"Empire of Storms" - Sarah J. Maas

 
 
 
 
Data wydania: 09.06.2016
ISBN: 9781619636071
Wymiary:  6 1/8" x 9 1/4"
Strony: 704
 Cena: Różnie
Seria: Throne of Glass #5 










To nie pierwsza książka Sary J. Maas, po której nie wiem, co ze sobą zrobić. To już któraś z kolei. Także z góry ostrzegam – ta recenzja to będzie istny chaos! Bo to on właśnie panuje obecnie w mojej głowie. Może nawet nie chaos, ale istna burza myślowo-emocjonalna. Jestem wzruszona, poruszona, rozdarta, smutna, pełna nadziei, pełna smutku, nieogarnięta, zagubiona, szczęśliwa… Wszystko na raz! Sarah J. Maas zawsze mi to robi! Przysięgam, że jak kiedyś tę kobietę spotkam, to jej wszystko wygarnę! Wszystkie żale, wszystkie radości…

Empire of Storms to piąty tom Szklanego tronu, w co aż ciężko mi uwierzyć. Czy naprawdę od tak zwyczajne powieści o Celaenie Sardothien przeszliśmy do istnej Gry o Tron w wykonaniu Maas? Tak! Zdecydowanie tak! Już w trzecim tomie odczułam pewne subtelne zmiany i zauważyłam, w jakim kierunku zmierzamy, ale Maas chyba przechodzi samą siebie. Z każdym tomem rozwija się coraz bardziej, podobnie jak fabuła i jej bohaterowie, nie tylko Aelin. W Królowej Cieni można było zauważyć dosyć mocny podział rozdziałów na różne perspektywy i punkty widzenia. Tutaj nie jest inaczej, jest to nawet bardziej dosadne i jeszcze lepiej uwydatnione. Tak więc z historii Zabójczyni Adarlanu przeszliśmy do pełnowymiarowej historii, która dotyczy nie tylko jej, ale i wielu innych postaci na równym stopniu.

Przydatna może się okazać znajomość nowelek z udziałem Celaeny. Są to historie z jej przeszłości, które teraz zaczynają mieć swoje znaczenie i użytek. Aelin przygotowuje się do walki z wrogiem ostatecznym, Erawanem – Królem Valgów. Doskonale wie, że nie będzie to łatwe zadanie, a nie może też zapominać o drugim, równie okrutnym i bezwzględnym wrogu, Królowej Fae, Maeve. Właśnie z tego powodu odnawia kontakty z dawnymi sojusznikami, choć nie wszystkich można tak nazwać. Władca Piratów raczej nie jest zbyt szczęśliwy, że Celaena ponownie go odwiedziła! Ale to są właśnie te chwile, w których możemy znaleźć pewną dawkę humoru, choć cała sytuacja raczej nie zachęca do śmiechu. Perypetie Aelin i jej przyjaciół stały się czymś więcej niż zwykłą opowiastką. To złożona i konkretna historia, w której pojawia się wiele wątków, wiele motywów i jeszcze więcej niespodzianek.

Niezwykle podoba mi się ten rozwój. Wiedziałam, że ta seria będzie zmierzać w dobrym kierunku, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak genialnie, tak cudownie, tak konkretnie. Wciąż pamiętam Szklany tron, pierwszą powieść Sary Maas, która była bardzo dobra, ale wtedy w życiu bym nie pomyślałam, że dojdziemy do takiego etapu. Porównałam to do Gry o Tron, mogę porównać do Władcy Pierścieni, i wiem, że wiele osób byłoby gotowych mnie za to zniszczyć. Wiadomo, Martin i Tolkien to światowej klasy autorzy, ale kto powiedział, że Maas nie może próbować im dorównać? Wiem, że wielu osobom wydaje się, że ta seria to badziew dla nastolatek, ale nigdy w życiu się z tym nie zgodzę! Autorka rozwinęła się w genialny sposób, pisze w wyrafinowany i dojrzały sposób i zdecydowanie nie jest to banalna opowiastka czy romansidło. To piękna obserwacja tego, w jaki sposób Aelin rozwija swoje moce, w jaki sposób próbuje sobie z nimi radzić, jak zaczyna zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie brakuje tutaj tajemnic, spisków, intryg, bitew, rozlewu krwi, brutalności, honoru i odwagi. Mamy też oczywiście do czynienia z przyjaźnią, sojuszami i chwilami radości, a ostatnio Maas nie stroni nawet od gorących scen! Nie tylko z udziałem mojej ukochanej Aelin i cudnego Rowana.

