117. "Jedz prawdziwe jedzenie" - Julie Montagu
116. "Joga czakralna. Esencja ćwiczeń Wschodu" - dr Anodea Judith
115. "Mięso nas zabija. Jak zerwać z uzależnieniem od białka zwierzęcego" - dr Garth Davis & dr Howard Jacobson
Mięso nas zabija
to tytuł dosyć kontrowersyjny. Przede wszystkim ze względu na to, że
przeważająca część społeczeństwa jednak spożywa je na co dzień, a dieta
wegetariańska czy wegańska są uznawane za dziwactwo. Sama na co dzień spotykam
się z tym, że wiele osób neguje fakt, iż nie jem zwierząt. Wiem, że zgodnie z
zasadami prawidłowego żywienia mięso stanowi element odpowiednio zbilansowanej
diety, ale mimo wszystko nie możemy mówić, że jest niezbędne do życia i
prawidłowego funkcjonowania ludzkiego organizmu. Pomijając fakt, iż człowiek
pierwotny był roślinożercą i nadal mamy cechy, które o tym w wybitny sposób
świadczą, to gdyby dieta pozbawiona mięsa była faktycznie taka szkodliwa, to
weganie i wegetarianie mieliby naprawdę ciężkie życie. A jest zupełnie inaczej!
Autorzy skupiają się tylko i wyłącznie na aspektach
zdrowotnych i na wpływie białka zwierzęcego na ludzki organizm. Nie znajdziecie
tutaj informacji o aspektach społecznych czy ekonomicznych, ale też nie to ta
książka miała na celu. Mimo wszystko wyniki większości badań są naprawdę
przerażające i cieszę się, że kilkanaście lat temu podjęłam decyzję zmiany
diety. Chociaż pojawia się tutaj sporo naukowych określeń i niezależnych badań
oraz eksperymentów, to książka w całości napisana jest przystępnym, ale
rzetelnym językiem. Jest też dosyć spora objętościowo i może chwilami autorzy
niepotrzebnie „leją wodę”, ale mimo wszystko jest to pozycja warta uwagi i
poświęconego jej czasu.
Wiem, że po tę pozycję na pewno nie sięgną zagorzali
mięsożercy. To przykre, że mają oni tak ograniczone myślenie i boją się
odmiennego spojrzenia. Sami przeczą faktom i nauce, ale niestety – bywają tacy
ludzie, którym pewnych rzeczy się nie przetłumaczy. Wierzę jednak, że osoby
zainteresowane zdrowym stylem życia chętnie przeczytają tę pozycję i być może
zaczną wprowadzać do swojej diety pewne zmiany. Nie każdy musi od razu stać się
weganinem, ale warto spróbować czegoś nowego i wyrobić sobie własną opinię na
dany temat. Osoby stosujące dietę roślinną na pewno znajdą tutaj sporo
rzetelnych argumentów do obrony swojego zdania i podejścia do życia. Uważam, że
to konkretna pozycja, ukazująca problematykę nadmiernego spożywania mięsa w
bardzo odpowiedni sposób. Polecam!
114. "Gluten free. Jak współczesna pszenica nas zatruwa" - Julien Venesson
113. "Uzdrawiająca moc lasu" - Clemens Arvay
112. "Yin Joga. Najspokojniejszy trening świata" - Bernie Clark
111. "Wędrówka Twojej duszy poprzez wcielenia" - Linda Howe

110. "Ostatni końcowy. Najważniejsze przesłania mistrza" - Jerzy Prokopiuk
109. "Pasożyty - prawdziwa przyczyna chorób" - Alan E. Baklayan
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
108. "Zielone kosmetyki" - Gabriela Nedoma
107. "Tradycyjna Medycyna Chińska" - Georg Weidinger
106. "Kuchnia Raw Food" - Tanya Maher
105. "Uzdrawianie komórkowe" - Barbara Wren
Choroba nigdy nie jest niczym przyjemnym. Niezależnie od tego, czy jest to chwilowa niewydolność, choroba przewlekła, czy też najgorsza z możliwych opcji – choroba, którą lekarze nazywają nieuleczalną i nie dają żadnych szans na wyjście z niej czy jakąkolwiek poprawę zdrowia. Jednakże tam, gdzie medycyna konwencjonalna sobie nie radzi, pojawia się cały szereg technik i metod z medycyny niekonwencjonalnej, w tym uzdrawianie komórkowe, które skupia się na przywróceniu równowagi już na poziomie strukturalnym, czyli na poziomie komórki.
Nie da się ukryć tego, że nasi przodkowie jedli jedzenie
nieprzetworzone i w pełni naturalne. My, w dzisiejszych czasach, mamy spore
trudności z tym, aby do tego powrócić. Chemia jest praktycznie wszędzie, na
sklepowych półkach króluje przetworzona żywność, wszędzie są sztuczne
ulepszacze czy barwniki. W negatywny sposób odbija się to na naszym zdrowiu,
podobnie jak wiele nawyków żywieniowych, chociażby jedzenie w pośpiechu.
Niestety, wiele osób to lekceważy, a czasem nie zauważa tego, że coś jest nie
tak z ich ciałem. Karygodny błąd!
Julie Montagu jest osobą, która na co dzień pracuje jako
instruktorka jogi, ceni sobie holistyczne uzdrawianie i jest ekspertką w
dziedzinie prawidłowego żywienia. Jednym słowem spotkałam się w tej książce z
trzema tematami, którymi zajmuję się od lat. Dlatego też nie znalazłam tutaj
nic, co by mnie zaskoczyło. Choć oczywiście w wielu aspektach zgadzam się z
autorką, to muszę przyznać, że ta pozycja z pewnością nie wniosła nic nowego do
mojego życia, ale… Będzie na pewno odpowiednia dla każdego, kto z tymi tematami
nie jest zbyt obeznany. Będzie dobra dla każdego, kto chce zmienić styl życia i
dietę. Każdy, kto szuka konkretnych porad i przyjaznych przepisów mających mu
pomóc w zmianie odżywiania na lepsze, powinien się z tą książką zapoznać.
Autorka każdy rozdział poświęciła jednej grupie
żywnościowej. Zalecenia, które tutaj znajdziemy, należą raczej do
ogólnodostępnych, z którymi możemy się spotkać z wielu publikacjach, a także w
Internecie. Julie Montagu prezentuje je w przejrzysty i przystępny sposób,
wyjaśniając, dlaczego dane produkty są dla nas dobre i jaki wpływ wywierają na
nasz organizm. W bardzo ciekawy sposób zachęca do zmian – „Dlaczego już zawsze
będziesz chciał jeść jarmuż?” – a to ci dopiero! Jarmuż? Już zawsze? Czemu nie!
Widać, że autorka jest zwolenniczką bardzo zdrowej zieleniny, którą poleca już
na samym początku. Nie brakuje tutaj również informacji o zdrowych
węglowodanach, naturalnych substancjach słodzących, zdrowych olejach, czy też
superżywności.
Choć przeważająca część tej książki skupia się na jedzeniu,
to pozostaje jeszcze dodatkowy aspekt zmian na lepsze. Świadome oddychanie,
joga, afirmację, medytacja – te elementy są ze sobą ściśle połączone i autorka
w delikatny, bardzo subtelny sposób postanowiła o nich napomknąć. Można tutaj
też znaleźć całkiem sporo smacznych i łatwych w przygotowaniu przepisów, które
pomogą w stopniowym wprowadzaniu zmian dietetycznych. Szkoda tylko, że nie mamy
tutaj nieco lepszej oprawy graficznej, bardziej kolorowej, w której pojawiałyby
się ciekawe schematy i wykresy. Jednolity tekst nie zawsze jest dobrym
motywatorem, z którego wyciągniemy najważniejsze informacje.
Książka ta zdecydowanie sprawdzi się u osób początkujących,
które dopiero wchodzą na ścieżkę zdrowia. Osoby obeznane w temacie mogą się
poczuć nieco rozczarowane, bowiem znajdą tutaj ogólne podstawy, nic nowego.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
116. "Joga czakralna. Esencja ćwiczeń Wschodu" - dr Anodea Judith
Joga czakralna to książka idealna!
Niesamowita! Wspaniała! Sięgając po nią nie spodziewałam się nawet, że trzymam
w rękach jedną z najlepszych pozycji dotyczących jogi. Teraz jednak wiem, że
dane mi było przeczytać niezwykle kompleksowy i jedyny w swoim rodzaju poradnik,
który łączy praktykę jogi z medytacją czakralną, dając nam czystą kwintesencję
tego, co najlepsze w obu tych działaniach. W moim odczuciu joga jest lekiem na
całe zło i niezwykle się cieszę, że zagościła w moim życiu. Z czakrami jestem
za pan brat od jakiegoś czasu i wiem, że joga, a także cały nasz styl życia,
wywierają na nie ogromny wpływ. Dlatego bardzo się cieszę, że dr Anodea Judith
połączyła te dwa elementy i stworzyła idealny poradnik, który powinien się
znaleźć w biblioteczce każdego jogina.
