"Zwiastun burzy" - Bernard Cornwell




Data wydania: 13.02.2019
Tytuł oryginału: The Pale Horseman
Tłumacz: Amanda Bełdowska
 ISBN: 978-83-7515-528-0
Wymiary: 135 x 210 mm
Strony: 536
 Cena: 54,90 zł
Cykl: Wojny Wikingów #2



Pierwszy tom sagi Wojny Wikingów wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie i byłam przekonana, że stanowi on wstęp do obłędnej i niesamowitej sagi, która podbije moje serce. Choć póki co ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy faktycznie tak jest, bowiem seria ta liczy sobie osiem tomów, a ja mam za sobą zaledwie dwa, to mimo wszystko przyznaję, że zmierza to właśnie w tym kierunku. Zwiastun burzy okazał się być powieścią równie angażującą, a może nawet i nieco bardziej, co Ostatnie królestwo!

W pierwszym tomie mieliśmy okazję zapoznać się z postacią głównego bohatera całego cyklu, Uhtreda z Bebbanburga. Jest on narratorem prezentowanej tutaj historii, więc mamy okazję dosyć dobrze go poznać, a mimo tego wciąż potrafi nas zaskoczyć swoim zachowaniem i niejednokrotnie wychodzi na jaw to, że skrywa jakieś tajemnice i nie ujawnia nam wszystkiego. Wciąż pozostaje nieco zagadkową postacią, ale zdecydowanie bardzo złożoną i interesującą. Od momentu, w którym go poznałam, zastanawiam się, dokąd on tak naprawdę zmierza i komu jest bardziej wierny. Co skrywa się w jego duszy i sercu?

Bernard Cornwell w znakomity sposób prowadzi fabułę Zwiastuna burzy. Ponownie wkraczamy na pole bitwy, doświadczamy religijnych konfliktów, walka pomiędzy poganami a chrześcijanami jest czymś, co stale przewija się między wierszami, choć tak naprawdę wojna toczy się o coś więcej. Podbijanie terenów, rabowanie wiosek i próba ustalenia władzy – każdy chce zagarnąć dla siebie jak najwięcej, mimo tego, że lojalność powinna być pierwszą rzeczą, którą należałoby się tutaj kierować. Co ciekawe, nie mamy tutaj wielkich armii złożonych z tysięcy żołnierzy, ale zdecydowanie pojawiają się tutaj wielcy wojownicy, a Uhtred jest jednym z nich. Choć jest Sasem, to ja widzę w nim ducha wikingów! Okazuje się też, że przyjaźnie zawarte za dawnych czasów wciąż trwają… jak to bohaterowie sami stwierdzili: ciężko jest zabić kogoś, kogo się po prostu lubi.

Bernard Cornwell wprowadził w tym tomie kilka nowych postaci, z których na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się nowa towarzyszka głównego bohatera, Iseult. Kobieta obdarzona niesamowitymi zdolnościami, których ludzie się boją – wierzą, że to sam Szatan je na nie zesłał, więc unikają jej jak ognia. Uhtred jednak ma otwarty umysł i wierzy w to, że Iseult jest po prostu niesamowitą i mądrą kobietą. Podoba mi się to, że Uhtred nikogo nie ocenia po plotkach, tylko postanawia na własnej skórze przekonać się o tym, jakim kto jest człowiekiem. Ale jeżeli przychodzi co do czego, to potrafi walczyć w służbie króla, choć czasami sam postanawia wymierzyć sprawiedliwość. Zdecydowanie został wielkim wojownikiem już teraz, w tym momencie swojej opowieści, zatem co będzie dalej?

Styl autora pozostaje bez zmian – w niesamowicie lekki i przyjemny sposób porusza on kwestie historyczne, co nie jest takie powszechne w tego typu powieściach. Przez karty tej powieści po prostu się płynie, gładko i wspaniale, przeżywając niesamowite przygody u boku bohaterów, choć nie ukrywajmy – nie jest to podróż usłana różami, tylko rozlewem krwi i brutalnością. A mimo wszystko to naprawdę wciągająca i porywająca historia, przy której z łatwością można się zatracić. Nie brakuje tutaj dobrego klimatu, życiowych i barwnych postaci czy zaskakujących zwrotów akcji. Pomysłowość Cornwella idzie w parze z naprawdę doskonałym wykonaniem.

Póki co moje oczarowanie serią nie przemija i nie mogę się doczekać chwili, w której sięgnę po kontynuację losów Uhtreda. Boje się jednak chwili, w której ta przygoda się skończy, bowiem póki co pragnę, żeby trwała i trwała. Kawał dobrej powieści historycznej, idealnej dla wszystkich fanów wikingów i nie tylko!

 Za egzemplarz dziękuję wydawcy.



Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...