"Gdzie Diabeł mówi dobranoc" - Karina Bonowicz



Data wydania: 19.06.2019
ISBN: 978-83-62577-96-5
Wymiary: 125 x 195 mm
Strony: 592
Cena: 44,90
Cykl: Gdzie Diabeł mówi dobranoc #1



Przyznaję, że książka Kariny Bonowicz, Księżyc jest pierwszym umarłym, skusiła mnie przede wszystkim swoją okładką. Chociaż jakby nie patrzeć, nie tylko. Zarys fabuły zapowiadał się naprawdę obiecująco, co w połączeniu z tą magiczną okładką poruszyło moje zmysły. Byłam przygotowana na porywającą historię z niesamowitą historią i nietuzinkowymi bohaterami. Niestety, okazało się, że ta nowość wydawnicza nie do końca sprostała moim oczekiwaniom.

Akcja powieści rozgrywa się w fikcyjnym mieście jakim jest Czarcisław. Łatwo się domyślić już po samej nazwie, że Diabeł maczał palce w postaniu tego miejsca. Jak najbardziej można go uznać za osobowość, która z Czarcisławiem ma coś wspólnego. Miasto to ma dosyć ciekawą historię, chociaż podobno każda legenda ma w sobie coś ciekawego, a co więcej – ponoć ma w sobie krztynę prawdy. W przypadku miasta wymyślonego przez Bonowicz jest naprawdę interesująco – oto konszachty z Diabłem, klątwy, istoty nadprzyrodzone, dziwne powiązania rodzinne. To wszystko osadzone w klimacie słowiańskiej mitologii – nie da się ukryć, że była to dla mnie obietnica czegoś urzekającego, bo przepadam za takimi klimatami w fantastyce. Ale coś poszło nie tak.



Nie jest to lektura, którą od razu określę mianem złej i niewartej uwagi. Mimo wszystko dostrzegam w niej pewne mankamenty, które po prostu niezmiernie mnie irytowały bądź nie przypadły mi do gustu. Przede wszystkim historia wygląda dosyć schematycznie – wszystkie wątki, które się tutaj pojawiają, niejednokrotnie pojawiały się też już w innych książkach z tego gatunku. Zwyczajna nastolatka po śmierci rodziców przeprowadza się do nieznajomej krewnej, do zupełnie nowego miasta, staje się miejscową sensacją i odkrywa rodzinne sekrety. Banał. Oklepane. Dziwaczne istoty, klątwy, zaginięcia i niewyjaśnione morderstwa? Było. Trochę za dużo powielonych schematów.

Z początku było mi bardzo nie po drodze ze stylem autorki. Wydawał się być toporny, jałowy. Chwilami pewne zachowania czy same wypowiedzi bohaterów były wręcz żenujące, że nie wspomnę o tym, ile razy na początku pada kwestia tego, że główna bohaterka wypytuje wszystkich o WC, musi iść do WC, zapomniała iść do WC… Karina Bonowicz zbyt często powtarza pewne frazy, i to takie, które naprawdę nie są czytelnikowi niezbędne. Jest to mocno odczuwalne chociażby we wspomnianym motywie toalety czy w przypadku jednej z bohaterek, Elizy, o której cały czas dowiadujemy się tego samego, niczego więcej. Niestety, ten zbyt prosty język do mnie nie przemówił, nie tym razem. Za bardzo trywialny, za dużo wielokropków, za dużo „lajtowego” słownictwa.



Główna bohaterka, czyli jakże urocza Alicja, zachowuje się jak mały, rozkapryszony bachor. Inaczej nie umiem tego nazwać. Jej buntownicze zachowanie momentami jest tak sztuczne, że bardziej się nie da. Wszystko ma być tak, jak ona chce, nikt nie ma prawa jej zwrócić uwagi, bo przecież ona jest taka fajna i zbuntowana, taka pyskata, taka dorosła. Zdecydowanie jedna z bardziej irytujących postaci, która po prostu działa człowiekowi na nerwy. Ale to i tak już coś, bo właściwie pozostali bohaterowie są tworzeni na jedno kopyto, a właściwie to są po prostu zupełnie płascy. Chwilami może Borys miał jakieś momenty przebłysku, że jest nieco inny od reszty, ale to wszystko i tak nie trzymało się kupy.

Dobrym motywem jest jednak kwestia samej magii i istot nadprzyrodzonych. Motyw klątwy, założenia miasta, cała ta historia i klimat miały w sobie coś, co trzymało mnie przy lekturze. Nie spodziewałam się zbyt wiele po fabule czy też punkcie kulminacyjnym, bo stało się to wszystko dosyć monotonne, przewidywalne, a chwilami nużące, ale jednak elementy paranormalne zawsze były, są i będą czymś, co mnie urzeka – chociażby w minimalnym stopniu. Więc owszem, autorce udało się zbudować dosyć ciekawy świat, zaprezentować jego zasady, zadbać o delikatny klimat tego wszystkiego, ale niestety nieco sknociła to za pomocą bohaterów i biegu wydarzeń.

Nie jestem pewna, komu mogłabym polecić tę książkę. Właściwie to wydaje mi się, że jestem w nielicznej mniejszości, która nie poczuła się oczarowana twórczością Kariny Bonowicz. Cóż poradzić, są gusta i guściki. Za dużo już w swoim życiu przeczytałam podobnych historii, dlatego zawsze pragnę oryginalności i odbiegania od norm. Tutaj tego nie doświadczyłam.


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...