Oczywiście w dużej mierze jest to pozycja, w której
otrzymujemy konkretny opis wielu asan jogicznych, wraz ze sposobem ich
wykonania, wskazówkami, przeciwskazaniami i interesującymi uwagami. Każda asana
opatrzona jest informacją, jakie korzyści ze sobą niesie. Z tym możemy się
spotkać także w wielu innych książkach tego typu, choć czasami niektórych
elementów w nich brakuje. Jednakże w przypadku tej pozycji otrzymujemy coś
znacznie więcej, bowiem uczymy się zwracać szczególną uwagę na przepływ energii
w naszych czakrach, które są głównymi centrami chi w ludzkim ciele. Każdy rozdział skupia się na jednej z siedmiu
podstawowych czakr i znajdują się w nim szczegółowe opisy asan, które mają za
zadanie wpłynąć na daną czakrę. Na zakończenie każdego rozdziału otrzymujemy
spis tych pozycji w formie sekwencji otwierającej i regulującej.
Celem takiego systemu jogi jest osiągnięcie harmonii i
równowagi – zarówno psychicznej jak i fizycznej. Joga oraz kontrolowanie
energii i jej przepływu przez czakry oraz kanały energetyczne to nie tylko
umysłowy spokój, to także lepsze zdrowie i kondycja. Kto z nas nie marzy o tym,
aby żyć w spokoju i harmonii? Autorka naprawdę zna się na rzeczy, wie, na co
powinno się zwracać uwagę i potrafi w doskonały sposób przekazać swoją wiedzę.
W bardzo dokładny i szczegółowy sposób opisuje, jak krok po kroku wejść w daną
asanę. Pomocne są jeszcze zdjęcia, choć w tym przypadku przedstawiają one tylko
efekt końcowy i prawidłowo wykonaną pozycję.
Ta książka zasłużyła na specjalne miejsce na mojej półce. Co
więcej, wydaje mi się, że nie jest to lektura do przeczytania na raz. Na pewno
będę do niej powracać i obok książki Iyengara będzie jednym z moich
podstawowych podręczników do jogi. Otrzymujemy tutaj nie tylko kompleksowe
opisy asan, ale także informacje o wszystkich siedmiu czakrach, co stanowi
idealne uzupełnienie całości. Ta książka okazała się być po prostu strzałem w
dziesiątkę. Wiązałam z nią ogromne nadzieje i się nie zawiodłam! Jestem pod
ogromnym wrażeniem i doceniam zaangażowanie i wiedzę autorki. Gorąco polecam!
Wręcz z całego serca! To pozycja obowiązkowa dla każdego jogina, a także dla
osoby, która jest dopiero na początku swojej drogi z jej praktyką i szuka
naprawdę dobrego i konkretnego poradnika.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
115. "Mięso nas zabija. Jak zerwać z uzależnieniem od białka zwierzęcego" - dr Garth Davis & dr Howard Jacobson

Autorzy tej pozycji prezentują naprawdę rzetelne, konkretne
i w pełni naukowe podejście do tematu. Bazując na specjalistycznej literaturze
i przytaczając wiele badań, w obiektywny sposób pokazują wpływ mięsa na nasz
organizm. W dużej mierze chodzi tutaj o nadmierne spożywanie białka, co nie
służy ludzkiemu organizmowi. Rozpoczynamy od samej historii białka i
wyjaśnienia, w jaki sposób ludzie uzależnili się od jego spożywania, a kończymy
na sposobach, w jakie można je ograniczyć. Autorzy pokusili się nawet o stworzenie
planu żywieniowego! W międzyczasie dowiadujemy się o zagrożeniach, które płyną
z bycia białkoholikiem. To nie tylko kwestia cukrzycy, nadciśnienia czy chorób
serca. To także nowotwory i otyłość. Wszystkie schorzenia, o których teraz
słyszy się najczęściej. A nie da się ukryć, że spożycie mięsa jest w
dzisiejszych czasach ogromne!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
114. "Gluten free. Jak współczesna pszenica nas zatruwa" - Julien Venesson
W przeciągu ostatnich miesięcy na każdym kroku można było
usłyszeć coś o glutenie, jego szkodliwości i diecie, która go wyklucza. Dawniej
się o tym tak nie mówiło, nawet nie słyszało, chyba że ktoś cierpiał na
celiakię, czyli chorobę trzewną, przy której całkowicie należy wykluczyć gluten
z diety. Moda ma swoje dobre i złe strony – z jednej strony media robią za dużo
cyrku wokół diety bezglutenowej i wegańskiej, a z drugiej prawdziwi bezglutenowcy
czy weganie są szczęśliwi, bo dużo łatwiej można teraz dostać w sklepach
produkty dedykowane ich diecie. Ale jak to naprawdę jest z tym glutenem?
Gluten to mieszanina białek obecna przede wszystkim w
pszenicy, ale także w innych zbożach, typu jęczmień, orkisz czy owies. Naukowcy
ostatnimi czasy poruszają tematykę jego szkodliwości – o ile w przypadku osób
chorych na celiakię jest to oczywistość, tak pojawia się pytanie, czy u osób
zdrowych też może on wywoływać negatywne skutki. Nie jestem pewna, czy uzyskaliśmy
jednoznaczną odpowiedź na to pytanie, bowiem każdy z nas jest inny i chyba sam
powinien czuć, co mu szkodzi, a co nie. Nie da się jednak zaprzeczyć pewnym
faktom z „historii” glutenu. Temat ten porusza Julien Venesson w swojej
książce, która okazała się być krótką, aczkolwiek treściwą lekturą.
Autor cofa się w przeszłość po to, aby wyjaśnić nam, w jaki
sposób odżywiali się nasi przodkowie i aby uzmysłowić czytelnikom, jak kiedyś
wyglądała pszenica. To taka krótka historia rolnictwa, w której pojawiają się
informacje z dziedziny genetyki, nauki, natury… Nie brakuje tego, co
prawdopodobnie było w tym wszystkim najbardziej przełomowe, czyli zielonej
rewolucji. Następnie wracamy do teraźniejszości i skupiamy się na naszym
przewodzie pokarmowym i działaniu glutenu. Autor przytacza szereg chorób i
zaburzeń, jakie mogą, ale nie muszą, być powiązane ze spożywaniem glutenu.
Bardzo podoba mi się fakt, że Julien Venesson pozostaje cały
czas obiektywny. Przytacza mnóstwo badań i informacji z różnych źródeł, ale sam
stara się zachować umiar we wszystkim. Na co dzieńjest on dziennikarzem
naukowym, co można odczuć w trakcie lektury – lekkie pióro, swoisty język i
właśnie ten obiektywizm. Bibliografia, która posłużyła do napisania tej książki
jest obszerna i rzetelna. Nie jest to kolejna pozycja, która każe nam
natychmiast zmieniać dietę, ale po prostu daje do myślenia i w sposób
neutralny, czy też po prostu bezstronny zadecydować o tym, co jest dla nas
dobre, a co złe. Owszem, większość przytaczanych źródeł podaje, że gluten nie
jest dla nas najlepszy, ale Venesson nie raz podkreśla, że powinniśmy słuchać
swojego ciała.
Gluten free to
książka, która okazała się być miłym zaskoczeniem. Zawiera w sobie sporo
konkretnych informacji i porusza ciekawą, lekko sporną i kontrowersyjną
tematykę. Warto po nią sięgnąć, aby zdobyć rzetelną wiedzę, która bazuje na
badaniach naukowych, a nie pomówieniach mediów, dlatego szczerze polecam ją
każdemu, kto choć trochę interesuje się dietą bezglutenową albo chciałby
rozwiać swoje wątpliwości.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
113. "Uzdrawiająca moc lasu" - Clemens Arvay
Wiele osób doskonale zdaje sobie sprawę z leczniczych
właściwości ziół. A co z drzewami i mocą natury? W końcu są to pokrewne
elementy, choć niestety żyjemy w czasach, w których człowiek znacznie oddalił
się od natury, prawie zerwał z nią kontakt, zapomniał o przyjemnościach, jakie
płyną z obcowania z nią. Uzdrawiająca moc
lasu to książka, która uświadamia nam, gdzie jest miejsce człowieka i jak
wiele dobrego może nam przynieść powrót do korzeni, bez zatracania tego, co
obecnie oferuje nam świat i postęp technologiczny.
