Data wydania: 03.10.2018
Tytuł oryginału: Lissy
Tłumacz: Andrzej Szewczyk
ISBN: 978-83-280-6024-1
Wymiary: 135 x 202 mm
Strony: 400
Cena: 39,99 zł
„Kochana Lissy, mała Lissy.”
Pierwsza powieść Luci D’Andrea, Istota zła, mocno przypadła mi do gustu. Choć początek był dziwny –
nie trudny, nie łatwy, po prostu dziwny – to całość wywarła na mnie bardzo
pozytywne wrażenie. Nie musiałam się długo zastanawiać nad tym, czy sięgnę po
kolejną powieść tego autora – stało się to oczywiste. Jednak zapewne doskonale
wiecie, że pierwsze wrażenie można bardzo łatwo zepsuć. I chociaż miałam
nadzieję, że i tym razem poczuje się urzeczona historią opowiedzianą przez
D’Andreę, to zawsze gdzieś tam pojawia się to uczucie potencjalnego rozczarowania.
Na szczęście szybko zniknęło, bowiem Lissy
to naprawdę genialna książka.
Pierwszym motywem, który mocno rzuca się tutaj w oczy, jest
toksyczny związek małżeński. Piękna i młoda Marlene, artystyczna dusza, pragnąc
zapomnieć o swojej przeszłości i zacząć wieść dostatnie życie, wychodzi za mąż
za Herr Wegenera. Jest to człowiek na pierwszy rzut oka fascynujący i wydaje
się, że naprawdę był zakochany w Marlene. Jednak przede wszystkim jest to
bogaty kryminalista, który ukaże każdego, kto zagrozi jego interesom. Bez
mrugnięcia okiem, bez skrupułów. Wiecie jak to jest z tym sumieniem… czyste,
nieużywane. Marlene z biegiem lat zaczęła dostrzegać zło drzemiące w mężu,
myślę, że zaczęła się dusić tym związkiem, a być może poczuła się też
zagrożona? Dlatego postanawia uciec, jednak tuż przed ucieczką zabiera coś
bardzo wartościowego dla jej męża, tym samym kopiąc sobie własny grób.
Drugim motywem, równie konkretnym, jest poczucie samotności
oraz borykanie się z mroczną przeszłością. Simon Keller, tajemniczy pustelnik
mieszkający w górach skrywa w sobie coś strasznego. Jest człowiekiem dziwnym,
aspołecznym, nie do końca nadającym się do życia w społeczeństwie. Od zawsze
żył w górach, ale to, co wydarzyło się w czasach jego dzieciństwa, odcisnęło na
nim bardzo mocne piętno. Mimo wszystko to właśnie ten lekko przerażający
olbrzym przychodzi Marlene z pomocą… Jednak czy pod tą maską uprzejmości nie
skrywa się coś naprawdę mrocznego? Co tak naprawdę kryje się w jego umyśle?
Wszystkie tajemnice czytelnik odkrywa krok po kroku, bywają zarówno
zaskakujące, jak i mrożące krew w żyłach. Tak naprawdę należy się teraz
zastanowić, kto jest w tej historii większym zbrodniarzem.
Luca D’Andrea znakomicie zaprezentował swoich bohaterów.
Wegener to typowy biznesman, karierowicz nie przyjmujący słowa sprzeciwu,
niebezpieczny gangster, który dąży po trupach do celu. Marlene to taka
eteryczna istota z artystyczną duszą, lekko zastraszona, ale w końcu przelewa
się czara goryczy i odnajduje w sobie odwagę. Simon Keller? Bardzo mroczny i
tajemniczy typ, którego naprawdę trudno rozgryźć. A Lissy? O Lissy Wam nic nie
powiem, bowiem wyjawienie jej tożsamości byłoby ogromnym spoilerem. Powiem
krótko – jej motyw był… dziwaczny, zaskakujący, lekko abstrakcyjny, a mimo
wszystko logiczny i dobrze dopasowany do całej historii. Luca D’Andrea obiera
takie niecodzienne kierunki rozwoju wydarzeń, wprowadza tak cudaczne elementy,
że obydwie jego książki są naprawdę oryginalne, ale to taka niespotykana
oryginalność.
Uwielbiam klimat, który towarzyszył mi w trakcie tej
lektury, a był też obecny w przypadku czytania Istoty zła. Luca D’Andrea osadza akcje swoich książek (przynajmniej
do tej pory) w górach, a przed moimi oczami momentalnie pojawia się obraz ich
dzikiej strony. Zaśnieżone wzniesienia, to uczucie pasji i niebezpieczeństwa
zarazem, taka gęsta i mroczna atmosfera… To przychodzi samo z siebie i pojawia
się niejednokrotnie, gdy czytam kryminały czy thrillery, których akcja rozgrywa
się w takim miejscu. Dodatkowo mamy tutaj znakomite tempo następujących po
sobie wydarzeń. Autor stopniowo dawkuje nam wszystkie informacje na temat
bohaterów oraz tytułowej Lissy, wzbudzając tym samym naszą ciekawość,
rozbudzając ją do granic możliwości i pobudzając lekko szaleńczą stronę naszej
czytelniczej natury. Czy ta książka jest szalona? W pewnym stopniu na pewno.
Czy zło przybiera różne oblicza? Jak najbardziej. Ma też
różne podłoża, co możemy zaobserwować w tej powieści. Czy cel uświęca środki?
Czy trauma z przeszłości może w diametralny sposób zmienić człowieka i jego
postrzeganie zła? Okazuje się, że tak. To lekko psychotyczna książka, która na
pewno ma wiele do zaoferowania. Luca D’Andrea mnie nie zawiódł. Jego powieści
wygrywają oryginalnością, niepowtarzalnością, niesamowitym klimatem i
bohaterami z krwi i kości. Ciężko tutaj znaleźć cokolwiek, co negatywnie
wpływałoby na lekturę. Szanowni Państwo, chyba rodzi się nam nowy mistrz w
świecie thrillerów.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawcy.