Procesy sądzenia
czarownic to dość fascynujące zjawisko. Pewnie nie raz słyszeliście jak to
krępowali kiedyś niewinne kobiety i przywiązywali do kamienia, a następnie
wrzucali do wody. Jeżeli kobieta wypłynęła, była posądzana o bycie czarownicą i
konszachty z Diabłem. Jeśli nie to… to trudno. Prawda taka, że wiele niewinnych
kobiet zginęło bez żadnej przyczyny. Jednakże motyw w pewnym sensie ciekawy i
przyciągający uwagę, toteż dlaczego nie wpleść tego wątku w powieść kryminalną?
„Lilith” to pierwsza
książka Olgi Rudnickiej jaką miałam okazję przeczytać. Wstępnie mówiąc książka
bardzo mi się spodobała, podobnie jak i styl pisania autorki. Nawet moja mama
ją przeczytała razem ze mną, twierdząc, że styl pani Rudnickiej przypomina jej
styl Joanny Chmielewskiej. Może dlatego, że autorka „Lilith” bardzo lubi
powieści tej pani. Jeśli chodzi o moją przygodę z dziełami tej autorki – na
pewno nie poprzestanę tylko na tym.
Akcja powieści toczy
się w wymyślonym mieście jakim jest Lipniów. Do miasta przyjeżdża Piotr Sanecki
wraz z ciężarną żoną Lidką. Piotr odziedziczył w spadku piękny dom, więc bez
zastanowienia postanowił się tam przenieść, jednak Lidka nie czuje się tam zbyt
dobrze. Nawiedzają ją koszmary i czuje się nieswojo. Postanawia poznać historię
miasta i jakież jest jej zdziwienie, że Lipniów okazuje się miastem, w którym
odbył się ostatni proces czarownic. Legendy i podania są głównym źródłem
utrzymania Lipniowa. Lidka poznaje wkrótce Edytę – właścicielkę księgarni
okultystycznej. A w mieście dochodzi do coraz dziwniejszych zdarzeń – giną
nastoletnie dziewczyny, policja bagatelizuje sprawę, mąż Lidki zaczyna się
dziwnie zachowywać. Toteż Lidka, Edyta i ich przyjaciel – policjant Michał
Nawrocki – postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. Ale wielu osobom to nie
pasuje.
W sumie nie czytam
jakoś bardzo często kryminałów, ale po ten sięgnęłam z powodu wątku
okultystycznego. Bardzo ciekawe połączenie, które nadało całej książce pewnej
specyfiki i inności. Nie był to zwykły, prosty kryminał, miał w sobie coś więcej.
Dodatkowo wątek okultystyczny jest naprawdę bardzo dobrze dopracowany, widać,
że autorka włożyła w to serce i poszukała wielu informacji. Dzięki nim możemy
lepiej poznać legendy, znaki, symbole. Co do wątku kryminalnego – nie powiem,
że jest on przewidywalny, bo to raczej nie to… bardziej chodzi o to, że jak
ktoś ma dobrą drogę dedukcji to sam rozwikła tajemnicę.
Książkę czyta się
bardzo szybko z dwóch powodów – przyjemny język i w miarę krótkie rozdziały
podzielone jeszcze na podrozdziały. Czas leci niezmiernie szybko podczas
czytania, podobnie jak strony. Książka bardzo wciąga i zamyka w swoim świecie. Opisy
nie są ani za długie, ani za krótkie. Akcja toczy się w miarę szybko i nie
przynudza. Bohaterowie są całkiem dobrze wykreowani, nawet Ci drugoplanowi.
Łatwo można sobie stworzyć w głowie obraz całego miasta jak i poszczególnych
osób.
Jedyne co mnie nieco
rozczarowało to zakończenie. Było zbyt ściśnięte, jeżeli wiecie co mam na
myśli. Chodzi mi o to, że po prostu zbyt szybko się zakończyło, autorka
przeznaczyła na nie za mało stron i po prostu jakoś tak na siłę pewne wątki w
nim wyjaśniała. Liczyłam na trochę dłuższe i głębsze zakończenie tej historii,
no ale trudno.
Całość jednakże
oceniam bardzo pozytywnie, był to bardzo miło spędzony czas. Na pewno
przeczytam jeszcze jakieś powieści tej autorki, ponieważ przypadła mi ona do
gustu. Myślę, że następny w kolejności będzie „Cichy wielbiciel”.
____________________________________________________________________________
Ależ mam ostatnio dużo rzeczy na głowie.. najgorsze egzaminy przede mną, o tyle dobrze, że reszta pięknie zdana. Dodatkowo mój kociak miał operację wczoraj, a ja to okropnie przeżywałam... dawno takich nerwów nie miałam, ale jak się wybudzała powoli z narkozy to się na mnie wczołgała i tak siedziała dopóki się nie obudziła całkowicie... to było takie słodkie. Dzisiaj jest już z nią lepiej, czasami tylko próbuje wyszarpywać szwy z brzuszka, a nie mogę jej nic założyć ani zabandażować bo i tak to ściąga...
Ale za tydzień o tej porze będę już leżeć do góry brzuchem i nie będę się niczym przejmować,o! :D
Ależ mam ostatnio dużo rzeczy na głowie.. najgorsze egzaminy przede mną, o tyle dobrze, że reszta pięknie zdana. Dodatkowo mój kociak miał operację wczoraj, a ja to okropnie przeżywałam... dawno takich nerwów nie miałam, ale jak się wybudzała powoli z narkozy to się na mnie wczołgała i tak siedziała dopóki się nie obudziła całkowicie... to było takie słodkie. Dzisiaj jest już z nią lepiej, czasami tylko próbuje wyszarpywać szwy z brzuszka, a nie mogę jej nic założyć ani zabandażować bo i tak to ściąga...
Ale za tydzień o tej porze będę już leżeć do góry brzuchem i nie będę się niczym przejmować,o! :D