Choć ta książka w niczym mnie nie zaskoczyła, była dla mnie
czymś wręcz oczywistym, tak gdzieś w głębi podświadomości czuję, że mogłaby się
przydać wielu osobom. Tym zagonionym, zapracowanym, cierpiącym na różnego typu
schorzenia. Kiedy ostatnio byliście w lesie? Tak po prostu, celem
przespacerowania się, zaczerpnięcia świeżego powietrza? Myślę, że mało kto
odpowie, że nie tak dawno temu. Kontakt z naturą to rzecz niesamowita w każdym
calu. Nasi przodkowie doskonale zdawali sobie z tego sprawę, wiedzieli, że
uziemienie się daje poczucie stabilizacji, a drzewa mają wspaniałą energię,
która na nas wpływa. My o tym zapomnieliśmy, ale tylko i wyłącznie na własne
życzenie.
Autor przytacza w swojej książce wiele przykładów na to, jak
działa na nas energia drzew, w szczególności skupiając się na lesie, chociaż
nie stroni również od przytaczania informacji o roślinach doniczkowych czy o
prowadzeniu własnego ogródka – w końcu to również kontakt z naturą. Przytacza
wyniki badań, w których wykazano zbawienny wpływ kontaktu z naturą na choroby
takie jak cukrzyca, zaburzenia pracy serca czy przewlekły stres. Łono natury
oferuje nam całkowite odprężenie, wyciszenie i oczyszczenie energii. Obcowanie
z naturą obniża ciśnienie krwi, daje nam chwile wytchnienia, zmienia nasz
światopogląd na lepsze. Clemens G. Arvay przytacza tutaj nie tylko swoje
doświadczenia, ale również historie wielu innych osób z różnymi problemami,
którym pomogła lecznicza energia drzew.
Książka jest napisana w bardzo przystępny sposób, jest łatwa
w odbiorze i okazuje się, że osiągnięcie lepszego samopoczucia i polepszenie
zdrowia wcale nie jest rzeczą trudną. Oczywiście autor zaznacza, że w przypadku
poważnych chorób konieczna jest konsultacja z lekarzem, ale zachęca do
obcowania z naturą, która może być dodatkowym terapeutom. Co więcej – autor nie
neguje naszego postępowania, tylko próbuje wzbudzić w nas poczucie zrozumienia
tego, w jakich czasach żyjemy i jak możemy zniwelować ich szkodliwe elementy.
Nie chodzi o całkowite porzucenie tego, co oferuje nam dzisiejszy świat, chodzi
tylko o znalezienie odpowiedniej równowagi i nie zapominanie o tym, że jesteśmy
częścią przyrody.
To ciekawa pozycja, która może się przydać niejednej osobie.
Ja nie znalazłam w niej nic zaskakującego, bowiem od dziecka uwielbiam
utrzymywać kontakt z naturą, nie raz przytulam się do drzew, a chodzenie boso
po trawie to dla mnie rzecz całkowicie normalna. Wiem jednak, że dla wielu osób
jest to coś absurdalnego, dlatego być może ta pozycja otworzy im oczy. Naprawdę
warto spróbować, w końcu nic się nie traci, a można tylko zyskać!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
112. "Yin Joga. Najspokojniejszy trening świata" - Bernie Clark
Joga to lek na całe zło – przetestowałam na sobie i nie
wyobrażam sobie zrezygnowania z tej dziedziny mojego życia. Choć zawsze idę w
stronę jogi rozciągającej, a nie wzmacniającej, to jednak staram się
zrównoważyć każdy jej aspekt. Jednakże jako osoba z natury elastyczna z
łatwością wchodzę w dane asany i pozwalam im się poddać, oczywiście zachowując
uwagę w całym ciele. Kiedyś na zajęciach spróbowałam yin jogi i okazało się, że
to naprawdę genialna sprawa! Choć czy to kogokolwiek dziwi, że mam takie zdanie?
Z ogromną przyjemnością sięgałam po książkę Bernie Clark, bo
o ile na rynku wydawniczym można znaleźć mnóstwo podręczników na temat hatha
jogi, tak o yin jodze nie mówi się już tak często. Gdzieś tam być może usłyszy
się nazwę, ale przewodnik w tym temacie? Z tym już gorzej. A tutaj okazuje się,
że Clark stworzyła naprawdę bardzo dobrą, szczegółową i rozległą publikację,
której niczego nie brakuje. To nie jest taka typowa książka, w której
dostaniemy tylko zdjęcia i opis asan. To kompleksowy podręcznik na temat tego
odłamu jogi, charakteryzujący się naprawdę znakomitym podejściem.
Rozdział pierwszy obejmuje oczywiście definicje i
wprowadzenie, bowiem nie każdy musi być zaznajomiony z tym, czym jest yin joga.
Oczywiście pierwsze skojarzenie to „Yin i Yang” – jak najbardziej prawidłowe,
ale nawet jeżeli wiecie co nieco już w tym temacie i znacie ten aspekt jogi, to
polecam zapoznanie się z wizją autorki. Drugi i trzeci rozdział to praktyka –
to właśnie w tej części książki znajdziemy zdjęcia asan, sposób ich wykonania,
korzyści, przeciwwskazania, alternatywy, sposób wchodzenia i wychodzenia z
pozycji, a także wiele innych informacji. Są to naprawdę w pełni kompleksowe
opisy i na pewno zauważycie, że publikacja ta nie obejmuje wszystkich asan, a
raczej te skierowane tylko na praktykę yin.
Choć sednem tego rodzaju jogi jest trwanie w pozycji przez
dłuższy czas (przynajmniej kilka minut) to z powodzeniem można tutaj
praktykować płynne przejścia, o których autorka również bardzo rozlegle pisze i
prezentuje je w formie przejrzystych tabel. Bernie Clark nie stroni również od
medycyny chińskiej i taoizmu, bowiem można tutaj znaleźć całe mnóstwo
informacji z tych dziedzin, oczywiście odpowiednio powiązanych z praktyką jogi.
Nie można zapominać również o ogólnych korzyściach i przeciwwskazaniach, które
autorka w bardzo dokładny sposób opisuje na kolejnych stronach – są one
następnie zebrane w przystępnie napisane podsumowanie, aby lepiej zapamiętać
to, co najważniejsze.
Sięgając po tę pozycję nie spodziewałam się, że otrzymam aż
tak złożoną i kompleksową publikację na temat yin jogi. Bernie Clark ma
niesamowitą wiedzę i stale ją rozwija – co można wywnioskować po przejrzeniu
bibliografii, która przysłużyła się do napisania tej książki. W bardzo
przystępny i przejrzysty sposób dzieli się tą wiedzą z czytelnikami, i wierzcie
mi – ta lektura to naprawdę dobra rzecz! W bardzo dokładny i konkretny sposób
podchodzi do teorii i praktyki jin yogi, co jest jej największą zaletą. Jin
yoga to niesamowita sprawa, która nauczy Was spokoju, kontrolowania ciała i
umysłu, a także sprawi, że pozbędziecie się różnego rodzaju bólu. To praktyka,
która koi nerwy, potrafi wyciszyć i nauczyć większej świadomości – sprawdzone i
przetestowane, gorąco polecam książkę oraz cielesną praktykę!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
111. "Wędrówka Twojej duszy poprzez wcielenia" - Linda Howe
O Kronikach Akaszy słyszałam już nie raz. Niejednokrotnie
sama chciałam skorzystać z ofert, które dawały możliwość poznania prawdy o
swojej obecnej inkarnacji, jak i dowiedzenia się co nieco o poprzednich. Jednak
przyznaję, że pochodziłam do tego sceptycznie, choć w swoim bliskim otoczeniu
mam osobę, która spróbowała i była naprawdę zadowolona. Niestety oferta
„wygasła”, a okazja bardzo szybko się ulotniła, jednak teraz pojawił się inny
sposób, aby odwiedzić Kroniki Akaszy – książka Lindy Howe.
„Celem tej książki jest przedstawienie skutecznej i wydajnej
strategii służącej osobistej transformacji, skupiającej się na gruntownej
przemianie zarówno w sferze świadomości, jak również doświadczeń – ze
zwyczajnych w Nadzwyczajne.” Czy faktycznie strategia autorki jest skuteczna i
wydajna? Póki co ciężko mi to stwierdzić, bowiem jestem świeżo po lekturze i
nie miałam jeszcze okazji wprowadzić praktyki w życie, ale jedno jest pewne –
to naprawdę ciekawa pozycja, a zaprezentowana metoda jest dobrze i szczegółowo
opisana, chociaż nie nazwałabym jej kompleksową. Ale może nie o to tutaj chodzi
– może właśnie te informacje są wystarczające, a zgłębianie wiedzy bardziej
zaawansowanej ma mieć miejsce podczas odwiedzania Kronik Akaszy.
