Cytadela –
kulminacyjny, charakterystyczny punkt Ruiny, miasta leżącego na południu
Turcji. Pewnego dnia na samym szczycie tej wysokiej, wręcz monumentalnej
budowli, staje człowiek. A dokładniej to mnich. W końcu rzuca się w dół i nie
jest ciężko zgadnąć, jak to się kończy. Umiera. Jednak czy jest to zwykłe
samobójstwo, czy też symboliczny akt? Czy ten człowiek miał po prostu dość
swojego życia, czy poświęcił je w jakiejś ważnej sprawie?
Dla niektórych ludzi jest to ważny znak. Dla mnichów, którzy mieszkają w Cytadeli jest to zagrożenie, ponieważ ten jeden wyczyn może zniszczyć wszystko, dosłownie wszystko to, co osiągnęli. Dla zwykłych ludzi będzie to nic innego jak samobójstwo. A dla Liv Adamsen będzie to wydarzenie, które zmieni jej życie.
Dla niektórych ludzi jest to ważny znak. Dla mnichów, którzy mieszkają w Cytadeli jest to zagrożenie, ponieważ ten jeden wyczyn może zniszczyć wszystko, dosłownie wszystko to, co osiągnęli. Dla zwykłych ludzi będzie to nic innego jak samobójstwo. A dla Liv Adamsen będzie to wydarzenie, które zmieni jej życie.
W sumie nie wiem sama
co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po tą książkę. Rzadko czytam powieści o
podobnej tematyce, mimo że na dobrą sprawę nawet takowe lubię. Okładka nie
przyciąga szczególnie uwagi czytelnika, a na pewno nie przyciągnęła mojej.
Bardziej moją uwagę zwrócił tytuł. Mam chyba jakieś zboczenie na punkcie łaciny
i to dlatego. Ogólnie rzecz biorąc książka nie była zła, spodobała mi się, mimo
że mam pewne zastrzeżenia. Jednak chyba coraz częściej zacznę sięgać po książki
o tematyce nie tylko fantastycznej i paranormalnej, mimo że tutaj także możemy
pewien taki element znaleźć.
Fabuła zdecydowanie
ciekawa i intrygująca, zwłaszcza jeśli poznajemy ją coraz głębiej. Jeśli
naprawdę zagłębimy się w tą historię to możemy się niesamowicie zatracić i
zapomnieć o upływie czasu. Akcja toczy się w umiarkowanym tempie, pod koniec
zdecydowanie przyspiesza, gdyż mamy tam do czynienia ze swego rodzaju
wyjaśnieniem całej sprawy, którą poznajemy w trakcie czytania książki. Czyta
się bardzo szybko, jest to zapewne zasługa bardzo prostego i codziennego
języka, a także tego, że w sumie każdy rozdział ma tak po 3-4 strony, czasem
mniej. Z tego też powodu mamy dość szybki przeskok z jednej sytuacji do drugiej.
Raz jesteśmy w centrum miasta, raz w Cytadeli, a czasem lądujemy jeszcze gdzieś
indziej. Jednak myślę, że nawet gdyby ktoś chciał to się w tych przeskokach nie
pogubi.
Poznajemy tutaj sporo
bohaterów, może nawet ich liczba jest zbyt duża, bo myślę, że tutaj właśnie
można się trochę pogubić odnośnie tego kto jest kim i jaki ma związek z całą
sprawą. Jeśli chodzi o tych bohaterów, którzy występują bez mała w każdym
rozdziale, np. Liv, Gabriel, Atanazjusz czy Arkadian, z nimi sprawa jest
prosta. Wiem kto jest kim, kto ma co do zrobienia, kto z kim trzyma, a także
możemy wywnioskować jaką rolę odgrywa. Jednak z pozostałymi bohaterami jest
trochę gorzej, ponieważ naprawdę w pewnych momentach można się zagmatwać.
Dodatkowo bohaterowie nie mają żadnych wyraźniejszych cech, oni po prostu są.
Mam takie wrażenie, że autor poszedł tym przypadku na ilość a nie na jakość. A
szkoda.
Brakowało mi także
większej dawki emocji, były tu zdecydowanie momenty, w których dałoby się
wskrzesić więcej uczuć, jednak autor tego nie zrobił. Część opisów była także
męcząca. Z drugiej jednak strony widać, że autor włożył dużo pracy w tą
książkę, ponieważ są przerywniki między rozdziałami, które nawiązują do fabuły,
wszystko składa się w jedną logiczną całość i jest to napisane naprawdę w dobry
sposób. Dużym plusem jest także nieprzewidywalność – to lubię. W sumie czytając
tą książkę nie byłam pewna, czy będę miała ochotę sięgnąć po kolejną część,
jednak zakończenie sprawiło, że stałam się ku temu bardziej przychylna.
Teraz tak krótko
mówiąc – książka nie jest rewelacyjna, ale zła też nie. Jest według mnie trochę
lepsza niż przeciętna, pewnych rzeczy było za dużo, pewnych rzeczy brakowało.
Jednak może w drugiej części autor się poprawi. W skali od 1-10 myślę, że mogę dać 5 z plusem, a może i
nawet 6.
W końcu wolne, jakże ja tego potrzebowałam. Nie żebym i tak miała mnóstwo roboty, ale w sumie tak to już bywa. Poza tym nie może być tak źle jakby się wydawało, że jest. Czeka mnie jutro wyprawa do biblioteki, o tak. A wczoraj jakże ciężko było mi się powstrzymać przed kupieniem kolejnych książek.. chyba nie kupiłam tylko dlatego, że zapewne teraz jakieś dostanę, ostatecznie dostanę kasę, żeby je kupić.. poza tym na półce stoi jeszcze kilka moich zakupów, które nie zostały przeczytane. Kurde, to mogłaby być moja praca dorywcza.. gdyby mi tak płacili za czytanie książek xD Fajna sprawa. Oh i będę robić dzisiaj pizzę, może tym razem ciasto nie wylezie z miski na cały dywan...