"Klątwa kreatorów" - Trudi Canavan


Data wydania: 06.05.2020
Tytuł oryginału: Maker's Curse
Tłumacz: Izabella Mazurek
ISBN: 978-83-661-7331-6
Wymiary: 140 x 205 mm
Strony: 616
Cena: 44,90
Cykl: Prawo Millenium #4


Minęły prawie trzy lata od momentu, w którym miałam okazję czytać trzecią księgę Prawa Millenium autorstwa Trudi Canavan. Wracanie do danego uniwersum po tak długim czasie, obfitującym w różnego rodzaju lektury – lepsze czy gorsze, nigdy nie jest łatwym zadaniem. Najlepiej wychodzi to w przypadku cykli, które zajmują specjalne miejsce w naszym sercu, w przypadku historii, którymi stale żyjemy, o których nie możemy zapomnieć. I chociaż bardzo mocno szanuję Canavan jako pisarkę, to mimo wszystko jej książki aż tak mocno do mojego serca nie trafiają, ale są kawałkiem naprawdę dobrej i konkretnej fantastyki.

Jak przez mgłę pamiętałam wydarzenia z poprzednich tomów, chociaż nie myślcie sobie, że wzięłam się za czwarty tom, nie pamiętając zupełnie nic! Byłoby to rzucanie się na zbyt głęboką wodę. Wiedziałam mniej więcej, z czym mam do czynienia, aczkolwiek nie ukrywam, że znacznie lepiej byłoby czytać ten tom tuż po lekturze poprzednich – ale mimo wszystko stopniowo moja pamięć zaczęła się odświeżać, dotarło do mnie nieco więcej, zatem śmiało mogłam czerpać przyjemność z zagłębienia się w niesamowitym świecie, który stworzyła Trudi Canavan.



To właśnie za to najbardziej cenię tę autorkę – za tak umiejętne kreowanie uniwersum, niezwykle barwnego, rozległego i intrygującego. Oto świat, w którym króluje magia, a rozgrywające się w nim wydarzenia są nie tylko nieprzewidywalne, ale również dosyć oryginalne. Bohaterka, którą znamy z poprzednich tomów, Rielle, jest obecnie kreatorem, a dzięki swojej potędze może przywracać światom magię – niemal straciła już rachubę, ile takich krain zdołała uratować i przywrócić do życia. Osobiście uważam, że ten motyw to coś niepowtarzalnego!

Ponownie spotykamy się tutaj z podziałem narracji, dokładnie takim samym, jak to było w przypadku trzech poprzednich części cyklu. Kilka rozdziałów z perspektywy Rielle, następne kilka z perspektywy Tyena. Zawsze lubiłam tę dwójkę, choć wiadomo, że do Rielle było mi bliżej – dziewczyna dziewczynę zrozumie, podobno! Tyen odzyskał dobre imię, nie musi się już ukrywać i obecnie zajmuje się tworzeniem Akademii i szkoleniem nowych magów. Ich ścieżki ponownie się krzyżują, a gdy na jaw wychodzi nadciągające zagrożenie, Rielle i Tyen wiedzą, że muszą połączyć siły ponownie, aby stawić mu czoła. Tym razem jest to nie tylko zagrożenie dla całego świata, który znają, ale również dla nich samych. Wróg jest zdeterminowany, aby pozbyć się jednego z nich.



Canavan doskonale wykreowała swoich bohaterów. Szanuję Rielle za to, że zawsze jest tak oddana sprawie, że chociaż włada potężną mocą, to nie wykorzystuje jej w niecnych celach. Pokusa jest ogromna, ale to dziewczyna o dobrym sercu. Choć zdaje sobie sprawę ze swojej potęgi, wykorzystuje ją tylko w dobrych zamiarach. Tyen to człowiek bardzo zaangażowany we wszystko, co robi. Potrafi całkowicie poświęcić się pracy, zapominając całkowicie o otaczającym go świecie. Naprawdę ciężko ich nie lubić czy nie kibicować im na wspólnej drodze, która obfituje w przygody, niebezpieczeństwa, ale też chwile radości – na całe szczęście! W końcu trochę dobrego im się od życia należy!

Styl Canavan jest bardzo przyjemny w odbiorze. Nie można tej autorce odmówić lekkości pióra, a co więcej, głowy pełnej pomysłów. Znakomicie kieruje rozwojem wydarzeń, odpowiednio stopniuje napięcie, pięknie opisuje wszystkie sceny i miejsca akcji. Dialogom nie brakuje głębi, są w pełni przemyślane i nikt tutaj nie rzuca słów na wiatr. Ta książka, a właściwie cała seria, pobudza wyobraźnię i przenosi nas do niesamowitego, fantastycznego świata, w którym nie brakuje dobrej akcji i przygód, chociaż są one okraszone poważnym niebezpieczeństwem.

Lubię powracać do twórczości Trudi Canavan. To naprawdę porządne lektury z gatunki fantastyki, od których ciężko się oderwać. Czyta się je w mgnieniu oka, pomimo sporej objętości, dobrze się przy tym bawiąc, nie patrząc na zegarek.

Za egzemplarz dziękuję wydawcy.

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...