Książka ma ciekawy układ, bowiem najpierw poznajemy
technikę, a potem strukturę Kronik. Autorka zachęca, aby sporo trenować i
nabrać wprawy w wizytach w nowym, pełnym magii miejscu, bowiem początkowo może
to być nie tylko trudne, ale obce – a jako istoty ludzkie mamy to do siebie, że
boimy się nieznanego. Trzeba się wyzbyć lęku, aby czerpać odpowiednie korzyści
z tych podróży. Kolejny etap to zapoznanie się z pięcioma filarami świadomości,
czyli z Inkarnacją, Władzą, Dyscypliną, Odpowiedzialnością i Zaangażowaniem. W
każdym z rozdziałów są przedstawione odpowiednie wskazówki i zwroty, które
pomogą nam w przypadku tych pięciu elementów podczas przebywania w Akaszy.
Filarem centralnym jest Łaska i to na nim skupia się następny rozdział, w
którym znajdziemy również sposób na zrównoważenie umysłu, serca i woli.
Książka Lindy Howe jest prawdopodobnie pierwszą o tej
tematyce, z którą dane mi się było zapoznać. To coś, z czym na polskim rynku
wydawniczym do te pory się nie spotkałam, a jeżeli chodzi o książki o podobnej
tematyce to znam go bardzo dobrze. Czy zasługuje na miano oryginalnej? Być
może, chociaż to nie o to tutaj chodzi. Istotne jest samo jej przesłanie oraz
cel. Odwiedzenie Kronik Akaszy z pewnością jest niesamowitym doświadczeniem,
które potrafi całkowicie zmienić człowieka i jego życie, a także ogólny
światopogląd i pewne wartości.
Wędrówka Twojej duszy
poprzez wcielenia to dobra pozycja, a Linda Howe w dosyć przystępny sposób
prezentuje swoją strategię. Z pewnością wypróbuję ją w praktyce, choć nie wiem,
jaki będzie tego skutek – mam jednak nadzieję, że taki, jaki powinien być.
Zdecydowanie jest to książka, do której powinno się wracać, zwłaszcza jeżeli
faktycznie chcemy osiągnąć sukces w zaprezentowanej tutaj technice. Pomocne
będą nie tylko słowniczek oraz podsumowanie znajdujące się na końcu, ale
wszelkie drobne wskazówki podawane przez autorkę, które można dostrzec w całej
publikacji. Poruszana tutaj tematyka jest niezwykle intrygująca i zachęcam Was,
abyście sami ją odkryli.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
110. "Ostatni końcowy. Najważniejsze przesłania mistrza" - Jerzy Prokopiuk
Książki Jerzego Prokopiuka nie należą do łatwych, ale na
pewno zaliczają się do tych wartościowych. Ostatni końcowy nie było moim
pierwszym spotkaniem z tym autorem, choć przyznaję, że miałam dłuższą przerwę
jeżeli chodzi o czytanie jego publikacji. Choć wiedziałam mniej więcej, czego
mogę się po tej pozycji spodziewać, to i tak musiałam dojrzeć do tego, aby po
nią sięgnąć. Prokopiuk to filozof, psycholog, gnostyk, antropozof… To człowiek,
który posiada ogromną wiedzę i stara się ją przekazać w swoich książkach, ale
jedno jest pewne – to nie jest wiedza łatwa i zrozumiała bez zastanowienia się
nad nią.
Tym razem rozpoczynamy od zapoznania się z tematyką i
definicją antropozofii oraz z sylwetką jej twórcy, Rudolfa Steinera. Ta książka
nie ma w sobie jednego, konkretnego schematu. Autor podejmuje próbę
odpowiedzenia na pytania z różnych dziedzin, które jednak w dużej mierze dążą
do tego, jaka jest naprawdę ludzka natura, kim jesteśmy my jako gatunek ludzki,
czym jest zło i dobro, dlaczego lękamy się śmierci, czy dążymy do zbawienia i
czym ono tak naprawdę jest? Jerzy Prokopiuk wyjaśnia, czym jest gnoza,
gnostycyzm i antropozofia w różnych ujęciach: religijnym, społecznym czy
kulturowym. Nie brakuje tutaj również
wiedzy z dziedziny mistyki oraz tej, która przybliża temat jaźni i ludzkiej
świadomości.
Istotnym tematem poruszanym w tej książce jest również
kwestia lęku i sposobów wyzbywania się go. Co ciekawe, Jerzy Prokopiuk widzi w
nim siłę napędową, która często motywuje nas do działania – kwestia tego, czy
jest to działanie pozytywne czy negatywne zależy od perspektywy i sytuacji,
przynajmniej w moim odczuciu, ale z pewnością lęk potrafi być motywujący. Spora
część tej publikacji została poświęcona koncepcji zła. Zapewne każdy człowiek
miał kiedyś chwile zwątpienia i zastanawiał się, czemu Bóg pozwala na wszystkie
negatywne wydarzenia, jakie mają miejsce na ziemi. Dla mnie niczym nowym było
stwierdzenie, że „zło ma swe zaplanowane, sensowne i celowe miejsce oraz
funkcję w ekonomice kosmosu”. To w pewnym sensie zachowanie równowagi, chociaż
kwestia jakiejkolwiek religii i dowodów na istnienie Boga jako Boga jest już
zapewne tematem na osobą, bardzo rozbudowaną powieść.
Książka ta jest skierowana do ludzi o otwartym umyśle,
chcących poszerzyć swój światopogląd i wejść na wyższy poziom świadomości.
Jerzy Prokopiuk to intrygująca osobistość, a jego książki są jedyne w swoim
rodzaju. Trudne, skomplikowane, w których aż roi się od filozoficznych rozważań
i niezrozumiałych na pierwszy rzut oka sformułowań, ale zdecydowanie warte
uwagi i poświęconego im czasu. Nie każdy będzie w stanie się tutaj odnaleźć,
jednak jeżeli już będziecie mieli na to ochotę, to zdecydowanie musicie się do
tego odpowiednio przygotować – oczyścić umysł, wyłączyć telefon i odłączyć się
od wszystkiego, co może Was rozpraszać. Ta pozycja wymaga od nas całkowitego
zaangażowania, zwłaszcza jeżeli faktycznie chcemy zrozumieć wszystko to, co
jest w niej zawarte.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
109. "Pasożyty - prawdziwa przyczyna chorób" - Alan E. Baklayan
Wiele razy słyszałam już, że praktycznie wszystkie choroby
można wytłumaczyć obecnością w naszym ciele pasożytów. Ile w tym prawdy? Tak na
dobrą sprawę to nie mam pojęcia, ale z biologicznego punktu widzenia pasożyty
nie są niczym dobrym. Żerują na swoim żywicielu, choć nie dążą do tego, aby go
uśmiercić – w końcu straciłyby w ten sposób również swoje życie. Dlatego
pozostają na tym, aby czerpać korzyści, tym samym przynosząc szkodę. Choć uważa
się je za bardzo prymitywne organizmy, to okazuje się, że wcale nie są takie
głupie – bardzo ciężko się ich pozbyć, a również sama diagnoza nie bywa łatwa,
gdyż ich obecność nie daje specyficznych objawów.
Niestety, muszę z przykrością stwierdzić, że książka Alana
E. Baklayana nie przypadła mi do gustu. Liczyłam na to, że otrzymam przejrzystą
pozycję, która w jasny i oczywisty sposób przedstawi pasożyty ludzkiego ciała,
sposób rozpoznania oraz domowe sposoby na ich wyleczenie. Doskonale wiem, że
jest to możliwe i znam kilka sposobów, ale chętnie zapoznałabym się z publikacją,
która stanowi w pewnym sensie kompendium wiedzy w tym temacie. Niestety w tym
przypadku tak nie było. Jest to pozycja dosyć chaotyczna, w której ciężko mi
było odnaleźć logiczny ciąg. Nie zaprzeczę temu, że autor ma wiedzę w tym
temacie, ale raczej nie umie jej odpowiednio przekazać i uporządkować.
Dodatkowo zaprezentowana przez niego diagnostyka i leczenie są bardzo
ograniczone – odczułam wrażenie, że to czysta reklama stosowanego przez niego
sprzętu i leków. Czyli nie mamy tutaj do czynienia z wiedzą, która pozwoli nam
w domowym zaciszu, na własną rękę się zdiagnozować i wyleczyć, a chociaż
spróbować, bowiem czasami konieczna jest interwencja lekarza, ale tutaj co
chwilę autor opisuje tylko i wyłącznie swoje osiągnięcia, swoje urządzenie,
swoją terapię. Niestety, nie spodobało mi się to i chyba mało kto sięgając po
tę pozycję tego właśnie szuka.
