Data wydania: 01.02.2016
ISBN: 978-83-8015-625-8
Wymiary: 135 x 205 mm
Strony: 332
Cena: 32,99 zł
Pozwólcie, że przeniesiemy się na chwilę, może nawet na
dłuższą chwilę, do małej, klimatycznej księgarenki znajdującej się na jednej z
ulic deszczowego Amsterdamu. Prowadzi ją Wiktor Krzesim, który codziennie
obserwuje to, co dzieje się za witryną. Jednych przechodniów kojarzy bardziej,
innych mniej, a najwięcej wie o swoich stałych klientach. Mimo wszystko głowę
zaprząta mu przede wszystkim jedna dama, Marianna. To jego wielka, od dawna
skrywana miłość. Wraz z grupą przyjaciół kobieta zamieszkała w kamienicy
znajdującej się na przeciwko księgarni. Niespodziewanie w mieście dochodzi do
morderstwa. Śledztwo w tej sprawie prowadzi inspektor Eva Paelinck, ale okazuje
się, że to księgarz skrywa nie jedną tajemnicę i może wiedzieć więcej niż
policja…
Księgobójca to
tytuł, który z pewnością przyciągnie każdego książkoholika. I chyba nie muszę
wyjaśniać, dlaczego. Przecież każdy książkoholik traktuje dzieła literatury jak
świętość. Książki to cenne zdobycze, to przyjaciele, miłości i praktycznie
rodzina. A tu mamy mieć do czynienia z kimś, kto je brutalnie morduje? Pozbawia
życia? Jakim prawem?! Po co?! W jakim celu?! To dopiero pytania… Co ciekawe,
sam tytuł faktycznie jest bardzo trafny, choć może być nieco mylący.
Rzeczywiście pojawia się tutaj tytułowy księgobójca, ale nie zdradzę Wam, jaką
rolę ma do odegrania, bo będzie to spory spoiler. Sama fabuła jest jednak na
swój sposób intrygująca, a klimat deszczowego Amsterdamu udziela nam się od
pierwszych stron.
Rozgrywającą się tutaj historię poznajemy z różnych punktów
widzenia. Bardzo dobrze poznajemy Wiktora Krzesima, beznadziejnie i
bezgranicznie zakochanego w Mariannie. To on jest tutaj jedną z ważniejszych
postaci, bowiem ma oczy i uszy szeroko otwarte. To taki spokojny starszy pan,
który sprawia wrażenie hipochondryka, ale nie daje się do końca poznać. Drugą
perspektywą jest ta z punktu widzenia inspektor Paelinck. Nie do końca
przypadła mi ona do gustu jako policjantka, brakuje jej sprytu i analitycznego
umysłu, zbyt łatwo ulega wpływom i daje się nabrać na najłatwiejsze sztuczki.
Brak jej werwy i pasji do pracy. Jest jeszcze Marianna i jej przyjaciółka,
których punktu widzenia nie poznajemy aż w tak zaawansowanym stopniu, jednak
zdecydowanie mają one ogromne znaczenie dla całej powieści! Zwłaszcza ich
przeszłość, z którą się muszą zmagać. Przeszłość i teraźniejszość, które
mieszają się ze sobą.
Najmocniejszą stroną tej powieści jest jej zakończenie.
Jednak pierwsze zdania tego akapitu nie wzbudzą w Was pozytywnych odczuć - od
pewnego momentu jesteśmy praktycznie na 100 % pewni, że poznaliśmy tożsamość i
motyw mordercy, autorka tak mocno upewnia nas w tym przekonaniu, że właściwie
pojawia się lekka niechęć do dalszej lektury. Ale właśnie tutaj tkwi największy
haczyk, wiecie? Bo Maja Wolny tak umiejętnie operuje fabułą i dba o zaskakujące
zwroty akcji, że nasze przekonanie rozsypuje się na drobne kawałeczki. Choć ta
pierwsza opcja była naprawdę logiczna, tak jednak ukazuje ona sedno
beznadziejnej miłości. Niestety sprawiła też, że Paelinck straciła w moich
oczach jako policjantka jeszcze więcej. Ale wracając do morderstwa i
znalezienia sprawcy… Dopiero pod sam koniec domyśliłam się prawdy, choć motywu
do końca nie rozszyfrowałam. Mimo wszystko Maja Wolny ładnie zakręciła mi w
głowie i pobudziła do działania.
Tempo akcji należy raczej do umiarkowanych i sama książka
charakteryzuje się takim spokojnym, choć wyrazistym klimatem. To w dużej mierze
śledztwo prowadzone przez panią inspektor, ale także mroczna przeszłość
bohaterów, przede wszystkim Marianny. Początkowo wydaje się, że poszczególni
bohaterowie nie mają ze sobą nic wspólnego i Maja Wolny stopniowo wprowadza nas
w ich życie, powoli prezentuje ich dawne wzloty, upadki i przeżycia, o których jest
im ciężko zapomnieć. Co ciekawe, to właśnie zabójstwo stało się w dużej mierze
siłą, która złączyła ich losy tu i teraz. Fabuła potrafi wciągnąć i zaciekawić,
choć nie jestem pewna, czy bardzo wymagający czytelnik będzie tą powieścią
odpowiednio usatysfakcjonowany.
Księgobójca to
powieść dobra, ale nie idealna. Potrafi zaciekawić, ma mocne strony, ale nie
mogę napisać, że mnie całkowicie porwała czy oczarowała. Miło się było z nią
zapoznać, jest przemyślana i w dobry sposób skonstruowana, więc większych
zarzutów względem niej nie mam, ale nie porusza czytelnika tak bardzo, jak
mógłby to zrobić porządny thriller. Mimo wszystko nie żałuję, że się z nią
zapoznałam i poświęciłam jej chwilę, bowiem czytało się ją przyjemnie, a czas
sobie spokojnie przemijał. To dobra pozycja na dwa czy trzy leniwe wieczory,
jednak nie wydaje mi się, żeby ta historia została ze mną na dłużej.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję: