"Armagedon" - Graham Masterton



 
Data wydania: 11.07.2018
Tytuł oryginału: Blid Panic
Tłumacz: Bogusław Stawski
ISBN:  978-83-8125-327-7
Wymiary: 125 x 195 mm
Strony: 352
 Cena: 35,90 zł
Seria: Manitou #5







Cykl o Manitou to najsłynniejszy cykl horrorów Grahama Mastertona. A ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że choć pomimo powtarzającego się w każdej z jego części schematu, chce się to czytać. Armagedon to piąty tom tej serii, w moim odczuciu chyba najsłabszy, ale mimo wszystko nie żałuję, że po niego sięgnęłam. Książki Mastertona są trochę jak sinusoida – raz lepsze, raz gorsze, ale właściwie skoro mam już za sobą poprzednie cztery części, to jednak wypadałoby już ten cykl dokończyć. Może w tym finałowym schemat zostanie przełamany?

Misqamacus znowu powrócił. To jest po prostu nie do uwierzenia i nie wiem, czy aż tak świadczy o jego sile i dążeniu do celu, jakim jest zniszczenie Ameryki, czy jednak o czymś innym? Bo zastanówmy się przez chwilę logicznie – za każdym razem Harry Erskine oraz jego dawna miłość są w stanie się go pozbyć. I właściwie przestaje to się już robić zaskakujące i efektywne. W tym przypadku było to już przewidywalne i oczywiste… Więc skoro duch Indianina wcale nie jest na tyle wytrzymały, żeby się utrzymać na Ziemi, choć na każdym kroku podkreślana jest jego wielkość i siła, to jakim cudem zawsze powraca? Trochę brak mi tutaj pewnej konsekwencji w działaniu, bowiem niby na zakończenie każdego tomu Harry twierdzi, że pozbył się go już na dobre, a potem on powraca. Zabili go i uciekł…



Tym razem Misqamacus zsyła na ludzi ślepotę. Wciąż pragnie oczyszczenia ziemi swoich przodków z białych ludzi. Nie może wybaczyć im tego, co stało się z kulturą i wierzeniami Indian, ale postanawia dać im szansę na odkupienie. Zwraca się z tym do prezydenta Stanów Zjednoczonych, który stał się pierwszą ofiarą zesłanej przez niego ślepoty. Ten jednak całkowicie nie rozumie, co się dzieje. Nagła ślepota dotyka kolejnych Amerykanów, co z kolei wywołuje katastrofę za katastrofą. Samoloty spadają z nieba, giną kolejni ludzie, a Misqamacus ani myśli przestać. I wtedy do akcji ponownie wkracza Erskine… Schemat goni schemat, a mimo wszystko czyta się to naprawdę lekko i przyjemnie.

Myślę, że tym, co mnie najbardziej trzyma przy tym cyklu jest fascynacja kulturą Indian. Choć nie ma jej tutaj zbyt dużo, to jednak wciąż pojawia się zły manitou oraz Śpiewająca Skała, a wydaje mi się, że od tego typu postaci zawsze bije taki swoisty indiański klimat. W przypadku Misqamacusa widoczna jest chęć zemsty, to taki typowy zły Indianin, który najchętniej każdego by oskalpował, ale właściwie rozumiem, co nim kieruje. I chwali mu się, że się nie poddaje tak łatwo, choć jest okrutny i właściwie postrzeganie go w takich aspektach chyba nie jest do końca słuszne. Ale mądrość i spokój bijące od Śpiewającej Skały są naprawdę świetne.



I muszę przyznać, że lubię Harry’ego Erskine’a, choć mimo wszystko mu współczuję. Ten człowiek całe życie musi się mierzyć ze złym manitou. Tak naprawdę akcja tego cyklu rozgrywa się na przestrzeni wielu lat, więc nawet wtedy, kiedy Erskine już zaczyna układać sobie spokojne życie, zły Indianin powraca i niesie ze sobą zagładę. To trochę tak jak Ripley za każdym razem mierzyła się z Obcym – niby wiadomo było, że znowu to samo i że w końcu go pokona, ale jednak zawsze pojawiały się nowe aspekty tej historii. Tutaj jest trochę podobnie. Erskine to taka Ripley, która ciągle szuka nowych rozwiązań pozbycia się ksenomorfa (w tym przypadku Misqamacusa). I choć niby możemy przewidzieć ogólny zarys historii, to jednak czasami Graham Masterton potrafi zaskoczyć, aczkolwiek mam wrażenie, że akurat ta część cyklu była pisana nieco na siłę i nie jest tak przemyślana, jak chociażby dwie poprzednie.

Choć Armagedon wypada najsłabiej z całego cyklu, to i tak niebawem sięgnę po ostatni tom, aby przekonać się, jak ostatecznie zakończy się wojna toczona przez głównego bohatera i manitou. Nie wypadałoby już nie dokończyć serii, prawda? 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:



Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...