Teoretycznie pojawiają się tutaj informacje o pasożytach i
zatruciu ciała – czy to szkodliwymi chemikaliami czy powszechnie występującymi
metalami ciężkimi oraz oczywiście pasożytami, ale właściwie nie udało mi się
wyciągnąć z tych informacji konkretnego meritum. Książka jest napisana w trochę
dziwny sposób i nie jestem pewna, czy każdy, kto po nią sięgnie, będzie w
stanie zrozumieć to, co autor miał na myśli. Po prostu ciężko się w tę pozycję
odpowiednio „wgryźć”. Czytałam ją jak przez mgłę, choć nie jestem pewna, co
jest tego główną przyczyną. Autor przytacza również następstwa infekcji
pasożytniczych, takich jak alergia, choroby grzybicze, obciążenie układu
immunologicznego, zaburzenia hormonalne, problemy z układem nerwowym oraz z
jelitami. Jednym słowem są to zaburzenia, które mogą mieć naprawdę różnorodne
przyczyny. Końcowy rozdział to w pewnym stopniu program oczyszczający i sposób
leczenia, ale o ile nie są to podstawy, które każdy gdzieś już znał i czytał,
to ponownie wracamy do urządzeń stosowanych przez Baklayana – a to zdecydowanie
nie na nasze realia czy możliwości.
Skoro autor zgłębiał medycynę chińską i nauki mnichów
Shaolin to uważam, że powinien skierować się bardziej w tę stronę – naturalne
metody leczenia, a nie tylko specjalne urządzenia, choć nie chcę negować ich
działania. Być może faktycznie autor osiąga znakomite rezultaty u swoich
pacjentów, na co wskazywać mogą przytoczone przez niego historie, ale osobiście
liczyłam na inne podejście do tematu. Nie ukrywam, że się zawiodłam, ale może
znajdą się tacy, którzy właśnie tego szukają – chociaż nie słyszałam o
zaprezentowanych tutaj terapiach w naszym kraju, choć z pewnością istnieją
jakieś jej odpowiedniki. Ani nie polecam, ani nie odradzam – decyzja o
sięgnięciu po tę pozycję należy do Was.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
108. "Zielone kosmetyki" - Gabriela Nedoma
Medycyna indyjska, czyli ajurweda, traktuje o tym, że na
nasze ciało powinniśmy nakładać tylko to, czego nie balibyśmy się zjeść –
zgodnie z zasadą jak wewnątrz, tak i na zewnątrz. W dzisiejszych czasach
drogerie stacjonarne i internetowe oferują nam całą gamę różnobarwnych
produktów – do włosów, do cery takiej i takiej, do stóp, do rąk, do paznokci…
Czasami aż ciężko się w tym wszystkim pogubić i znaleźć produkt odpowiedni dla
siebie, w miarę naturalny, bez sztucznych dodatków i całej masy chemicznych składników.
A tak na dobrą sprawę w naszej kuchni znajdziemy wszystko to, czego
potrzebujemy… No, ewentualnie na dziale spożywczym w każdym sklepie.
Książka Gabrieli Nedomy jest
przede wszystkim wspaniale wydana! Wydawnictwo spisało się na medal,
bowiem ta pozycja jest po prostu przepiękna i niezwykle przyjemna dla oka.
Świetnie się ją czyta i ogląda, a wszelkie zdjęcia są bardzo zachęcające do
tego, aby spróbować jak najszybciej zrobić dany kosmetyk na własną rękę. Sama
forma również jest doskonała, bardzo przejrzysta i w pełni zrozumiała. Zielone
kosmetyki nie są tematyką trudną, okazuje się nawet, że można je zrobić w
mgnieniu oka! I wcale nie wymaga to od nas posiadania specjalistycznego
sprzętu. Tylko kilka pojemniczków, łyżeczek, waga czy sitko oraz parę innych
drobiazgów, które autorka oczywiście krótko i zwięźle opisuje.
Dzięki tej książce poznajemy również krótki rys historyczny
naturalnej pielęgnacji - w końcu nasi
przodkowie też w jakiś sposób dbali o higienę, a nie mieli takiej dostępności
środków, jak my teraz. Z resztą zauważcie, że wiele składników kosmetycznych ma
pochodzenie roślinne. Tylko po co ta cała chemia, która teoretycznie ma
udoskonalić ich jakość? W dalszej kolejności otrzymujemy szereg produktów,
które stanowią podstawę do tworzenia naturalnych kosmetyków. Oczywiście nie
brakuje tutaj również informacji o tym, kiedy i jak zbierać składniki, jak
obrabiać rośliny i jak je zabezpieczać. Chociaż wstęp jest napisany raczej w
stylu „krótko, zwięźle i na temat”, to zawiera on w sobie wszystkie
najpotrzebniejsze informacje.
Dalsza część książki to już konkretne przepisy, chociaż są
one podzielone na kilka zasadniczych rozdziałów. Najobszerniejszy z nich
dotyczy oczyszczania skóry ciała i twarzy, bowiem oczyszczanie jest podstawowym
elementem codziennej pielęgnacji. Idąc dalej tym tropem przechodzimy do
przepisów na naturalne dezodoranty i substancje zapachowe, do tworzenia
smoothies dla skóry, do ochrony przed słońcem i odpowiedniego nawilżania, wyrabiania
leczniczych olejków i maści, pielęgnacji ust oraz zębów, a także włosów – tego
nie mogło zabraknąć. Takim dodatkowym bonusem są dwa ostatnie rozdziały –
pierwszy z nich skupia się na kosmetykach przeznaczonych dla mężczyzn, a drugi
dla niemowląt. Każdy przepis jest dobrze i przejrzyście sformułowany: mamy
potrzebne nam składniki, sposób wykonania, ilość, jaka wychodzi z podanych
porcji, stosowanie oraz okres przydatności.
Zielone kosmetyki.
Twoje domowe SPA to doskonała pozycja, po którą na pewno sięgnę jeszcze nie
raz. Z chęcią wypróbuję zawarte w niej przepisy i ciekawa jestem, jak się
sprawdzą na mojej skórze. Gabriela Nedoma posiada bogatą wiedzę i nie boi się
tego pokazywać, a jestem przekonana, że każdy znajdzie tutaj coś odpowiedniego
dla siebie. To nie tylko zmiana na lepsze dla nas samych, ale również dla
środowiska. To ponad 130 przepisów, odpowiednio zaprezentowanych i naprawdę
łatwych, a także szybkich w przygotowaniu. Książka jest zdecydowanie warta polecenia!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
107. "Tradycyjna Medycyna Chińska" - Georg Weidinger
TMC, czyli Tradycyjna Medycyna Chińska, nigdy nie była moim
konikiem jeżeli chodzi o rzeczy tego typu, ale przyznaję, że lubię o niej
poczytać. Dlatego z chęcią sięgnęłam po książkę Georga Weidingera, która miała
być podręcznikiem holistycznego uzdrawiania zgodnie z zasadami TMC. Byłam
bardzo ciekawa tego podejścia, tym bardziej, że na samym początku autor
wspomniał o tym, że będzie to zupełne zaprzeczenie medycyny zachodniej, z którą
jestem chyba bardziej zaznajomiona.
Na samym wstępie autor wyjaśnia, skąd wzięło się u niego
takie zamiłowanie. Zakorzenił je w nim jego ojciec i okazuje się, że sam Georg
Weidinger miał poważne problemy zdrowotne, z którymi zmagał się od dziecka.
Dopiero dzięki TMC sobie z nimi odpowiednio poradził. Z pewnością nie można
zaprzeczyć temu, że jest to książka w całości poświęcona medycynie chińskiej.
Autor naprawdę wykonał kawał dobrej roboty i zaprezentował najważniejsze
elementy z tej dziedziny. Z pewnością nie jest to jednak całość, bowiem
domyślam się, że TMC jest bardzo rozległe i można by o tym mówić godzinami.
Jednakże dla przeciętnego czytelnika, który szuka różnego rodzaju rozwiązań
mających na celu poprawę zdrowia, będzie to bardzo dobra pozycja.
Nie ukrywam jednak, że czyta się ją dosyć ciężko. Nawet nie
ze względu na styl i język autora czy też wiedzę, jaką on przekazuje, ponieważ
wiele rzeczy jest logiczny i jedno wynika z drugiego, ale raczej ze względu na
samą formę. Tak naprawdę jest to lity
tekst, pozbawiony ułatwiającej przyswajanie wszystkich informacji konstrukcji.
Zdecydowanie przydałyby się tutaj jakieś tabelki, skróty, podsumowania z
najważniejszymi informacjami (chociaż jedno takowe znajduje się na końcu
książki, ale bardziej widziałabym coś takiego na zakończenie każdego
rozdziału). Po prostu brakuje tutaj czegoś, co odpowiednio rzucałoby się w
oczy, a tym samym łatwo by się to zapamiętywało. Taki lity tekst potrafi
czasami czytelnika przerazić.
