"Najmroczniejszy sekret" - Alex Marwood






Data wydania: 10.05.2017
Tytuł oryginału: The Darkest Secret
Tłumacz: Rafał Lisowski
ISBN: 978-83-7985-762-3
Wymiary: 135 x 205 mm
Strony: 316
 Cena: 34,90 zł






Po Najmroczniejszy sekret sięgałam z ogromną nadzieją na to, że otrzymam powieść genialną, która całkowicie wbije mnie w fotel. Świadczyły o tym wszystkie pochwały lecące w stronę Alex Marwood, a także ilość nagród, jakie autorka zdobyła dzięki swoim powieściom. Choć miałam w planach zarówno Dziewczyny, które zabiły Chloe oraz Zabójcę z sąsiedztwa, to w pierwszej kolejności przyszło mi się jednak zapoznać właśnie z tą powieścią. Nie jestem więc w stanie ocenić, czy Alex Marwood stale utrzymuje dobry poziom swoich książek, nie mogę też się odnieść do jej poprzednich dzieł, ale mogę śmiało napisać, że Najmroczniejszy sekret to książka dobra, aczkolwiek nie idealna.

Akcja powieści rozgrywa się w dwóch punktach czasowych. Z jednej strony cofamy się dwanaście lat wstecz, kiedy to Sean Jackson obchodził swoje pięćdziesiąte urodziny. Szykowna impreza, mnóstwo gości, szalony wieczór i niezapomniane spotkania… a to wszystko w połączeniu ze strumieniami alkoholu i grupką małych dzieci pozostawionych po części samym sobie. To właśnie tego feralnego wieczoru trzyletnia Coco, córka Seana, rozpłynęła się w powietrzu. Poszukiwania i policyjne dochodzenie nie przyniosły żadnego efektu, więc nadzieja na to, że Coco kiedyś powróci, legła w gruzach. Pozostał tylko jej mały klon – jej siostra bliźniaczka, Ruby. Drugi tor akcji to wydarzenia teraźniejsze, kiedy Sean Jackson umiera, a cała rodzina i uczestnicy tamtego słynnego przyjęcia, ponownie mają okazję spotkać się ze sobą, choć w tak niefortunnych okolicznościach. Jednak napięta atmosfera sprawia, że na jaw wychodzą nowe fakty związane z zaginięciem Coco… Co naprawdę wydarzyło się tamtego wieczoru?

Nie jestem do końca pewna, co powinnam myśleć o tej powieści. Z jednej strony jest naprawdę dobrze napisana, język autorki jest po prostu świetny i widać, że ma ona wszystko przemyślane w najmniejszym calu. Książka jest dopracowana i napisana z dbałością o szczegóły, fabuła potrafi wciągnąć, ale jak dla mnie jest tutaj za mało czegoś mrocznego, za mało tajemnicy, a rozwiązanie zagadki zaginięcia Coco okazało się być zatrważająco proste. A może nawet nie samo rozwiązanie, co po prostu samo odkrycie tego, co się wtedy wydarzyło. Bo owszem, nie jest to oczywiste od samego początku i autorka daje nam różne tropy, ale tak naprawdę ciężko jest wpaść na to, co się mogło stać z dziewczynką. Pojawia się kilka takich elementów, które skłaniają nas ku pewnym teoriom, jednak prowadzenie czytelniczego śledztwa jest tutaj niewykonalne. Jednak gdy już doszłam do momentu, w którym prawda wyszła na jaw, poczułam się lekko rozczarowana.

Pojawia się tutaj sporo bohaterów, co z początku jest nieco mylące i ciężko się jest w nich wszystkich połapać. Nawet pod koniec powieści nie byłam do końca pewna, kto jest kim, przynajmniej jeśli chodzi o tych drugoplanowych bohaterów. Jednakże zdecydowanie nie można odmówić autorce umiejętności kreowania postaci, bowiem najważniejsze z nich są naprawdę dobrze zaprezentowane. Świetnie przedstawione są również relacje między nimi, a jest ich sporo, bowiem Sean Jackson nie stronił od różnego rodzaju znajomości, łącznie miał cztery żony i kilka dzieci, toteż bliźniaczki nie były jedyne. A wiecie jak to bywa w tak wielkich rodzinach… „Wszystkie dzieci nasze są” to jedno wielkie kłamstwo. Tam zawsze panuje zawiść i niechęć, które skrywane są pod fałszywym uśmiechem.

Łatwo jednak zauważyć, że jest to opowieść o ludziach próżnych, skupiających się na tak mało istotnych rzeczach, że zapominają o tym, co ważne. Żyją niczym celebryci i takie role odgrywają, ale tak naprawdę wydają się być puści w środku, zadufani w sobie, zamknięci w swojej szklanej bańce. To ofiary własnego egoizmu, własnej pychy, własnego wyobrażenia o sobie. Choć miał to być thriller psychologiczny, to momentami bardziej przypominał zwyczajną powieść obyczajową. Mało tutaj odpowiedniej atmosfery, o typowej zbrodni mówić tutaj nie można, a i chwilami brakowało odpowiedniej dynamiki, tempa i napięcia, które nie pozwoliłoby czytelnikowi uciekać myślami gdzieś indziej.

Najmroczniejszy sekret to książka napisana bardzo dobrym językiem, ale czegoś mi w niej po prostu zabrakło. Po tak wielu pozytywnych opiniach na temat Alex Marwood spodziewałam się powieści, która wbije mnie w fotel, ale niestety tak nie było. Było poprawnie, ale nie mogę napisać, żeby ta powieść mnie całkowicie porwała. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...