Bycie matką dwójki dzieci jest trudne. Zwłaszcza dzieci, które zaczynają dorastać i coraz więcej rozumieć. Bycie matką i prywatnym detektywem to jeszcze większe wyzwanie – trzeba w umiejętny sposób połączyć ryzykowną pracę z macierzyństwem. Dodajcie do tego jeszcze bycie wampirem i wampirze problemy – jednym słowem mega combo! A to wszystko dotyczy Samanthy Moon, znanej też jako Luna.
Tym razem do pani wampir-detektyw zgłasza się młody, obiecujący bokser. Podczas ostatniej walce zadał on śmiertelny cios swojemu przeciwnikowi – a przynajmniej wszystko tak wyglądało. Jednak czy to aby na pewno on spowodował śmierć drugiego zawodnika? Sam odkrywa ślady, które dają zupełnie nowe spojrzenie na tę sprawę. Czuje, że musi pomóc młodemu chłopakowi, bo inaczej jego wyrzuty sumienia się pogłębią. Wkrótce trafia na coś, o czym nie mówi się na głos. Wiedzą o tym tylko wybrani. Ale to nie koniec jej problemów – u jej dzieciaków zaczynają się objawiać tajemnicze zdolności – z tym też trzeba sobie jakoś poradzić.
Wiecie, seria pani J.R. Rain nie należy do wybitnych dzieł. Temu zaprzeczyć nie mogę, jednak jest w niej coś, co sprawia, że sięgam po każdą kolejną część. Może po prostu polubiłam główną bohaterkę i lubię wraz z nią przeżywać nowe przygody? Tak, to całkiem możliwe, ponieważ z każdym tomem poznajemy ją coraz lepiej i ciężko jej nie polubić. Potrafi sobie zaskarbić naszą sympatię, a my z przyjemnością towarzyszymy jej podczas każdego śledztwa. Nawet losy bohaterów pobocznych nas nieco intrygują – jeśli o mnie chodzi, zawsze czekam na sceny z udziałem Kła. Tutaj niestety była ich minimalna ilość, a szkoda.
Zazwyczaj twierdzę, że każda nowa część tego cyklu jest lepsza od poprzedniej. Nie jestem pewna, czy w tym przypadku mogę napisać to samo. Z pewnością widoczny jest rozwój autorki – polot i lekkość pióra. Jednak sama fabuła nie przekonała mnie aż tak. Śledztwo zdecydowanie za mało skomplikowane, chociaż wątek rodzinny nieco lepszy. Bardzo łatwo dojść do rozwiązania zagadki, co nie do końca mi odpowiadało, bo ja jednak lubię trochę pogłówkować. Jednakże nie jest to w sumie typowy kryminał ani sensacja, więc nie mogę nad tym zbyt długo rozpaczać. Nie taka rola tej książki, żeby wbijać czytelnika w fotel czy rozbudzać jego ciekawość.
Coś mi mówi, że wiele osób się zniechęci. W ogóle ta seria nie cieszy się ogromną popularnością. Może dlatego, że moda na wampiry zanika coraz bardziej? Jestem w stanie to zrozumieć i nie mam zamiaru nikogo zmuszać do czytania czegoś, na co ochoty nie ma. Nigdy nie podchodziłam do tych książek z wielkimi nadziejami – po prostu chciałam czegoś, przy czym nie muszę myśleć, a co sprawi, że się rozluźnię. Przygody Luny to idealny odpoczynek pomiędzy cięższymi lekturami, które czytam na co dzień. Właśnie dzięki nim mój umysł ma chwile wytchnienia i za to autorce serdecznie dziękuję. Cieszę się także, że rozwija się ona coraz bardziej.
Mimo że nie znajdziemy tutaj tego ogromnego napięcia i serce nie podejdzie nam do gardła, to jednak akcja rozwija się szybko, a książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Ta seria to książki typowo rozrywkowe – nieskomplikowane, choć pełne rozterek i odczuć głównej bohaterki. Prosty język sprawia, że naprawdę szybko rozprawicie się z tą lekturą – idealna na jeden wieczór, aby na chwilę zapomnieć o otaczającym nas świecie. Takie pozycje również są potrzebne, właśnie dla takich momentów relaksu. Wystawiam 6/10, a po kolejne części zapewne również sięgnę – chyba już z sentymentu i przyzwyczajenia.