Nie jestem pewna, czy było to całkowite zaprzeczenie tego,
co znamy z medycyny zachodniej – właściwie wiele porad jest uniwersalnych dla
każdego, kto chce prowadzić zdrowy tryb życia. Odpowiednia dieta, sen i
unikanie stresu – to są podstawy, z których korzysta każda medycyna, nie tylko
TMC. Owszem, autor faktycznie czasami podaje informacje sprzeczne, ale w
większości okazało się, że jego porady są tym, co już nie raz gdzieś czytałam,
słyszałam czy po prostu stosowałam. TMC jest nieco zaprzeczeniem witarianizmu i
promuje potrawy ciepłe, chociaż nie raz słyszy się, że wysoka temperatura
dezaktywuje enzymy i witaminy – temu nie można zaprzeczyć, jednakże dieta TMC,
czyli dieta według pięciu przemian, skupia się przede wszystkim na energetyce
pokarmu, który ma nam zapewnić odpowiedni przepływ chi. Właściwie znaczna część
książki skupia się na sposobie odżywiania, pojawiają się też dwa krótkie
rozdziały o stresie i prawidłowym oddychaniu.
„Tradycyjna Medycyna Chińska” jest zdecydowanie książką
godną uwagi, z której można czerpać wiele przydatnych informacji. Być może jej
forma nie jest najlepsza, ale zawarta w niej wiedza warta jest tego, aby nieco
bardziej się skupić i przyswoić podawane przez Weidingera informacje, tym
bardziej, że nie posługuje się on trudnym czy wyjątkowo specjalistycznym
językiem. To odpowiednia pozycja dla
każdego, kto choć trochę interesuje się TMC, dla wszystkich, którzy szukają
nowego i ciekawego sposobu na uzdrowienie ciała oraz dla lekarzy, którzy lubią
łączyć konwencjonalne metody leczenia z czymś, co zazwyczaj nie jest pozytywnie
widziane przez tradycyjną medycynę.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
106. "Kuchnia Raw Food" - Tanya Maher
Szczerze podziwiam ludzi, którzy zmienili swój sposób
odżywiania na stuprocentowo surowy. Owszem, sama spożywam spore ilości takiej
żywności, jednak są to głównie świeże owoce i warzywa czy sałatki oraz
smoothies, a także soki. Nie ukrywam, że bardzo mnie korci, aby kiedyś
spróbować zrobić surową zupę, surowy sernik czy nawet pizzę. Brzmi dosyć
absurdalnie, smakuje dziwacznie, ale jakie ogromne korzyści ma to dla naszego
zdrowia! W końcu surowa żywność jest całkowicie nieprzetworzona, a gotowanie
czy pieczenia dezaktywuje enzymy znajdujące się w zieleninie, które są
niezbędne dla naszego organizmu. Surowe pożywienie to najzdrowsze, co możemy
sobie zafundować.
Mimo że nie jestem typową witarianką, to bardzo chętnie
sięgam po każdą książkę związaną z tym tematem. Być może kiedyś w końcu
spróbuję jakiegoś przepisu i stanie się on moim ulubionym – wiem jedno, wydaje
się, że jest to prosty sposób odżywiania, ale mój brak cierpliwości chyba by
się z nim nie pogodził. Wiele przepisów wymaga zastosowania dehydratora i
suszenia w nim potraw przez nawet 12 godzin, a czasem i więcej! Ciężko coś
takiego osiągnąć, gdy się nie siedzi cały czas w domu… Zdecydowanie bałabym się
zostawić urządzenie elektryczne włączone do prądu na 8 godzin, gdy ja jestem
gdzieś indziej. W książce Tanyi Maher można oczywiście znaleźć również takie
przepisy, które nie wymagają użycia takowych środków, ale wydaje mi się, że
tutaj akurat sprawdza się powiedzenie, że im więcej pracy, tym lepszy efekt.
Zrobienie sałatki zajmuje parę minut, zrobienie witariańskiej pizzy już nieco
więcej…
Jednakże wszystkie przepisy zaprezentowane przez autorkę są
przedstawione w bardzo ciekawy sposób. Są podane nie tylko składniki i sposób
przygotowania danej potrawy, ale także krótki opis dotyczący tego, skąd się wziął
na nią pomysł i jakie korzyści zdrowotne dzięki niej osiągniemy. Takie
dodatkowe elementy bardzo przypadły mi do gustu! Znajdziemy tutaj pomysły na
podstawowe dania, czyli śniadania, obiady i nawet desery, ale również na
smaczne i pożywne soki, smoothie oraz zupy. Co ciekawe, nie brakuje tutaj nawet
menu przeznaczonego specjalnie dla dzieci oraz na przyjęcia – to coś, czym z
pewnością zaskoczycie swoich gości! Surowy sernik? Proszę bardzo! W książce nie
brakuje również kolorowych i bardzo zachęcających zdjęć! Początkowe strony
skupiają się również na takich podstawach, jak to, jakie korzyści czerpie się z
surowej diety, jakie produkty będą nam potrzebne czy jaki sprzęt kuchenny
powinniśmy mieć. Autorka rozwiewa również wszelkie mity dotyczące niedoborów
białka, wapnia czy witamin.
„Kuchnia Raw Food” to bardzo przyjemna, barwna i motywująca
książka. Poruszająca jest sama historia autorki o tym, co doprowadziło ją do
takiej zmiany sposobu odżywiania. Piękne jest to, że zaszła w tym tak daleko,
założyła nawet własną restaurację, w której serwuje surowe dania. Jeżeli
będziecie kiedyś w Londynie, to koniecznie się za nią rozejrzyjcie! Czy surowe
odżywianie jest możliwe biorąc pod uwagę dostępność wszystkich produktów w
sklepach? Myślę, że jak najbardziej. Trzeba tylko chcieć, zmotywować się do
działania i zacząć! Nie trzeba od razu całkowicie przechodzić na dietę Raw,
sama zapewne się na to nigdy nie zdecyduję, ale zdecydowanie warto wprowadzić
więcej tego typu produktów do swojej diety. Zapewni nam to dobre zdrowie i
samopoczucie, sporą dawkę energii, a i możliwe będzie odkrywanie nowych smaków!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
105. "Uzdrawianie komórkowe" - Barbara Wren
Choroba nigdy nie jest niczym przyjemnym. Niezależnie od tego, czy jest to chwilowa niewydolność, choroba przewlekła, czy też najgorsza z możliwych opcji – choroba, którą lekarze nazywają nieuleczalną i nie dają żadnych szans na wyjście z niej czy jakąkolwiek poprawę zdrowia. Jednakże tam, gdzie medycyna konwencjonalna sobie nie radzi, pojawia się cały szereg technik i metod z medycyny niekonwencjonalnej, w tym uzdrawianie komórkowe, które skupia się na przywróceniu równowagi już na poziomie strukturalnym, czyli na poziomie komórki.
Sięgając pod książkę Barbary Wren spodziewałam się otrzymać
metody uzdrawiania, które faktycznie skupiają się na wszelkich szlakach
metabolicznych, które zachodzą w komórkach. Niestety, autorka poszła w nieco
innym kierunku, chociaż nie do końca oznacza to, że w gorszym. Jestem w stanie
zrozumieć takie postępowanie, bowiem doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że
metabolizm komórki i wszystkie przemiany, jakie w niej zachodzą, nie są łatwe
do zrozumienia, a osoba sięgająca po taką książkę nie pragnie akademickiej
wiedzy z dziedziny biochemii, a prostej i skutecznej metody, która przywróci ją
do stanu równowagi zdrowotnej.
Książka ta została podzielona na dwie części, które w pewnym
stopniu można by porównać odpowiednio do teorii i praktyki. Początkowe
rozdziały mają na celu przybliżyć nam tematykę, na której skupia się autorka
oraz uświadomić nam najważniejsze fakty dotyczące tego, jak nasze otoczenie
wpływa na nasze zdrowie. Druga część rozpoczyna się bardzo ciekawie, bowiem
naszym celem jest poznanie historii swojego ciała i choroby – autorka podaje
wiele pytań dotyczących naszego stanu zdrowia, poziomu energii czy
koncentracji. Zostajemy zmuszeni do refleksji i poszukiwania odpowiedzi, nad
którymi na co dzień się nie zastanawiamy – a przecież poznanie wroga to
pierwszy krok do sukcesu!
Kolejnym etapem jest trzystopniowy program powrotu do
zdrowia – rzecz dosyć prosta i możliwa do wykonania bez skomplikowanych
urządzeń czy restrykcyjnych diet. Oczywiście autorka w dużej mierze skupia się
na sposobie odżywiania, co więcej podaje mnóstwo wskazówek odpowiednich dla
osób na diecie bezglutenowej, dla osób z cukrzycą, z nadciśnieniem czy po
prostu dla tych, którzy są uzależnieni od jedzenia. Barbara Wren podaje również
mnóstwo technik mających na celu oczyszczenie organizmu – do wyboru, do koloru.
W dużej mierze skupia się na oczyszczeniu jelit, ale także na regeneracji
największego organu ludzkiego ciała – skórze. Całość jest napisana przystępnym
i w pełni zrozumiałym językiem.
