Data wydania: 05.09.2018
Tytuł oryginału: Ink
Tłumacz: Agnieszka Brodzik
ISBN: 978-83-7976-978-0
Wymiary: 158 x 186 mm
Strony: 384
Cena: 36,90 zł
Seria: Skóra #1
Seria: Skóra #1
„Oszałamiający
debiut! Alice Broadway po mistrzowsku łączy fantastykę z tajemnicą i utopią.”
Ileż to razy czytaliśmy już coś podobnego? Ile razy czyjś debiut miał wprawić
nas w osłupienie? Nie wiem, jak to wygląda u Was, ale w moim przypadku nie było
to zbyt częste. I chociaż książka Alice Broadway wypada naprawdę ciekawie na
tle powieści młodzieżowych, to mimo wszystko wciąż nie napisałabym o niej, że
jest oszałamiającym debiutem. Jest debiutem dobrym, ale nie idealnym.
Broadway faktycznie w
bardzo umiejętny sposób łączy fantastykę, utopię i tajemnicę. Choć momentami
można w tej powieści dostrzec pewne podobieństwa do innych serii w podobnych
klimatach, chociażby do serii Testy
autorstwa Joelle Charbonneau, bądź też do wielu innych powieści, których akcja
rozgrywa się w utopijnym świecie, to mimo wszystko pojawia się tutaj pewien
powiew świeżości. I świadczy o tym tytułowy tusz… Mamy tutaj do czynienia z
bardzo ciekawą kwestią – ludzie od dziecka są tatuowani. Gdy ktoś nie otrzyma
tatuażu, staje się wyrzutkiem, nosi miano nienaznaczonego, powinien zostać
wykluczony ze społeczeństwa. I chociaż wydawałoby się, że wszyscy w otoczeniu
głównej bohaterki są naznaczeni, to szybko odkrywamy, że w tym świecie istnieją
dwie frakcje: naznaczeni i nienaznaczeni, a Leora sama już nie wie, kto gdzie
przynależy.
To coś, co z kolei
przywodzi mi na myśl Niezgodną od
Veronici Roth. Bezfrakcyjni, czyli po prostu niezgodni, byli wyrzutkami
społeczeństwa. Stanowili zagrożenie, byli wytykani palcami. Podobnie sytuacja
wyglądała w Skazie od Ceceli Ahern,
aczkolwiek mimo wszystko motyw tatuowania ludzkiego ciała jest tutaj dosyć
oryginalny. Każde wspomnienie, każda podjęta decyzja, każde najważniejsze
wydarzenie w życiu człowieka ma swoje odzwierciedlenie w symbolach na jego
ciele. Człowiek zapisuje na swojej skórze to, co dla niego najważniejsze, to,
kim jest naprawdę. Aczkolwiek wkrótce okazuje się, że w tym świecie nic nie jest
do końca takie, jakim się wydaje być. Rozwija się poważna intryga, tajemnica
goni tajemnicę, a główna bohaterka czuje się niesamowicie zagubiona.
Leora niedawno straciła
ojca, ale jest przekonana, że był dobrym człowiekiem i powinien zostać
zapamiętany. Uważa, że jego tatuaże powinny stać się księgą skóry stanowiącą
dowód na to, że wiódł on porządne życie. Ale wygląda na to, że Leora nie wie
wszystkiego o swojej rodzinie i pochodzeniu… Razem z nią odkrywamy tajemnice,
które się za tym kryją. Przyznaję, że sama fabuła okazała się być wciągająca, a
te lekkie utopijne podobieństwa nie stanowiły dla mnie żadnego problemu, wręcz
przeciwnie – w tym przypadku stanowiły miłe przypomnienie czasów, w których
zaczytywałam się w tego typu powieściach. Dodatkowo w przypadku utopii nie
można zapomnieć o odpowiedniej atmosferze, a takiej tutaj nie brakuje.
Niestety, pojawia się
tutaj pewien problem z głębią całej historii – nie porusza ona aż tak, jak
powinna. Nie wywołuje zbyt wielu emocji, choć wiele sytuacji wskazuje na to, że
powinna. Jest nieco sztywno, brakuje tutaj pewnej płynności i lekkości. Sam świat,
w którym rozgrywa się akcja jest zaprezentowany całkiem dobrze, ale kreacja
bohaterów nieco na tym ucierpiała, bo jest dość kiepska. Nie było mi dane
dostrzec iskry w żadnym z nich. Z jednej strony wszystko ma tutaj logiczny
sens, jest przemyślane, ale widać, że autorka stawia pierwsze kroki w
przelewaniu swoich wizji na papier.
Choć Tusz zdecydowanie ma w sobie coś godnego uwagi i wzbudzającego
zainteresowanie, coś, co naprawdę zasługuje na miano oryginalnego, to mimo
wszystko pojawia się problem z odpowiednim wykonaniem. Jest trochę zbyt
sztywno, trochę zbyt płytko, przydałoby się mocniejsze rozbudowanie kilku
wątków, polepszenie kreacji bohaterów, więcej głębi i płynności zarazem. Mimo
wszystko fani tego typu literatury powinni być nią w miarę usatysfakcjonowani.
Za egzemplarz dziękuję wydawcy.