Data wydania: 19.11.2015
Tytuł oryginału: The Martian
Tłumacz: Marcin Ring
ISBN: 978-83-7758-817-8
Wymiary: 155 x 235
Strony: 384
Cena: 39,99 zł
Lot w przestrzeń kosmiczną nie jest już czymś
niewyobrażalnym. NASA obecnie pracuje nad projektem kolonizacji tej planety a
„szczęśliwcy”, którzy mają tego dokonać już zostali wybrani. No tak… inicjatywa
ciekawa, plan piękny, ale należy się liczyć z
tym, że zawsze coś może pójść nie tak. Nawet bardzo nie tak… dlatego to
nie do końca takie szczęście, bo co jeśli jeden z członków załogi w
nieszczęśliwym wypadku zostanie na Marsie sam?
Mark Watney miał niesamowitego pecha – był jednym z sześciu
członków załogi Aresa 3, która wybrała się na Marsa. Misja musiała zostać
przerwana z powodu straszliwej burzy piaskowej, ewakuacja trwała, a biedny Mark
został ranny i ślad po nim zaginął. Załoga, święcie przekonana, że go straciła,
ruszyła w podróż powrotną do domu, choć ciężko było im się pogodzić ze stratą.
Jednak Mark przeżył, ale czy na długo? Sam na opustoszałej planecie, z brakiem
odpowiednich narzędzi, nie wspominając już o zapasach żywności… Jednak
człowiekiem zawsze kieruje chęć przetrwania, dlatego botanik podejmuje
heroiczną walkę, w której wykorzystuje nie tylko swoje umiejętności, ale
wszystko, co tylko może. Tonący brzytwy się chwyta…
Szczerze? Nie wyobrażam sobie, co zrobiłabym, gdybym
znalazła się w takiej sytuacji. Jest to naprawdę tak przerażająca wizja, że
chyba nawet całkowicie do mnie nie dociera. Budzisz się obolały na obcej
planecie… planecie! To nawet nie jest bezludna wyspa czy nieznane Ci miasto. To
jest Mars! Ciało niebieskie oddalone od Ziemi o 227 936 637
kilometrów! Przetrwanie tam graniczy przecież z cudem… dlatego podziwiam
głównego bohatera, który nie poddał się ani razu! Walczył do samego końca,
zachował trzeźwość umysłu i zimną krew, chociaż nic nie było proste. I jak tu
mu nie kibicować? Jak nie obdarzyć go wsparciem (chociaż tym mentalnym) i
sympatią? Mark Watney jest postacią niesamowitą. Nawet w obliczu niemal pewnej
śmierci nie traci poczucia humoru i mimo że tematyka poruszana przez tę powieść
do zabawnych nie należy, to dzięki jego ironii nie raz uśmiech pojawił się na
mojej twarzy.
Doskonałą rzeczą jest to, że Andy Weir wprowadził kilka
rodzajów narracji. Perspektywa Marka jest niczym pamiętnik spisywany w
poszczególny dni pobytu na Marsie. Dzięki temu otrzymujemy pełen obraz
sytuacji, w jakiej znalazł się główny bohater. Widzimy, z czym musiał się
zmierzyć, aby przetrwać. Pojawia się również punkt widzenia załogi, która
odleciała z Marsa oraz ludzi pracujących dla NASA, którzy kontrolują misję
Ares. Chyba najważniejszą rzeczą, którą taki zabieg wprowadził, była
niepewność. Tak na dobrą sprawę, podczas czytania, nie jesteśmy w stanie
przewidzieć, czy Markowi się uda. Kłody pod nogami, piasek w oczy (dosłownie i
w przenośni) – na obcej planecie nic nie jest łatwe. Zwłaszcza przetrwanie.
Dlatego niepewność towarzyszy nam cały czas, nawet w punkcie kulminacyjnym.
Autor doskonale poradził sobie z przedstawieniem świata, w
którym rozgrywa się akcja. Szczegółowe i dopracowane opisy i specjalistyczne
słownictwo wprowadzają nas do realiów fizyki, botaniki, inżynierii i mechaniki.
Mogłoby się wydawać, że taka historia nie ma w sobie żadnego potencjału, a
czytanie o tym, co każdego dnia robi
Mark stanie się po chwili nudne. Nic bardziej mylnego! Andy Weir dba nie tylko
o rozbudzanie naszej wyobraźni, ale również wzbudzanie ciekawości. A jak można
nie chcieć śledzić poczynań człowieka, który z tak ogromną determinacją walczy
z dnia na dzień? Tym bardziej, że Mars jest nieprzewidywalny i wydarzyć może
się dosłownie wszystko – nie tylko burza piaskowa, ale przecież sprzęt, który
doskonale znamy i korzystamy z niego na Ziemi, może zupełnie inaczej zachowywać
się na innej planecie.
„Marsjanin” to doskonała powieść, która wciąga już od
pierwszej strony. Wciąga i nie puszcza, ona po prostu pochłania. To niezwykle
oryginalna i jedyna w swoim rodzaju historia o przetrwaniu, woli walki oraz o
tym, że nie ma żadnych ograniczeń – człowiek jest w stanie zrobić wszystko,
przekroczyć każdą granicę i zmobilizować się do działania, aby nie zginąć w
osamotnieniu. Mark Watney jest znakomitym bohaterem, którego nie da się nie
lubić. Ironiczny humor jest wisienką na torcie, podobnie jak odpowiednie
stopniowanie napięcia i niepewność towarzysząca nam od początku do końca. Obok
tej pozycji nie można przejść obojętnie, gdyż jest po prostu niesamowita!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
oraz firmie Business & Culture