Szum fal, promienie słońca, leżak, muzyka w tle i drink z palemką – wersja rejsu idealnego. Któż by się nie wybrał w taką podróż? Przecież same plusy, a zapewne oczami wyobraźni właśnie zobaczyliście już ten piękny obraz. Jeszcze do tego wszystkiego lekki wietrzyk delikatnie owiewający nasze ciało… no tak, brzmi pięknie. Szkoda tylko, że rejs może mieć też swoją ciemną stronę. Bajeczny rejs może przemienić się w koszmar.
Noc. Do portu w Reykjaviku dobija luksusowy jacht. Właściwie… nic dziwnego, prawda? Jachty zazwyczaj wracają do portu. No tak, jednak ten jacht wzbudza przerażenie wśród kilku osób znajdujących się na miejscu zdarzenia. Nie dość, że uderza z hukiem w nabrzeże to na pokładzie panuje pustka. Nie ma nikogo, a powinno tam się znajdować siedem osób – załoga i małżeństwo z dwiema małymi córeczkami. Niespodziewanie woda wyrzuca na brzeg zwłoki jednego z pasażerów tego „statku widmo”. Wszystko jednak wskazuje na to, że on wcale nie zginął w morzu, lecz wcześniej… Tutaj do akcji wkracza policja, ale także Thora – pełnomocnik krewnych zaginiętej podczas rejsu rodziny, która chce dociec prawdy. A prawda może być przerażająca…
Kryminały od jakiegoś czasu stają się moim coraz bardziej ulubionym typem książek, po które sięgam. Problem polega na tym, że naprawdę sporo od nich wymagam. Chcę żeby stale trzymały mnie w napięciu, wzbudzały ciekawość, a rozwiązanie tajemnicy i zakończenie historii powinno wbić mnie w fotel. Z twórczością pani Yrsy Sigurdardottir spotkałam się pierwszy raz. Sam tytuł powieści „Statek śmierci” mnie na swój sposób zaintrygował, ponieważ statki zawsze wzbudzały we mnie takie dziwne odczucia. Zawsze widziałam w nich coś mrocznego i tajemniczego. Dlatego stwierdziłam, że to będzie lektura idealna dla mnie. Czy spełniła moje wymogi? Na szczęście w dużej mierze tak.
Bardzo spodobało mi się to, ze akcja biegnie dwutorowo – z jednej strony jest to dochodzenie prowadzone aktualnie przez Thorę, a z drugiej historia całej podróży jachtem. Jest to na pewno bardzo ożywcze i urozmaicające książkę rozwiązanie, tym bardziej, że autorka potrafi każdy rozdział zakończyć w taki sposób, że nasza ciekawość zostaje rozbudzona do granic wytrzymałości. Tyczy się to zarówno fabuły opisującej podróż statkiem, jak i rozdziałom poświęconym Thorze i jej śledztwu. Podobało mi się też to, że nie oszczędzała swoich bohaterów. Egir wraz rodziną, jak i pozostała trójka ze statku, musiała zmierzyć się ze swoimi lękami. Nie byli w stanie przewidzieć tego, co może ich spotkać. Podobnie Thora. A co za tym oczywiście idzie, czytelnik też ma nie lada zagwozdkę w rozwiązywaniu zagadki.
Autorka naprawdę w dosyć umiejętny sposób potrafi budować napięcie. Bardzo dobrze wykreowała również świat powieści, prowadzenie śledztwa i bohaterów. Ma u mnie ogromnego plusa za to, że nie byłam w stanie dojść całkowicie do rozwiązania całej historii. Kolejny plus za zakończenie – gdy je czytałam to ciarki przeszły mi po całym ciele. Jednak czuję pewien niedosyt, czegoś mi zabrakło. Może po prostu dało się tę historię opowiedzieć jeszcze mocniej? Brakowało mi chyba nieco szybszego tempa i takich sytuacji, w których serce podeszłoby mi do gardła. Napięcie napięciem, ale chciałam także poczuć nieco strachu, a wyszło to tak sobie. Chociaż nie ukrywam, było kilka scen, które zapewne wielu osobom zmrożą krew w żyłach, ja po prostu jestem w dużej mierze na to odporna i trzeba się nieźle natrudzić, żebym się przeraziła.
