Film: Legion Samobójców (Suicide Squad)





Reżyseria: David Ayer
Premiera: 03.08.2016 (świat), 05.08.2016 (Polska)
Scenariusz: David Ayer
Gatunek: Akcja
Produkcja: USA
Czas: 2 h 10 min
Aktorzy: Margot Robbie, Jared Leto, Will Smith, Joel Kinnaman, Cara Delevingne, Jai Courtney, Adewale Akinnuoye-Agbaje, Jay Hernandez, Karen Fukuhara, Viola Davis








„Legion samobójców” („Suicide Squad”) był długo wyczekiwanym filmem tego roku. Po raz pierwszy usłyszeliśmy o nim dwa lata temu, a już od początku tego roku promocja szła jak burza. Trzeba przyznać, że to jeden z tych projektów, w którego promocję i marketing włożono sporo pracy. Jednakże takie postępowanie wiąże się z tym, że oczekiwania fanów wzrastają. Osobiście nie należę do zagorzałych fanów DC, nie znam komiksów, bowiem  po prostu nie lubię ich czytać, dlatego nie podchodziłam też do tej premiery z jakimś specjalnym nastawieniem. Nie chciałam się doszukiwać porównań czy wiernego odzwierciedlenia historii poszczególnych bohaterów. Chciałam dobrą rozrywkę i dobrą rozrywkę dostałam.

Fabuła filmu jest dosyć oczywista – tajna agencja rządowa pod kierownictwem Amandy Waller postanawia stworzyć drużynę składającą się z najgorszych przestępców, jakich ten świat widział. Po co? Aby stanowili awaryjną broń ratunkową. Pod uwagę brano nie tylko ich umiejętności, ale przede wszystkim to, że jeżeli zginą, nikt nie będzie za nimi płakał, nikt nie będzie ich żałował. Dodatkowo każde niepowodzenie można zrzucić na nich, a rząd pozostanie czysty. I właśnie wokół takiego motywu kręci się cały film i trzeba przyznać, że zwiastuny dosyć mocno zaprezentowały to, o co w filmie będzie chodzić. Nie otrzymujemy tutaj praktycznie nic więcej, chociaż okazało się, że pewne rozwiązania były na swój sposób lekko zaskakujące. 

Zaskoczyło mnie samo to, z kim przyszło walczyć głównym bohaterom. Nie trzeba nawet mocniej się nad tym zastanawiać, ale właściwie samo tworzenie tej drużyny stało się przyczyną, dla której trzeba było walczyć z wrogiem. Czyli agencja rządowa sama doprowadziła do tego, że świat mógł ulec zagładzie. Drugą rzeczą, która mnie lekko zaskoczyła była bitwa, jaka rozpętała się w punkcie kulminacyjnym – w swojej głowie widziałam tutaj zupełnie inny przebieg akcji oraz byłam niemal pewna, że to Rick Flagg (dowódca Legionu, żołnierz wybrany przez agencję, jeden z tych dobrych ;)) będzie musiał przezwyciężyć samego siebie i zadać cios ostateczny. Jednakże wyręczył go ktoś inny i trzeba przyznać, że wyszło to naprawdę fajnie.

Muszę przyznać, że jestem wielką fanką Harley Queen. Margot Robbie doskonale spisała się w tej roli i zaprezentowała swoją bohaterkę w sposób niemal idealny. Harley jest niezrównoważona, porywcza, narwana, lekkomyślna… ale też sprytna i odważna. Owszem, jest szalona, ale w tym tkwi jej urok i naprawdę ją uwielbiam! Pięknie zaprezentowano jej związek z Jokerem, którego rolę tym razem dostał Jared Leto. On również całkiem dobrze się spisał. Wątek tej pary naprawdę przypadł mi do gustu. Za pomocą retrospekcji poznajemy również przeszłość pozostałych członków Legionu, co pozwala nam zrozumieć ich zachowanie, sposób postępowania, kierujące nimi motywy, ale wiąże się to również z zaprezentowaniem ich słabości. Deadshot (Will Smith) spisał się świetnie! To bardzo złożona postać, koleś świetnie rozumiał zaistniałą sytuację i potrafił się w niej odnaleźć. Świetną postacią okazała się być Enchantress, jednak mocno żałuję, że jej wątek nie został bardziej rozwinięty. Odgrywa ona naprawdę znaczącą rolę w całym filmie, dlatego uważam, że twórcy powinni głębiej wejść w jej genezę i przedstawić jej historię. Bardzo dobrze wypadła również Katana – świetna umiejętność walki, chociaż jest to osoba bardzo stonowana, ale nie bardziej niż El Diablo, który w scenie kulminacyjnej dał popis swoich możliwości. Killer Croc również mi się spodobał, nazwijcie mnie świrem, ale był uroczy!

Niestety, w filmie pojawiają się pewne nieścisłości i chwilami odczuwałam wrażenie, że brakuje w nim pewnych elementów, które zapewniłyby płynne przejścia pomiędzy poszczególnymi sytuacjami. Za dużo rzeczy jest jakby wrzuconych do jednego worka i brakuje im spójności. Jednakże muszę przyznać, że w bardzo małym stopniu wpłynęło to na mój odbiór filmu jako całości. Gdybym chciała zacząć analizować tę produkcję krok po kroku to z pewnością wypadłaby ona nieco gorzej niż na pierwszy rzut oka, ale jak już wspominałam na początku, nie miałam takiego zamiaru i nadal nie mam. Ale czy tylko ja zauważyłam brak pewnych scen, które były zaprezentowane w zwiastunach? To mi się nie podoba! Jednak ciekawą rzeczą jest fakt, że podczas seansu z łatwością można się zacząć zastanawiać, czy tytułowy Legion jest naprawdę taki zły. Tak na dobrą sprawę najgorszym czarnym charakterem pozostaje dla mnie Waller. Halrey, Deadshot, Killer Croc i cała reszta są przynajmniej szczerzy.

Mimo że fabuła tego filmu nie należy do skomplikowanych i chwilami pojawiają się niedociągnięcia oraz niedopracowania, to jednak „Legion samobójców” jest przyjemny dla oka. Zdecydowanie wygrywa on kreacją bohaterów, świetnym klimatem i elementami humorystycznymi. Sceny akcji są całkiem dobre, dobrze się je ogląda, nie można zarzucić im braku dynamiki czy też tego, że mogą znużyć widza. Każdy z bohaterów ma swój własny „styl walki”, co zostało ładnie oddane i zmontowane. Całości dopełniają efekty specjalne, których nie jest ani za mało ani za dużo – w sam raz. Jeżeli szukacie dobrej rozrywki to jak najbardziej polecam, bowiem nie mogę napisać, że film był zły i żałuję wybrania się do kina – było naprawdę przyjemnie i świetnie się bawiłam.

  

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...