Data wydania: 03.09.2014
Tytuł oryginału: The Pariah
Tłumacz: Danuta Górska
ISBN: 978-83-7818-635-9
Wymiary: 125x195
Wymiary: 125x195
Strony: 400
Cena: 34,90
Cena: 34,90
Graham Masterton to autor, po którego książki sięgam w
ciemno. Jedne podobają mi się mnie, drugie bardziej, ale mimo wszystko
pokochałam styl tego pana i z chęcią spędzam czas z jego twórczością. Tym razem
padło na „Wyklętego”, powieść, która łączy w sobie element grozy, kryminału i
odrobinkę paranormalności.
John Trenton prowadzi sklep ze starociami w miasteczku
Salem. Tak, w tym Salem, które wszyscy kojarzą z procesem czarownic. Jednak
życie antykwariusza nie jest usłane różami, bowiem całkiem niedawno zmarła
kobieta, którą kochał całym sercem. Jane, żona Johna, uległa tragicznemu i
zostawiła swojego ukochanego na tym ziemskim padole. Ból po stracie jest
niewyobrażalny, a z powodu obrazu, który John kupuje na akcji powiększa się
jeszcze bardziej. Na pierwszy rzut oka w tym dziele sztuki nie ma nic
niezwykłego, okazuje się jednak, że jest kluczem do rozwiązania zagadki
dotyczącej azteckiego demona śmierci. Demona, który uwięził Jane.
To, co kocham w książkach Grahama Mastertona to przede
wszystkim nawiązania do zjawisk paranormalnych czy mitologii. Tym razem zostaje
nam przedstawiony jedno z azteckich bóstw – Mictantecutli. Ukazany w formie
okrutnego demona, który żywi się duszami zmarłych, będzie próbował zrobić
wszystko, aby John go uwolnił z otchłani. A powszechnie wiadomo, że człowieka
dotkniętego depresją, który stracił wszystko, co kochał, bardzo łatwo jest
zwieść na manowce… Właściwie to przyznam się szczerze, że na azteckiej
mitologii się nie znam, ale Graham Masterton posiada tę umiejętność, że
wszystko przedstawia w sposób bardzo realistyczny. Nawet, gdyby postać ta
okazała się czysto literacką fikcją, to i tak bym tego nie zauważyła. Jednak
mój dociekliwy umysł zdołał już poszperać tu i ówdzie, Mictantecutli jest
prawdziwy, więc już wiemy, skąd autor czerpał inspirację.
Książkę czyta się bardzo przyjemnie, nie da się ukryć, że
fabuła jest wciągająca. Z przyjemnością śledzi się poczynania bohaterów i nasza
ciekawość bierze górę, gdy zaczynamy się zastanawiać, co zrobi John i jak to
wszystko się zakończy. Pojawia się również motyw czarownic, co wraz z aztecką
mitologią i odpowiednim klimatem naprawdę przypadło mi do gustu. Pan Masterton
może nie jest niekwestionowanym mistrzem w tworzeniu przerażającej atmosfery i
budowaniu napięcia tak, aby serce podchodziło do gardła, ale i tak można
doskonale wczuć się w opisywany przez niego świat. Chociaż może to być też
osobista kwestia każdego czytelnika, wiadomo, że jedni są bardziej podatni na
strachy a inni nieco mniej. W każdym bądź razie uważajcie, jak będziecie
chcieli się zabrać za tę pozycję późnym wieczorem, będąc sami w domu…
Kunsztu pisarskiego autorowi odmówić nie można – nie
okłamujmy się. Ten człowiek ma na swoim koncie naprawdę całe mnóstwo pozycji i
choć czasami myślę, że mógłby postawić na jakość, a nie na ilość, to i tak go
lubię i sięgam po każdą kolejną książkę, która wyjdzie spod jego pióra. Styl
pana Mastertona jest przyjemny, widać, że posiada on lekkość pióra, ale ma też
wszystko w głowie poukładane. Historia Johna była z pewnością dobrze
zaplanowana, co widać w chronologii wydarzeń i logice, która im towarzyszy.
Punkt kulminacyjny tej powieści trochę mnie rozczarował, ale całość czytało mi
się naprawdę świetnie. Powiem więcej, ciężko nawet było się oderwać od lektury.
„Wyklęty” to jedna z lepszych powieści Grahama, która już od
pierwszych stron zapraszała mnie do swojego świata, a ja bez zbędnych ceregieli
to zaproszenie przyjęłam. I nie żałuję. Spędziłam z tą książką same dobre
chwile. Dobra kreacja bohaterów, ładne dopracowanie wszystkich wątków, świetny język
i odpowiednio dopasowany klimat – naprawdę ciężko mi tutaj zarzucić jakieś
poważne błędy i literackie wykroczenia. Książka bardzo dobra i z chęcią sięgnę
po nią jeszcze raz, a Wam szczerze polecam!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
Przypominam o konkursie!