Ponoć, gdy nie możemy
kogoś pokonać, to najlepiej się po prostu do niego przyłączyć. Zaakceptować to,
co jest nam dane, przyjąć to do wiadomości i żyć dalej. W końcu mamy wybór –
albo będziemy żyć spokojnie, mając to, co nam potrzebne do życia, albo przegramy
i zostaniemy z niczym. Ale z drugiej strony.. bez ryzyka nie ma zabawy, prawda?
A poddawanie się obowiązującym normom bywa po prostu nudne!
Benson spędził życie
wędrując od jednej rodziny zastępczej do drugiej. W końcu otrzymał stypendium w
Akadamii Maxfield i myślał, że to jego szansa. Szansa na nowe, lepsze życie.
Przykra sprawa, ale Benson się mylił i to bardzo. Bo Akademia Maxfield nie jest
normalną szkołą. Nie ma tutaj dorosłych, żadnych nauczycieli – uczniowie sami
prowadzą lekcje, sami biorą udział w zajęciach, wszystko robią sami. Na
pierwszy rzut oka brzmi cudownie, prawda? No to teraz ta gorsza strona –
wszędzie są kamery, które śledzą każdy ich ruch, wszędzie są mikrofony, które
słyszą każdą ich wypowiedź, a sami uczniowie są podzieleni na trzy grupy i na
którąś trzeba się zdecydować – Porządek, Spustoszenie albo Wariant.
Język bardziej skierowany
do młodzieży, jednak są tutaj sceny pełne przemocy, przez które nie każdy da
radę przejść. Autor stworzył naprawdę coś wspaniałego, co wciąga nas już od
samego początku. Ciężko się oderwać od tej lektury, ponieważ tak na dobrą
sprawę, przeżywamy wszystko z Bensonem. Pomaga nam w tym zapewne narracja
pierwszoosobowa. Dzięki niej sami stajemy się nowym uczniem Akademii Maxfield,
poznajemy panujące tam zasady i nowych uczniów i nie da się ukryć, że nasza
reakcja jest dokładnie taka sama jak reakcja Bensona. Chcielibyśmy uciec z
takiej szkoły, ale na pewno nie chcemy uciec od dalszego czytania tej książki.
Świat powieści został
przedstawiony całkiem nieźle, na pewno możemy wiele rzeczy zobaczyć oczami
wyobraźni. Bohaterowie w dużej mierze też są dobrze wykreowani, przynajmniej Ci
ważniejsi. Na pewno każdy z nich wyróżnia się daną cechą, którą spokojnie każdy
z nas zauważy. A to już zawsze coś. W sumie nie wiem, co mogę powiedzieć o
głównym bohaterze – na pewno to, że jest sprytny, odważny i dąży do wyznaczonego
celu – to mu się chwali. Czasem jednak jego zachowania były zbyt heroiczne w
nie do końca dobrym tego słowa znaczeniu i po prostu nieprzemyślane i głupie.
Jeśli chodzi o samych bohaterów to nikt nie zdobył jakoś wybitnie mojej
sympatii, ale sam pomysł na tą książkę – jak najbardziej! Ciekawy pomysł na
samą fabułę, ale także na postacie uczniów, którzy tak naprawdę nie mają
żadnego miejsca, do którego mogliby uciec. Podobał mi się także ich podział na
trzy gangi i cała organizacja szkoły.
Po raz kolejny
przekonałam się, że da się stworzyć książkę młodzieżową bez wątku
paranormalnego, która jest naprawdę dobra. Jednak muszę się z Wami podzielić
jeszcze jedną rzeczą. Podczas czytania tej powieści ciągle towarzyszyło mi
głównie jedno odczucie – myśl, że ja sama mogłabym się tam znaleźć. Ogarniało
mnie wtedy niesamowite przerażenie, nie mogłam sobie wyobrazić co bym zrobiła w
takiej szkole – czy bym się podporządkowała, czy bym próbowała uciec. Sceny
przemocy mnie tak nie ruszyły, bo prawda taka, że mnie rzadko kiedy coś takiego
porusza.
Mimo wszystko czuję
pewien niedosyt, może dlatego, że książka była trochę za krótka? Jednak na
pewno mnie nie znudziła ani nie znużyła – żadnym swoim momentem. Tutaj nie ma
czegoś takiego jak nuda, bo akcja jest przez całą książkę. Polecam jak
najbardziej, bo to bardzo dobra pozycja! Mam nadzieję, że doczekam się drugiej
części i po niej mój niedosyt zostanie zaspokojony!
_____________________________________________________________________
A teraz trochę tak ode mnie. Po pierwsze stosik. Byłam w bibliotece, a w sumie to dwóch no i nie mogłam się powstrzymać :D "Delirium" i "Zakochana w mroku" pożyczone od Kadzi, reszta z biblio.
A teraz trochę tak ode mnie. Po pierwsze stosik. Byłam w bibliotece, a w sumie to dwóch no i nie mogłam się powstrzymać :D "Delirium" i "Zakochana w mroku" pożyczone od Kadzi, reszta z biblio.
Hah, tak mało mi do szczęścia potrzeba :D I normalnie muszę się z Wami podzielić moją słitaśną focią:
A z ciekawszych rzeczy... byłam dzisiaj z Hinatą na zdjęciu szwów... skończyło się to tym, że dostała zastrzyk na uspokojenie, który nie podziałał, a więc dostała narkozę. Dopiero wtedy można było zdjąć szwy z brzuszka, a ja skończyłam z przegryzionym palcem i krwawiącą dziurą pod obojczykiem i nad mostkiem. A weterynarz się śmiał, że mam dzikusa w domu... dzikus oO To jest bestia, a nie dzikus. Jeszcze śpi, narkoza nie zeszła, ale jak się obudzi to mam przerąbane.. ona mnie chyba za to zabije...