Tym razem do pani wampir-detektyw zgłasza się młody, obiecujący bokser. Podczas ostatniej walce zadał on śmiertelny cios swojemu przeciwnikowi – a przynajmniej wszystko tak wyglądało. Jednak czy to aby na pewno on spowodował śmierć drugiego zawodnika? Sam odkrywa ślady, które dają zupełnie nowe spojrzenie na tę sprawę. Czuje, że musi pomóc młodemu chłopakowi, bo inaczej jego wyrzuty sumienia się pogłębią. Wkrótce trafia na coś, o czym nie mówi się na głos. Wiedzą o tym tylko wybrani. Ale to nie koniec jej problemów – u jej dzieciaków zaczynają się objawiać tajemnicze zdolności – z tym też trzeba sobie jakoś poradzić.
Wiecie, seria pani J.R. Rain nie należy do wybitnych dzieł. Temu zaprzeczyć nie mogę, jednak jest w niej coś, co sprawia, że sięgam po każdą kolejną część. Może po prostu polubiłam główną bohaterkę i lubię wraz z nią przeżywać nowe przygody? Tak, to całkiem możliwe, ponieważ z każdym tomem poznajemy ją coraz lepiej i ciężko jej nie polubić. Potrafi sobie zaskarbić naszą sympatię, a my z przyjemnością towarzyszymy jej podczas każdego śledztwa. Nawet losy bohaterów pobocznych nas nieco intrygują – jeśli o mnie chodzi, zawsze czekam na sceny z udziałem Kła. Tutaj niestety była ich minimalna ilość, a szkoda.
Zazwyczaj twierdzę, że każda nowa część tego cyklu jest lepsza od poprzedniej. Nie jestem pewna, czy w tym przypadku mogę napisać to samo. Z pewnością widoczny jest rozwój autorki – polot i lekkość pióra. Jednak sama fabuła nie przekonała mnie aż tak. Śledztwo zdecydowanie za mało skomplikowane, chociaż wątek rodzinny nieco lepszy. Bardzo łatwo dojść do rozwiązania zagadki, co nie do końca mi odpowiadało, bo ja jednak lubię trochę pogłówkować. Jednakże nie jest to w sumie typowy kryminał ani sensacja, więc nie mogę nad tym zbyt długo rozpaczać. Nie taka rola tej książki, żeby wbijać czytelnika w fotel czy rozbudzać jego ciekawość.
Coś mi mówi, że wiele osób się zniechęci. W ogóle ta seria nie cieszy się ogromną popularnością. Może dlatego, że moda na wampiry zanika coraz bardziej? Jestem w stanie to zrozumieć i nie mam zamiaru nikogo zmuszać do czytania czegoś, na co ochoty nie ma. Nigdy nie podchodziłam do tych książek z wielkimi nadziejami – po prostu chciałam czegoś, przy czym nie muszę myśleć, a co sprawi, że się rozluźnię. Przygody Luny to idealny odpoczynek pomiędzy cięższymi lekturami, które czytam na co dzień. Właśnie dzięki nim mój umysł ma chwile wytchnienia i za to autorce serdecznie dziękuję. Cieszę się także, że rozwija się ona coraz bardziej.
Mimo że nie znajdziemy tutaj tego ogromnego napięcia i serce nie podejdzie nam do gardła, to jednak akcja rozwija się szybko, a książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Ta seria to książki typowo rozrywkowe – nieskomplikowane, choć pełne rozterek i odczuć głównej bohaterki. Prosty język sprawia, że naprawdę szybko rozprawicie się z tą lekturą – idealna na jeden wieczór, aby na chwilę zapomnieć o otaczającym nas świecie. Takie pozycje również są potrzebne, właśnie dla takich momentów relaksu. Wystawiam 6/10, a po kolejne części zapewne również sięgnę – chyba już z sentymentu i przyzwyczajenia.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu: