Data wydania: 09.10.2016
Tytuł oryginału: Inescapable
Tłumacz: Wiesław Łożyniak
ISBN: 978-83-287-0464-0
Wymiary: 130 x 205 mm
Strony: 480
Cena: 39,90 zł
Seria: Przeczucia #1
Choć Nieuniknione,
pierwszy tom cyklu Przeczucia
autorstwa Amy A. Bartol, miał swoją premierę niedawno, to zdążyłam już się
sporo dobrego o nim naczytać. Wiele osób ją polecało, nie spotkałam się z
niepochlebną recenzją na jej temat, większość brzmiała naprawdę zachęcająco. A
wierzcie mi, mnie nie trzeba specjalnie zachęcać do sięgnięcia po romans
paranormalny – to jest ta rzecz, w której zawsze się odnajdę. Ale są pewne
rzeczy, których ogółem nie znoszę w literaturze. I pech chciał, że znalazły się
właśnie w tej powieści…
Czytając tę powieść zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno
czytam to samo, co pozostali czytelnicy, z których opiniami się zapoznałam. Ja
wiem, że różne są gusta, ale żeby moje aż tak odbiegały od ogółu? Dobra, nie
napiszę, że ta książka była zła, badziewna i tragiczna, bo tak nie jest, ale
wypada naprawdę bardzo, ale to bardzo przeciętnie. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia
siedemnastoletniej Evie, która jest świeżakiem w college’u. Tam poznaje
nieziemskiego, aroganckiego, mega przystojnego, cudownego, idealnego, jedynego
w swoim rodzaju Reeda, do którego czuje niesamowite przyciąganie, mimo że
chłopak wydaje się ją nienawidzić. Na horyzoncie pojawia się kolejne ciacho, a
fajtłapowata Evie nie może zrozumieć, jaka tajemnica kryje się w Reedzie oraz w
niej samej. Brzmi znajomo? Nawet bardzo.
Tak. Nie znoszę schematyczności i powielania schematów.
Wiem, że pewnych rzeczy w przypadku konkretnego gatunku literackiego się nie
uniknie, ale nikt mi nie wmówi, że nie można urozmaicić fabuły, że nie można
jej dodać oryginalności, że wszystko zawsze musi wyglądać i przebiegać tak
samo. Nieuniknione to bez mała kopia Upadłych
od Lauren Kate, a przynajmniej ja ją tak odbieram. Sama fabuła oczywiście brzmi bardzo znajomo,
bowiem takich historii było już mnóstwo. Tajemnicą nie jest nawet sama
tożsamość Reeda, bowiem znajdujemy odpowiedź na to pytanie już w samym opisie
książki, tutaj pojawia się kwestia pochodzenia Evie, bo uwaga, dziewczyna nigdy
nie poznała swojego ojca (też mi nowość…). Jednak wierzcie mi, tutaj i tak z
łatwością można się wszystkiego domyślić, bowiem nie ma tutaj żadnego elementu
zaskoczenia. Chociaż nie, jest jeden – pojawia się na sam koniec, taki typowo
schematyczny, a więc przestaje być nawet zaskoczeniem.
O ile czasami schematyczność mi nie przeszkadza i jestem w
stanie przymknąć na nią oko, aby po prostu cieszyć się lekturą, bo tak było
chociażby w przypadku serii Lux
Jennifer Armentrout, to gdy jednak dodamy do niej kilka innych elementów, które
działają mi na nerwy, całość zaczyna wyglądać i brzmieć nieco zniechęcająco.
Spory problem miałam z samą Evie, bowiem ta dziewucha jest nie do wytrzymania!
Infantylna, dziecinna, żałosna, bezmyślna. Tu kocha jednego, ale jednak nie
może przestać kochać drugiego… W ogóle wszyscy po kolei przyjmują tutaj
wiadomość o istnieniu rzeczy paranormalnych nad wyraz zwyczajnie. Jakby to było
jedno wielkie nic, a nie bitwa dobra ze złem. Evie rozpowiada wszędzie o swoich
koszmarach i dziwnych sytuacjach, a mało kto potrafi się tym przejąć. W tej
książce brak jakichkolwiek emocji, nawet takich zwyczajnych, jak niepewność
bohaterów, ich zagubienie czy zaskoczenie. Dialogi przez nich prowadzone nie
raz są sztuczne, ale w miarę czytania taka tendencja zanika. Chwilami jest
nawet zabawnie i konkretnie.
Dodatkowym elementem, za którym nie przepadam, jest zbyt szybki
rozwój pewnych wydarzeń. Na 360 stronie orientujemy się, że minął zaledwie
jakiś miesiąc, a Evie zachowuje się tak, jakby była w college’u od lat. Hasła w
stylu „jak on mógł mi to zrobić, po tym wszystkim, co razem przeszliśmy?” są w
tym przypadku co najmniej nie na miejscu. No i choćbym chciała, to jakoś nie
mogłam się zżyć z żadnym bohaterem, są jacyś zbyt prości, zbyt płascy. Nawet
Reed, główny przystojniak tej powieści, nie wywarł na mnie żadnego wrażenia…
Sam pomysł autorki jest dosyć oklepany, ale jestem przekonana, że dało się go
poprowadzić nieco inaczej, urozmaicić, a nie uparcie trzymać się utartego
schematu. Może autorka liczyła na to, że skoro szał na romanse paranormalne
minął jakiś czas temu, to teraz będzie idealna pora, aby niektórzy na nowo je
pokochali? Że ktoś za tym zatęsknił? Jasne, ja zatęskniłam, ale chciałabym
czegoś świeżego, a nie nużącego i przewidywalnego.
Właściwie wynika z tego, że ta książka jest zła, chociaż
naprawdę wolałabym, żeby z treści mojej opinii wychodziło na to, że jest po
prostu bardzo przeciętna. Wydaje mi się, że zanalizowałam wszystko, co wydało
mi się tutaj konieczne i zapadło mi w pamięć. Książka ma pewne plusy, jest
napisana przyjemnym językiem, szybko się ją czyta i chwilami jest naprawdę
zabawnie, ale niestety to nie wystarczy. Szkoda, bowiem liczyłam na naprawdę
nieziemską historię, a przyznaję, że czuję się niemile rozczarowana. Wiem
jednak, że istnieją czytelnicy, którzy po prostu w każdym calu uwielbiają jakiś
gatunek literacki, a fani typowych romansów paranormalnych, którym nie
przeszkadzają schematy, powinni być usatysfakcjonowani tą powieścią.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:
oraz firmie Business & Culture