"Mara Dyer. Tajemnica" - Michelle Hodkin




 Data wydania: 10.09.2014
Tytuł oryginału: The Unbecomig of Mara Dyer
Tłumacz: Małgorzata Fabianowska
ISBN: 978-83-28-00974-5
Wymiary:
137x206
Strony: 412
Seria:
Mara Dyer
Cena:
39,99







Mara Dyer nie pamięta, co stało się tamtego feralnego dnia. Dnia, który okazał się być ostatnim dniem życia jej przyjaciół. Dlaczego tylko ona wyszła z tego cało? Dlaczego ocalała? I czy to, co się z nią dzieje to na pewno tylko zespół szoku pourazowego? 

„Mara Dyer. Tajemnica” to książka, która zrobiła furorę w naszym kraju na długo przed swoją polską premierą. Skradła serca wielu czytelnikom, a cała seria trafiła do grona ich ulubionych historii. Jest to debiut literacki Michelle Hodkin i w sumie muszę przyznać, że całkiem dobry debiut. Bądź co bądź, podobnych historii już trochę się pojawiło, ale jednak „Mara Dyer. Tajemnica” ma w sobie coś urzekającego. A cóż to takiego? Bardzo dobre pytanie! Pytanie, na które każdy czytelnik chyba powinien sobie sam odpowiedzieć – w końcu różne są gusta i guściki.

Jakby pokusić się o krótką analizę to w sumie nie byłaby ona taka trudna. Spójrzmy: mamy skrytą w sobie dziewczynę z mroczną przeszłością, która stara się dowiedzieć, dlaczego ocalała i co się z nią dzieje. Idąc dalej tym tropem, na horyzoncie pojawia się irytujący, arogancki i bezczelny przystojniak, któremu nad wyraz ciężko się oprzeć. Oczywiście jest on bożyszczem i każda dziewczyna pada mu do stóp, ale nie nasza główna bohaterka. Romans wisi w powietrzu, to się czuje! Dobra, nie ukrywajmy, brzmi trochę stereotypowo… ale nawet stereotypy można czasem przekazać w ciekawy i wciągający sposób. I to właśnie zrobiła pani Hodkin – nawet nie jestem w stanie do końca określić co, ale udało jej się mnie zaintrygować.

Ogromną zaletą jest kreacja głównej bohaterki, w której po części odnalazłam siebie – tak, od pierwszych stron nawiązała się między nami więź. Nie tylko za sprawą pierwszoosobowej narracji, ale po prostu mamy pewne wspólne cechy charakteru, a to zawsze ułatwia sprawę. Jednak nie da się ukryć, że ten rodzaj narracji umożliwia czytelnikowi dogłębne poznanie myśli głównego bohatera, a tutaj jest to konieczne – dlatego bardzo dobrze, że autorka zdecydowała się na ten zabieg. Marę da się lubić, podobnie jak Noaha – razem stanowią mieszankę wybuchową, która staje się dla nas nieprzewidywalna. 

Czy fabuła jest zaskakująca? Po części na pewno. Pewne rzeczy same składają się w logiczną całość i autorka umożliwia swoim czytelnikom odkrycie prawdy, ale nie całej. To, co najlepsze, pozostawia sobie na koniec, aby nas trochę zbić z pantałyku. Zakończenie budzi w nas chęć sięgnięcia po kolejny tom przygód Mary i z pewnością nie jednej osobie zamiesza w głowie. We mnie na pewno wzbudziło ciekawość, a ja zawsze muszę ją zaspokoić. Jednak skupiając się dalej na pierwszym tomie… książka jest dobra, może nawet bardzo dobra i nawet styl autorki – mimo że to debiut – nie jest najgorszy. Wręcz przeciwnie, „Mara Dyer. Tajemnica” jest powieścią, którą czyta się wyjątkowo przyjemnie. 

