"Neverworld Wake" - Marisha Pessl

 


 Data wydania: 16.01.2019
Tytuł oryginału: Neverworld Wake
Tłumacz: Zuzanna Byczek
 ISBN: 978-83-7686-754-0
Wymiary: 140 x 210 mm
Strony: 364
 Cena: 37,90 zł



Dobrze pamiętam, jak pozytywne wrażenie wywarła na mnie pierwsza powieść Marishy Pessl, którą miałam okazję czytać. Był to Nocny film i chociaż jego objętość z początku mnie przeraziła, to mimo wszystko czerpałam ogromną przyjemność z tej lektury. Gdy tylko zobaczyłam zapowiedź jej kolejnej książki, która miała ukazać się w Polsce, wiedziałam, że będzie to moje zdecydowane must read, choć nie byłam do końca pewna, czy i tym razem twórczość Pessl aż tak przypadnie mi do gustu. Choć nadal pozostajemy w gatunku jakim jest thriller, to jednak Neverworld Wake jest nieco bardziej młodzieżowy, choć tak naprawdę mamy do czynienia ze studentami, z ludźmi, którzy właśnie wkraczają w dorosłość.

Wyobraźcie sobie, że stale przeżywacie na nowo ten sam dzień… Chwila, brzmi znajomo? Tak, taki właśnie motyw pojawił się już w przypadku powieści Lauren Oliver, 7 razy dziś. Ale mimo wszystko daleko mu do tego, co się dzieje w powieści Marishy Pessl. Piątka przyjaciół utknęła w pętli czasowej i tylko jedno z nich może się z niej wydostać, pozostali umrą. Nikt oczywiście nie chce się poświęcić, każdy chce być tym ocalałym, a biorąc pod uwagę iż relacje pomiędzy nimi nie są już takie, jakie były kiedyś, to każdy woli dbać o własny interes. Mimo wszystko wspólnie próbują walczyć z prawami fizyki i znaleźć takie wyjście z sytuacji, aby wszyscy wyszli z tego cało. Czy będą w stanie przechytrzyć los?



Tak na dobrą sprawę już sam pomysł pętli czasowej został zaprezentowany w naprawdę ciekawy, ale i nienachalny sposób. Pasjonaci fizyki zapewne zaczęliby się tutaj doszukiwać skomplikowanych teorii, ale pamiętajmy, że w fikcji literackiej wszystkie chwyty są dozwolone. Najnowsza książka Marishy Pessl to typowy thriller osadzony w klimatach science-fiction. Beatrice i jej znajomi byli niegdyś niesamowicie zgraną paczką, aż do dnia, gdy zginął jej chłopak – Jim. Policja uznała to za samobójstwo, wszyscy jakoś się pozbierali i wrócili do normalnego życia. Ale teraz, gdy przyjaciele odkrywają, że pętla czasowa daje im pewne możliwości manewrowania czasem, postanawiają odkryć, co się wydarzyło naprawdę tej pamiętnej nocy, której umarł Jim. Nawet nie wiedzą, że tym samym otwarli puszkę Pandory i wszystkie ich okrutne sekrety wyjdą na jaw. Ale czy mają coś do stracenia? W końcu przeżyć i tak może tylko jedna osoba…

Chociaż czytelnik jest w stanie domyślić się tego, komu uda się opuścić pętlę, to za nic w świecie nie jest w stanie odkryć, jak do tego dojdzie i jakie będą tego okoliczności. Co więcej, łatwym zadaniem nie jest również odkrycie prawdy o śmierci chłopaka głównej bohaterki. Marisha Pessl wodzi czytelnika za nos, skrzętnie knuje intrygi, potrafi niejednokrotnie tak zmienić bieg wydarzeń, że jakakolwiek pewność, która chociaż na chwilę pojawiła się w naszej głowie, w jednej chwili pryska jak bańka mydlana. Nie brakuje tutaj zaskakujących zwrotów akcji, a wiele elementów może zyskać miano nieprzewidywalnych. Chociaż autorka stopniowo dawkuje nam informacje, ujawnia sekrety piątki bohaterów, to mimo wszystko ciężko jest dociec prawdy.



Chociaż fabuła jest naprawdę wciągająca, a rozwój wydarzeń zaskakujący, to sama kreacja bohaterów nie wypada najlepiej. Właściwie nawet sama główna bohaterka w wielu momentach wydawała się być taka nijaka, cała reszta wypada bardzo zwyczajnie, ciężko w nich dostrzec konkretne cechy charakteru. Zwyczajna grupka młodych ludzi, z których nikt niczym się nie wyróżnia – może właśnie tak miało być? Tego nie wiem, ale zdecydowanie ciężko jest się tutaj z kimkolwiek identyfikować. Nawet z Bee, choć to ona w sumie jest narratorką tej historii. I chociaż na kartach tej powieści autorka wyjawia mroczne sekrety bohaterów i przybliża nam różne momenty ich życia, to w moim odczuciu to zbyt wiele nie zmieniło – wciąż czegoś mi brakowało, większych emocji, większej iskry życia. Niby autorka skupia się dosyć mocno na relacjach, jakie panują w tej grupie, ale jednak chwilami wypada to wszystko dosyć sztywno i sztucznie, przynajmniej w moim odczuciu. Jednakże inne elementy rekompensują te braki – przede wszystkim dobra i pomysłowa fabuła, gdzie praktycznie wszystko może się wydarzyć i wszystkie chwyty, nawet te najbardziej nieprzewidywalne, są dozwolone.

Pessl udało się przez cały czas budować taki swoisty klimat niepokoju, który towarzyszy czytelnikowi aż do momentu zakończenia – nieoczywistego pod kilkoma względami. Dodatkowo autorka posługuje się naprawdę dobrym językiem i potrafi uwydatniać to, na czym jej zależy. Neverworld Wake to książka niemal pozbawiona schematów, świetnie skonstruowana, zaskakująca i trzymająca w napięciu aż do ostatniej strony. Nie brakuje tutaj intrygującej atmosfery i angażującej czytelnika fabuły. Pessl ponownie pozytywnie mnie zaskoczyła, zdecydowanie.

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...