"Wariant" - Robison Wells + stos



Ponoć, gdy nie możemy kogoś pokonać, to najlepiej się po prostu do niego przyłączyć. Zaakceptować to, co jest nam dane, przyjąć to do wiadomości i żyć dalej. W końcu mamy wybór – albo będziemy żyć spokojnie, mając to, co nam potrzebne do życia, albo przegramy i zostaniemy z niczym. Ale z drugiej strony.. bez ryzyka nie ma zabawy, prawda? A poddawanie się obowiązującym normom bywa po prostu nudne!

Benson spędził życie wędrując od jednej rodziny zastępczej do drugiej. W końcu otrzymał stypendium w Akadamii Maxfield i myślał, że to jego szansa. Szansa na nowe, lepsze życie. Przykra sprawa, ale Benson się mylił i to bardzo. Bo Akademia Maxfield nie jest normalną szkołą. Nie ma tutaj dorosłych, żadnych nauczycieli – uczniowie sami prowadzą lekcje, sami biorą udział w zajęciach, wszystko robią sami. Na pierwszy rzut oka brzmi cudownie, prawda? No to teraz ta gorsza strona – wszędzie są kamery, które śledzą każdy ich ruch, wszędzie są mikrofony, które słyszą każdą ich wypowiedź, a sami uczniowie są podzieleni na trzy grupy i na którąś trzeba się zdecydować – Porządek, Spustoszenie albo Wariant.

Czytałam już trochę książek o tym jak to nowy uczeń czy uczennica trafia do nowej szkoły pełnej surowych zasad i nie może się w niej odnaleźć. Jednak muszę przyznać, że „Wariant” Robisona Wells’a jest zupełnie inną książką, mimo że porusza taką samą tematykę. Po pierwsze – już od pierwszych stron coś się dzieje i tak jest już do końca książki. Ciągle jest jakaś akcja, wszystko dzieje się dość szybko, a dodatkowo stopniowo rośnie napięcie. Tak naprawdę nie wiemy, czego możemy się spodziewać. Nie mamy pewności co się wydarzy, gdy przewrócimy kartkę i zaczniemy czytać kolejną stronę. W tej książce wszystko jest możliwe, wszystko jest zagadką i tajemnicą.

Język bardziej skierowany do młodzieży, jednak są tutaj sceny pełne przemocy, przez które nie każdy da radę przejść. Autor stworzył naprawdę coś wspaniałego, co wciąga nas już od samego początku. Ciężko się oderwać od tej lektury, ponieważ tak na dobrą sprawę, przeżywamy wszystko z Bensonem. Pomaga nam w tym zapewne narracja pierwszoosobowa. Dzięki niej sami stajemy się nowym uczniem Akademii Maxfield, poznajemy panujące tam zasady i nowych uczniów i nie da się ukryć, że nasza reakcja jest dokładnie taka sama jak reakcja Bensona. Chcielibyśmy uciec z takiej szkoły, ale na pewno nie chcemy uciec od dalszego czytania tej książki.

Świat powieści został przedstawiony całkiem nieźle, na pewno możemy wiele rzeczy zobaczyć oczami wyobraźni. Bohaterowie w dużej mierze też są dobrze wykreowani, przynajmniej Ci ważniejsi. Na pewno każdy z nich wyróżnia się daną cechą, którą spokojnie każdy z nas zauważy. A to już zawsze coś. W sumie nie wiem, co mogę powiedzieć o głównym bohaterze – na pewno to, że jest sprytny, odważny i dąży do wyznaczonego celu – to mu się chwali. Czasem jednak jego zachowania były zbyt heroiczne w nie do końca dobrym tego słowa znaczeniu i po prostu nieprzemyślane i głupie. Jeśli chodzi o samych bohaterów to nikt nie zdobył jakoś wybitnie mojej sympatii, ale sam pomysł na tą książkę – jak najbardziej! Ciekawy pomysł na samą fabułę, ale także na postacie uczniów, którzy tak naprawdę nie mają żadnego miejsca, do którego mogliby uciec. Podobał mi się także ich podział na trzy gangi i cała organizacja szkoły.

Po raz kolejny przekonałam się, że da się stworzyć książkę młodzieżową bez wątku paranormalnego, która jest naprawdę dobra. Jednak muszę się z Wami podzielić jeszcze jedną rzeczą. Podczas czytania tej powieści ciągle towarzyszyło mi głównie jedno odczucie – myśl, że ja sama mogłabym się tam znaleźć. Ogarniało mnie wtedy niesamowite przerażenie, nie mogłam sobie wyobrazić co bym zrobiła w takiej szkole – czy bym się podporządkowała, czy bym próbowała uciec. Sceny przemocy mnie tak nie ruszyły, bo prawda taka, że mnie rzadko kiedy coś takiego porusza.

Mimo wszystko czuję pewien niedosyt, może dlatego, że książka była trochę za krótka? Jednak na pewno mnie nie znudziła ani nie znużyła – żadnym swoim momentem. Tutaj nie ma czegoś takiego jak nuda, bo akcja jest przez całą książkę. Polecam jak najbardziej, bo to bardzo dobra pozycja! Mam nadzieję, że doczekam się drugiej części i po niej mój niedosyt zostanie zaspokojony!



 _____________________________________________________________________
A teraz trochę tak ode mnie. Po pierwsze stosik. Byłam w bibliotece, a w sumie to dwóch no i nie mogłam się powstrzymać :D "Delirium" i "Zakochana w mroku" pożyczone od Kadzi, reszta z biblio.

Hah, tak mało mi do szczęścia potrzeba :D I normalnie muszę się z Wami podzielić moją słitaśną focią:


A z ciekawszych rzeczy... byłam dzisiaj z Hinatą na zdjęciu szwów... skończyło się to tym, że dostała zastrzyk na uspokojenie, który nie podziałał, a więc dostała narkozę. Dopiero wtedy można było zdjąć szwy z brzuszka, a ja skończyłam z przegryzionym palcem i krwawiącą dziurą pod obojczykiem i nad mostkiem. A weterynarz się śmiał, że mam dzikusa w domu... dzikus oO To jest bestia, a nie dzikus. Jeszcze śpi, narkoza nie zeszła, ale jak się obudzi to mam przerąbane.. ona mnie chyba za to zabije...

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...