Data wydania: 16.03.2016
Tytuł oryginału: Raven
Tłumacz: Ewa Morycińska-Dzius
ISBN: 978-83-287-0246-2
Wymiary: 130 x 205 mm
Strony: 512
Cena: 39,90 zł
Seria: Seria Florencka #1
Sylvain Reynard jest do tego stopnia tajemniczą osobistością,
że czytelnicy nawet nie wiedzą, czy jest kobietą czy mężczyzną. Moje osobiste
podejrzenia kierują mnie raczej ku tej pierwszej możliwości, dlatego będę
używać tutaj słowa „autorka”. W Polsce zasłynęła ona serią „Piekło Gabriela”, z
którą jednak się nie zapoznałam, gdyż rzadko sięgam po tego typu literaturę.
Jednakże wszystkie przedpremierowe recenzje jej najnowszej powieści „Raven”
były niezwykle zachęcające i to z ich powodu skusiłam się na tę lekturę. Czy
było warto?
Główna bohaterka ma za sobą naprawdę ciężkie przeżycia.
Przeszłość odcisnęła na niej swoje piętno, którego skutkiem jest
niepełnosprawność Raven i konieczność poruszania się o lasce. Nie należy też do
typowych piękności, jest kobietą, która widzi w sobie praktycznie same
mankamenty. Na co dzień zajmuje się konserwacją i renowacją dzieł sztuki.
Któregoś dnia jest świadkiem napadu na
pewnego bezdomnego, a gdy staje w jego obronie, sama staje się ofiarą. Trójka
złoczyńców próbuje ją zgwałcić, ale z mroku wyławia się tajemnicza postać,
która ratuje dziewczynę z opresji. Raven nic nie pamięta z tamtego wieczora, a
okazało się, że zniknęła wtedy na ponad tydzień i nikt nie wiedział, gdzie się
podziała. Co więcej – gdy już dochodzi do siebie, zdaje sobie sprawę z tego, że
nie tylko pozbyła się problemów zdrowotnych, ale stała się niezwykle atrakcyjną
kobietą!
Wampiry po raz kolejny… tak, to nie żart. Te dzieci nocy są
prawdopodobnie najczęściej występującymi istotami paranormalnymi w literaturze,
zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę gatunek romansu paranormalnego. Bo nie da
się ukryć, ale „Raven” idealnie wpasowuje się właśnie w ten nurt. Co więcej,
przypomina wiele innych powieści tego typu, których na rynku wydawniczym
pojawiło się już całkiem sporo. Czy jest to motyw, którego można mieć dość?
Owszem, można. Osobiście jestem fanką romansów paranormalnych, również tych
18+, ale nawet ja czasami mówię „stop”.
Sięgając po „Raven” miałam sporą przerwę od takich opowiastek, ale przez cały
czas poświęcony lekturze nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jest to książka
schematyczna i powtarzająca wszystko to, co już było. Autorka nie wprowadziła
do swojej historii niczego nowego, co mogłoby zaskoczyć czytelnika.
Tytułowa Raven jest kobietą niezwykle irytującą i jestem
pełna podziwu dla Williama (czyli tajemniczego wybawiciela, który okazuje się
być Księciem nocy), że był w stanie z nią wytrzymać. Z jednej strony jest
niezwykle troskliwa i autorka starała się ją wykreować jako silny charakter,
ale zdecydowanie jej to nie wyszło. Jej zachowanie, wieczne użalanie się nad
sobą i brak pewności siebie były cechami, które bardzo działały mi na nerwy.
Zdecydowanie nie lubię takich bohaterek i mam ochotę rzucić nimi porządnie o
ścianę, aby coś ze sobą zrobiły. A sam William? Typowy gorący i pewny swoich
niesamowitych umiejętności kochanek, na dodatek wampir. Przez cały czas próbuje
przekonać Raven, że jest cudowna, chce ją oczywiście zaciągnąć do łóżka, a ta
mu się opiera – oczywiście bardzo nieudolnie. Ich dialogi w dużej mierze
skupiają się na jednym i tym samym, a obserwowanie tej relacji jest na dłuższą
metę po prostu męczące.
Chociaż poza romansem wampira i śmiertelniczki pojawia się
też motyw mrocznej przeszłości Williama i problemów, z którymi się mierzy w
czasach teraźniejszych, to nic z tego nie wynika. Są to wątki ledwo nakreślone,
nad czym trochę ubolewam, bo walka pomiędzy wampirami i ich prześladowcami
zapowiadała się obiecująco! Czy naprawdę trzeba było się skupić tylko na tym
romansie słabeuszki i macho? Nie, nie i jeszcze raz nie! Z tej historii
naprawdę można było coś wyciągnąć, bo są w niej przebłyski czegoś dobrego,
czegoś konkretnego… To zdecydowanie nie zaszkodziłoby tej powieści, a wręcz
przeciwnie. Brakuje tutaj chwil pełnych napięcia, walki czy gorącej akcji –
fabuła jest banalna i przewidywalna.
„Raven” to historia, jakich wiele. Nie wyróżnia się niczym
specjalnym, a osobiście uważam, że dostępnych jest wiele innych książek tego
typu, które lepiej się prezentują. Przyznaję, że jest napisana dobrym językiem
i do stylu autorki nie mam najmniejszych zastrzeżeń, ale niestety bohaterki w
stylu Belli ze „Zmierzchu” nigdy nie należały do moich ulubionych. Podobnie jak
ciągłe rozterki bohaterów, którzy chcą być razem, ale wiecznie wymyślają
mnóstwo za i przeciw, co w efekcie przypomina „Modę na sukces”, a nie namiętny
romans. Powieść Sylvain Reynard czyta się lekko i szybko, ale zdecydowanie nie
jest to książka, która by mnie urzekła. Przyznam szczerze, że czuję lekkie
rozczarowanie – zwłaszcza po zapoznaniu się z tyloma pozytywnymi opiniami. Być
może gdybym nie była zaznajomiona z tyloma pozycjami z tego gatunku,
odebrałabym ją bardziej pozytywnie, ale niestety – dla mnie jest to tylko
powtórka z rozrywki, nic więcej.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
oraz firmie Business & Culture
W SKRÓCIE:
Książka jakich wiele, napisana bardzo dobrym językiem, ale jednak powielająca schematy. Denerwująca bohaterka i seksowny wampir, jakich było już wiele. To taki "Zmierzch" na innym poziomie, do którego dodano namiętny, wampiryczny seks. Mimo że pojawiają się inne wątki, które mogłyby znacząco wzbogacić fabułę, nie są one odpowiednio rozwinięte. Autorka skupiła się na romansie - na dłuższą metę nieco męczącym.
DLA KOGO?
Dla fanów romansów paranormalnych 18+, którzy nie spodziewają się niczego nowego i po prostu mają ochotę przeczytać kolejną powieść z tego nurtu.
Komentarze
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)