Data wydania: 23.05.2018
ISBN: 978-83-280-2673-5
Wymiary: 135 x 202 mm
Strony: 320
Cena: 34,99 zł
Czytelnicy, którzy nagminnie sięgają po kryminały, wiedzą,
że im więcej się ich przeczyta, tym większe się ma potem oczekiwania. Chce się
czegoś nowego, łamania schematów, przekraczania granic. I chociaż sama jestem
na takim etapie, że pragnę czegoś naprawdę mocnego, skomplikowanego, co mnie w
pełni zaangażuje, to jednak czasami mam też ochotę na coś lżejszego, aczkolwiek
ta ochota przychodzi dosyć rzadko. Gdzie w tym wszystkim plasuje się powieść
Mariusza Czubaja, Dziewczynka z
zapalniczką?
Jestem czytelnikiem wybrednym i bardzo wymagającym.
Momentami poddaję czytane powieści skrajnym analizom i wiecie, co jest w tym
najgorsze? Taka analiza potrafi czasem całkowicie pozbawić człowieka radości z
czytania, aczkolwiek nie potrafię jej wyłączyć. Być może to jakiś selektywny
mechanizm, który kieruje mną tak, abym wybierała tylko te książki, które najbardziej
trafiają w mój gust czytelniczy. A Dziewczynka
z zapalniczką, choć jest kryminałem, za którymi przepadam, nie do końca mi
się spodobała. Nie jest to zła książka, tylko po prostu do mnie nie trafiła.
Zawsze, gdy czytam w książkach o miejscach, które znam, albo
chociaż co nieco kojarzę, to towarzyszy mi takie dziwne uczucie. Ciężkie do
opisania, ale jest to dosyć ciekawa kwestia. Tak samo było w przypadku tej historii,
bowiem rozgrywa się ona w okolicach mojego zamieszkania. W lecie nieopodal
Katowic zostaje zastrzelony emerytowany policjant, Jacek Szymon. Śledztwo,
które niegdyś prowadził, całkowicie nim zawładnęło. Chodziło w nim o
znalezienie w jednej z piwnic w Zagłębiu Dąbrowskim zmasakrowanych zwłok małej
dziewczynki w czerwonych baletkach. Czy jednak ta sprawa ma jakiś związek ze
śmiercią policjanta? Tego będzie się musiał dowiedzieć Rudolf Heinz.
Ciężko mi napisać na temat tej książki coś naprawdę sensownego,
bowiem czytałam ją jak przez mgłę. Z jednej strony zaciekawiło mnie morderstwo
sprzed lat, a także to, czy faktycznie ma związek z postrzeleniem policjanta,
ale jakoś zupełnie nie byłam w stanie zaangażować się w prowadzone śledztwo.
Chociaż Heinz podejmował różne tropy, to jednak z czasem mój zapał wygasił się
do zera. Przepadła nawet chęć poznania prawdy oraz tego, co się wydarzyło przed
laty. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że naprawdę nie mam pojęcia,
dlaczego tak odebrałam tę książkę. Jest to dosyć dobrze skonstruowany kryminał,
dochodzenie jest w toku, a tajemnica zmasakrowanych zwłok sześcioletniej
dziewczynki daje do myślenia. Czego zatem zabrakło? A może po prostu mam za
sobą zbyt wiele tego typu historii i po prostu mój mózg ma już przesyt i chce
czegoś nowego?
Z jednej strony mamy tutaj wielokrotnie powielane w
kryminałach wątki, ale z kolei styl autora sprawia, że czyta się to naprawdę
szybko. Może nawet za szybko? Lubię chwile, w których czuję, że prowadzone w
książce śledztwo mnie w jakiś sposób angażuje, skłania do przemyśleń i do
analizy. Tutaj mi tego zabrakło. Ani razu nie poczułam takiego momentu
rosnącego napięcia, tempo akcji należy do bardzo umiarkowanych w moim odczuciu.
Jest dobrze i poprawnie, pewnych elementów tutaj brakuje, ale dla mnie nie
można tej książki określić mianem petardy.
Czy mogłabym zatem komuś polecić dzieło Mariusza Czubaja? Z
pewnością tym, którym nie przeszkadza pewna schematyczność w kryminałach, a po
prostu chcą przeczytać jakąś lekką i niezobowiązującą historię. Jestem pewna,
że nie zapadnie mi ona w głowie na długo, podobnie jak i główny bohater. Dziewczynkę z zapalniczką można
spokojnie przeczytać w jeden wieczór, ale ja już wiem, że szybko o niej
zapomnę.
Za egzemplarz dziękuję: