"Macbeth" - Jo Nesbø

 
 
 
 
 
Data wydania: 18.04.2018
Tytuł oryginału: Macbeth
Tłumacz: Iwona Zimnicka
ISBN: 978-83-271-5818-5
Wymiary: 135 x 205 mm
Strony: 480
 Cena: 39,90
 
 
 
 
 
 
"All hail, Macbeth, that shalt be king hereafter!"
 
Już niejednokrotnie pisałam o tym, jak bardzo spodobała mi się idea Projektu Szekspir. Współcześni autorzy podejmują się nie lada wyzwania – czerpiąc inspiracje z klasycznych dzieł Szekspira, starają się na nowo opowiedzieć jego historie, w zupełnie nowym świetle, w zupełnie nowy sposób, jednak trzymając się w dużym stopniu oryginału. Nie jest to zadanie łatwe, ale sam zamysł naprawdę uważam za udany. Mam za sobą dwie książki z tego cyklu, które czytało się całkiem przyjemnie, jednak to oryginały zajmują specjalne miejsce w moim sercu. Jednakże jako fanka Szekspira nie mogłam przejść obok tych nowych wersji obojętnie. Największe obawy wiązałam jednak z Makbetem… Dlaczego?

Makbet zdecydowanie był jedną z moich ulubionych lektur w czasach liceum. Z resztą ja odkąd tylko pamiętam zaczytywałam się w dziełach Szekspira. I wierzcie mi, wcale nie uważam, że jego najpiękniejszym dziełem jest Romeo i Julia. W końcu to historia nabuzowanych hormonami nastolatków, która trwała trzy dni i zakończyła się śmiercią sześciu ludzi… Zdecydowanie moim ukochanym dziełem jest Sen nocy letniej, a tuż po nim plasuje się właśnie Makbet. Jednakże gdy zobaczyłam, że za opowiedzenie go na nowo odpowiedzialny będzie Jo Nesbø, to ogarnęły mnie spore wątpliwości. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to bardzo ceniony autor kryminałów, jednakże mnie z jego twórczością jest nie po drodze. Próbowałam się kilka razy przekonać, ale zawsze kończyło się to tak samo – ani mnie to grzeje, ani mnie to ziębi. Nie inaczej było i tym razem, choć moja sentymentalność nieco skierowała mnie w stronę pozytywnego odbioru tej książki.

Akcja powieści rozgrywa się w latach 70., w skorumpowanym mieście, gdzie nie brakuje przestępców. Policja zawsze ma pełne ręce roboty. Tytułowy Makbet jest jednym z niewielu policjantów, którzy nigdy nie dali się przekupić. Dowodzi jednostką specjalną, której udaje się rozgromić handlarzy narkotyków. Stanowi to przełomowy moment w jego karierze i Makbet zaczyna się piąć coraz wyżej po szczeblach kariery. Choć on sam kiedyś zmagał się z problemem narkotykowym, to jednak uzależnienie od władzy staje się znacznie bardziej niebezpieczne. Makbet diametralnie się zmienia i posuwa się do czynów, o które sam by się niegdyś nie podejrzewał.

Przyznam szczerze, że sam pomysł na zaprezentowanie historii Makbeta na nowo był w porządku. Dobra fabuła, w pełni przemyślana. Wydaje mi się, że ja po prostu nie umiem się przekonać do samego stylu autora, bo niestety bardzo często jego książki mnie nużą, choć same w sobie są ciekawe. To zdecydowanie nie jest jakiś bardzo krwawy kryminał, ale oczywiście motyw tego, że Makbet dopuszcza się morderstw został zachowany. Fabuła jest naprawdę bardzo dobra i mimo że Ci, którzy znają oryginalne dzieło Szekspira, będą doskonale wiedzieli, w jakim kierunku zmierza historia i co nas jeszcze czeka, to nie powinno im to odebrać przyjemności z lektury. Nesbø nie zapomniał nawet o elemencie przepowiedni, co mnie wyjątkowo ucieszyło. 

Mamy tutaj do czynienia z naprawdę dobrą kreacją postaci – Makbet stopniowo popada w obłęd, żądza władzy wzrasta z każdym rozdziałem, a on po prostu traci zmysły. Jest w istnym amoku, ale wciąż działa. Najbardziej intrygującą postacią, podobnie jak i w przypadku oryginału, była i jest w moim odczuciu Lady Makbet, tutaj zwana po prostu Lady. W wizji Nesbø jest piękną i wpływową właścicielką kasyna. To ona jest katalizatorem przemian zachodzących w głównym bohaterze. To ona go podjudza, to ona snuje przepiękne scenariusze, ona go zachęca. Czy oznacza to, że Makbet sam w sobie jest słaby skoro pozwala się tak łatwo podejść ukochanej kobiecie? Co tak naprawdę było przyczyną popełnianych przez niego zbrodni? Kto miał w nich większy udział? On czy Lady? Makbet od zawsze był dla mnie interesującą historią, podczas lektury której budziło się mnóstwo pytań i wątpliwości. Tutaj powróciły. Tę historię można poddać naprawdę znakomitej i rozbudowanej analizie. 

Choć wciąż nie do końca mogę się przekonać do twórczości Jo Nesbø, to chyba ta książka wywarła na mnie największe wrażenie. Jednakże jak już pisałam wcześniej, może mieć to spory związek z moim sentymentem do dzieł Szekspira. 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


 

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...