Mimo że po „Uzdrawianiu komórkowym” spodziewałam się czegoś
zupełnie innego, to nie jestem zawiedziona tą pozycją. Tytuł to bardziej chwyt
marketingowy niż rzeczywiste oddanie jej zawartości, chociaż nie da się ukryć,
że wszelkie zmiany w diecie czy sposobie życia zawsze wpływają w taki czy inny
sposób na funkcjonowanie komórek naszego ciała. Książka Barbary Wren jest
odpowiednia dla każdego, kto chce przywrócić swojemu organizmowi stan równowagi
zdrowotnej, a nie ma czasu na szukanie i stosowanie skomplikowanych metod.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
104. "Dieta według Pięciu Przemian" - Katarzyna Maria Puchacz
Medycyna chińska zawsze była dla mnie rzeczą bardzo
interesującą, podobnie jak wywodząca się z niej dieta pięciu przemian. Nie mam
z nią zbyt dużego doświadczenia, ale być może najwyższa pora to zmienić! Tym
bardziej, że natrafiłam na książkę, która naprawdę w dobry sposób przedstawia
jej zasady, dobór składników oraz skupia się na zwiększeniu świadomości
żywieniowej. A co najlepsze, napisała ją polska autorka, która potrafiła
odnieść tę wiedzę do naszych realiów!
Dieta pięciu przemian wyznaje zasadę, że żywność jest
lekiem, a lek żywnością. To sposób odżywiania, który zapewnia zdrowie, lepsze
samopoczucie, energię i harmonię. A dodatkowo wszystkie potrawy są równie
pyszne co te, przygotowane normalnie! A może nawet lepsze… Katarzyna Puchacz
stopniowo wprowadza nas w ten świat i początkowo w krótki i zwięzły sposób
opisuje właściwości lecznicze poszczególnych produktów, przede wszystkim tych,
które są najbardziej popularne w kuchni polskiej. Wielu osobom wydaje się, że
gotowanie zgodnie z pięcioma przemianami jest rzeczą trudną i skomplikowaną –
ta książka całkowicie zaprzecza takiemu twierdzeniu.
Autorka prezentuje raczej dietę w pełni roślinną i opisuje
produkty takie jak warzywa liściaste, cebulowe, kapustne, owoce, rośliny
psiankowate, przyprawy i warzywa strączkowe. W każdym z rozdziałów dotyczących
konkretnych grup prezentuje bardzo proste, niewymagające wybitnych umiejętności
kulinarnych przepisy. Podobno właśnie taki sposób odżywiania najlepiej działa
na nasz organizm – nie łączenie ze sobą zbyt wielu składników i prostota, która
zapewnia łatwość trawienia i poczucie lekkości. Znajdziecie tutaj przepisy na
surówki, zupy, kompoty czy pasty do chleba, ale także wiele innych. Ja z
pewnością wypróbuję większość z nich!
Prawdopodobnie najlepszym elementem tej książki jest
rozdział o nazwie „Kalendarz”. Przechodzimy przez wszystkie miesiące w roku, a
autorka w doskonały i bardzo logiczny sposób przedstawia, z jakich produktów
powinniśmy wtedy korzystać, co gotować i jakie minerały oraz witaminy dostarczać
naszemu organizmowi w tym konkretnym okresie. Tutaj również pojawia się kilka
ciekawych przepisów. Natomiast o samych witaminach i minerałach również pojawia
się trochę informacji, ale wiadomo – jest to wiedza ogólnodostępna. Skupić
należy się jeszcze na ostatnim rozdziale, w którym autorka wyjaśnia, w jaki
sposób jedzenie może nam zaszkodzić. Czasami to, co wydaje się nam zdrowe,
wcale takie nie jest. Natomiast indeks umożliwia szybkie znalezienie
konkretnego przepisu oraz sposobu na poradzenie sobie z dręczącym nas problemem
zdrowotnym.
„Dieta według pięciu przemian” Katarzyny Marii Puchacz
zasługuje na uwagę przede wszystkim dlatego, że została napisana zgodnie z
realiami naszego kraju – czyli nie ma tutaj opisów wymyślnych produktów, które
ciężko znaleźć na półkach sklepowych, a ich sprowadzanie bywa kosztowne.
Autorka stawia na ogólnodostępne produkty, które mimo wszystko doskonale się
sprawdzają w kuchni i leczeniu różnych dolegliwości. Natura od zawsze oferowała
nam zdrowie, trzeba tylko umiejętnie korzystać z jej dobrodziejstw, a dzięki
tej publikacji, staje się to możliwe – i to zgodnie z dietą pięciu przemian,
która jest nie tylko intrygująca sama w sobie, ale też zapewnia zdrowie,
energię i poczucie lekkości. Polecam!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
103. "Przeprogramuj swoje geny" - Mark Sisson
Sposobów na schudnięcie i diet odchudzających jest
prawdopodobnie tyle samo, ile ludzi, którym udało się osiągnąć upragniony cel
zrzucenia kilku kilogramów. Osobiście uważam, że nie ma jednej, sprawdzonej
metody, która sprawdzi się u każdego i da takie same efekty. Najważniejsze to
słuchać własnego ciała, bo to ono wie, co jest dla nas najlepsze – oczywiście
nie należy tego rozumieć omylnie – wierzcie mi, Wasze ciało naprawdę nie ma
ochoty na śmieciowe jedzenie czy lenistwo. Nie do tego zostaliśmy zaprogramowani.
Wystarczy, że zrobicie jeden mały krok w stronę zdrowego trybu życia i
zobaczycie, co wtedy zacznie Wam mówić Wasze ciało.
Mark Sisson jest znaną osobowością medialną – przynajmniej
za granicą, nie w naszym kraju, a dzięki jego programowi o nazwie Pierwotny
Plan, wielu ludziom udało się schudnąć i powrócić do zdrowia. W swojej książce
„Przeprogramuj swoje geny” opisuje krok po kroku stworzony przez siebie plan,
na który składa się 10 podstawowych zasad. To właśnie dzięki wprowadzeniu tych
nowych reguł do życia codziennego, czytelnik ma odzyskać zdrowie, energię i
zacząć poruszać się zgodnie ze swoją naturą. Co ciekawe, nie są to zasady
wzięte z kosmosu, trudne i skomplikowane – można by się nawet pokusić o
stwierdzenie, że są wręcz trywialne.
Sięgając pod książkę o takim tytule, spodziewałam się tego,
że dosyć mocno zostanie poruszona dziedzina epigenetyki, ale niestety na tym
polu się całkowicie zawiodłam. Autor praktycznie w ogóle się do niej nie
odnosi, jedynie o niej wspomina raz czy dwa, ale właściwie nie wynika z tego
nic konkretnego. Nie jest to książka o tematyce naukowej i nie doświadczycie tutaj specjalistycznego
słownictwa, co moim zdaniem nie do końca jest spójne z takim tytułem książki.
Mimo że jest ona dosyć spora, jeżeli chodzi o objętość, to dowodów naukowych na
skuteczność polecanej przez Sissona metody tutaj nie znajdziemy.
Bardzo często odnosiłam wrażenie, że plan autora jest trochę
działaniem na przekór wszystkiemu innemu. Sam Mark Sisson twierdzi, że trzyma
się z dala tylko od konwencjonalnego podejścia, ale chwilami chyba poszedł za
daleko i czułam się, jakbym czytała coś w rodzaju „wszyscy inni się nie znają,
tylko ja mam rację”. Nie raz zdarzyło mi się nie zgodzić z autorem, a i
przyznaję, że jego plan działania nie do końca do mnie przemawia. Owszem, jest
to wizja na swój sposób ciekawa i dobrze przedstawiona oraz opisana, ale to
zupełnie nie dla mnie.
Natomiast muszę
przyznać, że bardzo podobało mi się porównanie życia Groka i Korga. Są to dwa
pojęcia, które autor stosuje, aby opisać człowieka pierwotnego i jego tryb
funkcjonowania (Grok) oraz człowieka współczesnego, który ciągle za czymś goni
i jego funkcjonowanie diametralnie różni się od tego, jakie było kiedyś (Korg).
Autor zachęca czytelników do wprowadzenia takich zmian, które przywróciłyby mu
funkcjonowanie człowieka pierwotnego. Dieta ma w dużej mierze wykluczać
węglowodany i przetworzone produkty, a także rośliny strączkowe. Aktywność
fizyczna ma się skupiać na ćwiczeniach powolnych i zajmować mniej więcej sześć
godzin w tygodniu. Sisson wiele razy odnosi się do życia człowieka pierwotnego,
ale osobiście uważam, że w dzisiejszych czasach takie funkcjonowanie jest po
prostu niemożliwe.
