Ponoć prawdziwa
miłość nie ma szczęśliwego zakończenia, bo prawdziwa miłość nigdy się nie
kończy. Jednak na pewno napotyka na swojej drodze wiele przeciwności losu.
Często para kochanków zostaje wystawiona na wiele ciężkich prób, z którymi
muszą sobie poradzić. I zazwyczaj oboje chcą walczyć o siebie nawzajem. Ah, jak
to wszystko pięknie brzmi. Zawsze razem, niezależnie od wszystkiego. Żeby to
faktycznie było takie proste…
Luce i Daniel zawsze
odnajdywali się w kolejnych wcieleniach. Historia ich miłości jest bardzo
znana, piękna i smutna zarazem. Dlaczego smutna, skoro zawsze mogli być razem?
Dlatego, że nigdy nie trwało to długo. Luce za każdym razem umierała na oczach
Daniela. Ale on cierpliwe czekał. Luce jednak wierzy, że jest coś w ich
przeszłości, co tym razem pozwoli im uniknąć tego przykrego losu. Dlatego za
pomocą Głosicieli cofa się do swoich poprzednich wcieleń, mając nadzieję, że
odkryje coś, co im pomoże. Daniel podąża za nią, ponieważ boi się, że Luce
zrobi coś, co zmieni wszystko, jednak zawsze jest krok za nią…
Szczerze powiem, że
ta seria nigdy nie wywierała na mnie wielkiego wrażenia. Pierwsza część była
całkiem całkiem, jednak druga to faktycznie była udręka. I właśnie po drugiej
części stwierdziłam, że to definitywny koniec z czytaniem tego cyklu. Jednak
wszyscy mi mówili, że skończyłam w najgorszym momencie, bo potem jest lepiej.
No to w końcu się zdecydowałam na „Namiętność” i niestety żadnej namiętności
nie znalazłam.
Plusem na pewno jest
to, że książkę się bardzo szybko czyta i wzrok się nie męczy. Spodobał mi się
także pomysł podróży w czasie do poprzednich wcieleń. Lubię ten motyw, a więc
spodobało mi się to wszystko. Może nie zostały te wszystkie czasy opisane w
jakiś szczególny sposób, ale było to całkiem przyjemne. W końcu głównie chodziło
tutaj o spotkania Luce z Danielem i ich miłość. W każdym bądź razie ta część
mnie nie znudziła, bo wszystko działo się dosyć szybko. Nie było rozciągania
tematu i pisania głupot, raczej wszystko było treściwe i wystarczająco długie.
W końcu co za dużo to niezdrowo. Swoją drogą książka jest pisana bardzo prostym
językiem, może nawet za prostym?
Dalej niesamowicie
irytuje mnie główna bohaterka, chyba już samym swoim byciem. Po prostu jakoś
wybitnie za tą postacią nie przepadam i nic już tego nie zmieni. Poza tym
brakuje mi w tych książkach jakiejś głębi, czegoś mocniejszego i bardziej
skomplikowanego. Mimo tego, że jest tutaj odwieczny spisek, dla którego dwójka
bohaterów nie może być razem, to i tak mam wrażenie, że jest to jakieś takie
zbyt proste. Brak mi zaskakujących momentów i ciekawych zwrotów akcji. Poza tym
ciągle mam wrażenie, że miłość Luce i Daniela jest nieco sztuczna i
przesłodzona. I mówcie co chcecie, ale ja tutaj nie odczuwam żadnych emocji, ta
powieść w ogóle mnie nie poruszyła. Czytałam, bo czytałam, chciałam się
przekonać, czy będzie lepiej… Może i jest lepiej niż w „Udręce”, ale dalej nie
widzę tutaj nic specyficznego i wartego uwagi.
Czy polecam? Cóż, co
ja tu mogę powiedzieć. Fanom serii na pewno się spodoba. Mnie nie poruszyła, taka
nijaka książka, która nie ma w sobie nic wyjątkowego. Lekka, bez komplikacji,
spokojnie do przeczytania w jeden wieczór. Nie jest to zdecydowanie historia,
która zapadnie mi w pamięć i do której kiedyś powrócę. A czy skończę tę serię?
Sama nie wiem, ale chyba niekoniecznie.
Przypominam o konkursie! :)