"Pierwszy śnieg" - Jo Nesbø





Data wydania: 11.10.2017
Tytuł oryginału: Snømannen
Tłumacz: Radosław Madejski
ISBN: 978-83-271-5731-7
Wymiary: 135 x 205 mm
Strony: 432
 Cena: 39,90 zł
Cykl: Harry Hole







Dosyć dawno temu, choć zależy jak na to spojrzeć, postanowiłam sięgnąć po twórczość jednego z najbardziej zachwalanych autorów thrillerów i kryminałów, Jo Nesbø. Miałam wtedy do czynienia z powieścią Pentagram, która niestety lekko mnie rozczarowała. A właściwie nawet nie lekko, tylko na tyle mocno, że nie miałam ochoty na dalsze książki tego autora. Porzuciłam sagę o Harrym Hole, choć jednak nazwisko Nesbø stale się gdzieś przewijało. W zapowiedziach, w nowościach, na blogach, w grupach książkowych. Aż doszło nawet do tego, że będąc w kinie zobaczyłam zwiastun ekranizacji jednej z jego powieści, Pierwszy Śnieg. I biorąc pod uwagę, że główną rolę odgrywa tam jeden z moich ulubionych autorów, postanowiłam film obejrzeć. Jednak zgodnie z zasadą „najpierw książka, potem film”, skusiłam się ponownie na twórczość Nesbø. W końcu każdy zasługuje na drugą szansę, prawda?

Akcja powieści rozgrywa się w listopadzie, w dniu, w którym Oslo spadł pierwszy śnieg. Birte Becker wraca do domu po ciężkim dniu w pracy i widzi, że jej mąż i syn doskonale bawili się podczas jej nieobecności i ulepili bałwana. Jednakże okazuje się, że to wcale nie ich sprawka, co więcej, bałwan wcale nie spogląda w stronę ulicy, aby witać przechodniów serdecznym uśmiechem. Spogląda prosto w okna ich domu, wywołując lekkie ciarki na plecach. W tym samum czasie komisarz Harry Hole otrzymuje tajemniczy list podpisany „Bałwan”. Wraz z pierwszym opadem śniegu pojawia się też informacja o popełnionym morderstwie. Ofiarą jest zamężna kobieta, a w pobliżu miejsca zbrodni pojawia się bałwan… Wkrótce Hole zaczyna dostrzegać pewne powiązania zaistniałej sytuacji z niewyjaśnionymi sprawami sprzed lat.

Niestety, o ile z początku książka naprawdę mnie porwała, można by rzec, że wręcz urzekła niesamowitym i zimowym klimatem, tak dalej było znacznie gorzej. W momencie, w którym powinnam zostać wbita w fotel, gdy już po prostu zbliżałam się do punktu kulminacyjnego, ja marzyłam tylko o tym, aby dobrnąć jakoś do końca. Po prostu. Było mi już wszystko jedno, kto jest mordercą i dlaczego, choć i tak gdzieś tam w połowie lektury zdążyłam się tego domyślić. A może inaczej – miałam swoje podejrzenia, które okazały się być strzałem w dziesiątkę. Z czym jednak miałam problem? Książka mnie po prostu zaczęła nużyć, choć po raz kolejny nie mam pojęcia, z czego to wynika. W przypadku poprzedniej powieści autora doznałam niemal tego samego – choć tam to początek był trudny, a tutaj mój zapał zaczął zanikać z czasem. I wciąż zastanawiam się nad tym, dlaczego, choć lektura już za mną.

W moim odczuciu najlepszym elementem twórczości Nesbø jest główny bohater, czyli Harry Hole. Tak, tego gościa da się lubić. Jest stanowczy, konkretny, męski i nawet nieco tajemniczy. Świetnie sprawdza się w roli komisarza, jest bardzo wytrzymały, wręcz odporny na „uroki”, jakie niesie ze sobą praca w policji, zwłaszcza na takim stanowisku, gdzie ma się do czynienia z seryjnymi mordercami czy psychopatami. Drugą pozytywną cechą jest to, że autor stosuje pewne zabiegi, za którymi przepadam w tym gatunku literackim. Potrafi w bardzo dosadny sposób opisywać miejsca zbrodni, a jego pomysły na motywy, którymi kierują się mordercy, są naprawdę ciekawe. Dokładne opisuje to, jak oprawca okaleczył zwłoki, co chwilami jest dosyć makabryczne. Podoba mi się również ta mroczna, zimowa atmosfera. 

Niestety, podobnie jak w przypadku powieści Pentagram, odczułam znużenie lekturą. Nie przeszkadzało mi nawet jakoś specjalnie to, że autor bardzo rozciąga wątki obyczajowe, jednak osobiście nie byłam w stanie odczuć rosnącego napięcia, tej porywającej akcji, która powinna była wbić mnie w fotel i to nie raz. Książka po prostu nie wzbudziła we mnie większych emocji, była jak dla mnie bardzo statyczna, za mało dynamiczna, a ten brak pobudzenia tylko podsycał moje zniechęcenie. I choć znalazłabym tutaj kilka punktów zaczepienia, to niestety styl Jo Nesbø po prostu mnie nie przekonuje. Ma dobre pomysły, dobry język, ale jednak czegoś mi tutaj brakuje.

Przyznam szczerze, że naprawdę żałuję, że nie jest mi po drodze z twórczością tego autora. Podobają mi się jego pomysły i wizje, ale niestety wykonanie już niekoniecznie. Szkoda, wielka szkoda. Mimo wszystko zapewne obejrzę w wolnej chwili ekranizację, z czystej ciekawości, no i dla samego Fassbendera. Myślę, że świetnie się spisał w roli komisarza Hole.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...