Rozwój wydarzeń to logiczny i chronologiczny ciąg, w którym chwilami pojawiają się retrospekcje, ale nie jest ich dużo. Ta pozycja łączy w sobie elementy romansu, grozy, czarnego humoru i motywu zdolności parapsychicznych. Jednak w wielu momentach można dostrzec to, że jest to historia typowo skierowana do młodzieży – problemy w szkole, trudności w nawiązywaniu nowych znajomości tuż po przeprowadzce, czarujący przystojniak, w którym tak łatwo się zakochać… Wychodzi z tego mieszanka tego, co już było, z odrobiną czegoś nowego, świeżego, co nadaje tej książce nowy wymiar i pewną indywidualność. 

Choć z jednej strony czuję niedosyt i wciąż mi mało, to z drugiej podobało mi się i czuję, że autorka mnie jeszcze nie raz zaskoczy w kolejnych tomach trylogii. Choć szał na książki tego typu już minął, to jednak zawsze chętnie do nich wracam, a „Mara Dyer. Tajemnica” to idealna pozycja, dzięki której przypomniałam sobie uroki takiej literatury. Przymknęłam oko na pewne drobne wady, które w sumie zostały zatuszowane przez zalety tej historii. W sumie największym zarzutem mogłoby być powielanie schematów, ale autorka i tak wychodzi obronną ręką, bo w moich oczach jej wizja miała w sobie coś, co mnie omamiło. Być może specyficzny klimat, a może to, że bohaterka stała mi się bliska – a może nawet obie te rzeczy. 

Czy polecam? To zależy komu. Wiem, że są czytelnicy, którzy mają dość tego typu powieści i nic ich nie przekona do przełamania się. Jednak wiem też, że wiele osób z chęcią sięgnie po tę pozycję i będzie to dobry wybór, bo historia Mary nie należy do tych banalnych i ckliwych romansów, które przyprawiają chwilami o mdłości. W tym tkwi coś więcej i mam nadzieję, że autorka rozwinie potencjał tej opowieści w kolejnych częściach. 

  Za egzemplarz serdecznie dziękuję:



Komentarze

  1. Książka spodobała mi się, ta różnorodność fabularna, połączenie grozy, snów na jawie i normalnego życia była intrygująca, można było się pogubić, co ją fikcją, a co prawdą. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.. Mam mieszane uczucia, co do tej pozycji. Może kiedyś spróbuję i przekonam się ;) [ Szept Myśli ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzie nie spojrzę, tam Mara. Przeczytałam już tyle opinii, że chyba mogłabym napisać na ten temat odrębną książkę. Z jednej strony kusi mnie ta pozycja, a z drugiej się waham. Przekonuje mnie jednak, że mówisz, iż to nie jest kolejny ckliwy romans, bo takich nie znoszę, a niestety Young Adult lubi czasem przesadzić z lukrem. Widzę, że chyba mamy podobny gust, więc skoczę jutro do księgarni i wreszcie sama się przekonam czy było warto. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. Pozdrawiam, Sylwia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę czytałam i mnie akurat szalenie przypadła do gustu, zwłaszcza ta niepokojąca atmosfera grozy zrobiła na mnie spore wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem chyba jedną z nielicznych osób, które nie chcą przeczytać tej książki. Wiem, że sporo blogerów ją poleca, jednak spotkałam się z kilkoma opiniami, że jest nudna, schematyczna i "to już było". Może i już było, nie wiem. Jednak na rynku wydawniczym jest tyle książek, że jakoś mi nie szkoda odpuścić sobie Marę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziś czytałam bardzo krytyczną recenzję tej książki na innym blogu. Jeszcze się nad nią zastanowię...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak będzie okazja to z chęcią ją poznam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Miło się ją czytało, aczkolwiek szału brak :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę czyta się fajnie, ale pozostawia wiele do życzenia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja bym przeczytała i wiesz co? Chyba się na nią skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak najbardziej nie mogę się doczekać, żeby dostać tą książkę na święta :D Cieszę się że twoja opinia jest dość pozytywna w stosunku do Mary, bo jeszcze bardziej mnie motywuje do wpisania jej na listę do mikołaja ^^ Jestem ciekawa najbardziej psychologicznego punktu bohaterki :3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...