Data wydania: 22.05.2019
Tytuł oryginału: Warcross
Tłumacz: Andrzej Goździkowski
ISBN: 978-83-65830-63-0
Wymiary: 143 x 205 mm
Wymiary: 143 x 205 mm
Strony: 460
Cena: 39,90
Cykl: Warcross #1
Cykl: Warcross #1
Zawsze wydawało mi się, że pisanie pozytywnych, a nawet
bardzo pozytywnych recenzji, jest czymś łatwym. A jednak teraz próbuję wymyślić
kilka sensownych zdań na temat naprawdę świetnej książki i nie jestem w stanie.
Zastanawialiście się kiedyś, z czego to wynika? Może po prostu wciąż targają
mną jeszcze emocje i mam książkowego kaca – dlatego nie potrafię racjonalnie
myśleć. A może właśnie fakt, że wciąż jestem pod wpływem wrażenia, które
wywarło na mnie dzieło Marie Lu sprawi, że napiszę coś prosto z serca?
Warcross to coś
naprawdę genialnego! Już pierwsze rozdziały dały mi poczucie tego, że trzymam w
rękach naprawdę porywającą i świetnie napisaną książkę, o niesamowitym
klimacie, z niezwykle wciągającą fabułą, o której długo nie zapomnę. Nie
pomyliłam się – wrażenie to towarzyszyło mi aż do samego końca lektury. Marie
Lu stworzyła niebanalny świat, który pochłonął mnie bez reszty. Cały motyw
wirtualnej rzeczywistości, a zarazem gry, jaką stanowi tytułowy Warcross jest
naprawdę znakomicie zaprezentowany i sam w sobie jest po prostu mega dobry.
Główną bohaterką powieści jest młoda hakerka, Emika Chen.
Gdy miała 11 lat straciła jedynego rodzica, wychowywała się w przytułku, a
wkrótce wylądowała po prostu na ulicy, gdzie musiała jakoś przetrwać. Została
łowcą nagród, dzięki czemu udało jej się ledwo wiązać koniec z końcem. Od
zawsze była wielką fanką Warcrossa i jego twórcy, ale nigdy nie spodziewała
się, że włamanie się do meczu otwarcia Międzynarodowy Mistrzostw gry sprawi, że
jej życie zmieni się o 180 stopni. Za sprawą usterki trafiła do świata gry,
gdzie zobaczyli ją wszyscy – stała się sensacją i ku własnemu zdziwieniu
odkryła, że ten przypadek jest dla niej ogromną szansą na lepsze życie i dobry
zarobek. Ale okazuje się, że gra, nawet wirtualna, bywa chwilami śmiertelnie
niebezpieczna.
Motyw rozgrywek i treningów, które prowadziły drużyny graczy
był świetny! Sceny te czytałam z ogromnym zapałem i chwilami sama czułam się
tak, jakbym miała na sobie okulary Warcrossa i stała się jego uczestnikiem.
Napięcie mięśni, bicie serca, ekscytacja, wiatr we włosach – to wszystko da się
odczuć, bowiem wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Od zawsze kochałam
gry komputerowe, dlatego była to dla mnie czysta przyjemność. Jednak nie o samą
grę tutaj chodzi, bowiem Emika szybko odkrywa spisek – ktoś hakuje Warcrossa i
chce zniszczyć Hideo Tanakę, stworzyciela tej rzeczywistości, który w wyjątkowy
sposób wpadł bohaterce w oko. A skoro Emika pracuje właśnie dla niego, to sama
stała się celem…
Niebezpieczne śledztwo przeplata się z rozgrywkami i
nawiązywaniem przyjaźni, w tle pojawia się nienachalny romans, nie brakuje
tutaj nawiązania do smutnej przeszłości bohaterów. Emika nie wie, komu powinna
ufać, nie wie też, kto skrywa jakie sekrety – a te chwilami bywają naprawdę przerażające.
Marie Lu znakomicie wykreowała poszczególnych bohaterów, co jest kolejnym,
wielkim atutem tej historii. Emika to sprytna i inteligentna dziewczyna, która
jak na swój wiek sprawia wrażenie naprawdę dojrzałej. Wynika to przede
wszystkim z jej przeszłości i tego, że musiała sobie radzić sama, zawsze, nawet
w najgorszych sytuacjach. To nieirytująca bohaterka, która wzbudza sympatię.
Hideo Tanaka ma w sobie nutkę tajemniczości i element uwodziciela, co w
połączeniu z pewnością siebie i inteligencją jest mieszanką naprawdę
interesującą. Pozostali bohaterowie? Każdy znakomicie odgrywa swoją rolę.
Nie ukrywam, że cała przygoda Emiki bardzo mnie wciągnęła.
Czytałam tę powieść z zapartym tchem, bo wywoływała u mnie szereg różnych
emocji! Cała chodziłam siedząc w fotelu i śledząc wzrokiem kolejne strony. Marie
Lu idealnie połączyła ze sobą wszystkie wątki, w genialny sposób wykreowała
świat tej powieści, a także jej bohaterów. Nie brakuje tutaj zaskakujących
zwrotów akcji, która dodatkowo charakteryzuje się naprawdę idealnym tempem.
Napięcie, emocje, przygoda, nieziemska atmosfera. A wiecie jaki uśmiech
rozświetlił moją twarz, gdy okazało się, że w końcu sama odkryłam tożsamość
tajemniczego hakera o pseudonimie Zero?
Tak, to jest zdecydowanie jedna z lepszych młodzieżówek,
jakie czytałam. To jedna z tych młodzieżówek, które zostaną ze mną na długo, bo
właściwie bardziej postrzegam tę powieść jako dobrą fantastykę, gdzie elementem
młodzieżowym jest jedynie wiek głównej bohaterki. To naprawdę wciągająca, całkowicie
porywająca historia, która sprawi, że będziecie rozemocjonowani przerzucać
stronę za stroną. Zdecydowanie nie możecie tego przegapić.
Za egzemplarz dziękuję wydawcy.