Historia rozgrywa się na wielu torach, pojawia się kilku nowych bohaterów, jednak powiązanie ich dróg jest oczywiste i nieuniknione. Uwaga, nowy hot guy na horyzoncie! Lorcan jest zdecydowanie godny uwagi, ale również Elide i co ciekawe – Manon. Coraz bardziej lubię tę wiedźmę! Poczynania Aelin nie zawsze są takie oczywiste, jakby się wydawało. Maas potrafi zaskoczyć czytelnika na każdym kroku i to jest piękne! Nagle pojawia się coś, o czym w życiu byśmy nie pomyśleli! Pomijam fakt, że cała historia jest niezwykle logiczna i to piękny ciąg przyczynowo-skutkowy, bowiem jest to dosyć oczywiste, ale sama fabuła naprawdę porywa. Z każdym tomem coraz bardziej, bo wiemy, ze zbliżamy się do wielkiej wojny. No i nie da się ukryć, że Maas to mistrzyni tworzenia dających się we znaki zakończeń. Oczywiście przez całą lekturę z trudnością się od niej odrywałam, ale ostatnie rozdziały to po prostu bomba! Znaczy… taka bomba, która w Was wybuchnie. Rozerwie na strzępy. To tak jakby ktoś machał Wam ciastkiem przed oczami, kusił i wabił, a po chwili brutalnie zjadł je sam! Z jednej strony chcecie go zabić, z drugiej czujecie ogromny smutek i rozczarowanie, ale jednak wciąż unosi się ten smakowity zapach tego ciastka, wciąż siedzi Wam w głowie i będzie Was nawiedzał, dopóki go nie dostaniecie. Jak żyć?!

Nie wiem… Po prostu nie wiem, co mogę jeszcze napisać. Wejście Meave to istna burza. Dalszy rozwój wypadków to masakra. Rozdzierająca serce masakra, ale dająca nadzieję. No absurd! Przecież to się wyklucza… A jednak. Maas jest genialna. Po prostu genialna. Jej twórczość również i serce mi się kraje, jak pomyślę, że muszę tyle czekać na kolejny tom. Uwielbiam Aelin i Rowana, widzę ogromny potencjał w Manon, Dorian mnie zadziwił, Maeve to niezła suka, a Aedion coraz bardziej pokazuje swoją siłę. To cudowny świat, doskonale wykreowany, z pełnokrwistymi bohaterami, który nie daje o sobie zapomnieć. Pełen emocji, chwil napięcia i z zaskakującymi zwrotami akcji. Czego chcieć więcej? Ta powieść zasługuje chyba na miano doskonałej. Właściwie to cała seria, nie tylko ta część. Jestem do granic możliwości zżyta z Aelin, towarzyszę jej na każdym kroku, czuję to, co ona i uwielbiam wszelkie relacje, które panują pomiędzy bohaterami, bo są po prostu namacalne, tak porządnie.

No cóż, muszę się teraz jakoś pozbierać, ale doskonale wiem, że ta historia – cała, od początku do końca (choć koniec jeszcze daleki), pozostanie ze mną na zawsze. Aż się boję, co  nam Maas jeszcze zafunduje. To już jest burza, nie tylko emocjonalna, ale pod każdym innym względem. Na jaw wyszły nowe fakty dotyczące Aelin i nie tylko…  A znając Maas to z pewnością można liczyć na coś mocnego. Czekam z niecierpliwością, ogromną niecierpliwością!


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...