Data wydania: 20.05.2015
Tytuł oryginału: House of Bones
Tłumacz: Bartosz Czartoryski, Zygmunt Halka, Paweł Wieczorek
ISBN: 978-83-7674-453-7
Wymiary: 145 x 205
Wymiary: 145 x 205
Strony: 288
Cena: 34,90
Cena: 34,90
Wydanie: II
„Dom kości” to kolejny horror Grahama Mastertona, który
miałam okazję przeczytać. Ułożyłam się wygodnie w łóżku, późnym wieczorem i
zabrałam się za lekturę. W głowie pojawiła się myśl, że gdy ostatnio o tak
późnej porze wzięłam się za inną jego książkę, to potem nawet nie byłam w
stanie iść po szklankę wody, bo mój umysł zaczął mi płatać figle. Dlatego, gdy
akcja zaczęła rozkręcać się nieco bardziej postanowiłam na spokojnie pójść
spać, a książkę dokończyć rano. To chyba był dobry wybór, bo każdy doskonale
wie, co ciekawego nasz mózg lubi nam wmawiać jak jesteśmy sami w środku nocy a
wcześniej naczytaliśmy się jakiś dziwnych wymysłów…
John jest młodym chłopakiem, który ma jedno marzenie –
pragnie zostać gwiazdą rocka. Oczywiście podjęcie pracy w agencji nieruchomości
nijak się ma do jego spełnienia, ale każdy od czegoś zaczynał. Pieniądze same
się nie zarobią, więc trzeba znaleźć sposób na ich zdobycie. I w ten oto sposób
John rozpoczyna pracę u tajemniczego pana Vane’a, który skrywa przed światem
mroczny sekret. John szybko natrafia na jego ślad i wraz z nowymi znajomymi
rozpoczyna śledztwo – nie ma jeszcze jednak pojęcia, jak wielkie
niebezpieczeństwo grozi każdemu, kto naruszy spokój jednego z domów pana
Vane’a.
„Dom kości” to jeden z tych psychodelicznych pomysłów
autora, który wydaje się być absurdalny, a potem pojawia się jego intrygujące
wytłumaczenie. Masterton po raz kolejny nawiązał do dawnych kultur i wierzeń,
dodał swoje „pięć groszy” i powstała z tego książka, którą czyta się szybko i
przyjemnie. Fabuła potrafi wciągnąć, nie tylko dlatego, że ciekawi nas rozwój
wydarzeń i rozwiązanie tajemnicy, na której ślad natrafił główny bohater, ale
jest to chyba nieodłączny element powieści tego autora – czyta się i czyta, tak
do samego końca. Nie patrzy się na zegarek, nie liczy się stron. Te książki
zapewniają sporą dawkę rozrywki, odrobinę adrenaliny i na pewno można się przy
nich świetnie bawić, a nawet odczuwać lekki strach – zwłaszcza jeżeli zapewnimy
sobie odpowiedni czas, miejsce i klimat – albo po prostu damy się ponieść
historii.
Główny bohater jest postacią, którą da się lubić.
Sympatyczny młody chłopak, który aż rwie się do rozwiązania tajemnicy. Nie wie
na co się porywa, ale w pewnej chwili zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma już
odwrotu. Sprawę trzeba doprowadzić do końca. Oczywiście autor niczego mu nie
ułatwia, wręcz przeciwnie – stawia go w sytuacjach mrożących krew w żyłach,
które z pewnością dają mu się we znaki. Ważnym elementem jest też kreacja pana
Vane’a – mogłoby być lepiej, ale widać w nim zmęczenie pełnioną funkcją, ale
też charakterystyczne dla czarnych charakterów zawzięcie.
Książkę czyta się naprawdę szybko, a i nie jest ona zbyt
obszerna. Właściwie pan Masterton skupił się na jednym wątku i trzyma się go od
początku do końca. Czytelnik swoją uwagę skupia tylko na rozwiązaniu tajemnicy
i poczynaniach głównego bohatera. Akcja toczy się odpowiednio dostosowanym
tempem, a cała historia jest niezmiernie logiczna. W książce tej znajdziemy
również trzy dodatkowe opowiadania autora – całkiem dobre, chociaż osobiście
nie przepadam za tego typu opowieściami – znaczy, nie lubię opowiadań,
zdecydowanie wolę powieści, bowiem mam więcej czasu na wejście do ich świata.
Te trzy dodatki są przyjemne i świetnie, że zostały tutaj umieszczone, ale zdecydowanie
bardziej podobała się historia Johna.
„Dom kości” to dobra i wciągająca powieść – nie należy do
literatury górnych lotów, ale nie jest najgorszą powieścią Grahama Mastertona.
Czyta się ją bardzo przyjemnie, pomysł ciekawy i oryginalny. Na pewno najbardziej
daje się we znaki, kiedy zżyjemy się z postacią Johna i zobaczymy wszystko na
własne oczy. Postawcie się w sytuacji głównego bohatera, poczujcie to, co on,
doświadczcie każdego wydarzenia z tej powieści, a na pewno serce podejdzie Wam
do gardła a nogi zmiękną. Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z lektury i
polecam.