Sylvia Day znana jest
w Polsce ze swojej trylogii o Cross’ie. W siedem miesięcy udało jej się
sprzedać 5 milionów książek, a to naprawdę wynik zasługujący na uznanie.
Najnowsza powieść tej autorki ukazała się w naszym kraju niedawno dzięki
wydawnictwu MUZA. Brzmi ona „Rozkosze nocy” i jak łatwo się domyślić, nie jest
to książka dla małych dzieci… Czyżby ujawniła się następczyni autorki „50
twarzy Greya”?
Lyssa Bates to
piękna, mądra i zaradna kobieta. Pracuje jako weterynarz i spełnia się
zawodowo, jednak jej życiu towarzyskiemu trochę brakuje. Nie zwraca uwagi na
mężczyzn, a to z powodu nieziemskiego przystojniaka o niebieskich oczach, który
odwiedza ją w snach. Tylko on jest w stanie zapewnić jej rozkosz, której Lyssa
nie może zapomnieć. Tylko on ją rozumie, tylko przy nim czuje się bezpieczna.
Facet ma tylko jedną wadę – jest jedynie sennym marzeniem. Przynajmniej do
czasu aż któregoś pięknego dnia puka do jej drzwi. Jednak jak to możliwe, że ta
czarująca istota stała się realna?
Powieści erotyczne
nie są niczym nowym, jednakże w przeciągu ostatniego roku zrobił się na nie
szał. Teraz coraz łatwiej znaleźć książki, gdzie boski mężczyzna zaleca się do
normalnej kobiety i spełnia jej erotyczne zachcianki. „Rozkosze nocy” są
dokładnie tym typem literatury, jednak autorka dodała tutaj elementy fantasy.
Świat Zmierzchu, gdzie żyją Strażnicy Snów walczący z Koszmarami. Pojawia się
motyw przepowiedni o Kluczu, który otwiera tajemnicze Wrota, co jednak nie
zapowiada się na nic dobrego. Dlatego Klucz trzeba zniszczyć, aby nie dopuścić
do zagłady świata. W sumie podchodzi to prawie pod paranormal romance 18+,
chociaż nie jestem całkowicie przekonana.
Świat Zmierzchu nie
został przedstawiony aż tak, żeby skupiać się na analizowaniu elementów
paranormalnych w tej książce. Właściwie miał to chyba być tylko dodatek
uzupełniający czy też może bardziej urozmaicający. Wyszło średnio, bowiem nawet
sam Aidan nie jest nikim wyjątkowym. Może po prostu autorka nie chciała skupiać
się tylko na normalnym życiu, tylko chciała czytelnikowi zapewnić dodatkowy
wątek, który w sumie stanowi drugą część fabuły. Pierwsza to oczywiście romans
Lyssy i Aidana. Nie zdziwi Was zapewne informacja, że opiera się on głównie na
zbliżeniach seksualnych, które pojawiają się nad wyraz często. Jak dla mnie –
za często. Nie mam nic do takich wątków i scen, jednak powinny być utrzymywane
w granicach dobrego smaku – co za dużo to nie zdrowo. Dodatkowo są one niemal
takie same, więc po co czytelnik ma czytać powtórzenia?
Język, którym
posługuje się pani Sylvia Day jest raczej prosty, a momentami wręcz banalny.
Sama fabuła do skomplikowanych też nie należy. Właściwie nie jest to książka o
trudnej tematyce, co nikogo zapewne nie zadziwi. Prosta i lekka lektura, która
nie wymaga od czytelnika skupienia, a co dopiero myślenia i rozwikłania całej
sytuacji. Dosyć przewidywalny bieg wydarzeń, chociaż w takich książkach nie
robi mi to większej różnicy. Trzeba jednak przyznać, że akcja się nie wlecze,
bowiem ma dosyć szybkie tempo, jednak nie jest w stanie aż tak bardzo zaciekawić
czytelnika. Niestety, nie jest to książka, która zapadnie Wam na długo w
pamięci. To pozycja do przeczytania na raz, nie więcej.
Jeśli chodzi o ten
typ literatury, to naprawdę jestem wybredna. Wszędzie dopatrzę się
niedociągnięć i błędów, ale tak to już jest w tym przypadku – ciężko znaleźć
równowagę i umiar, a co dopiero wpleść tutaj wątki i motywy, dzięki którym
książka by zyskała. „Rozkosze nocy” traktuję jako powieść typowo rozrywkową,
która pozwala się odstresować. Z pewnością nada się na zimowy wieczór z kubkiem
herbaty w ręku. Lekka i niewymagająca historia, którą szybko się czyta.
Wystawiam ocenę 5/10.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu