"Trzynaście" - Steve Cavanagh

Data wydania: 12.02.2020
Tytuł oryginału: Thirteen
Tłumacz: Janusz Ochab
ISBN: 978-83-8125-847-0
Wymiary: 125 x 195 mm
Strony: 448
Cena: 39,90
Cykl: Eddie Flynn #4



Chociaż nie miałam okazji zapoznać się z pierwszą powieścią Steve’a Cavanagha, tak jednak druga jego powieść, Trzynaście, naprawdę mnie zainteresowała. Głównie ze względu na to, że już nawet na okładce pojawia się hasło „seryjny morderca”, a to zdecydowanie na mnie działa! Uwielbiam historie, w których mamy do czynienia z ich motywem, a tutaj dodatkowo oprawca miał się zabawić w sędziego. Dlatego poczułam spore podekscytowanie, gdy tylko rozpoczynałam lekturę.

Rozgrywające się tutaj wydarzenia poznajemy z dwóch perspektyw. Pierwsza z nich należy do Eddiego Flynna, który niegdyś sam zmagał się z pewnymi problemami z prawem, ale teraz jest po drugiej stronie barykady. Sprawdza się w roli adwokata i wydaje się być naprawdę porządnym gościem. Nie liczą się dla niego pieniądze, a sprawiedliwość. Pragnie reprezentować faktycznie tylko tych niewinnych, dlatego gdy pojawia się okazja na naprawdę wielką sprawę, ale prawdopodobnie podszytą oszustwem, Flynn nie chce się jej podjąć. Dopiero gdy okazuje się, że oskarżony faktycznie został wkręcony, Eddie postanawia się bliżej przyjrzeć tej sprawie…



Druga perspektywa należy do… mordercy. I jest ona naprawdę interesująca. Pomijam kwestię doskonałego opisu pozbywania się zwłok tak, aby nie został po nich żaden ślad, ale to zaledwie początek – bowiem tytułowy numer nie pozostaje tutaj bez znaczenia. Joshua Kane to nasz morderca i chociaż wiemy to już od samego początku, to nie myślcie sobie, że ta powieść nie będzie was trzymać w napięciu. Bo co z tego, że znamy oprawcę, skoro nie wiemy, jaką grę tak naprawdę toczy? Co go motywuje, dlaczego działa tak, a nie inaczej? No i wierzcie mi, to wręcz ironicznie zabawne – że zasiada w ławie przysięgłych i przyczynia się do wyznaczania wyroków. Jak wilk w stadzie owieczek.

Wiele scen rozgrywa się w dużej mierze na sali sądowej, co mogłoby się wydać sporym ograniczeniem, ale jednak nie brakuje tutaj akcji czy chwil, w których należałoby poddać wszystko analizie. Najważniejsza kwestia to odkrycie i zrozumienie, dlaczego morderca działa w dany sposób, jak wybiera swoje ofiary, dlaczego bawi się w układanie zwłok w liczby… No i oczywiście pojawia się kwestia oczyszczenia z zarzutów oskarżonego, aby móc odnaleźć prawdziwego zabójcę, zanim pobawi się ze swoją trzynastą ofiarą. I tak oto Eddie Flynn staje się nie tylko adwokatem, ale w pewnym sensie również śledczym – dlatego na nudę nie można tutaj narzekać.



Książka jest napisana porządnym językiem, całość jest mocno rozbudowana, a Cavanagh stopniowo wyjawia kolejne informacje. Spodobała mi się kreacja oprawcy i jego sposób działania, a zwłaszcza to wstąpienie w „szeregi wroga”. Sam Flynn również jest ciekawą postacią i z przyjemnością obserwuje się jego pracę, postępowanie, łączenie faktów. Tempo akcji jest w porządku, chociaż nie wiem dlaczego, pierwsza połowa książki podobała mi się znacznie bardziej. Mocniej się wczułam wtedy w tę historię, a potem jakoś mój zapał ostygł, choć mimo wszystko jest to naprawdę dopracowana i odpowiednio napisana książka z wątkiem kryminalnym.

Dosyć ciekawy jest fakt, że tak naprawdę jest to czwarty tom serii o Eddiem Flynnie, ale właściwie chyba nikt o tym za bardzo nie wspominał przy zapowiedzi czy promocji tego tytułu. Dwa pierwsze tomy pojawiły się w naszym kraju nakładem innego wydawnictwa, trzeci chyba w ogóle przepadł i nie został wydany, a jednak wydawnictwo Albatros, biorąc pod uwagę sukces powieści Wkręceni, pokusił się o wydanie kolejnej książki tego autora. Jednak gdyby nie to, że po prostu z ciekawości sprawdziłam, z czym mam do czynienia, to nawet nie podejrzewałabym, że to któryś z kolei tom danej serii. Dlatego nie obawiajcie się – śmiało można go czytać bez znajomości poprzednich.

Jeżeli lubicie nieco zagmatwane powieści w klimacie kryminalnym, to wydaje mi się, że ta historia przypadnie Wam do gustu. Ma wiele do zaoferowania i zdecydowanie świetnie się sprawdzi na dobre chwile relaksu – czy to wieczorami, czy w ciągu dnia, jako chwilowe oderwanie się od codzienności.

Za egzemplarz dziękuję wydawcy.

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...