"Panowie Północy" - Bernard Cornwell



Data wydania: 13.03.2019
Tytuł oryginału: The Lords of the North
Tłumacz: Mateusz Pyziak
 ISBN: 978-83-7515-495-5
Wymiary: 135 x 210 mm
Strony: 496
 Cena: 54,90 zł
Cykl: Wojny Wikingów #3



Recenzując pierwszy tom sagi Wojny Wikingów Bernarda Cornwella wielokrotnie podkreślałam, jak mocno mnie ta seria oczarowała. Właściwie urzekła mnie już pierwszym tomem, a drugi tylko pogłębił moje uczucia. Jednak oznacza to tyle, że mam za sobą zaledwie ¼ całego cyklu, na który łącznie składa się osiem powieści. No… Właściwie to już nieco więcej, bowiem trzecia część też już za mną! I chociaż moja miłość wciąż trwa i póki co nie zapowiada się na to, aby miało to ulec zmianie, to okazało się, że Cornwell potrafi dać czytelnikowi chwilę wytchnienia – Panowie Północy byli dla mnie jakoś wyjątkowo spokojni.

Choć Uhtred odniósł zwycięstwo pod Ethandun, to sowicie za to zapłacił. Zginął tam jego przyjaciel oraz wspaniała kobieta, królowa cieni, jego kochanka. A co otrzymał w zamian od króla Alfreda za tak dobrą służbę? Marny skrawek ziemi… Dlatego Uhtred postanawia opuścić Wessex i wyruszyć do Northumbrii – tam chce odnaleźć i zabić swoich wrogów, w tym wuja, który zawłaszczył sobie jego dziedzictwo, a także tych, którzy zabili jego przybranego ojca, jarla Ragnara. A nic bardziej nie napędza wojownika niż chęć zemsty – zwłaszcza takiego wojownika, który już tak wiele stracił.

Nie chcę, abyście mnie źle zrozumieli – gdy piszę, że ta książka była dla mnie wyjątkowo spokojna, nie mam na myśli tego, że nic się tutaj nie działo. To nie w stylu Bernarda Cornwella. Wydaje mi się, że po prostu mniej więcej wiedziałam już, czego mogę się spodziewać. Znajomość dwóch tomów sprawiła, że nieco inaczej podeszłam do tej lektury, być może nawet z bardziej dojrzałym nastawieniem, z taką chęcią delektowania się tą historią, podczas gdy dwa pierwsze tomy były dla mnie taką czystą ekscytacją, czymś świeżym, mocnym i urzekającym – oczywiście cała ta seria nadal budzi we mnie takie emocje, ale najwyraźniej dochodzą do nich nowe. Owszem, gdy rozpoczynałam czytać trzeci tom byłam nadal mocno podekscytowana, ale potem na miejsce tego uczucia weszło coś innego – coś na wzór czytelniczej dojrzałości, co ciężko jest opisać słowami.

Przepadam za postacią Uhtreda – choć liczy on sobie dopiero 21 lat, to mimo wszystko przeszedł już w swoim życiu tak wiele, że jest w pełni dojrzałym mężczyzną, z niesamowicie ukształtowanym charakterem. Silny i odważny, nie może usiedzieć w jednym miejscu – zawsze pragnie brnąć do przodu, walczyć o swoje, chwilami nawet biec pod wiatr. Broni swoich przekonań, jest inteligentny i stanowczy, ambitny i pewien swoich wartości. Znakomicie wykreowana postać. Z każdym kolejnym tomem obserwujemy go w nowych sytuacjach, u boku nowych kobiet (a to ci amanat!), z nowymi wyzwaniami i celami do zrealizowania. Wspaniale jest poznawać jego historię, a momenty, w których pojawia się jego przyszywany brat – Ragnar – zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy. Ta moja słabość do wikingów…

Cornwell zdecydowanie nie traci formy, wciąż w przepiękny sposób opisuje rozgrywające się tutaj wydarzenia, oczywiście z perspektywy Uhtreda, aczkolwiek z łatwością można zauważyć, że pewne motywy postanowił bardziej uwydatnić w tym tomie, a inne spadły na dalszy tor. Dobrze pamiętam, że dosyć mocno zaznaczony był wcześniej wątek religijny, którego i tutaj nie brakuje, ale zdecydowanie ważniejsza jest żądza zemsty, która kieruje głównym bohaterem. Jest siłą napędową wszystkich jego poczynań, choć trzeba przyznać, że los niejednokrotnie płata mu figle. Wciąż jednak otrzymujemy niesamowicie logiczną i konsekwentnie napisaną powieść, która urzeka nie tylko stylem czy wykonaniem, ale również wciągającą fabułą, znakomicie wykreowanymi bohaterami czy też po prostu samym klimatem.

Panowie północy to zdecydowanie dobra, utrzymana na odpowiednim poziomie kontynuacja sagi. Zachęcająca do dalszego zgłębiania losów Uhtreda, bowiem jestem przekonana, że Cornwell sporo dla niego przygotował. Silny bohater może sprostać wielu zadaniom, nawet tym na pozór niewykonalnym. Świetne sceny batalistyczne, genialne łączenie wielu wątków i wtapianie w to różnorodnych motywów oraz urzekający bohater – obok tego cyklu po prostu nie można przejść obojętnie.

Za egzemplarz dziękuję wydawcy.

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...