Poza tym nie mam naprawdę żadnych większych zarzutów do autorki, bo stworzyła całkiem przyjemny kryminał, który potrafi wciągnąć, wzbudzić zainteresowanie i rozbudzić ciekawość. Potrafi też przestraszyć, chociaż to już zależy od indywidualnej wrażliwości każdego czytelnika. Przyjemny język i ciekawa fabuła sprawiają, że lektura tej pozycji idzie migiem. Jak widać, książka zebrała u mnie sporo plusów, a minusy są na dobrą sprawę całkowicie subiektywne. Nie pozostaje mi jednak nic innego, jak polecenie Wam tej historii. Wybierzcie się w śmiertelny i mrożący krew w żyłach rejs, tylko pamiętajcie o jednym – nie dajcie się złapać.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Noc. Do portu w Reykjaviku dobija luksusowy jacht. Właściwie… nic dziwnego, prawda? Jachty zazwyczaj wracają do portu. No tak, jednak ten jacht wzbudza przerażenie wśród kilku osób znajdujących się na miejscu zdarzenia. Nie dość, że uderza z hukiem w nabrzeże to na pokładzie panuje pustka. Nie ma nikogo, a powinno tam się znajdować siedem osób – załoga i małżeństwo z dwiema małymi córeczkami. Niespodziewanie woda wyrzuca na brzeg zwłoki jednego z pasażerów tego „statku widmo”. Wszystko jednak wskazuje na to, że on wcale nie zginął w morzu, lecz wcześniej… Tutaj do akcji wkracza policja, ale także Thora – pełnomocnik krewnych zaginiętej podczas rejsu rodziny, która chce dociec prawdy. A prawda może być przerażająca…
Kryminały od jakiegoś czasu stają się moim coraz bardziej ulubionym typem książek, po które sięgam. Problem polega na tym, że naprawdę sporo od nich wymagam. Chcę żeby stale trzymały mnie w napięciu, wzbudzały ciekawość, a rozwiązanie tajemnicy i zakończenie historii powinno wbić mnie w fotel. Z twórczością pani Yrsy Sigurdardottir spotkałam się pierwszy raz. Sam tytuł powieści „Statek śmierci” mnie na swój sposób zaintrygował, ponieważ statki zawsze wzbudzały we mnie takie dziwne odczucia. Zawsze widziałam w nich coś mrocznego i tajemniczego. Dlatego stwierdziłam, że to będzie lektura idealna dla mnie. Czy spełniła moje wymogi? Na szczęście w dużej mierze tak.
Bardzo spodobało mi się to, ze akcja biegnie dwutorowo – z jednej strony jest to dochodzenie prowadzone aktualnie przez Thorę, a z drugiej historia całej podróży jachtem. Jest to na pewno bardzo ożywcze i urozmaicające książkę rozwiązanie, tym bardziej, że autorka potrafi każdy rozdział zakończyć w taki sposób, że nasza ciekawość zostaje rozbudzona do granic wytrzymałości. Tyczy się to zarówno fabuły opisującej podróż statkiem, jak i rozdziałom poświęconym Thorze i jej śledztwu. Podobało mi się też to, że nie oszczędzała swoich bohaterów. Egir wraz rodziną, jak i pozostała trójka ze statku, musiała zmierzyć się ze swoimi lękami. Nie byli w stanie przewidzieć tego, co może ich spotkać. Podobnie Thora. A co za tym oczywiście idzie, czytelnik też ma nie lada zagwozdkę w rozwiązywaniu zagadki.
Autorka naprawdę w dosyć umiejętny sposób potrafi budować napięcie. Bardzo dobrze wykreowała również świat powieści, prowadzenie śledztwa i bohaterów. Ma u mnie ogromnego plusa za to, że nie byłam w stanie dojść całkowicie do rozwiązania całej historii. Kolejny plus za zakończenie – gdy je czytałam to ciarki przeszły mi po całym ciele. Jednak czuję pewien niedosyt, czegoś mi zabrakło. Może po prostu dało się tę historię opowiedzieć jeszcze mocniej? Brakowało mi chyba nieco szybszego tempa i takich sytuacji, w których serce podeszłoby mi do gardła. Napięcie napięciem, ale chciałam także poczuć nieco strachu, a wyszło to tak sobie. Chociaż nie ukrywam, było kilka scen, które zapewne wielu osobom zmrożą krew w żyłach, ja po prostu jestem w dużej mierze na to odporna i trzeba się nieźle natrudzić, żebym się przeraziła.
