Data wydania: 11.01.2017
Tytuł oryginału: Marrow
Tłumacz: Agnieszka Brodzik
ISBN: 978-83-7924-784-4
Wymiary: 135 x 210 mm
Strony: 352
Cena: 34,90 zł
„Smutek to emocja, której możesz zaufać. Jest silniejszy niż
wszystkie inne. Przy smutku radość wydaje się chwilowa i niepewna. Smutek trwa
dłużej, jest trwalszy i z taką łatwością zastępuje pozytywne uczucia, że nawet
nie poczujesz zmiany, gdy znajdziesz się w jego okowach.”
Margo, Margo, Margo… Coś Ty narobiła dziewczyno? Tak,
zwracam się do Ciebie bezpośrednio. Bo dla mnie stałaś się żywą osobą. Nieźle
popieprzoną, destrukcyjną i zagubioną. Z którą chętnie usiadłabym przy piwie i
pogadała o życiu, choć mogłoby się to dla nas skończyć tragicznie, co nie? Nie
wiem czy dwie psychodeliczne dusze powinny się trzymać razem. Nie wiem, czy
popierałabym Twoje działania, chociaż mogę śmiało stwierdzić, że Cię rozumiem.
A może nawet trochę Ci zazdroszczę dziewczyno? Tego, że miałaś odwagę walczyć o
swoje przekonania. Tego, że miałaś odwagę to zrobić. Tego, że się nadal
trzymasz. Tego, że mimo wszystko żyjesz, a nie tylko istniejesz.
Wszyscy pisali, że ta książka niszczy umysł. Jak to o mnie
świadczy, że mojego nie zniszczyła, a wręcz pobudziła do granic możliwości?
Dobra, całe moje otoczenie wie, że jestem trochę dziwaczna i intrygują mnie nie
te rzeczy, co trzeba. To chyba tak jak Margo, wiecie? Może dlatego się
dogadałyśmy – przynajmniej w mojej głowie. Tak, ta książka jest psychodeliczna.
Destrukcyjna. Mocna. Konkretna. Genialnie popieprzona. I właśnie to sprawia, że
jest znakomita. Bo nie jest to kolejna ckliwa opowiastka o smutnej nastolatce.
To historia młodej kobiety, która zbyt szybko musiała dorosnąć, która musiała
sobie sama radzić w najgorszych sytuacjach, która tak naprawdę zawsze była
zdana tylko na siebie.
„Oczywiście, że sobie poradzę. Jestem obłąkana.”
Mam taką burzę emocjonalną w głowie po przeczytaniu tej
książki! Ja naprawdę nie spodziewałam się, że dostanę coś takiego. Nie od
autorki, która skumała się Colleen Hoover. Chyba nikogo nie zdziwi, że moim
pierwszym skojarzeniem była prosta, nieskomplikowana opowieść o dorastaniu i
zagubieniu? O zwyczajnej nastolatce, szarej myszce? A tu proszę, Tarryn Fisher
zaskakiwała mnie na każdym kroku! Ze strony na stronę coraz bardziej. Akcja
powieści rozgrywa się w małym miasteczku Bone. To tam właśnie żyje Margo ze
swoją matką, prostytutką. Od małego jest świadkiem tego, jak jej matkę
odwiedzają klienci. Nie da się ukryć, że nie była dzieckiem planowanym. Nie da
się nie zauważyć tego, że jej matka nie spełnia się w tej roli. Chociaż mimo
wszystko chyba sprawdza się tutaj powiedzenie, że każda matka kocha swoje
dziecko… Świadczy o tym jedna z przełomowych scen tej książki, w której to
Margo czyta od niej list.
W tej książce nie brakuje śmierci. Opisanej w dosyć mocny,
brutalny, ale nad wyraz rzeczywisty sposób. Motywem przewodnim są słowa: „Oko
za oko. Krzywda za krzywdę. Ból za ból.”. Śmiało mogłabym stwierdzić, że jest
to dewiza życiowa głównej bohaterki. I właśnie tutaj tkwi całe sedno tej
powieści – czy jako czytelnicy możemy oceniać jej postępowanie? Czy możemy
próbować ją usprawiedliwić? Czy możemy twierdzić, że postąpiła słusznie? To już
kwestia perspektywy i poczucia moralności każdego z nas. Z jednej strony nie
wierzymy w to, czego stajemy się świadkami, a z drugiej pojawia się w tym
pewien ciąg przyczynowo-skutkowy. Czy traumatyczne dzieciństwo i okres
dorastania Margo sprawiły, że stała się tym, kim się stała? Czy jest tylko
obłąkana i na tyle zagubiona, że potrzebuje specjalistycznej pomocy?
„Wariatka to głupie określenie. Nie jesteś wariatką. W
rzeczywistości to znacznie bardziej skomplikowane.”
Mówcie, co chcecie, ale ta książka to jest naprawdę coś
mocnego i konkretnego! W życiu bym się tego nie spodziewała, dlatego mój podziw
jest jeszcze większy. Z taką powieścią się jeszcze nie spotkaliście, gwarantuję
Wam to! Sama nie jestem w stanie napisać o tej pozycji wszystkiego, co bym
chciała. Wciągnęła mnie i to bardzo. Polubiłam Margo, bo ja lubię świrów, nawet
tych skrajnych psychopatów – to przynajmniej ciekawi ludzie, a nie taka szara
codzienność. Tak, w wielu momentach mogłam się z nią zżyć, wejść w jej skórę i
poczuć to, co ona. Nie powiem, żebyśmy się stały jednością, ale myślę, że to
byłaby interesująca znajomość. A zakończenie? Wybuchnęłam paranoicznym atakiem
śmiechu. Czy to źle o mnie świadczy?
Nawet jeśli napisze, że Margo
to powieść oryginalna i niepowtarzalna, to nie będzie to samo sedno tego, co mogłabym
Wam przekazać. Musicie sami po nią sięgnąć i po prostu to poczuć. Ten klimat.
Postarać się zrozumieć główną bohaterkę, czasami zobaczyć tę historię z różnych
perspektyw… Wtedy to ma sens, bo zaufajcie mi – tego nie da się opisać słowami.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję: