"Pokuta" - Max Czornyj




Data wydania: 17.10.2018
ISBN: 978-83-8075-541-3
Wymiary: 135 x 205 mm
Strony: 448
 Cena: 36,90






Pokuta stanowi trzeci tom cyklu o komisarzu Eryku Deryło i moglibyśmy sobie teraz zadać pytanie, czymże jest trzeci tom w obliczu takich serii, między innymi również kryminalnych, które liczą sobie po kilkanaście części? Czy w ogóle jest możliwe, aby dopiero po trzecim tomie (choć to wcale nie jest już tak mało!) wyrobić w sobie pewne podejście do stylu danego autora i sposób odbierania jego książek? Chyba tak, bowiem obcując z twórczością Maxa Czornyja dosyć szybko zrozumiałam, że nie mam szans na to, aby w stu procentach odkryć tajemnicę ukrytą między kartami jego powieści. I aż mnie z tego powodu skręca, bo w trakcie lektury tej książki męczyłam się i męczyłam, aby dojść do sedna sprawy, a i tak mi się nie udało. Poległam?

Ci, którzy znają mnie i moje gusta czytelnicze doskonale wiedzą, że kilkukrotnie sparzyłam się polską literaturą, zwłaszcza kryminałami. Wiedzą też, że lubię mocne podejście do tematu, nie boję się istnej makabry czy rozlewu krwi – napiszę więcej, nawet mnie to fascynuje (lepiej nie chciejcie zaglądać do mojej głowy). I choć wiem, że to trochę okrutne, lekceważyć naszych rodzimych autorów, to wiecie jak to jest z człowiekiem – kilka razy się sparzy, to nauczy się trzymać z dala od ognia. Ewentualnie znajdzie inną drogę… I ja taką drogę znalazłam, a pomogło mi w tym kilku polskich twórców. To dzięki ich twórczości stopniowo i ostrożnie zaczęłam na nowo sięgać po polskie kryminały czy thrillery, aż w końcu natrafiłam też na twórczość Maxa Czornyja. I to był dopiero strzał w dziesiątkę!



Ten człowiek łączy w swoich powieściach wszystko to, za czym przepadam w kryminałach, ale nie ukrywam, że tym, co mnie urzekło najmocniej w serii o komisarzu Deryło był… wizerunek psychopaty. Od dawien dawna uwielbiam zagłębiać się w ich portrety psychologiczne, wyczuwam w sobie ogromną fascynację ich osobowością, kocham tę tematykę i niejednokrotnie marzyłam o tym, aby pracować z tego typu ludźmi – brzmi absurdalnie, może przerażająco, ale zagłębienie się w najmroczniejsze zakamarki ludzkiej psychiki naprawdę jest pociągające. A gdyby do tego dodać jakieś analizy genetyczne, znaleźć podłoże ich zachowań – nie tylko to na tle behawioralnym, które często tłumaczy się trudnym dzieciństwem lub przebytymi traumami, ale żeby tak znaleźć coś w naszym genomie, co sprawia, że uaktywniają się w nas takie mroczne i makabryczne cechy, to by było coś! A Cztery Iks byłby świetnym modelem badawczym… Max Czornyj z każdym kolejnym tomem rozwija jego osobowość, daje nam coraz więcej, aż w końcu czujemy się lekko zagubieni (w tym pozytywnym sensie) – kim tak naprawdę jest Cztery Iks? Co nim kieruje? Czy ma współpracowników? Czy za jego działaniami kryje się coś więcej?

Nie można nie zauważyć w tym cyklu nawiązania do motywów religijnych… I to jest taka dosyć sporna kwestia, która chwilami wywołuje nie małe poruszenie i wręcz oburzenie wśród osób mocno wierzących. Trzeba jednak przyznać, że to naprawdę chwytliwy temat – egzorcyzmy, inspirowanie się religią, nawet w planowaniu zbrodni. Choć jest to dosyć oklepany motyw, który nie raz już pojawiał się w literaturze (i nie tylko), to mimo wszystko Max Czornyj potrafił zaprezentować go na swój własny sposób. Czerpanie inspiracji to jedno, ale zrobienie z tego czegoś nowego, czegoś w swoim stylu, co wciąż potrafi zaskoczyć człowieka aktualnie pochłaniającego daną lekturę, to drugie. Momentami odczuwam wrażenie, że autor bawi się z czytelnikami i umiejętnie wodzi ich za nos – z każdą kolejną częścią miesza nam w głowach coraz bardziej, aczkolwiek doskonale wie, dokąd zmierza. To się ceni. Co więcej, nie ma tutaj zbędnego upiększania tego, co się dzieje. Praca policji nie jest usłana różami, choć w niektórych kryminałach spotykamy się z tym, że wszystko idzie gładko. Nie tutaj. Rzeczywistość bywa okrutna.



Istotnym elementem kryminałów jest dobre tempo akcji oraz zadbanie o to, aby stale trzymać czytelnika w napięciu. W przypadku Pokuty nie brakuje ani jednego, ani drugiego. Krótkie rozdziały najczęściej kończą się zaskakującym zwrotem akcji albo słowami, które lekko nas dezorientują, co momentalnie zachęca do dalszej lektury i sprawia, że niechętnie nawet myśli się o choćby chwilowym odłożeniu tej książki na półkę. Trzeba przyznać, że historia Cztery Iksa naprawdę mocno wciąga i zaskakuje, angażuje czytelnika i skłania do prowadzenia własnego śledztwa, do analizowania rozgrywających się tutaj wydarzeń, do zastanowienia się nad tym, w którą stronę to wszystko zmierza, dlaczego i jakie będzie zakończenie.

Trzeba przyznać, że w tym tomie dosyć mocno wchodzimy w portret psychologiczny psychopaty, co naprawdę mi się spodobało. Jak już wspomniałam na samym początku – uwielbiam tę tematykę, aczkolwiek należy zauważyć, że nie jest to łatwa sprawa – zarówno do zrozumienia, jak i do dobrego opisania w powieści. Dlatego polecam zachowanie szczególnej uwagi w rozdziałach, w których autor się na tym skupia, aby się zbyt mocno nie pogubić we wszystkim, co się dzieje z Cztery Iksem – a wierzcie mi, warto się w to zagłębić. Tym, co równie mocno mi się podoba w twórczości Maxa Czornyja jest makabra i dosadne opisywanie zbrodni. Nie każdy pisarz ma odwagę używać mocnych słów czy z taką dokładnością opisywać, co też psychopata wyczynia ze swoimi ofiarami, a w moim odczuciu takie elementy zawsze dodają książce charakteru. Co zrobić, lubię makabrę i psychozę!

Jeżeli jeszcze nie skusiliście się na to, aby zgrzeszyć i zapoznać się z twórczością tego autora to serdecznie Was do tego zachęcam. Nie życzę Wam, abyście zostali ofiarami Cztery Iksa, ale jeżeli nie zapoznacie się z jego historią to coś czuję, że prędzej czy później za to odpokutujecie. Śmiało mogę stwierdzić, że czekam na kolejny tom, bowiem po raz kolejny zakończenie okazało się być tak intrygujące, że nie sposób będzie tę serię porzucić.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:






Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...