Program Marka Sissona to coś w stylu działania na przekór,
chociaż teoretycznie miał to być powrót do korzeni. Mnie autor zupełnie nie
przekonał, nie znalazłam nawet jednej drobnej rzeczy, którą chciałabym
wprowadzić do mojego stylu życia. Nie twierdzę, że ten program nie jest
skuteczny – bowiem skoro go nie wypróbowałam na sobie, to nie mogę oceniać, ale
po prostu całą sobą jestem na nie. Pozostaję przy tym, co stosuję do tej pory,
bowiem narzekać na swój styl życia nie mogę. Przyznaję, że spodziewałam się po
tej książce czegoś innego, a i samego autora nie odbieram zbyt pozytywnie. Jednak
nie chcę negować jego postaci i tych metod – każdy powinien spróbować, jeżeli
tylko czuje taką potrzebę.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
102. "Księżycowe zaklęcia" - Diane Ahlguist
Księżyc jest naszym naturalnym satelitą, który ma wpływ na
wiele sytuacji, jakie dzieją się na Ziemi. Mówi się, że to kobiety są bardziej
związane wrażliwe na jego oddziaływanie, ale to nie do końca prawda. Osobiście
znam wiele osób, które podczas Pełni są bardzo aktywne, aż do tego stopnia, że
całą noc nie śpią. Są to zarówno kobiety, jak i mężczyźni, a wniosek z tego
można wyciągnąć oczywisty – księżyc ma wpływ na każdego człowieka, a my, żyjąc
zgodnie z jego fazami, możemy zmienić swoje życie na lepsze.
Powszechnie nazywa się to magią księżycową. Jej zasada jest
bardzo prosta, powiem chodzi przede wszystkim o to, aby odpowiednie intencje i
zaklęcia dopasować do odpowiedniej fazy. Co ciekawe, jest to dosyć intuicyjne,
bowiem Pełnia każdemu kojarzy się z dobrobytem i obfitością, księżyc ubywający
z porzucaniem tego, co złe (nie na darmo wtedy właśnie zaczynamy się odchudzać!
Skoro księżyc „chudnie”, to my również :)), a księżyc przybywający z
przyciąganiem tego, co dobre. I od tego właśnie swoją książkę rozpoczyna Diane
Ahlquist, bowiem jest to podstawa, którą trzeba znać, kiedy pragniemy zajmować
się magią księżycową.
Dwie pierwsze części książki są dosyć oczywiste dla każdego,
który miał już wcześniej do czynienia z jakimikolwiek zaklęciami. Skupiają się
one na wyjaśnieniu niektórych pojęć, przygotowaniu miejsca, w którym będziemy
rzucać zaklęcie oraz opisują przydatne przedmioty przydatne podczas praktyki i
wytwarzania odpowiedniej atmosfery. Istotnym elementem jest również odpowiedni
dobór czasu rzucania zaklęcia – autorka skupia się przede wszystkim na dniu
tygodnia i fazie księżyca, chociaż znam szkoły, które dodają do tego również
porę dnia.
Część trzecia prezentuje już gotowe zaklęcia związane z
różnorodnymi dziedzinami życia. Przede wszystkim są to rytuały zdrowotne czy
miłosne, ale to zaledwie początek. Nie mogło zabraknąć rozdziału poświęconego
karierze i finansom, a znajdziemy tutaj również zaklęcia przeznaczone
specjalnie dla kobiet (chociażby na łatwy poród) oraz takie tylko dla mężczyzn
(np. ojcostwo). Wszelkie inne rytuały, związane z duchowością, zwiększaniem
zdolności mediumicznych czy bezpieczną podróżą są również dostępne w tej
publikacji. Zaklęcia są opisywane zgodnie z jednym, konkretnym schematem – w
sposób prosty i łatwy w zrozumieniu.
„Księżycowe zaklęcia” to książka odpowiednia dla każdego –
zarówno dla tych na pewnym poziomie zaawansowania magicznego, jak i dla tych
początkujących. Jest to rzetelnie i konkretnie napisana pozycja, w której
autorka skupia się na konkretach i nie owija w bawełnę. Nie doświadczycie tutaj
odbiegania od tematu czy długich rozwodów autorki na inne, niepowiązane z magią
księżycową tematy. To swoisty podręcznik, w którym mamy gotowe przepisy na
przeprowadzenie wielu rytuałów z różnych dziedzin, dzięki czemu każdy znajdzie
rozwiązanie nurtującego go problemu. Nie są to zaklęcia skomplikowane, a poza
magią księżyca wykorzystują również inne energie, w tym energię świec, kadzideł
czy kamieni szlachetnych. Krótko mówiąc, jest to bardzo przyjemna pozycja!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
101. "Medycyna ciała i ducha" - dr Alberto Villoldo
Z twórczością dr Alberto Villoldo miałam już do czynienia w
przypadku jego innej książki, „Aktywuj pełną moc mózgu”. Bardzo dobrze ją
wspominam, dlatego chętnie sięgnęłam po jego kolejną publikację, która w dużej
mierze skupia się na podobnej tematyce. W końcu uzdrawianie ciała zaczyna się
właśnie w mózgu, to nasz umysł ma siłę sprawczą. A jeżeli dodatkowo mam do tego
otrzymać nieco informacji z medycyny szamańskiej, to jestem jak najbardziej na
tak!
Autor rozpoczyna swoją książkę od krótkiego wstępu, w której
opowiada naprawdę zaskakującą historię ze swojego życia. To jeden z lepszych
wstępów, jakie w życiu czytałam, a zazwyczaj przymykam na nie oko. Jednak w tym
przypadku naprawdę warto się z nią zapoznać. Villoldo jest również szamanem i
również w tej książce nie zapomniał o tej stronie swojej osobowości, bowiem w
każdej możliwej sytuacji nawiązuje do wiedzy szamańskiej i swoich przygód z
innymi szamanami – nie da się ukryć, że jest to bardzo ciekawa tematyka.
„Medycyna ciała i ducha” stanowi połączenie wiedzy pierwotnych plemion z dzisiejszą
wiedzą na temat ludzkiego ciała. Idealna harmonia.
Nie da się ukryć, że podobnych książek na rynku jest już
mnóstwo, ale pozycje wychodzące spod pióra Alberto Villoldo są wyjątkowo
przyjemne w odbiorze. Pierwszy rozdział skupia się na rozeznaniu w sytuacji i
delikatnie wprowadza nas w dalsze, nieco bardziej skomplikowane elementy tej
publikacji. Na czym polega metoda uzdrawiania prezentowana przez autora?
Pozwolę sobie na to, żeby posłużyć się tutaj cytatem: „Działanie Medycyny
Jednego Ducha polega na aktualizowaniu informacji w polu energetycznym, co
umożliwia formowanie się nowych sieci neuronalnych.”. Czyli innymi słowy chodzi
o to, aby informacja o zdrowiu została zaakceptowana przez nasze ciało i
wniosła pozytywne zmiany – brzmi prosto, choć nie zawsze jest to takie proste.
To kolejna książka, która uświadamia nam, jak ważne jest
nasze spojrzenie na świat i zdrowie. Osobiście uważam, że każdy sam jest sobie
winny za wszystkie choroby i dolegliwości, z którymi się mierzy. Porzucenie
negatywnego nastawienia jest pierwszym krokiem w uzdrawianiu ciała i ducha.
Jednak czasami to nie wszystko. Zgodnie z zasadą, że szczęściu trzeba dopomóc,
autor w wyczerpujący sposób prezentuje sposoby na detoksykację naszego ciała –
skupiając się przede wszystkim na jelitach (już nawet naukowcy udowodnili wpływ
zaburzonej flory jelitowej na stan naszego umysłu i samopoczucia!). Pojawiają
się tutaj informacje na temat odpowiedniej diety i suplementacji. Kolejnym
istotnym punktem jest uwolnienie się od wszelkich czynników stresowych – wiem,
że czasami jest to niemożliwe, ale wtedy właśnie trzeba zmienić swoje
postrzeganie.
„Medycyna ciała i ducha” to dobra i łatwa w odbiorze
pozycja, z którą warto się zapoznać. Świetną
sprawą są wszystkie przypowieści, które opisuje autor – to właśnie z
nich można czerpać wiedzę i zobaczyć wiele przykładów starożytnej mądrości. Czy
informacje zawarte w tej książce faktycznie mogą być pomocne? Owszem, myślę, że
jak najbardziej, a przynajmniej mogą stanowić dobry podkład i wstęp do bardziej
zaawansowanych działań. Bądź co bądź
były takie chwile, w których całkowicie nie zgadzałam się z autorem – chociażby
w sprawach GMO i genetyki – ale jestem w stanie przymknąć na to oko. Wiem, co
potrafią zrobić media i propaganda. Chociaż akurat ludzie z otwartymi umysłami
nie powinni ulegać takim wpływom…
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
Komentarze
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)