Poza tym nie mam naprawdę żadnych większych zarzutów do autorki, bo stworzyła całkiem przyjemny kryminał, który potrafi wciągnąć, wzbudzić zainteresowanie i rozbudzić ciekawość. Potrafi też przestraszyć, chociaż to już zależy od indywidualnej wrażliwości każdego czytelnika. Przyjemny język i ciekawa fabuła sprawiają, że lektura tej pozycji idzie migiem. Jak widać, książka zebrała u mnie sporo plusów, a minusy są na dobrą sprawę całkowicie subiektywne. Nie pozostaje mi jednak nic innego, jak polecenie Wam tej historii. Wybierzcie się w śmiertelny i mrożący krew w żyłach rejs, tylko pamiętajcie o jednym – nie dajcie się złapać.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Czytam już kolejną pozytywną recenzję tej książki, myślę że ją zakupię. ;)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMam ją od Muzy :) Teraz czyta ją mój tata, ale jak tylko skończy, to się za nią zabiorę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę pisarkę, więc i na najnowszą powieść ostrzę sobie zęby :)
OdpowiedzUsuńobecnie ją odpuszczę, może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńTo idealna lektura na lato.
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się twoja recenzja. Mam nadzieję, że książka jest równie dobra.
OdpowiedzUsuńSkończyłam właśnie pisać recenzje tej książki, więc niebawem sama poznasz moje wrażenia z tej lektury;-)
OdpowiedzUsuń"Statek śmierci" już na mnie czeka w domu, na razie zaczytuje się w nim mój Tata, który dostał go w prezencie na Dzień Ojca. Na razie bardzo mu się podoba, więc mi pewnie też będzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ostatnio coraz częściej mam ochotę na kryminały, więc myślę, że skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Gdzieś czytałam recenzję tej książki i z tego co sobie przypominam miałam na nią ochotę. Nie przeczytałam ale chęć pozostała, zapraszam http://qltura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZ reguły nie przepadam za kryminałami i dwutorową akcją, ale na ten mogłabym się skusić :-)
OdpowiedzUsuńKsiążką jestem niezwykle zaintrygowana. Motyw "statku widmo" mnie urzekł :)
OdpowiedzUsuńZdewcydowanie przecyztam :_)
OdpowiedzUsuńHmm jakoś mnie nieszczególnie interesuje ta książka. W ogóle pierwszy raz o niej słyszę :D Niemniej, może kiedyś...
OdpowiedzUsuńTo już druga pozytywna recenzja tej książki dziś, i mam na nią co raz większą ochotę :)
OdpowiedzUsuńMoja siostra niedawno ją w antykwariacie dopadła, ale jakoś nie mam ochoty na jej przeczytanie. :)
OdpowiedzUsuńJuż choruję na tę książkę :) Bez wątpienia muszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńJa z kryminałami się nie kumpluję jakoś bardzo, ale o Statku śmierci przeczytałam już niejedną pozytywna opinię i czuję się zaintrygowana ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie w moim stylu, ale już na którymś blogu widzę pozytywną recenzję o tej książce, więc kto wie... :)
OdpowiedzUsuńI mam jeszcze małą sprawę - założyłam "świeżutkiego" bloga i będę wdzięczna za każdą wskazówkę :) Jeżeli zdecydujesz się zostać na dłużej, będzie mi bardzo miło :) Pozdrawiam!
Właśnie skończyłam czytać recenzję o tej książce na innym blogu. Kolejna recenzja przekonała mnie, aby tę książkę przeczytać.
OdpowiedzUsuńOkładka mnie nie przekonuje (tak, jestem z tych dla których okładka ma znaczenie), ale tytuł i twoja recenzja jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuń