Lubicie czasem wejść
do zupełnie innego świata i się w nim
zatracić? Tak? To fajnie. Jednakże nie mam tu na myśli świata, gdzie spotkamy
elfy, smoki czy magów. Nie, zdecydowanie nie chodzi mi w tej chwili o świat
fantasy. Chodzi mi w sumie o całkiem normalny świat, a jednak inny. Dziwna
sprawa, prawda? To w końcu normalny czy inny? Dobre pytanie, na które sama do
tej pory nie znam odpowiedzi.
Glen Runciter jest
właścicielem firmy, gdzie pracują inercjały. Są to ludzie, którzy niwelują
działanie innych ludzi, którzy mają talent psychotroniczne – jasnowidzenie,
czytanie w myślach itp. Któregoś dnia dostaje on zlecenie na pozbycie się kilku
telepatów w firmie działającej nigdzie indziej jak na samym Księżycu. Jest to
szansa na niesamowity zarobek, tak więc Runciter zbiera swoich najlepszych
ludzi i udaje się na Lunę. Jednak to, co ich tam czeka i jakie ta wyprawa
będzie mieć skutki nie przychodzi nikomu nawet na myśl. Chociaż, może sam
Runciter wie?
Książka ta jest
faktycznie inna od większości jakie czytam. Jest po prostu nieco dziwna, a może
lepiej powiedzieć specyficzna. Sprawia to nie tylko sam styl pisania autora,
ale także pomysł, fabuła, przebieg akcji, bohaterowie, tamten świat. Czasem nic
nie trzyma się kupy, a jednak książka powstała i jest naprawdę niesamowita. Cóż
mogę o niej powiedzieć… na pewno przenosi nas do swojego świata i to bardzo
głęboko. Niby czytamy, a czujemy się jakbyśmy oglądali film. Naprawdę, miałam
wrażenie, że siedzę w kinie, a to wszystko dzieje się na ekranie. Niesamowite
uczucie. Dodatkowo książka jest taka, że można trochę postradać zmysły. Nie
mówię tutaj o tym, że od razu od niej oszalejecie i wylądujecie w białym pokoju
bez klamek, ale na pewno będziecie się trochę dziwnie czuć, trochę nieswojo, a
Wasz umysł będzie błądził. Piękna sprawa, że książka potrafi uczynić coś takiego.
Bohaterowie może nie
są bardzo wyraźnie opisani, poza Runciterem i Joe, jednak nie zwraca się na to
szczególnej uwagi. Są tu dużo ważniejsze aspekty, które ją przyciągają. Książka
jest zaskakująca i nieprzewidywalna. Akcja toczy się już od pierwszych stron,
nie ma daremnych wprowadzeń w sytuację, od razu jesteśmy wstrzeliwani w nowy,
obcy świat. W tym przypadku jest to świetny zabieg, nie wyobrażam sobie, że
miałabym tutaj czytać jakieś spokojne wprowadzenie. Nie ma zbędnego owijania w
bawełnę, zarówno opisy i dialogi dostarczają nam wystarczającą wiedzę i
informacje.
Ciekawe jest też to,
że nie dowiadujemy się na samym początku czym lub też kim jest tytułowy Ubik.
Wzbudza to w nas ciekawość już podczas czytania pierwszych stron i czytamy
dalej licząc na to, że za chwilę otrzymamy rozwiązanie i dowiemy się o co
chodzi. A to wcale nie jest takie proste, o nie. I całe szczęście, chwała panu
Dickowi za to. Tak na dobrą sprawę to nawet na końcu nie mamy pewności co to
jest Ubik, mimo że to pytanie pojawia się w tekście kilka razy. Myślę, że to
pozostaje w domyśle czytelnika.
Poza faktem, że jest
to bardzo dobra powieść, ma ona także drugie znaczenie, bardziej głębokie
przesłanie. Widzi się to dopiero, gdy analizuje się wszystko bardziej
szczegółowo a i pomaga nam w tym zapewne przedmowa. Jednak jakie to jest
znaczenie – odkryjcie sami.
Książkę jak
najbardziej polecam, chociaż nie jest ona chyba dla wszystkich. Niektórzy
naprawdę mogą przez nią nie przejść, może im się wydać ciężka i trudna. Mnie w
każdym bądź razie urzekła i to jak!