego rodzaju wiedzą. Ale czy
zastanawialiście się kiedyś, do czego może się przydać martwe ciało? Wiadomo,
może być dawcą organów – zwłaszcza jeżeli tylko mózg wykazuje objawy śmierci, a
cała reszta ma się nieźle. Ale coś poza tym? A no właśnie, pewnie nie wiecie, jak
ciekawe życie wiodą umarli.
Roach miała pewne obawy, jeżeli chodzi o pisanie tej
książki. No bo nie okłamujmy się – śmierć nie jest niczym przyjemnym. Nikt nie
chciałby słuchać o tym, co się stało z jego bliskimi po odejściu z tego świata.
Że ktoś go gdzieś tam poćwiartował, przydał się do tego i tamtego. Śmierć, pod
względem osobistym, nie jest niczym przyjemnym. Jest smutna, przygnębiająca, a
dla wielu osób jakiekolwiek działania podejmowane na nieboszczykach, są po
prostu profanacją zwłok. Jednak nie da się ukryć, że jeżeli odrzucimy
jakiekolwiek emocje i podejdziemy do sprawy na chłodno, to tytułowe sztywniaki
okazują się być naprawdę przydatne. Swoją drogą, bardzo podobało mi się to, jak
autorka próbowała zaszczepić w czytelniku pewną refleksję – dlaczego takie
skrajne emocje wzbudza w nas chociażby martwa krowa, ale stek na talerzu jest
już całkiem spoko? Dlaczego fragment ludzkiego martwego ciała nie wywiera na
nas takiego wrażenia, jak całość?
Przejdźmy jednak do faktów. Martwe ciała przydają się nie
tylko do przeszczepów. Są tak naprawdę świetnym materiałem do różnego rodzaju
badań. Tym, co się pierwsze nasuwa na myśl, są oczywiście badania na
uniwersytetach – oto materiał, na którym pracują studenci, którzy niegdyś mają
zostać lekarzami, chirurgami… Mają nam pomagać. Osobiście uważam, że wiedza
czysto teoretyczna w tym przypadku to za mało. Jasne, nowoczesne technologie
pozwalają uniknąć krojenia zwłok, ale czy program komputerowy czy symulacje są
w stanie zastąpić rzeczywistość? Nie. Ale to nie wszystko! Roach opisuje wiele
innych „zastosowań” martwych ciał: badania bezpieczeństwa w samochodach,
samolotach, testowanie broni palnej… Jest tego naprawdę sporo i chwilami są to
takie rzeczy, o których nawet byśmy nie pomyśleli.
Co więcej, w tej książce nie brakuje zadziwiających
ciekawostek – wierzcie mi, ta o „miodowych cukierkach” była chyba
najdziwniejsza. I oczywiście Wam nie zdradzą, czym owe cukierki są – musicie
sięgnąć po tę publikację, aby się przekonać. Roach nie stroni też od sarkazmu i
ironii, momentami rozluźnia „trudną” atmosferę jakimś żartem czy śmiesznym
komentarzem. Mimo wszystko należy pamiętać, że chwilami nie jest to książka
przyjemna. Nie jest to też coś dla ludzi wrażliwych – nie brakuje tutaj opisów
zwłok, przeprowadzanych na nich eksperymentów, różnych dziwnych sytuacji, a
pojawia się też kwestia eksperymentowania na zwierzętach.
Myślę, że dzieło Roach spodoba się wszystkim fanom Billa
Bassa i jego Trupiej Farmy. To nieco
inne spojrzenie na nieboszczyków, mniej anatomiczne, mniej antropologiczne,
chociaż wciąż naukowe. To kolejny aspekt naszego życia po śmierci, opisane w
przystępny sposób, pełne ciekawostek i interesujących faktów. W sumie to takie
dobre uzupełnienie tego, o czym pisał Bass.