No proszę, w moje
łapki trafił kolejny kryminał. Tym razem postanowiłam zapoznać się z autorem
znanym jako Jo Nesbø. Trochę już słyszałam o jego książkach, a swoją przygodę
rozpoczęłam z powieścią o intrygującym mnie tytule „Pentagram”. Nie ukrywam, że
od razu skojarzyło mi się to z okultyzmem, podobnie jak okładka. Zapewne
właśnie to podkusiło mnie, żeby sięgnąć po tę pozycję, szkoda tylko, że jakoś
nie wyczułam tutaj nutki okultystycznej.
Zacznę od plusów. Z
pewnością ciekawy pomysł z okaleczaniem zwłok. Zawsze to coś więcej niż zwykłe
morderstwo i podsyca trochę atmosferę, że mamy być może do czynienia z
psychopatą. Szybki rozwój akcji i ogólnie tempo całej powieści wraz z prostym i
nieskomplikowanym językiem sprawiają, że bardzo szybko można tę książkę
przeczytać. Wystarczająco dobra kreacja bohaterów, która umożliwia nam bliższe
poznanie ich charakteru i myśli. Ja osobiście jakoś wybitnie się nie zżyłam z
żadnym z nich, ale może komuś się to uda. Świat powieści w miarę dobrze
opisany, chociaż czegoś mi zabrakło, czuję jakiś niedosyt. No i myślę, że dla
niektórych czytelników plusem będzie to, że występują wątki poboczne, które w
pewnym stopniu urozmaicają całą historię.
Jednakże, książka ma
również swoje minusy. Zdecydowanie zabrakło mi rosnącego napięcia, a podczas
czytania w ogóle nie wzrastała moja ciekawość. Powiem szczerze – początek był
dla mnie bardzo trudny, ciężko było mi się zagłębić w tę powieść i już byłam
gotowa odłożyć ją na półkę. Sama do końca nie wiem dlaczego. Jakoś jednak
dobrnęłam do końca, ale przyznam się, że niektóre strony przelatywałam tylko oczami.
Nie poczułam wybitnej potrzeby dokładniejszego wchodzenia w ten książkowy świat
i może to był mój błąd. Może właśnie dlatego nie dostrzegłam pewnych rzeczy i
odczułam ich brak, a może po prostu ich tutaj nie było i dlatego nie byłam w
stanie staranniej się przyłożyć do lektury.
Mimo wszystko, ta
książka ma spory potencjał i wydaje mi się być dobrą pozycją. Po prostu nieco
mniej spodobało mi się wykonanie i czegoś mi zabrakło. Czułam pewien niedosyt,
a trudny początek zapewne sprawił, że rozwinęła się we mnie pewna niechęć
podczas dalszego czytania. Nie neguję jej całkowicie, ponieważ jak widzicie,
wymieniłam sporo plusów, które podnoszą moją opinię o niej. Były wzloty i
upadki, jedne momenty były bardziej wciągające, inne nieco mniej. Podobnie z nieprzewidywalnością
i zaskakiwaniem czytelnika – raz lepiej, raz gorzej. Było to moje pierwsze
spotkanie z tym autorem, więc nie chcę sobie od razu wyrabiać opinii na jego
temat przez pryzmat jednej książki, dlatego sięgnę pewnie też po jakieś inne z
nadzieją na to, że będzie to książka, która wciągnie mnie już od samego
początku. Decyzję o przeczytaniu jej pozostawiam Wam i wystawiam ocenę 5,5/10.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
P.S. Szykujcie się na konkurs, już jutro :)